Rozdział 9

- Ufam Ci na tyle, że chce Ci powiedzieć trochę więcej. Ceną jednak jest Twoje bezpieczeństwo. Pozostawiam wybór Tobie. - Rzekł blondyn, gdy spędzałam kolejny wieczór w jego gabinecie.

- Jeśli ciekawość to pierwszy stopień do piekła, to już dawno jestem niżej niż ono. Chcę wiedzieć. - Zdecydowałam, bez większego namysłu.

- No dobrze, więc zacznijmy od Twojego pochodzenia. Nie oferowałbym Ci mieszkania tutaj, gdyby nie fakt, że wiem o tym jak powstałaś. Nie masz rodziców, jakkolwiek absurdalnie to brzmi. Ludzie potrzebni temu światu są zsyłani tutaj, nic nie jest w stanie tego wyjaśnić. - Udawałam, że zdziwiły mnie jego słowa. Przytaknęłam jednak na końcu ze zrozumieniem. Nie mogę wydać Techno, obiecałam.

- To w takim razie jaka jest moja rola? Póki co nic nie robię w kierunku posiadania jakiegoś wielkiego przeznaczenia. - Prychnęłam, jeśli już mam rozmawiać z Philem to chcę wyciągnąć z niego najwięcej jak się da.

- Nie wiem, tym razem mówię szczerze. Los daje Ci szansę, jednak aby dobrze ją wykorzystać, to ty musisz uważnie rozkładać karty. Problem w tym, że nie wiesz nawet w jaką grę grasz, więc nie ma opcji żebyś znała zasady. - Wytłumaczył, wpatrując się w księżyc za oknem.

- Czyli wtedy, gdy Tommy mnie zaatakował ty już wiedziałeś. - Mruknęłam, dobrze zdawałam sobie również sprawę z tego, że gdybym nie była 'przeznaczona' to dałby mi umrzeć i nawet nie uraczył mnie spojrzeniem.

- Miałem podejrzenia, a Twoja wygrana ze śmiercią dała mi pewność. Nikt normalny bowiem nie przeżyłby ataku bronią Techno. - Chwila, co on ma z tym wspólnego..?

- Przecież zaatakował mnie Tommy, więc co broń Techno ma do tego? - Spytałam, mając w głowie tysiąc scenariuszy i jeszcze więcej niewiadomych.

- Nic trudnego, Tommy zwyczajnie ukradł siekierę Techno. - Pokiwałam głową w zrozumieniu.

- Chwila.. Dlaczego podkreśliłeś, że nikt normalny nie jest w stanie przeżyć ataku bronią Techno? - Dopytałam, ciekawa tej części zdania.

- Cóż.. Techno nie tylko jest doskonałym wojownikiem, ale i kowalem. Jego bronie są najwyższej jakości, jednak oprócz tego są świetnie zaklęte. Powodują tak wielkie zranienia przeciwników, że nawet niewielkie obrażenie może zgubne. Zwłaszcza, gdy broń jest w rękach Techno. - Wytłumaczył spokojnie. - Z taką bronią wiąże się jednak ogromna odpowiedzialność, dlatego nikt oprócz niego nie ma dostępu do jego uzbrojenia, nawet ja. - Dodał z powagą.

- W sumie to przeciwko czemu wy walczycie? Zawsze mówisz tylko o tym, że robisz wszystko by nas chronić. Ale chronić przed czym? - To co teraz powiedziałam jest kluczem do wszystkiego. Przynajmniej tak myślę, a nawet jeśli się mylę to dodatkowych informacji nie zaszkodzi w przeciwieństwie to kłębiących się w mojej głowie pytań.

- Widzisz Hope.. Nie każdy jest dobry, tak jak my. Po tym świecie stąpa więcej zesłanych, problem jest w tym, że zdając sobie sprawę ze swojego przeznaczenia wykorzystują je przeciwko normalnym ludziom. Terroryzują ich, nie boją się niczego, nawet śmierci. - Mówił patrząc w jeden punkt za oknem. - Jest jeszcze coś o czym musisz wiedzieć. - Mruknął i zwrócił swój wzrok na mnie. - Każdy z wybranych ma trzy życia. Tobie zostały dwa. Domyślasz się kiedy straciłaś pierwsze, prawda? - Spytał, unosząc jedną brew. Zaczęłam łączyć fakty, wszystko nabiera sensu..

