Liam oneshot
Bo cię kocham
Liam szedł przez stołówkę z tacą w rękach. Widział swoich przyjaciół siedzących przy jednym stoliku. Uśmiechnął się gdy zobaczyła jak (T.I.) śmieje się z czegoś co powiedziała Malia. Jego podświadomość próbowała dać mu znak że zbyt długo się w ciebie wpatruje. Było jednak na to za późno ponieważ zahaczył biodrem o stolik obok którego przechodził. Wywrócił się do przodu. A tacka z jedzeniem upadła z brzdękiem o podłogę. Przeklnął pod nosem gdy podnosił się z podłogi. Podniósł tackę oraz swój lunch, który leżał rozwalony na podłodze. Musiał wyrzucić jedzenie do kosza. Spuścił głowę czując na sobie spojrzenia. Czuł jak uszy płoną mu z zawstydzenia. Wszyscy widzieli jego żałosny upadek. Najgorsze było to że (T.I.) to widziała i pewnie pomyślała że jest idiotą. Dosiadł się do stolika, zajmując jedynie wolne miejsce, obok (T.I.).
— Nieźle Liam.— odezwał się Stiles śmiejąc się krótko.
— Daj mu spokój.— Scott trącił przyjaciela łokciem.— Pewnie denerwuje się dzisiejszym meczem.
Gdyby tylko Scott wiedział że nie ma racji. Oczywiście niepokoił go mecz z szkołą Devenford, ale to nie przez to się potknął.
— Wszystko w porządku, Liam?— odezwała się (T.I.) zerkając na niego.
— Ta, w porządku.— mruknął posępnie. I spojrzał na pustą tackę, którą położył na stoliku. Właściwie to powinien był ją od razu odnieść, ale jak zwykle nie myślał racjonalnie. Zwłaszcza gdy (T.I.) była w pobliżu.
— Chcesz połowę?— zaoferowała (T.I.). Liam spojrzał na nią marszcząc brwi. Dziewczyna skinęła głową na swój lunch. Przesunęła tackę trochę bliżej niego. Miała jedną kanapkę podzieloną na pół oraz dwa batony śniadaniowe.— Nie mogę pozwolić abyś chodził z pustym brzuchem.— dodała z uśmiechem.
— Ta-k, dzięki.— zająkał się starając się odwzajemnić jej uśmiech. Poczuł jak jego policzki się rumienią. Teraz był pewien że pomyślała jaki z niego idiota. Ani normalnie chodzić nie potrafił ani mówić.
Pozostałe osoby przy stoliku wymienili się porozumiewawczymi uśmiechami, czego Liam i (T.I.) nie zauważyli. Ta dwójka była zbyt zapatrzona w siebie, choć chyba oboje nie zauważali że ich sympatia odwzajemnia ich uczucia.
— Przyjdziesz dzisiaj na mecz?— odezwał się Liam. (T.I.) spojrzała na niego odrywając się od rozmowy z przyjaciółmi.
— Oczywiście. Nie mogę przegapić twojej zwycięskiej bramki.— oznajmiła z uśmiechem, który sprawił że ciepło rozlało się po wnętrzu Liam'a. Uwielbiał gdy (T.I.) przychodziła na mecze. Jej obecność na trybunach dodawała mu sił oraz pozwalała się uspokoić gdy ktoś go wkurzał. Najczęściej tą osobą był Brett. Talbot potrafił zajść mu za skórę, ale wystarczyło że spojrzał w kierunku (T.I.), która zawsze entuzjastycznie mu kibicowała, machała do niego i uśmiechała się, a wtedy udawało mu się utrzymać nerwy na wodzy.
— Hej, nie podsycaj jego ego.— odezwał się Stiles.— Jakbyś nie zauważyła w drużynie jest z dwudziestu innych graczy, a ja jestem jednym z nich.
