Peter oneshot

On cię lubi

Peter zszedł po krętych schodach. Zatrzymał się na ostatnim stopniu gdy usłyszał cichy śmiech. Bardzo dobrze znał ten głos. Z jednej strony krzywił się za każdym razem gdy go słyszał, a z drugiej strony chciał słuchać go w kółko. Zszedł z schodów i ruszył ku kuchni.

— Co ona tu znowu robi?— zapytał gdy mijał kanapę gdzie siedziała (T.I.) w towarzystwie Derek'a. Dziewczyna była rozłożona na kanapie jakby była u siebie, co działało na nerwach starszego Hale, mimo że nie był właścicielem tego miejsca. 

— Ponieważ ją tu chcę?— Derek wzruszył lekko ramionami. Wymienił się z (T.I.) spojrzeniem, które tylko ta dwójka rozumiała, na co Peter skrzywił się. 

— Czemu się przejmujesz? To przecież nie twój loft.— uniosła brew patrząc na mężczyznę, który stał przy kuchennym blacie i przygotowywał sobie coś do picia. Dziewczyna uśmiechnęła się gdy zauważyła jak mężczyzna nieznacznie spiął się. Nie patrzył na nią, ale była pewna że wywrócił oczami. 

Peter przygotował sobie napój po czym bez słowa ruszył ku schodom. Nie miał ochoty być przesłuchiwanym, ani przebywać w towarzystwie tej dwójki. Razem byli cholernie irytujący. 

(T.I.) przyglądała się jak starszy Hale wyszedł. Usłyszała parsknięcie Derek'a, przez co spojrzała na czarnowłosego. Uśmiechał się jak idiota.

— Oh, przestań.— mruknęła, a na jej policzkach zagościł lekki rumieniec. 

— Za każdym razem gdy przychodzisz, on schodzi na dół chociaż na chwilę.— oznajmił. (T.I.) miała ochotę czymś w niego rzucić aby przestał się tak głupio uśmiechać.— Myślę że cię lubi.

— Prędzej uwierzyłabym że mnie nienawidzi.— burknęła. Zmieniła pozycję i teraz leżała na plecach, a jej nogi były przewieszone przez oparcie kanapy. Spojrzała na przyjaciela, którego widziała teraz do góry nogami.

Derek potrząsnął głową rozbawiony. Niezbyt podobał mu się fakt że jego wujek interesuje się jego przyjaciółką. Jednak rozśmieszało go zachowanie Peter'a. Niby udawał brak za interesowania, a zdarzało mu się w trakcie rozmowy zapytać o (T.I.). Twierdził że dziewczyna go wkurza i pyta tylko po to by wiedzieć kiedy pojawi się w lofcie aby mógł zdążyć wyjść zanim przyjdzie bo wtedy jej widok zepsuje mu humor. Ani razu nie wyszedł przed pojawieniem się (T.I.). Robił to dopiero gdy dziewczyna była już w lofcie. Wtedy schodził z góry twierdząc że gdzieś wychodzi. Albo Peter był nieudolny w udawaniu że nie interesuje się (T.I.) albo Derek był bardzo spostrzegawczy bo niejednokrotnie zauważał jak wuj zerka na jego przyjaciółkę jakby chciał sprawdzić czy dziewczyna zainteresuje się tym gdzie wychodzi, jakby liczył że powie aby został albo że chciałaby mu towarzyszyć.

— Nie. On cię lubi i to chyba nawet bardzo.

— Na prawdę tak uważasz?— zapytała z nadzieją. Derek przytaknął głową, a wtedy na twarzy dziewczyny zajaśniał uśmiech.

***

Peter zszedł po krętych schodach po czym skierował się ku wyjściu z loftu. Ktoś gorączkowo dobijał się do drzwi. Stanął przed metalowymi drzwiami po czym przesunął je w bok. Rozszerzył oczy zaskoczony widokiem (T.I.), ale szybko przybrał obojętny wyraz twarzy.

— To znowu ty.— burknął.— Derek'a nie ma.

— Wiem.— uśmiechnęła się po czym weszła do środka zanim Hale miał okazję zaprotestować. 

