73. Jak zareagował na nagie zdjęcie, które dostałaś? cz. 2

Liam:

Liam wraz z Brettem toczą między sobą spór. Jeden drugiego bardzo nie lubi i ostatnimi czasy wciąż robią sobie na złość. Na początku miałaś do tego obojętny stosunek, ale w końcu Liam zaczął Cię denerwować. Miałaś dosyć jego ciągłego spiskowania przeciwko Talbotowi. Wielokrotnie robiłaś swojemu chłopakowi wywody, ale prędzej czy później, Talbot wywinął Liamowi, jakiś numer i znów wszystko zaczynało się od nowa. Pewnego dnia siedziałaś w swoim pokoju i wysłuchiwałaś kolejnych teorii spiskowych Liama, kiedy usłyszałaś swój telefon. Dostałaś wtedy z jakieś pięć wiadomości z rzędu. Liam, aż spojrzał na Ciebie pytająco. Wzięłaś do ręki urządzenie. Wszystkie wiadomości pochodziły od nieznanego Ci numeru. Otworzyłaś okienko dialogowe i zamarłaś. Twoim oczom ukazał się szereg nagich fotek Bretta. Każda miała dość sprośny podpis. Rzuciłaś telefonem w Liama.
- Cholera co on sobie wyobraża!? - Byłaś zła. Nie chciałaś, żeby ich spór zaczął dotyczyć też Twojej osoby.
- Zabiję go! - Liam był wściekły.
Chłopak zacisnął pięści, a jego oczy zmieniły swój kolor. Zaczął tracić nad sobą kontrolę. Ostrożnie podeszłaś do Liama.
- Spokojnie... to tylko głupie, nic nieznaczące zdjęcia!
- Chciał mnie wkurzyć i mu się to udało. - Wykrzyczał chłopak.
Aż na Twoim ciele pojawiły się ciarki. Chciałaś uspokoić Liama, ale chłopak wpadł w furię. Wybiegł z Twojego mieszkania. Czym prędzej złapałaś za telefon i zadzwoniłaś do Scotta. Wyjaśniłaś mu co zamierza zrobić Liam. Chciałaś w jakiś sposób powstrzymać zbliżającą się tragedię. Scott zapewnił Cię, że zajmie się Liamem i przyprowadzi go do Ciebie. Gdy rozłączyłaś się z McCallem od razu usunęłaś zdjęcia Bretta z Twojego telefonu. Miałaś jednak cichą nadzieję, że Liam choć trochę zdoła pokiereszować Talbota, ponieważ to, co zrobił było naprawdę obrzydliwym świństwem.  


 Peter: (Zakładamy, że jesteś starsza) 

Peter wyznał Ci prawdę o tym, że ma córkę. Na początku ciężko było Ci zaakceptować ten fakt, ale w końcu postanowiłaś zapoznać się z Malią. O dziwo przypadłyście sobie do gustu i pomimo tego, że dziewczyna unikała swojego ojca, nie miała żadnego problemu, by wybrać się z Tobą na zakupy czy w jakieś inne miejsce. Traktowała Cię jak przyjaciółkę. Malia niedawno rozpoczęła związek ze Stilesem i niemal całymi dniami pisała ze swoim chłopakiem. Przypominały Ci się czasy, w których to Ty wraz z Peterem bez opamiętania wymienialiście ze sobą masę SMS-ów. Pewnego dnia, gdy byłyście na zakupach, dziewczyna spytała, czy mogłaby popisać ze swoim chłopakiem z Twojego telefonu, ponieważ swój zepsuła podczas ostatniej pełni. Rozumiałaś jej zachowanie. W końcu rozłąka z ukochanym jest okropna. Dałaś dziewczynie swoją komórkę, za co Malia mocno Cię wyściskała, prawie łamiąc Ci przy tym żebra. Po zakupach udałaś się do mieszkania Petera. Miałaś do niego klucz, więc bez problemu dostałaś się do środka. Zastałaś Petera, jak odpoczywał na kanapie. Mężczyzna spojrzał w Twoją stronę i zrobił obok siebie miejsce. Niemal zasnęłaś w ramionach Petera, kiedy usłyszałaś swój telefon. Nie chciało Ci się sięgać po telefon, który zostawiłaś na stoliku, obok kanapy. Poprosiłaś Petera, żeby ten sprawdził, kto do ciebie napisał. Hale zrobił to, o co prosiłaś i nagle poczułaś, jak jego wszystkie mięśnie się napinają. Spojrzałaś na ekran swojego telefonu. Widniał na nim goły Stiles...

- Dlaczego ten dzieciak nie ma na sobie ubrania? Dlaczego ten cholerny dzieciak wysłał Ci swoje nagie zdjęcie?!

- To pewnie dla Malii... dziewczyna pisała z nim dzisiaj z mojego telefonu i pewnie... nie wspomniała o tym Stilesowi, a ten pewnie pomyślał, że Malia... ma nowy numer.

