07|| Life Itself

Następnego dnia, pierwszą rzeczą, którą zrobił Draco było chociaż względne pokonanie bólu głowy trzema kubkami czarnej kawy, która prawdopodobnie zabiłaby kogoś innego zawartym w niej stężeniem kofeiny. Zaraz po tym, chłopak biorąc pod pachę grubą książkę, którą ostatnio poleciła mu Pansy, udał się gdzieś w najdalszy kąt biblioteki, żywiąc przy tym nadzieję, że nikt nie zapuści się w ten rejon pomieszczenia, a co za tym szło, będzie miał święty spokój.

Jego plan działał świetnie przez kolejne pół godziny, aż ktoś niespodziewanie nad nim stanął, odcinając i tak niezbyt dobry dostęp światła z pobliskiej lampy.

- Co jest, kurwa? - Zapytał blondyn zanim pomyślał albo chociaż podniósł wzrok na sprawcę problemu, kiedy jednak dotarło do niego, że to Potter, jakby trochę spuścił z tonu, - O, to ty. Gdzie zgubiłeś dzielnych fanów-gryfonów?

Potter tylko spojrzał na niego z niezrozumieniem i dziwnie przekręcił głowę, a do Draco dotarło, że prawdopodobnie próbuje przeczytać tytuł książki, nadal spoczywającej na jego kolanach. Szczerze mówiąc, nie miał zamiaru dzielić się z nim tą wiedzą, bo powieść okazała się być całkiem średnia, a z nieznanych mu przyczyn nie chciał żeby Potter miał go za fana złej literatury. Przy okazji, postanowił też, że przy najbliższej okazji wytknie Pansy jej gust.

Cisza między nimi zaczęła się przeciągać, chociaż w przeciągu tych kilku sekund Draco zdążył dokładnie przyjrzeć się sylwetce chłopaka. Włosy nadal sterczały mu we wszystkich kierunkach, ale z nieznanych mu przyczyn zaczęły się kręcić, co zdecydowanie wypadało na korzyść Potterowej aparycji, chłopak zmienił też swoje stare okulary na niemal tak samo okrągłe, ale w grubszych oprawkach, co również wyglądało znacznie lepiej, a Malfoy zaczynał mieć podejrzenia, że to Granger zaczęła ingerować w to, co i jak ubiera Potter i nie żeby Draco miał narzekać, bo na tą chwilę wszystko prezentowało się zadziwiająco dobrze.

- Może usiądziesz? - Zaskakująco nawet dla siebie wypalił Draco, przy okazji wskazując Potterowi fotel niemal na przeciwko swojego.

- Tak, jasne, pewnie. - Potter odezwał się pierwszy raz od swojego przybycia, a Malfoy zaczął podświadomie analizować czy gryfon zawsze miał taki szorstki głos, czy po prostu jego gardło nadal nie doszło do siebie po wczorajszym wieczorze.

- No, Potter, skoro już tu jesteś, opowiadaj jak tam dzisiejszy kac. - Bez przymusu zagadnął blondyn, na co drugi chłopak cicho parsknął ukrywając śmiech, co Draco uznał za osobisty sukces.

- Nie miewam kaca. - Odparł mu jakby dumny z siebie Wybraniec czarodziejskiego świata, a potem wyzywająco dodał; - A jak tam twoja platynowa głowa?

- Już całkiem nieźle, Chłopcze-Który-Przeżył-Spotkanie-z-Wódką, miło że pytasz.

Potter tym razem już całkiem jawnie się zaśmiał i nawet zza okularów było widać, że robią mu się przy tym maleńkie zmarszczki po zewnętrznej stronie oczu. Draco bardzo zażarcie walczył sam ze sobą żeby nie przyznać we własnej głowie, że wydało mu się to niesamowicie urocze. Gdyby jednak ktokolwiek przyłapał go na tej myśli, byłby skończony w swojej pozie zimnego i niedostępnego, postanowił więc udawać, że nic takiego nie miało miejsca, a Potter wygląda zwyczajnie jak zwykle, w tych swoich sweterkach i dziwnych butach z białymi czubkami*.

- Więc, co tu robisz? - Zagadnął niespodziewanie Harry, a Malfoy automatycznie skarcił się w duchu za nazwanie go imieniem, a nie nazwiskiem.