— Tyle że nie widziałam abyś ostatnio strzelił jakiegoś gola na meczu.— posłała uszczypliwy uśmiech w kierunku Stilinski'ego. Stiles poruszył wargami jak ryba próbująca zaczerpnąć powietrza, choć w jego wypadku próbował wymyślić jakąś sensowną docinkę.
Zadzwonił dzwonek. (T.I.) wstała z swojego miejsca biorąc tackę.
— Do zobaczenia później.— uśmiechnęła się do Liam'a, który szczerzył się jak głupi. To było takie miłe jak zgasiła Stiles'a w jego imieniu.
— Nie moja wina że nie podają do mnie tak często piłki.— burknął Stiles. Scott poklepał go pobłażliwe po ramieniu.
— Będziesz miał jeszcze swoją szansę zabłyszczeć.
***
Liam stał na boisku z kolegami z drużyny. Mieli rozgrzewkę przed meczem. Nie było by w tym nic denerwującego bo widział jak siedzisz na trybunach, ale drugą połowę boiska zajmowali gracze z Devenford. Czuł na sobie spojrzenie Brett'a. Próbował to zignorować i skupić się na strzelaniu do bramki. Szło mu to całkiem dobrze do momentu gdy poczuł jak piłka uderza go w tył głowy. Zawarczał pod nosem dobrze wiedząc czyja to była sprawka.
— Mój błąd.— Brett pojawił się obok niego. To wcale nie był wypadek i oboje dobrze o tym wiedzieli.
Liam zacisnął mocno szczękę. Podniósł piłkę i wyciągnął przed siebie dłoń aby oddać przedmiot Brett'owi. Nie zamierzał tak łatwo dać się wyprowadzić mu z równowagi.
— Co? Tym razem nic nie powiesz?— zapytał z zarozumiałym uśmieszkiem na ustach. Liam miał ochotę przywalić mu w twarz, zedrzeć ten durny uśmiech.
— Niech lepszy wygra.— powiedział w miarę spokojnym tonem Liam. Brett zaśmiał się krótko.
— No proszę jaki spokojny.— zadrwił Brett.— Ciekawe czy będziesz taki spokojny gdy po zwycięstwie mojej drużyny, zaproszę (T.I.) na randkę.— oznajmił z pewnością siebie. Spojrzał w kierunku trybun gdzie siedziała (T.I.) i rozmawiała z Lydią.
— Co?— spojrzał w miejsce gdzie patrzył Talbot, a później na swojego rywala.
— Twoja przyjaciółeczka jest całkiem ładna.— cmoknął wargami jakby w myślach rozkoszował się brudnymi wyobrażeniami o (T.I.).
— Zamknij się.— warknął Liam, co tylko ucieszyło Brett'a. Bo właśnie o to mu chodziło. Chciał zajść mu za skórę.
— Zastanawiam się jakby wyglądała leżąc w moim łóżku naga.
Liam czuł jak aż go trzęsie aby rzucić się z pięściami na Brett'a. Nie obchodziło go już czy ktoś zobaczy jego wilkołaczą stronę. Chciał rozerwać tego dupka na strzępy. Nie miał prawa mówić w taki sposób o (T.I.). Zrobił krok ku Brett'owi, ale wtedy Scott pojawił się obok. Złapał Liam'a za tył koszulki i odciągnął go mocno do tyłu.
— Musimy go stąd zabrać.— powiedział nerwowo Stiles gdy widział jak młody beta traci nad sobą panowanie. Scott ciągnął go w kierunku trybun aby jak najszybciej zabrać go z pola widzenia.
— Przyprowadź (T.I.).— rozkazał przyjacielowi, a sam pociągnął Liam'a w kierunku wejścia do szkoły aby zaprowadzić go do szatni. Stiles skinął głową po czym szybko pobiegł w kierunku trybun.
— Co się stało?— (T.I.) zeszła z trybun. W trakcie rozmowy z Lydią zauważyła że coś dzieje się na boisku. Gdy zobaczyła Liam'a i Brett'a, od razu zmartwiła się. Razem z Stiles'em ruszyli do szkoły.