— Nie pozwoliłem ci wejść.

— Derek pozwolił mi przychodzić kiedy zechcę więc... nie masz nic do gadania.— posłała mu mały uśmiech i ruszyła w głąb pomieszczenia. Peter westchnął. Uniósł wzrok ku górze jakby prosił boga o cierpliwość po czym zamknął drzwi.— Umiesz gotować?

Peter zmarszczył brwi na to pytanie. Ruszył ku kuchni gdzie poszła dziewczyna. Dopiero teraz zauważył że (T.I.) miała torbę z zakupami. Zaczęła rozkładać produkty na wysepce kuchennej.

— Tak.

— To świetnie bo potrzebny mi pomocnik.— uśmiechnęła się uroczo do mężczyzny. Peter miał wrażenie że krew odpływa mu z twarzy. Aż go skręcało od środka, była taka urocza. Nie odwzajemnił gestu, ale wszedł do kuchni i stanął przy wysepce kuchennej gdzie kręciła się (T.I.).

— Co zamierzasz zrobić?

(T.I.) w momencie pytania była odwrócona do mężczyzny plecami. Na jej twarzy zagościło zadowolenie. Derek nie mylił się. Peter ją lubił bo gdyby było inaczej, to od razu oznajmiłby że nie zamierza jej w niczym pomagać, a tak nawet nie zakwestionował tego że zostanie jej kuchennym pomocnikiem. Odwróciła się, ale przybrała naturalny wyraz twarzy aby Peter nie domyślił się że jej wizyta była sprawdzeniem czy Derek miał rację. Nie chciała go też spłoszyć bo czasami zachowywał się jak dzikie zwierzę, które nie pozwala nikomu się do siebie zbliżyć. Dlatego trzeba być ostrożnym i stopniowo przyzwyczajać zwierzę do swojej obecności.

— Pieczoną szynkę w sosie warzywnym.— oznajmiła. 

— W ogóle wiesz od czego zacząć?— uniósł brew i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej przyglądając się dziewczynie. (T.I.) spojrzała na niego zmieszana. W rzeczywistości nie była zbyt dobrą kucharką. 

— Liczę że mój pomocnik mi pomoże. 

— Zostanę tylko dlatego aby przypilnować by kuchnia nie stanęła w płomieniach.— powiedział niby od niechcenia, ale podświadomie cieszył się że spędzi z nią trochę czasu sam na sam. Denerwowało go jak widział ją z Derek'em. Niby się przyjaźnili, ale czasami wyglądało to na coś więcej albo po prostu był zazdrosny. Choć do tego drugiego nigdy otwarcie by się nie przyznał.

(T.I.) zaczęła wybierać produkty, które jako pierwsze zamierzała użyć. Nie za bardzo wiedziała co robi. Peter widzą że dziewczyna sobie nie radzi zaczął ją instruować. To szybko poskutkowało w zamianę rolami. To Peter był teraz kucharzem, a (T.I.) mu pomagała. Dziewczyna uśmiechała się pod nosem i energicznie wykonywała każde jego polecenie. Nie sądziła że mężczyzna był tak dobry w gotowaniu. Jednak najwyraźniej był znacznie zaradniejszy niż mogło się to innym wydawać. 

Danie piekło się w piekarniku, a (T.I.) z pomocą Peter'a, sprzątała kuchnię. Gdy pomieszczenie było ogarnięte oboje usiedli na kanapie aby odpocząć. 

(T.I.) spojrzała na mężczyznę, który siedział obok niej. Dzieliło ich niecałe pół metra, wyglądało to jakby starszy Hale nie chciał naruszać jej przestrzeni osobistej bez jej zgody. Dziewczyna przysunęła się trochę do niego, ale ich ciała wciąż w żaden sposób się nie stykały. Uśmiech nie opuszczał jej ust.

— Czemu się tak na mnie patrzysz?— zmarszczył brwi. Trochę go to przerażało. Zastanawiał się o czym ona myśli, czemu w ogóle była dla niego miła.