- A jak myślisz? Czytam. To znaczy, próbowałem, ale teraz przywlokłeś tu swój gryfoński tyłek i moja dobra aura została zanieczyszczona niezdrowymi pokładami heroizmu, a co za tym idzie, przy okazji głupoty.  - Draco na chwile przerwał, badając grunt i sprawdzając, jak bardzo jest w stanie nadużyć cierpliwości Pottera odnośnie chwały i dumy Domu Lwa, nic jednak nie wskazywało na wybuch, co blondyn zanotował w głowie jako sprawę do wybadania w innym terminie i tymczasowo odpuszczając, odpił piłeczkę; - A ty, co tu robisz?

- Szukałem cię. - Odparł bez ogródek chłopak, a Malfoy potrzebował chwili na przetrawienie usłyszanych słów.

- Jak to, szukałeś mnie? I kto ci cholera powiedział, gdzie mnie szukać?

- Hermiona, oczywiście. Byłem u niej zapytać czy nie wie może gdzie jest Parkinson, bo chciałem dowiedzieć się tego od niej, ale akurat była w dormitorium Hermiony i po tym jak opisała gdzie cię szukać, dodała coś w stylu ''myśli, że nie wiem, że tam chodzi, co za głąb, a przy okazji nie przypraw go o zawał swoją świetlaną obecnością''. No i jestem. - Swój wywód podsumował tylko wzruszeniem ramion, a potem przeczesał dłonią włosy, a Draco przez chwilę mógł zobaczyć bliznę w kształcie błyskawicy w jej pełnej krasie.

- Nie chcę cię martwić, Potter, ale ominąłeś pierwszą część pytania, a w mojej opinii jest ona równie ważna co druga. - Malfoy mimo, że bardzo chciał, nie umiał brzmieć na odpowiednio zdenerwowanego i obiecał sobie poćwiczyć potem lepsze panowanie nad głosem.

- Ah, no tak, to. Postanowiłem sobie ostatnio, że lepiej poznam uczniów z mojego niedoszłego domu, tym bardziej, że większość gryfonów jest nie do zniesienia. - W tym momencie zawiesił na chwilę głos i spojrzał blondynowi w oczy głębiej niż ten drugi chciałby przyznać, - Ale musisz mi obiecać, że to zostanie między nami.


Od rozpoczęcia ich dziwnej rozmowy musiało minąć już dobrych kilka godzin, bo za oknami zaczynało szarzeć, a w kieszeni spodni Draco zaczynała palić przypominajka, dająca znać o spotkaniu, zaplanowanym za dwadzieścia minut.

Malfoy niechętnie spławił Pottera i niespiesznie się oddalił, kierując kroki w stronę Pokoju Życzeń, gdzie zastał już właściwie większość osób, które powinny się zjawić. Na środku pokoju Pansy i Blaise żywo dyskutowali, a Theo Nott nadal w kiepskim stanie po ostatnim zadaniu Czarnego Pana przysłuchiwał im się z boku. Kawałek dalej Crabbe i Goyle rozmawiali z paroma innymi chłopakami z ich roku, a Millicenta Bulstrode i siostry Greengrass pokazywały sobie nawzajem paznokcie. Blondyn nie widział dzisiaj nikogo z Ravenclawu i Hufflepuffu ale usprawiedliwił to faktem, że wymyślono im wieczorne zajęcia z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami żeby pokazać jak żyją nocne stworzenia, które nie miały prawa się już zakończyć.

Draco podszedł do swoich najbliższych przyjaciół po drodze wymijając kilka materacy i z dumą zaczął myśleć, że chociaż raz w swoim życiu tworzy coś dobrego. Ich klub, bo chyba takie było najtrafniejsze określenie, spotykał się przynajmniej raz w tygodniu, wspólnie ćwicząc mugolskie sztuki walki i samoobrony, którymi od dziecka zafascynowany był Nott, a które w ich opinii w którymś momencie mogły uratować im życie.

Nie bez znaczenia był też fakt, że spora część grupy była w jakiś sposób powiązana z szeregami Voldemorta i można było śmiało stwierdzić, że są jak nowotwór, planując po cichu i wżerając się coraz głębiej w struktury śmierciożerców.


*chodzi mi tutaj co zwyczajne conversy, żeby nie było, że Harry jest jakimś fancy fashionista

___________

jak to zwykle, nie mam pojecia czy cokolwiek tu ma sens, ale obiecuje to sprawdzic przy najblizszej okazji

see ya

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top