— Brett powiedział coś co wkurzyło go na maksa.— wyjaśnił Stilinski gdy szli korytarzem.
Weszli do męskiej szatni, a do ich uszu dobiegło warczenie. Scott trzymał Liam'a pod prysznicem. Lodowata woda spływała po ciele niższego chłopaka, ale to wcale nie pomagało mu się uspokoić. Warczał, jego oczy świeciły się na żółto, a zęby i pazury były wysunięte. Scott mówił do niego łagodnie próbując go uspokoić, ale to było jak walenie głową w mur, zwłaszcza w taki Dunbar'owy, który ma problemy z gniewem.
— Zrób coś (T.I.).— odezwał się Stiles. Popchnął lekko dziewczynę do przodu. (T.I.) posłała mu spojrzenie typu "Co ja mam niby zrobić?". Stilinski wzruszył ramionami i jedynie wskazał dłońmi na wściekłego betę. Dziewczyna westchnęła. Tak na prawdę nie miała pojęcia co w takich momentach robić. Nikt jej nie szkolił jak posługiwać się rozwścieczonym wilkołakiem.
— Liam.— powiedziała łagodnie (T.I.). Zbliżyła się ku chłopakowi. Scott wciąż go trzymał pod prysznicem.— Musisz się uspokoić.
Liam uniósł wzrok i spojrzał na dziewczynę jakby dopiero teraz zauważył jej obecność. W pierwszej chwili jego spojrzenie złagodniało, ale później gdy przypomniał sobie słowa Brett'a znowu warknął i próbował wyszarpać się z uścisku Scott'a.
— Nie wiesz co o tobie mówił! Powinienem go rozszarpać!
— Liam, musisz się uspokoić. Wsłuchaj się w mój głos.—powiedziała spokojnie dziewczyna. Zbliżyła się jeszcze trochę, ale zachowała metrowy dystans. Przykucnęła przed chłopakiem, który siedział na chłodnych płytkach. Nadal powarkiwał, ale nie rzucał się już tak bardzo jak jeszcze chwilę temu.
— Dlaczego powinienem?— warknął. Walczył z swoją zwierzęcą stroną. Starał się opanować gniew, rządzę mordu, ale to było znacznie trudniejsze niż wcześniej. Brett nie raz go wkurzał, ale jakoś się opanowywał. Dopiero gdy wmieszał (T.I.), coś w nim pękło. Talbot przesadził i nie zamierzał mu tego tak łatwo darować.
(T.I.) nie wiedziała co powiedzieć. Do głowy nie przychodziły jej żadne sensowne słowa, z wyjątkiem trzech.
— Bo cię kocham.— wyrzuciła z siebie. Czuła jak jej policzki płoną, choć wiedziała że to prawda. Podkochiwała się od prawie roku w swoim przyjacielu.
— Co?— Liam zamarł. Te trzy słowa sprawiły że odzyskał zmysły. Jego oczy wróciły do naturalnego błękitu, schował zęby oraz kły. Z niedowierzaniem wpatrywał się w (T.I.).— Na prawdę to do mnie czujesz?
Scott widząc że jego beta odzyskał kontrolę, puścił go i wyłączył prysznic. Skinął do Stiles'a, a po chwili oboje ruszyli ku wyjściu z szatni chcąc zostawić młodych kochanków samych.
— Tak.— wydusiła z siebie (T.I.). Założyła kosmyk włosów za ucho i spuściła wzrok.— Podkochuje się w tobie od prawie roku, ale to w porządku jeśli nie czujesz tego samego. Nie oczekuje tego od ciebie, ale...
Dziewczyna nie dokończyła ponieważ Liam położył dłonie na jej ramionach i przyciągnął ją do siebie przez co upadła trochę na niego. Złączył ich wargi w o dziwo delikatnym pocałunku jakby bał się że może ją skrzywdzić.
(T.I.) uśmiechnęła się patrząc w te piękne błękitne oczy. Była teraz morka, ale to było warte swojej ceny.
— Ja też cię kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top