Rozdział 3
- No i gotowe. - Szepnęłam pod nosem, gdy odwiesiłam na mały wieszaczek ścierkę w którą wytarłam dłonie. Lekko zmęczona udałam się na górę po moją piżamę, a wraz z nią poszłam do łazienki, gdzie zmyłam z siebie brud po całym dniu nic nie robienia. Rozczesując wilgotne włosy przed spaniem uświadomiłam sobie, że Philza już śpi i nie będzie mógł założyć mi opatrunków na noc, a stare zdjęłam przed kąpielą. Przeklinałam siebie w myślach, ze nie doinformowałam się wcześniej, gdzie w tym domu trzyma się bandaże, to chociaż prowizorycznie opatrzyłabym moje skaleczenia. Zwłaszcza, że ten leczniczy wywar przydałby się i na szyję, bo widziałam w lustrze, że mam na niej małe zadrapanie i trochę większy siny ślad.
- Czemu jeszcze nie śpisz? - Usłyszałam za sobą. Podskoczyłam na ten niski głos, to zdecydowanie był Techno. Mimo wszystko starałam się ukryć moje zdenerwowanie tym, że jestem z Nim sam na sam.
- To samo pytanie mogę zadać Tobie, byłeś w końcu zmęczony po podróży. - Odparłam siląc się na jak najbardziej oschły i obojętny ton.
- Mam swoje powody. - Odpowiedział wymijająco. - Co nie zmienia faktu, że spytałem pierwszy. - Dodał wyraźnie niezadowolony z tego, że stawiałam mu jakikolwiek opór.
- Mam swoje powody. - Skopiowałam jego odpowiedź, czym chyba go zdenerwowałam, bo w dwóch krokach znalazł się przede mną i złapał moje prawe ramię. Cicho syknęłam, gdyż dalej była na nim niezagojona w 100% rana.
- Najpierw mnie dusisz, a teraz to. Znajdź sobie inny obiekt do wyładowywania agresji. - Prychnęłam i wyrwałam ramię, mimo towarzyszącemu temu bólowi. Lekko odchyliłam głowę, gdy masowałam lewą dłonią piekące miejsce.
- Przepraszam. - Mruknął pod nosem, zawstydzony tym, że takie słowa padły z jego ust. Podszedł do mnie i uniósł już delikatniej mój podbródek by przyjrzeć się 'pamiątką', które zostawiło po sobie Nasze pierwsze spotkanie.
- Napatrzałeś się? - Sarknęłam, odpychając jego dłoń. Mogłabym przysiąc, że widziałam błysk czerwieni w jego stalowych oczach. Jednak nie mogłam się im przyjrzeć przez więcej, niż dosłownie moment, bo mężczyzna odchylił głowę w tył i opuścił powieki. Słyszałam jak jego oddech stał się głęboki i przypominał ten towarzyszący chwili odpoczynku po upojnej nocy. Naprawdę przeraziłam się stanem różowowłosego, nie wiedziałam co się dzieje, więc tylko patrzyłam na to jak wyraźnie starał się utrzymać kontrolę nad samym sobą.
Stałam tak i dałam zawładnąć nad sobą strachowi. I chociaż w rzeczywistości ta cała sytuacja trwała z 3 sekundy, to dla mnie zmieniła się w nieskończoność. Uspokoił mnie jednak jego wzrok, który patrzył prosto na moją twarz.
- Chodź, opatrzę Ci te rany. - Powiedział po chwili jakby nigdy nic. Postanowiłam już nie igrać z ogniem i jak potulny piesek pokierowałam się za mężczyzną. Weszliśmy do najprawdopodobniej jego sypialni. Wywnioskowałam to po tym, że w pokoju było wielkie łóżko, którego lekko pomięta narzuta sugerowała, że ktoś na Nim niedawno leżał, a sypialnie reszty domowników miałam już okazję zobaczyć.
Stanęłam jak ostatnio kołek po środku pomieszczenia i patrzałam jak różowowłosy wyciąga z szafki bandaże oraz dobrze mi już znany płyn w kolorze nieco ciemniejszym od jego włosów. Przygotowywał wszystko, podobnie jak Phil, który zawsze się mną zajmował.
- Siadaj. - Wskazał na krzesło przy biurku. Ponownie wykonałam jego polecenie. W pierwszej kolejności czystą szmatką wtarł leczniczy wywar w moją szyję. Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że Techno może być taki czuły.
- Dziękuję. - Wyszeptałam, jednak byłam pewna, że mój 'towarzysz' dokładnie słyszał co powiedziałam.
- To nie koniec. - Na sekundę skamieniałam. - Jeśli Tommy Cię zaatakował, to znaczy, że na ciele masz inne skaleczenia. Im też przyda się opatrunek. - Sprostował o wiele przyjemniejszym tonem. - Gdzie one są? - Spytał, gdy nie zareagowałam.
- Prawe ramię, prawe biodro i pod lewym kolanem. - Odpowiedziałam rzeczowo. Mimo wszystko boję się być z nim sam na sam i chcę jak najszybciej wrócić do siebie.
Szarooki na szczęście tylko przytaknął i klęknął przede mną na jedno kolano, gdy ja stałam i dałam sobie na spokojnie opatrywać lewą nogę. Dziwnie się czułam, gdy robił to ktoś inny niż blondwłosy mężczyzna w charakterystycznym kapeluszu w biało-zielone paski.
