9. damn your eyes!/they're taking my breath away
chapter song = alex clare - damn, your eyes
akcja ma miejsce ponad rok przed rozdziałem 4, yoongi i hoseok znają się już 5 lat
miłego czytania!! (✿◠‿◠)
_________
Pierwszy raz pomyślał o tym na urodzinach Namjoona.
Tamtego wieczoru siedział na kanapie, plastikowy kubek z piwem w dłoni, przyglądając się Hoseokowi opowiadającemu anegdoty grupie ich przyjaciół.
Yoongi słyszał te historie już tysiące razy, potrafił wyrecytować wraz z Hoseokiem słowo w słowo, gestykulując identycznie.
Hoseok uśmiechał się szeroko na sam widok radości innych, a jego głos z każdym zdaniem stawał się coraz bardziej rozdygotany od śmiechu.
Niedawno przefarbowane na jaśniejszy kolor włosy, jeszcze godzinę temu wyprostowane i ułożone, teraz opadały mu loczkami na czoło, jeden szczególnie wchodzący mu pod oprawki.
Ale Hoseok był zbyt zajęty socjalizowaniem, by przejąć się dyskomfortem.
Yoongi przysunął się do niego i wyciągnął rękę, by delikatnie poprawić mu włosy, jak gdyby nigdy nic.
Byli parą od pięciu lat, wszyscy ich przyjaciele dobrze o tym wiedzieli. Yoongi dotknął aksamitnych włosów Hoseoka, poczuł na sobie oczywiste spojrzenia ich znajomych (okej, wiemy, że Hoseok jest twój, Yoongi, nie musisz o tym przypominać na każdym kroku) i.
Coś sobie uświadomił.
Ta myśl wpadła mu nagle do głowy, kompletnie nieproszona, niczym w sekrecie podłożony ładunek bombowy - wybuchł w głowie Yoongiego.
Hoseok nie zostanie na zawsze. Przecież nie łączył ich obowiązek, ani przysięga, ale.
Ale Yoongi czuł się, jakby miał zostać na zawsze. Jakby ciepło dłoni Hoseoka było zarezerwowane wyłącznie dla niego, jakby jego usta miały całować tylko jego.
A przecież nic sobie nie obiecywali.
Yoongi odsunął się od Hoseoka, który, zerknąwszy na niego kątem oka, dalej opowiadał historię. Już zbliżała się końca.
Przyjaciele nadal uważnie go słuchali, ale wydawali się przywiązywać jednak minimalną uwagę dłoni Hoseoka splecionej z dłonią Yoongiego.
Yoongi poruszył się niespokojnie na kanapie i rozejrzał dookoła, czując krew napływającą mu do policzków.
Niezręcznie rozplątał swoje palce z uścisku dłoni Hoseoka.
Musiał się przewietrzyć.
Bezgłośnie wskazał brodą drzwi na balkon, po czym opuścił towarzystwo.
Powitało go zimno - lodowate powietrze. Oparł się o barierkę, podczas gdy Księżyc w pełni zerkał na niego, jaśniejąc srebrzystym blaskiem.
To było dziwne.
Ta cała sytuacja.
Yoongi z reguły nigdy nie myślał, że Hoseok mógłby go zostawić.
Pomimo że zaczęli spotykać się, gdy byli młodzi, nigdy nie potrzebowali nowych doznań randkowych czy przeżyć seksualnych z innymi ludźmi. Tak jakby byli sobie dosłownie pisani.
Ale z drugiej strony już od 5 lat tkwili na poziomie "chłopaków". Przydałoby się to zmienić, przejść na wyższy poziom, prawda?
Nie, chwila, czy...
Czy on właśnie o tym pomyślał?
Yoongi przez chwilę nie mógł zdecydować się, czy oddychać, czy jednak całą energię ciała przekazać na myślenie.
Wciągnął do płuc chłodne powietrze. Otrzeźwiło go to trochę.
Głowa zaczęła go boleć, palce kurczowo zacisnęły się wokół barierki.
W umyśle wyraźnie widział obraz Hoseoka z obrączką na palcu. Hoseoka siedzącego w ich wspólnym domu, kiedy byli już o wiele starsi, znowu - z obrączką.
