Lydia oneshot
Przymierzalnia
(k.t.o.)- kolor twoich oczu
Lydia krążyła między rzędami wieszaków z ubraniami. Była niezdecydowana. Żadna sukienka, którą widziała nie była idealna. Rudowłosa zatrzymała się i zaczęła przeglądać ubrania. (T.I.) stanęła obok czekając aż dziewczyna wybierze coś do przymierzenia.
— Te kolory są okropne.— oznajmiła z niezadowolonym westchnieniem Martin.
(T.I.) nic nie powiedziała. Była już trochę zmęczona chodzeniem po sklepach. Minęło już ponad trzy godziny, a Lydia wciąż nie była zdecydowana. Dziewczyna podziwiała rudowłosą. Martin nie wyglądała na ani odrobinę zmęczoną. (T.I.) zastanawiała się również jak ona potrafiła ciągle chodzić w obcasach. Dla niej byłaby to prawdziwa męczarnia.
(T.I.) zdziwiała się gdy Lydia zaproponowała jej wspólne zakupy. Miały razem zajęcia z biologii, angielski oraz matematykę. Znały się głównie z widzenia, choć czasami zdarzyło im się rozmawiać w szkole. Można było powiedzieć że są dobrymi koleżankami, ale nie licząc projektu z biologii, który musiały razem zrobić, to po szkole ani razu się nie spotkały. Do dzisiaj. Martin po prostu podeszła do niej na korytarzu. Oznajmiła że nie ma z kim iść na zakupy aby doradzić jej w wyborze ubrań. (T.I.) była zaskoczona tą propozycją. Lydia trzymała się głównie z Allison. Rudowłosa miała bardzo wąskie grono bliskich znajomych, mimo że była bardzo popularna. (T.I.) zgodziła się bez zawahania, choć serce w tamtym momencie biło jej jak szalone.
Lydia wybrała dwie sukienki i wręczyła je (T.I.) aby je potrzymała, po czym wróciła do dalszego przeglądania. Wybrała jeszcze jedną. (T.I.) zauważyła jak dziewczyna uśmiecha się gdy trzymała ubranie przyglądając mu się. Z błyskiem w oczach spojrzała na (T.I), przez co dziewczyna poczuła się speszona.
Udały się w kierunku przymierzalni.
(T.I.) oddała sukienki rudowłosej, a ta po chwili weszła do przymierzalni. (T.I.) odwróciła się przez co nie zauważyła jak Lydia zasuwa zasłonkę, ale nie do samego końca. Dopiero gdy (T.I.) ponownie odwróciła się gdy czekała aż Martin się przebierze, zauważyła że zasłonka nie styka się z ścianką. Dziewczyna zamierzała pociągnąć za materiał, ale jej dłoń zastygła w powietrzu gdy zobaczyła przez niewielką szparę, odbicie rudowłosej w lustrze. (T.I.) czuła jak jej policzki płoną. Lydia była w samej bieliźnie. Dziewczyna spanikowała gdy jej wzrok skrzyżował się z wzrokiem rudowłosej w odbiciu lustra. (T.I.) szybko odwróciła się i nie patrząc za siebie przeciągnęła zasłonkę do końca. Nie zauważyła uśmieszku, który zagościł na twarzy rudowłosej.
— Co myślisz o tej?— Martin wyszła z przymierzalni gdy założyła jedną z sukienek. Obróciła sią aby pokazać się z każdej strony. (T.I.) wciąż nie pozbierała się po tym w jakim stanie zobaczyła rudowłosą. Chwilę milczała. Musiała się ogarnąć.
— Wyglądasz w niej świetnie.— powiedziała szczerze. Cokolwiek Lydia by założyła i tak wyglądała pięknie.
Rudowłosa zamyśliła się przyglądając się sobie w lustrze.
— Zdecydowanie nie.— oznajmiła po czym wróciła do przymierzalni. Przymierzyła kolejne. Dopiero trzecia przypadła jej do gustu. Sukienka była w odcieniu koloru oczu (T.I.), z czego dziewczyna nie zdawała sobie sprawy.
(T.I.) uśmiechnęła się gdy Lydia obracała się przed lustrem aby zaprezentować sukienkę.
— Chyba wezmę tą.— powiedziała Lydia. Spojrzała na (T.I.) delikatnie się uśmiechając.— Co myślisz?
— Jest idealna.— dziewczyna czuła jak robi jej się strasznie gorąco. Miała nadzieję że jej twarz nie przypomina teraz dojrzałego pomidora. Nie chciała by Lydia źle o niej myślała. Starała się nie zatrzymywać wzroku na jakiejkolwiek części ciała rudowłosej zbyt długo aby ta nie pomyślała że jest obleśna czy coś w tym stylu.
— Więc ją wezmę.— rudowłosa wróciła do przymierzalni.