- Dlatego byłeś pewien, że jestem wybraną. Wiedziałeś o tym, bo wybudziłam się po ataku Tommy'iego. Ja go nie przeżyłam, sam mówiłeś, że to niemożliwe. Ja zwyczajnie wykorzystałam jedno z trzech żyć. - Odpowiedziałam wstając z krzesła, natchniona nagłym przepływem informacji.

- Dokładnie, świetna dedukcja. - Posłał mi uśmiech, zaraz jednak spoważniał. - Hope.

- Tak? - Odpowiedziałam, gdy mężczyzna zbliżył się do mnie.

- Opowiem Ci historię.. Ale musisz obiecać, że nikomu nie powiesz i dokładnie mnie wysłuchasz. - Spojrzał prosto w moje oczy i wyczekiwał zgody na kontynuację.

- Obiecuję. - Odparłam krótko, ale pewnie.

- Wszyscy żyją w pośpiechu, niezależnie od tego po której są stronie. My jednak preferujemy bardziej zabawną rozgrywkę. - Mruknął zagadkowo z przebiegłym uśmiechem. - Dopóki ludzie się nie wyciągną błędów z przeszłości, historia będzie zataczać koło. - Dodał przytłumionym głosem. - Dlatego tak długo jak to trwa potrzebujemy nowych sojuszników. - Mówiąc to zdanie spojrzał na mnie spod swojego kapelusza, które lekko przysłaniał jego twarzy, gdy stał oparty o ogromne biurko. - Nasze bractwo walczy o wolność, chcemy zakończyć ból. To nie tylko zabawa, a poważna sprawa. - Mówił, chociaż całość brzmiała lekko niedbale, bo uśmiechał się pod nosem i mówił o tym z radością. - Wszyscy mamy w sobie coś z anarchii, bo dręczy nas tyrania. - Jego twarz przeszedł cień szaleństwa, mimo to wytrwale słuchałam do końca. - Chcemy zakończyć to wszystko raz na zawsze. Chociaż i tak to my będziemy na końcu złoczyńcami, bo czeka nas upadek. - Mruknął lekko zawiedziony, jednak zdecydowanie pogodzony z losem jaki najwidoczniej go czeka. - To wszystko będzie trwać tak długo, aż ludzie nie wyciągną wniosków z przeszłości. Historia zatoczy koło. - Zaśmiał się i odbił od mebla by podejść do mnie. - Więc powtórzę jeszcze raz, Syndicate szuka nowych sojuszników. - Po tym bez słowa wystawił w moją stronę dłoń. Spojrzałam w oczy Phila, a potem ponownie na rękę wystawioną ku mnie.

- Wchodzę w to. - Odparłam zdecydowanie, ściskając dłoń blondyna, gdy ponownie spojrzałam w jego oczy, które teraz miały w sobie niewielką ilość szaleństwa, które na pewno grało też i we mnie. W końcu postawiłam właśnie wszystko na jedną kartę, nie znając nawet gry do której weszłam.

---

 Witam po dłuższej przerwie! Tia.. Trochę mnie nie było, ale wracam już do w miarę regularnego pisania. Na pewno postaram się o chociaż jeden rozdział w tygodniu, bo chcę te książkę zakończyć jeszcze w te wakacje. Na ten moment jednak zostawiam Was z rozmyśleniami o dalszych losach Hope, po tych 886 słowach rozdziału 9.

~ cyferkowa

Monolog Philzy, w którym mówi o Syndicate jest inspirowany piosenką Derivakat o dokładnie takim tytule, jaki nosi organizacja.

Data ukończenia pisania rozdziału: 30.07.2021, 22:36

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top