— Lubisz mnie.— oznajmiła. Peter prychnął i odwrócił wzrok.

— Nie bądź głupia. Dlaczego miałbym cię lubić?— zadrwił chcąc ukryć swoje rosnące zdenerwowanie. Czuł się jakby ktoś przyłapał go na czymś niewłaściwym. (T.I.) była w podobnym wieku co Derek więc nie poszedł by siedzieć za podrywanie nieletniej. 

— Lubisz mnie.— powtórzyła i ponownie przysunęła się do mężczyzny. Teraz stykali się trochę bokami.

— Nie.— zaprzeczył. Skóra w miejscu gdzie jego ciało stykało się z ciałem (T.I.) zaczęło go przyjemnie mrowić, mimo że oboje mieli na sobie ubrania. Wciąż nie chciał na nią spojrzeć. Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.— Przestań się przysuwać.

— Gdyby ci się to nie podobało, to odsunąłbyś się.— próbowała zabrzmieć kusząco, ale nie umiała flirtować. Była w tym kiepska i często brakowało jej odwagi aby zrobić ruch. Mężczyzna milczał i nie wyglądał na zainteresowanego więc dziewczyna postanowiła się poddać. Może Derek nie miał racji, pomyślała z smutkiem. Odsunęła się trochę. Oparła się plecami o oparcie kanapy i spuściła wzrok na swoje dłonie które splotła na brzuchu. Czuła się jak idiotka. Z zawstydzenia i uczucia porażki miała ochotę zapaść się pod ziemię.

Peter zerknął w bok gdy poczuł jak (T.I.) się odsuwa. Skrzywił się widząc na jej twarzy smutek. Ale ze mnie idiota, pomyślał mężczyzna. Przysunął się do dziewczyny. Zmienił pozycję aby usiąść bokiem. Łokciem oparł się o oparcie kanapy, a jego druga dłoń spoczęła na udzie (T.I.). Rozchylił wargi z zamiarem odezwania się, ale żadne słowo nie opuściło jego ust. Poczuł jak wargi (T.I.) stykają się z jego wargami. Pocałunek był krótki przez co mężczyzna nie zdążył go odwzajemnić.

— Przepraszam ja... — urwała nie mając pojęcia co powiedzieć. Dała ponieść się momentowi. Czuła jak jej policzki płoną z zawstydzenia.

— Lubię cię. I to cholernie bardzo.— przy końcówce cicho warknął. Pochylił się ku dziewczynie i tym razem on zainicjował kolejny pocałunek. (T.I.) starała się nadążyć nad ruchami jego warg. Pocałunek był bardzo pragnący i namiętny. Peter pokierował (T.I.) aby ta położyła się na plecach  nie przestając jej całować. Zawisł nad nią jedną ręką opierając się o kanapą aby zachować równowagę, a jego druga dłoń spoczęła na jej biodrze. Wsunął się między jej nogi aby mieć do niej lepszy dostęp. Oboje zatracili się w pieszczotach, przez co zapomnieli o jedzeniu, które piekło się w piekarniku.

Derek wszedł do loftu. Od razu poczuła jak coś się przypala.

— Czemu śmierdzi tu spalenizną?— odezwał się czym zwrócił na siebie uwagę pary, która przez cały ten czas zajęta była sobą.

Peter oderwał się od (T.I.), która podniosła się trochą aby wyjrzeć zza oparcia kanapy. Uśmiechnęła się niezręcznie do przyjaciela.

— Chyba spaliliśmy szynkę.— oznajmił Peter.

(T.I.) zerwała się z kanapy i pobiegła do kuchni z nadzieją że jeszcze uda im się uratować jedzenie. Niestety szynka nie nadawała się do spożycia. Przypominała teraz kawałek węgla.

Dziewczyna westchnęła rozczarowana.

— Zamówię coś z dostawą.— zaproponował Peter. (T.I.) powiedziała co chce, tak jak Derek, po czym starszy Hale poszedł na górę po telefon.

(T.I.) spojrzała na Derek'a, który głupkowato się uśmiechał.

— No dobra.— wywróciła oczami.— Miałeś rację.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top