Rozdział 8
Dni mijały, cała rodzina była szczęśliwa z powrotu różowowłosego. Mimo, że to ja najbardziej go oczekiwałam, to obecnie starałam się odkładać nawet takie coś jak zmienienie bandaża rannemu. Nie byłam zła na Techno, zgodziłam się na to wszystko co ze mną robił. Kłamałabym mówiąc, że nie chciałabym więcej! Więc w czym problem? Nie szukam przelotnego romansu, pragnę miłości do grobu, tej pełnej uroczych słówek, romantycznych wieczorów i upojnych chwil sam na sam..
- Ciociu..? - Usłyszałam przy puknięciu w ramię.
- Tak? - Spytałam młodszego blondyna.
- Chyba właśnie przypalasz naleśnika. - Stwierdził, a ja od razu zwróciłam uwagę na patelnię i dosłownie zwęglone danie. Szybko pozbyłam się go oraz otworzyłam okno, by zaraz wrócić do smażenia kolacji.
- No trudno i tak będzie ich tyle, że na spokojnie będziesz mógł podjadać w nocy z Willem. - Zaśmiałam się, odwracając uwagę od ewentualnych pytań o powód mojego zamyślenia.
- Nie prawda! - Krzyknął, próbując mnie okłamać.
- Widziałam Was przecież, gdy szłam do łazienki. - Prychnęłam. - Następnym razem macie mnie zaprosić albo Phil się o wszystkim dowie. - Zażądałam, udając powagę. Nie trwało to jednak długo, bo oboje wybuchliśmy śmiechem. Zaraz jednak się opanowałam i podrzuciłam w połowie gotowego naleśnika, by nie skończył jak jego poprzednik.
- Pomożesz mi i nakryjesz do stołu? - Spytałam, odkładając chwilowo na bok łopatkę, a moja biała sukienka lekko zafalowała i odsłoniła brązowe, wiązane sandałki, które miałam na nogach.
- Pewnie, Ciociu! - Zawołał radośnie i w podskokach zabrał się za ustawianie na stole przygotowanych przeze mnie wcześniej naczyń oraz dodatków do słodkiej kolacji. Ja w tym czasie zabrałam się za rozlanie reszty ciasta na patelni, tak by po chwili ściągać z niej puchatego naleśnika.
- Gotowe. - Mruknęłam pod nosem, unosząc ciepły talerz i kierując się do jadalni, wcześniej upewniając się tylko, że wyłączyłam ogień na jednym z czterech palników.
- KOLACJA!!! - Wykrzyczał nastolatek, a ja tylko zakryłam uszy przez nieznośny hałas. Podziałał jednak, bo po chwili wszyscy zebrali się w pomieszczeniu. Zajęliśmy swoje miejsca, nie byłam do końca zadowolona z tego, że moje mieściło się obok szarookiego. Wolałam jednak przemilczeć to i wzięłam się za jedzenie oraz wymieniłam kilka słów z pozostałymi "synami" Philzy.
---
Weszłam do sypialni różowowłosego, nie trudziłam się nawet o pukanie. Po prostu uznałam to za zbędne po tym jak przychodzę tutaj codziennie około 22, gdy zaraz przed snem zajmuję się ranami lokatora tego pomieszczenia. Ale mówiłam już o moim szczęściu, prawda?
Zaraz po wejściu zakryłam oczy dłonią i odwróciłam się w kierunku drzwi. Nie będę ukrywać, że widok Techno bez koszulki, mimo iż niezwykle pociągający i seksowny, stał się dla mnie już normą, ale pierwszy raz widziałam go w samym ręczniku! Zauważyłam, że niedawno brał kąpiel, bo jego długie włosy nie były puszyste jak zawsze, a w widocznych pasmach opadały na jego ramiona, dalej lekko ociekając.
- Przepraszam. - Pisnęłam tylko, czekając aż Techno pozwoli mi się odwrócić. Nastąpiło to po chwili, gdy w samych bokserach stanął za mną i zwrócił o 180 stopni.
- Wiesz, że nie musisz tu przychodzić? Dam sobie radę sam. - Mruknął, dokładnie tak jak każdego wieczora.
- To mój obowiązek i chcę go wypełniać sumiennie. - Odpowiedziałam, ciągnąc go za dłoń ku łóżku. Lekko go na nie pchnęłam, zmuszając do tego by usiadł. Sama zaś zabrałam się za ściąganie wczorajszych opatrunków. Całość trwała w niezręcznej ciszy, podobnie jak reszta czynności, czyli przemycie ran, nałożenie maści regenerującej i zawinięcie nowych bandaży.
- Dziękuję. - Szepnął, ledwo słyszalnie, gdy już wychodziłam. Mimo wszystko uśmiechnęłam się do siebie i w lepszym humorze udałam się do pokoju by stamtąd zabrać piżamę oraz udać się do łazienki by przebrać się w nią, zaraz po wzięciu prysznica.
---
- Tommy? Tommy!? - Podbiegłam przerażona obok łóżka blondyna, który rzucał się przez sen. Sprowadziły mnie tu jego krzyki oraz szloch.
- NIEEEE...!! - Wykrzyczał, po czym podniósł się gwałtownie do siadu. Od razu przytuliła go do siebie, szepcząc mu do ucha uspokajające kwestie.
- Spokojnie, jestem tutaj.. - Mruknęłam spokojnym, ale zatroskanym głosem.
- Nie zostawiaj mnie. - Błagał, między strumieniami łez.
- Nie mam takiego zamiaru, jeśli chcesz to możesz dzisiaj spać ze mną. Co ty na to? - Spytałam, gdy lekko go od siebie odsunęłam i uśmiechnęłam się ku niemu szczerze.
- Naprawdę mogę? - Spytał, jakby niedowierzając, że wyciągam ku niemu pomocną dłoń.
- No pewnie! Zejdziemy do kuchni po ciepłe mleko z miodem, a potem wrócimy do Twojego pokoju i pójdziemy spać. - Klasnęłam w dłonie podekscytowana, a nastolatek podzielił mój entuzjazm, ocierając dłońmi ostatnie łzy na jego policzkach.
---
- Tommy, wiesz gdzie.. - Zaczął poddenerwowanym głosem Phil, wchodząc do pokoju najmłodszego "syna". Sam nie wiedział dlaczego, ale jego serce zmiękło i rozczulił się widokiem blondyna wtulonego w Hope, która obejmowała go ramieniem. Stwierdził, że może dzisiaj nawet odpuścić białowłosej jej obowiązki, byleby nie wybudzać jej ze słodkiego snu w jakim była pogrążona w jednym łóżku z niebieskookim, który znalazł w tej kobiecie zastępstwo dla nieistniejącej matki.
Widząc relację jaka łączyła tę dwójkę starszy mężczyzna podjął decyzję, zapragnął by dziewczyna nigdy już nie odeszła od nich. W związku z tym był pewien, że musi zdobyć jej zaufanie. Chcąc nie chcąc będzie musiał przygotować się na ciężką rozmowę o wielu istotnych sprawach tego świata z nadzieją na lepsze życie jego rodziny..
---
Witam! Dzisiaj bardzo krótko, bo 879 słów. Decyzję o publikacji podjęła @mrs_banshe więc wszelkie żale do niej ^^
Od razu chciałabym zapytać - wolicie rozdziały 1500 słów, ale raz na tydzień, czy tak jak dzisiaj krócej, ale co te 3-4 dni?
~ cyferkowa
Data ukończenia pisania rozdziału: 29.06.2021, 23:26
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top