(T.I.) zaczęła dłońmi wachlować sobie twarz. Lydia była piękną i mądrą dziewczyną. Wiele osób dużo by dało aby chociaż na nich spojrzała albo odezwała się do nich jednym słowem. (T.I.) cieszyła się jak głupie dziecko za każdym razem gdy rudowłosa zwróciła na nią uwagę. Czuła się jak wybraniec. Bardzo chciała zrobić jakiś ruch, sugestywnie pokazać że jest nią zainteresowana, ale jej pewność siebie przy Martin szybko zmniejszała się do zera. Lydia była onieśmielająca. (T.I.) podziwiała samą siebie że w ogóle umiała sklejać sensowne słowa w pobliży rudowłosej.
— (T.I.)?
Dziewczyna otrząsnęła się z swoich rozmyślań gdy usłyszała swoje imię.
— Tak Lydia?— zbliżyła się do zasłonki przymierzalni gdzie wciąż znajdowała się Martin.
— Nie mogę rozpiąć suwaka. Wejdź i mi pomóż.
(T.I.) spięła się. To nie mogło dziać się na prawdę. Myśl racjonalnie, powtarzała w głowie. Przecież to nie mogła byś jakaś sugestia.
— (T.I.)? Proszę.
Dziewczyna mocniej wciągnęła powietrze. Ten słodki głos. To jak jedno słowo sprawiło że po ciele nastolatki przebiegł dreszcz. Czuła jak z zdenerwowania zaczynają pocić się jej dłonie.
— Wchodzę.— oznajmiła po kilku sekundach próby uspokojenia się. Weszła do pomieszczenia zasłaniając za sobą zasłonkę. Lydia stała do niej tyłem.
Rudowłosa uśmiechnęła się do niej gdy (T.I.) spojrzała w lustro. Odwzajemniła uśmiech, choć jej był trochę nerwowy.
(T.I.) starała się zachować spokój. Dłonie jej lekko zadrżały gdy dotknęła suwaka sukienki. Pociągnęła w dół, ale delikatnie i niezbyt szybko aby nie zranić skóry rudowłosej. (T.I.) westchnęła gdy jej oczy spoczęły na odsłoniętych plecach dziewczyny.
Lydia odwróciła się przodem do wyższej dziewczyny. Zsunęła z siebie sukienkę, która upadła na podłogę. Uśmiechnęła się zadowolona gdy widziała jak oczy (T.I.) spoczęły na jej ciele, a jej policzki zaczerwieniły się.
(T.I.) czuła się jak zahipnotyzowana. Rudowłosa miała na sobie koronkowy komplet bielizny w jednakowym kolorze. Nie potrafiła oderwać wzroku. Serce waliło jej jak oszalałe.
— Podoba ci się to co widzisz?— zapytała z zalotnym uśmieszkiem.
(T.I.) z szeroko otwartymi oczami spojrzała w zielone tęczówki Lydii, które błyszczały dużą pewnością siebie.
— Ja... przepraszam... wyjdę.— wydusiła z siebie z trudem zmuszając się do racjonalnego myślenia. Spanikowała. Odwróciła się z zamiarem wyjścia. Jednak dłoń na jej ramieniu powstrzymała ją. Poczuła za sobą ciało rudowłosej. Ciepły oddech łaskotał jej odsłoniętą skórę szyi. Przyjemny dreszcz przeszedł po jej ciele gdy dłoń niższej dziewczyny spoczęła na jej biodrze.
— Nie możesz wyjść bez udzielenia odpowiedzi.
(T.I.) przymknęła na chwilę powieki. Przygryzła wargę aby westchnienie nie opuściło jej warg gdy usta Lydii musnęły płatek jej ucha. Dłonie niższej dziewczyny powoli obróciły ją aby stanęła do niej twarzą.
— Odpowiedź.— ponagliła ją rudowłosa.
— Bardzo podoba. Jesteś piękna.— otworzyła oczy. Usta Lydii rozciągnęły się w zadowolonym uśmieszku. Pociągnęła ją za ramię i delikatnie pchnęła aby usiadła na małej ławeczce pod ścianą. Następnie usiadła okrakiem na jej kolanach.
(T.I.) z trudem oddychała, a serce waliło jak szalone. To nie mogło dziać się na prawdę, powtarzała w myślach. Lydia Martin siedziała na jej kolanach w samej bieliźnie. W pomieszczeniu zrobiło się nieznośnie duszno, a przynajmniej (T.I.) miała problem z gorącem, które wzrastało.
Lydia objęła dłońmi jej kark przyciągając ją ku sobie. Złączyła ich wargi w pragnącym pocałunku. (T.I.) chętnie odwzajemniła pieszczotę. Jej dłonie spoczęły na biodrach rudowłosej.
— Nie wiem czy powinnyśmy robić to tutaj... — powiedziała gdy na chwilę przerwały pocałunek.
— Bez ryzyka nie ma zabawy.— uśmiechnęła się figlarnie.
(T.I.) mogła jedynie przytaknąć głową. Nie potrafiła jej odmówić. Pochyliła się do przodu i tym razem ona zainicjowała pocałunek. Westchnęła gdy biodra rudowłosej otarły się o jej biodra.
Wcześniej miała dość chodzenia po sklepach, teraz nie żałowała że tyle godzin spędziła w galerii. Nawet jeśli ktoś je przyłapie, zdecydowanie było to warte ceny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top