- Dlaczego ten cholerny, chuderlawy dzieciak wysyła nagie zdjęcia mojej córce?

- Ty też wysyłałeś mi swoje zdjęcia.

- Tak, ale ja przynajmniej miałem się czym chwalić!

Peter włączył aparat w Twoim telefonie.

- Co ty robisz? Chyba nie wyślesz mu swojego nagiego zdjęcia?- Zapytałaś zdezorientowana.

- Co?! Nie! Wyślę mu takie zdjęcie, że odechce mu się wysyłać te obrzydliwe treści mojej córce. Wykorzystam przy tym sławne mordercze spojrzenie Dereka, choć warto wspomnieć, że tak naprawdę to on nauczył się go ode mnie!

Jordan:

Twój chłopak po raz kolejny wrócił z pracy późnym wieczorem. Zjedliście razem kolację, przy czym Jordan opowiadał Ci o tym, co dziś ciekawego wydarzyło się w jego pracy. To może zabrzmieć trochę dziwnie, ale uwielbiałaś, kiedy wracał do domu zmęczony. Wtedy od razu przebierał się w swoje ulubione szare dresy, paradował po mieszkaniu z gołą, umięśnioną klatą, a jego włosy rozpraszały się na wszelkie możliwe strony. Kiedy ty zmywałaś naczynia po kolacji, Jordan miał w zwyczaju przeglądać informacje sportowe na laptopie. Gdy Parrish przyniósł urządzenie do salonu, przypomniałaś sobie, że nie wylogowałaś się ze swojego Facebooka, a na dodatek zostawiłaś go we włączonym onie. W sumie nie przejęłaś się tym, ponieważ nie miałaś niczego przed Jordanem do ukrycia. Nagle z salonu usłyszałaś wołanie Parrisha. Wytarłaś ręce w ręcznik i ruszyłaś w jego stronę. Na ekranie waszego laptopa widniało zdjęcie gołego Masona. Otwarłaś szeroko oczy i usta ze zdziwienia. Jordan patrzył na Ciebie zdezorientowany.
- Masz mi coś do powiedzenia? - Zapytał poważnie.
- Pewnie się pomylił- Stwierdziłaś.
- Kto to w ogóle jest i dlaczego wysłał Ci takie coś?! - Jordan zaczął się denerwować.
- Spokojnie! Mason jest gejem. - Zaczęłaś uspokajać swojego chłopaka.
- No i co z tego? Wysłał Ci swoje nagie zdjęcie! Dosłownie nagie! Takie nagie, że aż bardziej nagie nie mogłyby być!
Podeszłaś do laptopa i przewinęłaś otwarte okienko dialogowe w dół. Twoim oczom ukazał się spam od Masona, który przepraszał Cię za swoją wpadkę. Chciał wysłać zdjęcie do chłopaka, którego ostatnio spotkał w gejowskim klubie, ale przez pomyłkę wysłał je Tobie. Przeczytałaś wszystkie wiadomości chłopaka na głos, tak by Jordan je usłyszał.
- Przypadek... ta jasne... - Westchnął Parrish.
- Kochanie przestań być zazdrosny o geja.
- Ale on jest na tym zdjęciu nagi!
- Nic nie równa się z Twoim boskim ciałem. Nie masz się o co martwić.  


Brett:

Twój związek z Brettem był już na takim etapie, że wiedziałaś, że to on jest tym jedynym. Byliście ze sobą bardzo szczęśliwi i wiele dziewczyn z Twojej szkoły zazdrościło wam związku. Niektóre nawet dokładały wszelakich starań, by w jakiś sposób was ze sobą skłócić. Miałaś ostatnio wiele na głowie i przestałaś się nimi przejmować. Niedawno dowiedziałaś się, że jesteś banshee, a do tego twoje życie w puli śmierci zostało wycenione na pięć milionów. Brett poprosił Scotta, by ten miał na Ciebie oko, kiedy nie ma go w pobliżu. McCall miał jeszcze wiele innych spraw, dlatego zlecił to zadanie Derekowi. Pewnego dnia w Twojej szkole miał mieć miejsce mecz lacrosse. Drużyna Bretta miała zmierzyć się z drużyną z waszej szkoły. Wybrałaś się na mecz z Kirą no i oczywiście Derkiem, który był Twoim prywatnym ochroniarzem. Nagle zorientowałaś się, że Twój telefon gdzieś zniknął. Kira zadzwoniła do Ciebie, a Derek usiłował go zlokalizować, lecz telefon po prostu przepadł. Byłaś nieco załamana. Gdy drużyny pojawiły się na boisku, zauważyłaś, że Brett nawet na Ciebie nie patrzy... ogólnie dziwnie się zachowywał. Po meczu, który wygrała Twoja szkoła postanowiłaś zapytać swojego chłopaka, o co mu chodzi.
- Jeszcze się głupio pytasz? - Był wściekły.
- Naprawdę nie wiem, o co Ci chodzi...
Chłopak wyjął z kieszeni swojej bluzy Twój telefon.
- Gdzie go znalazłeś?!
- Leżał w naszej szatni... gdy go odblokowałem, zobaczyłem to.
Brett podał Ciurządzenie. Na ekranie widniało nagie zdjęcie Dereka, ale było one jakieś dziwne... Byłaś w szoku. Przecież Hale nigdy Ci tego nie wysłał! Spojrzałaś na godzinę... dostałaś to dokładnie wtedy, kiedy Twój telefon zniknął. Przecież Derek był cały czas z Tobą... nie widziałaś, żeby w ogóle wyciągał na meczu telefon... to nie mógł być on. Na niedosyt złego Kira z Derekiem podeszli do was. Brett dosłownie rzucił się na Dereka.
- Brett przestań! To jest sfałszowane! - Usiłowałaś rozdzielić Bretta od Dereka.
- Że co? - Zapytał w końcu Talbot.
- To nie jest numer Dereka! To nawet nie jest jego zdjęcie!
- O co chodzi do cholery? - Zapytał zdezorientowany Derek.
- Spójrz! Ktoś namieszał mi w kontaktach... Derek ma całkiem inny numer, poza tym spójrz dokładniej na to zdjęcie! To pieprzony Photoshop!
Brett jeszcze raz spojrzał na zdjęcie.
- Nie wysłałem jej żadnego zdjęcia. - Derek stanął w swojej obronie.
Rozejrzałaś się dookoła. Swój wzrok zatrzymałaś na dwóch dziewczynach, które ukradkiem przyglądały się wam zza trybun. Idiotki usiłowały powstrzymać się od śmiechu. Już wszystko było jasne... to ich sprawka. Ukradły Ci telefon, zmieniły kontakty i wysłały to zdjęcie, w dodatku nieumiejętnie obrobione w Photoshopie. Jednak to wystarczyłby wyprowadzić Bretta z równowagi. Kiedy twój chłopak w końcu po kojarzył fakty przeprosił Cię i Dereka za swoje zachowanie.  


Theo:

Twój chłopak zaczął przewodzić stadem chimer, do których również ty należałaś. Miałaś dobry kontakt z każdym członkiem waszej watahy. Od pewnego czasu Josh Diaz poświęcał Ci bardzo dużo swojej uwagi. Theo nie był z tego powodu zadowolony, dlatego też na treningach wręcz znęcał się nad chłopakiem. Nie podobało Ci się to, co robi Raeken, ponieważ polubiłaś Josha, ale tylko jako zwykłego kolegę. Nic więcej. Jednak Theo tego nie rozumiał. Pewnego dnia dostrzegłaś, że Tracy i Josh mają się ku sobie. Byłaś z tego powodu zadowolona. Może w końcu Twój chłopak da spokój Joshowi. Tak też się stało. Przynajmniej do pewnej feralnej nocy... źle wspominasz ten czas. Trenowałaś z Theo. Chłopak uczył Cię, jak masz kontrolować swoje moce. Gdy zrobiliście sobie małą przerwę, Theo usiadł na ziemi i oparł się plecami o ścianę. Poszłaś w jego ślady i wtuliłaś się w chłopaka. Nagle z twojej kieszeni wydobył się dźwięk wiadomości. Zerknęłaś na ekran i zobaczyłaś, że jej nadawcą był Josh. Theo również to dostrzegł. Od razu spiął wszystkie swoje mięśnie. Nie chciałaś otwierać tej wiadomości, ale Theo zaczął wymyślać jakieś niestworzone scenariusze tego, co Josh mógł Ci wysłać. W końcu kliknęłaś wiadomość i ujrzałaś zdjęcie Josha z opuszczonymi spodniami... Theo wstał z ziemi jak poparzony.
- Co jest do cholery?!
- Ja... nie wiem... - Zaczęłaś się jąkać.
Wściekły Theo pobiegł w miejsce, w którym miał znajdować się Josh. Chimery mieszkały w opuszczonym magazynie, gdzie również odbywały się wasze treningi, dlatego chłopak nie miał daleko. Pobiegłaś za swoim chłopakiem, lecz ten był od Ciebie o wiele szybszy. Gdy wbiegłaś do pomieszczenia, z którego wydobywały się odgłosy walki, zobaczyłaś Theo, jak obijał na ziemi Josha. Chłopak był cały we krwi.
- Theo... to miało być dla Tracy... przez przypadek wysłałem to twojej dziewczynie... - Jęczał chłopak.
Starałaś się odepchnąć Raekena od skatowanego chłopaka, ale ten nie dawał za wygraną.
- Przestań, zabijesz go! - Krzyczałaś.
- O to mi właśnie chodzi!
W końcu jednak udało ci się uspokoić Theo. Chłopak splunął w stronę Josha, złapał Cię za rękę i po prostu ruszył do wyjścia. Spojrzałaś na zmasakrowanego chłopaka. Było Ci go szkoda.
- Jeszcze raz zrobisz coś takiego... a naprawdę cię zabiję. - Warknął Theo i w milczeniu wróciliście do sali treningowej.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: