Zmień moje życie cz.2

And I'll use you as a warning sign

That if you talk enough sense then you'll lose your mind

And 'll use you as focal point

So I don't lose sight of what I want

And I've moved further than I thought I could

But I missed you more than I thought I would

And I'll use you as a warning sign

That if you talk enough sense then you'll lose your mind




– Żartujesz, prawda? – pytam z przestrachem.

Nie żebym bał się fryzjera. Po prostu lubię swoje włosy.

– Oczywiście, że nie – odpowiada i przekręca głowę lekko w bok, pokazując, że to prawdziwa 'niespodzianka'.

– I to ma, jak ty to mówisz, zmienić moje życie, tak? – dopytuję się.

Nie do końca rozumiem, jakim cudem zmiana fryzury może cokolwiek odmienić.

– Oczywiście – przytakuje. – Jak to mówią, pokaż mi swoje włosy, a powiem ci kim jesteś.

– Chyba tylko ty tak mówisz – stwierdzam, grając na czas.

Mam zamiar przedłużyć mój pobyt na zewnątrz tak długo, jak tylko się da, nawet jeśli miałbym przemoknąć do suchej nitki. Coś za coś.

– Tu masz rację, to moje słowa – odpowiada, wzruszając ramionami. Patrzy na mnie wyczekującym wzrokiem. Udaję, że tego nie widzę i stoję, nadal podziwiając witrynę. Chyba się zorientował, że nie za bardzo chcę tam wejść. Byłem już u fryzjera, żeby nie było i to wiele razy, tyle, że u mugolskiego. Nie do końca podoba mi się to, że ci fryzjerzy będą najpewniej pod kontrolą Draco. Doskonale znam jego obsesję na punkcie włosów. – Wejdziesz tam dzisiaj, czy mam cię zaprowadzić siłą? – pyta, udając spokojnego i krzyżuje ręce na piersi.

Wywracam oczami i wbrew sobie otwieram drzwi. Robię to najwolniej jak się tylko da. Od razu atakuje mnie niesamowicie ciepłe powietrze, wypełnione zapachem różnych eliksirów. Cieszę się, że rzuciłem na swoje okulary Imperviusa, bo teraz prawdopodobnie nic bym nie widział. Draco wchodzi zaraz za mną.

W środku nikogo nie ma. Ściany są pomalowane na szary kolor – już mi się tu podoba. Po lewej stronie wiszą dwa lustra, a przed nimi stoją granatowe fotele fryzjerskie. Przy przeciwległej ścianie ustawiono kanapę w tym samym kolorze. Gdyby nie wielkie, ruchome plakaty, pomyślałbym, że to zwykły, mugolski fryzjer.

– Witam, panie Malfoy – z zaplecza wychodzi kobieta, mająca około czterdziestu lat i podchodzi do Draco, podając mu rękę. Jej czarne włosy sięgają aż do kolan, są ułożone tak gładko, że żaden nawet najmniejszy włosek nie wystaje spoza linii – Nie myślałam, że to pan jest tym ciężkim przypadkiem, panie Potter – patrzy na mnie i uśmiecha się. Trudny przypadek? No, bez przesady, nie jest aż tak źle. Odwracam się do Draco i piorunuję go wzrokiem. W odpowiedzi dostaję uśmiech. – Nazywam się Isabella Pilorum i zajmę się dziś pana włosami – wita się, wyciągając do mnie rękę. To tak strasznie brzmi, chcę stąd wyjść jak najszybciej. – Proszę usiąść – dłonią wskazuje fotel. Bez słowa siadam i obserwuję swoje odbicie w lustrze. Moje włosy wyglądają tak, jak zwykle. Są lekko potargane i sterczą na wszystkie strony, choć nie aż tak bardzo. – Więc, co robimy? – pyta, delikatnie dotykając moich włosów, żeby je obejrzeć.

Już mam mówić, że nic, że jestem naprawdę zadowolony ze swoich włosów, ale nagle za mną pojawia się Draco. No, to już po mnie. Mam nadzieję, że nie każe mnie pofarbować.

– Proszę, przytnij je Isabello - zaczyna za mnie. – Tylko nie za krótko. Co najważniejsze, wygładź je, żeby już nic tu nie sterczało – tłumaczy wszystko spokojnie. – Ja tymczasem idę do Miodowego Królestwa – ogłasza po chwili i kilka sekund później już go nie ma.

Czy on naprawdę zamierza mnie tu zostawić? Ja nie chcę idealnie gładkich włosów, nie chcę być kopią blondyna. Chyba zaczynam zachowywać się jak pięcioletnie, kapryśne dziecko.

– Proszę to wypić – mówi Isabella, zaraz po tym jak Draco wychodzi. Podaje mi małą fiolkę wypełnioną jasnoróżowym płynem.

– Co to jest? – pytam z lekkim przestrachem.

Mam tylko nadzieję, że to nie Eliksir Farbujący. Nie przeżyłbym blond włosów.

– Eliksir Słodkiego Snu – mówi i uśmiecha się delikatnie. – Proszę się nie martwić, tylko pić – ponagla mnie.

Wącham płyn. Pachnie bardzo, bardzo słodko. Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, żeby mnie uśpiła. A co jeśli zabije mnie we śnie albo coś gorszego? To już chyba zboczenie zawodowe.

Na raz wypijam cały płyn. Smakował dokładnie tak, jak bym się tego spodziewał – zbyt słodki, jak na moje biedne kubki smakowe. Po chwili jestem rozluźniony i nawet nie wiem kiedy odpływam.

*

Otwieram powoli oczy. Przez chwilę nie wiem co się dzieje i zastanawiam się dlaczego u licha spałem na jakimś niewygodnym fotelu. Mija kilka sekund, żebym sobie przypomniał, że siedzę u czarodziejskiego fryzjera, do którego niemalże siłą przyprowadził mnie Malfoy. Muszę przyznać, że tak dobrze nie spałem już od dawna. Chyba powinienem zacząć stosować ten Eliksir.

Szybko spoglądam w lustro, będąc pewien, że moje włosy będą idealną kopią włosów Malfoya. Jednak to, co widzę bardzo mnie cieszy, na co wzdycham niemal z ulgą. Moje włosy są tylko jakieś dwa centymetry krótsze i nie aż tak bardzo potargane. Jednak najbardziej jestem zadowolony z tego, że nie są idealnie przylizane, a po prostu rozczesane. Co prawda i tak lekko sterczą, ale jest lepiej niż było. Tak, teraz to widzę.

– Jak się panu podoba? – pyta Isabella, widząc, że już się obudziłem.

– Jest... jest świetnie – mówię i uśmiecham się szczerze.

– W takim razie, cieszę się – odpowiada z półuśmiechem. – A teraz, muszę pana przeprosić, za chwilę mam następnego klienta – na te słowa wstaję i zaczynam szukać portfela w płaszczu. – Draco już uregulował zapłatę, proszę się nie martwić – przerywa mi, widząc moje poczynania i od razu wychodzi na zaplecze. Nie zostało mi nic, tylko zabrać swoje rzeczy i wyjść. Mimo wszystko, jestem w szoku, że za mnie zapłacił, przecież sam mógłbym to zrobić.

Już nie pada ani nie wieje, ale nadal jest chłodno – przynajmniej tyle. Postanawiam od razu znaleźć Malfoya. Mówił, że idzie do Miodowego Królestwa, chociaż nawet nie wiem ile czasu minęło. To moja jedyna poszlaka, więc tam też się kieruję.

Wchodzę do środka. Sklep jest pełen nastolatków, którzy mimo strasznej pogody, nie zrezygnowali z wypadu do Hogsmeade. Zatrzymuję się tuż przy wejściu i szukam wzrokiem blond czupryny, co wcale nie jest takie trudne. Malfoy stoi już przy kasie i płaci za całe naręcze lizaków o barwie befsztyków, o co bym go nigdy nie podejrzewał. Chyba nie przestanie mnie zaskakiwać.

– Już skończyłeś? – pyta. Zatrzymuje się przede mną i ocenia moje włosy. – Nie jest tak, jakbym sobie to wyobrażał – wzdycha z dezaprobatą. – Myślałem, że Isa zrobi z nimi porządek, ale jak widać twoje włosy nie dają za wygraną – rozczarowany kręci głową.

– Nie narzekaj tak – upominam go. – Chodź do Trzech Mioteł. Muszę się napić kawy – zmieniam temat i wychodzę ze sklepu. Ku mojemu zaskoczeniu, Draco nie protestuje. Po drodze rozpakowuje jeden z lizaków i zaczyna go bezwstydnie spożywać, jak nastolatek. Czasami chyba zapominamy, że jesteśmy dorośli. – Nie byłem tu całe wieki – wzdycham, kiedy tylko wchodzę do pubu. Nic się nie zmienił.

– Nie miałem pojęcia, że jesteś taki stary – odpowiada i śmieje się cicho. – Chyba masz dostęp do świetnego Eliksiru odmładzającego – ciągnie dalej i siada przy pierwszym wolnym stoliku.

Uśmiecham się i siadam naprzeciwko niego. Do mojego nosa dociera zapach Kremowego Piwa. Nie miałem pojęcia, że za nim tęskniłem, dopóki go nie poczułem. Przeszła mi już chęć na moją ukochaną kawę. Zamawiam Kremowe Piwo, a Draco dwie kolejki Ognistej Whisky.

– Widzę, że nadal pijesz to świństwo – mówi i z obrzydzeniem patrzy na mój napój.

– Owszem – potwierdzam, wzruszając ramionami. Kocham Kremowe Piwo i nikt nie ma prawa tego kwestionować. – Ja natomiast widzę, że zamierzasz się upić – wskazuję na jego whisky.

Wypił jedną zanim zdążyłem choćby mrugnąć okiem. Definitywnie, tak zachowuje się człowiek, który chce się upić.

– Owszem – mówi, przedrzeźniając mnie. Bierze do ręki drugą szklankę i wypija ją równie szybko, co pierwszą.

– Czy kiedy mówiłeś, że powinienem zmienić swoje życie... – zaczynam, bo coś właśnie przyszło mi do głowy. – Miałeś na myśli, żebym zaczął pić? – pytam.

Chłopak unosi głowę znad swojej pustej szklanki, którą zaczął się już bawić.

– Brawo, Potter – mówi i zamawia kolejne dwie kolejki. – Dziesięć punktów dla Gryffindoru! – unosi jedną ze szklanek w geście toastu i wypija ją, a potem zabiera się za jeszcze jedną. Chyba pije trochę za szybko, powinien przystopować. Wiem, że Ognista Whisky jest dość mocna, ale szczerze myślałem, że Malfoy ma mocniejszą głowę. Już po czterech szklankach zaczyna trochę majaczyć, a przed chwilą zamówił kolejne dwie. Nie marzy mi się taszczyć go nieprzytomnego do Hogwartu. – Spokojnie, Potter. Nie mam zamiaru zapić się do nieprzytomności.

– Czy ty... – urywam.

Jestem prawie pewien, że użył Legilimencji. Nie zamierzam pozwalać na coś takiego.

– Nie. Nie czytałem ci w myślach – uśmiecha się. – Wywnioskowałem to po twoim spojrzeniu. Patrzysz na mnie, jakbym był czymś, czego nawet przez kij nie chciałbyś dotknąć – mówi i wypija kolejną.

– Wcale nie – zaprzeczam i marszczę brwi. – Chyba już wystarczy – upominam go i kończę swoje Kremowe Piwo.

– Ostatnia – wypija szybko szóstą szklankę i wstaje, potykając się o własne nogi.

Nie wierzę. Co takiego zrobiłem, że muszę go teraz prowadzić pijanego? Wywracam oczami i puszczam chłopaka przodem, żeby móc go podtrzymać w razie czego. Wychodzi bardzo powoli, ale o dziwo utrzymuje równowagę. Jak to dobrze, że przestało padać, tego bym nie zniósł. Zrobiło się już ciemno, jestem prawie pewien, że przegapiliśmy kolację.

W pewnym momencie Draco potyka się o własne nogi. Podbiegam do niego i obejmuję go w pasie, a chłopak opiera się na moim ramieniu. Czyli jednak go taszczę... jeśli ktoś nas zobaczy, to jestem pewien, że obaj jutro wylecimy stąd z hukiem.

– Wiesz... – zaczyna sennym głosem. Brzmi dość normalnie, ale dobrze wiem, że część jego umysłu jest pogrążona we śnie. Jeśli w ogóle można to tak nazwać. – Popełniłem w życiu wiele błędów – mówi. Nie do końca rozumiem, po co. Wiem, że jest pijany, ale naprawdę zdaje się mówić bardzo trzeźwo. – Przez te błędy wszyscy mnie opuścili. Wszyscy. Właściwie została mi tylko Pansy, ale ona nigdy nie była zbyt mądra – uśmiecha się ze smutkiem. Mam zamiar spytać czemu mi to mówi, ale wiem, że nie ma sensu go wypytywać. Zaraz będzie Hogwart. – Pewnie zastanawiasz się, dlaczego ci to mówię – odzywa się. Kolejny raz dzisiaj zastanawiam się, czy przypadkiem nie czyta mi w myślach. Chociaż z drugiej strony, na pewno bym coś poczuł. – Bo mam tylko ciebie – szepcze mi do ucha. – Jesteś takim moim cholernym bohaterem odkąd pamiętam. Kocham się w tobie od szóstego roku w Hogwarcie i chyba nie do końca mi przeszło – kończy i wtula się w moje ramię. Przymykam oczy i biorę głęboki oddech. On jest pijany, on jest pijany.

– Za chwilę będziemy na miejscu – mówię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top