- Uspokój się. - Mruknął i podniósł wzrok ku górze. - Wiem, że nie zrobiłem dobrego pierwszego wrażenia. Jestem przewrażliwiony na punkcie prób zamachów na życie moje lub moich najbliższych. Nie chciałem Cię skrzywdzić dla samego krzywdzenia, po prostu.. - Przerwał i westchnął wracając do pracy.
- Rozumiem, zresztą chyba już przywykłam do ciągłego wpadania w tarapaty. - Zaśmiałam się pod nosem. Nie jestem tylko pewna, czy to przez moje słowa, czy przez to, że dłonie szarookiego łaskotały delikatnie, gdy zajmował się moim doniedawna poważnie rannym udem.
- Cieszę się z tego, ale nie możesz się tak wiercić, bo krzywo założę opatrunek i cała moja robota pójdzie w las. - Mimowolnie poczułam dziwne ciepło, słysząc lekko rozbawiony ton głosu Techno oraz widząc delikatny uśmiech na jego twarzy.
- Nie moja wina, że ma łaskotki. - Prychnęłam 'obrażona', starając się jednak opanować. Co najwidoczniej mi się udało, bo już po chwili mężczyzna wstał.
- Miejmy nadzieję, że nie masz ich na ramieniu. - Oboje zachichotaliśmy na tę uwagę. - Ściągnij koszulę, muszę mieć dostęp do rany żeby ją opatrzeć. - Mruknął przygotowując rzeczy potrzebne do tego. Spięłam całe moje ciało, tego jednego faktu nie przemyślałam. Różowłowłosy spojrzał na mnie oraz lekko przechylił głowę, nie wiedząc zbyt co zrobić.
- Um.. M-możesz się odwrócić? - Spytałam, lekko jąkając się. Byłam pewna, że moje policzki przybrały obecnie kolor bardziej czerwony, niż niedawno sącząca się krew z rozcięcia na szyi.
- Oh.. Pewnie. - Powiedział i zrobił to o co prosiłam, szybko rozpięłam pierwsze guziki za dużego białego materiału i zdjęłam prawy rękaw. W lewej dłoni zaś kurczowo przytrzymywałam całość na wysokości piersi, by przypadkiem nic się nie zsunęło w dół.
---
- Opowiesz mi coś o sobie? - Spytał, gdy chciałam już wychodzić w jego pokoju.
- Nie wiem czy jest co opowiadać, tak na prawdę całe moje wspomnienia zaczynają się od przebywania w pustce, potem mały urywek z tego jak Tommy mnie zaatakował, znowu nicość i obudziłam się tutaj. Można powiedzieć, że żyję ledwo tydzień. Tylko zamiast być krzyczącym w niebogłosy bachorem, to jestem dwudziestoletnią kobietą. - Wzruszyłam ramionami, patrząc w podłogę zawstydzona sama nie wiem czym. W końcu to chyba nie moja wina, że nic nie wiem o swojej przeszłości.
- Jeśli z Tobą rozmawiam, to patrz na mnie. - Warknął, chwytając mój podbródek i unosząc go ku górze. - Nie masz czym się przejmować. W tej krainie jest wiele niewyjaśnionych zagadek. Zakładam, że nie masz nawet czego pamiętać. Wszechświat tutaj działa trochę inaczej, niż może Ci się wydawać. - Dodał łagodniej, jednak dalej pokazywał wyższość swoim tonem.
- Powiesz mi o tym coś więcej? - Zaciekawiłam się.
- Tutaj wiele osób, które cokolwiek znaczą nie rodzi się biologicznie. Nie ma ani ojca, ani matki. Po prostu kiedy ktoś jest potrzebny w świecie to nieznana siła go na niego sprowadza. Zakłam więc, że i ty nie pojawiłaś się tutaj bez przyczyny. - Wzruszył ramionami, jednak zaraz spojrzał mi w oczy i przyłożył palec do ust. - Tylko nikomu ani słowa. Nikt za wyjątkiem osób zesłanych nie wie o tym, wywołałoby to za wiele problemów dla takich jak ja, czy Ty.
- Zrozumiałam, a czy Philza, Wilbur i Tommy też są "wybrani"? - Dopytałam, robiąc cudzysłów w powietrzu.
- Dokładnie, ale tylko Philza o tym wie. Wilbur jest wstępnie wtajemniczony. Tommy na razie nie ma pojęcia co i jak. Kiedy dorośnie i uznam z Philem, że to najwyższa pora to mu powiemy. - Skinęłam tylko głową, nie będę na razie zadawać więcej pytań, a na pewno nie Techno. Postaram się porozmawiać o tym z Philem, chociaż czy to dobry plan? W końcu przez ten cały czas nie pisnął mi o niczym słowa, a na 100% wiedział co się stało! Będę to musiała jeszcze przemyśleć, mam sporo czasu.
- Dobranoc! - Rzuciłam i zniknęłam za drzwiami, nie dając różowowłosemu czasu na odpowiedź. Szybkim krokiem doszłam do mojej sypialni i od razu rzuciłam się na łóżko, gdzie rozmyślałam o wszystkim czego dzisiaj się dowiedziałam. Moje myśli jednak tylko początkowo skupiały się na moim powstaniu, bowiem potem w większości wędrowały do osoby pewnego mężczyzny o czarujących oczach. Tak więc rozmyślałam o nim, aż mimowolnie nie odpłynęłam, pogrążając się w sennych marzeniach.
---
Hai! Rozdział 3 już za Nami, a wraz z Nim 1372 słów opowieści. Klasycznie jeśli się podobało to poproszę o gwiazdkę i komentarzyk. Do następnego!
~cyferkowaa
Data ukończenia pisania rozdziału: 13.05.2021, 23:21
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top