Widział Hoseoka, który opowiadał znajomym anegdoty, gestykulując żywiołowo, na jego palcu serdecznym błyszczał złoty pierścionek z wygrawerowanym, osobistym cytatem Yoongiego, którego by wybierał z ty...
Nie.
Stop. Chwila.
Wdech. Wydech.
Musiał przestać o tym myśleć, chociaż na chwilę - tsunami emocji, które doświadczył, to zdecydowanie za dużo jak na jeden raz.
Przecież nie może oświadczyć się tak z dnia na dzień... Musi to zaplanować, jakoś sprytniej, ładniej, najlepiej.
Zaraz, czy ja naprawdę o tym myślę? Czy ja... Ja serio to zrobię? Nie, trzeba jeszcze... Poczekać. Chwilę.
Jednak Yoongi nie wiedział, że gdy tylko do głowy wpadła mu ta myśl - ten wielki, wielki plan na przyszłość - niestety, tak łatwo nie przestanie go nawiedzać.
_________
Kolejny raz pomyślał o tym w drodze do pracy.
Cały dzień był spisany na straty - zespuł mu się samochód, ciemne chmury zapowiadały deszcz, Hoseok został uziemiony w pracy do 19:30, a potem od razu musiał robić dodatkowy projekt na uczelnie, w której miał praktyki.
Nie mogło być gorzej.
Yoongi maszerował szybkim krokiem, przytrzymując kaptur jedną ręka, a drugą ściskając grubą teczkę z materiałami do przetłumaczenia. Próbował schować ją pod poły swojej marynarki, przecież nie mogła zmoknąć.
Tylko jedno skrzyżowanie i klucze do mieszkania, które szczękały w jego kieszeni, w końcu znajdą przeznaczenie.
Yoongi zatrzymał się na czerwonym świetle, niecierpliwie tupiąc nogą. Czuł zimne krople deszczu na skórze, podczas gdy z niezadowoloną miną rozglądał się dookoła, jakby również szukając dezaprobaty w innych ludziach.
Nie wyglądali jednak na niezadowolonych, jednie zamyślonych - niektórzy (ci, którzy oglądali dziś rano przemiłą pogodynkę - panią Byeon) mieli parasolki, większość jednak kaptury i czapki.
Yoongi westchnął, po czym spojrzał przed siebie. Na znaki drogowe, na światła, ludzi po drugiej stronie ulicy, witryny sklepów - piekarnia, księgarnia... Obrączki.
Złote, srebrne, platynowe, czarne, drogie, tanie, z diamentami, szmaragdami, a Yoongi nie mógł oddychać.
Zielone światło rozbłysło, wszyscy ruszyli przed siebie. Yoongi ocknął się dopiero wtedy, gdy ktoś szturchnął go w ramię.
Zaczął iść, ale...
Ale z jakiegoś powodu nie mógł obojętnie przejść obok. Jakby jakaś niewidzialna siła wpychała go do sklepu. Nogi zaniosły go aż pod drzwi jubilera.
Przecież może po prostu sobie obrączki pooglądać, tak?
To jeszcze nic nie znaczy, nie zamierza przecież tego kupić czy coś.
Wszedł do środka. Rozejrzał się. Pomyślał o tym, że Hoseok może w przyszłości założy pierścionek, który on sam osobiście mu wybierze i...
I znowu zapomniał, żeby oddychać.
– Przepraszam, pomóc panu w czymś? – zapytała ekspedientka, uśmiechając się życzliwie. Podeszła do Yoongiego już jakiś czas temu i, zmartwiona tym, że stał w miejscu bez ruchu, jakby dopiero co zobaczył ducha, postanowiła pomóc. –Czego pan szuka?
– U-um... O-obrączek? Chyba? Tak? Nie wie-to znaczy, obrączek. Obrączki. Jednej.
Kobieta uśmiechnęła się szerzej, słysząc jąkanie klienta.
– Mogę panu pokazać kilka naszych najlepszych modelów?
– Tak, um, poproszę – wymamrotał Yoongi, nie do końca wiedząc, gdzie patrzeć. Na obrączki, na obrączki czy na obrączki?
Spędził ponad trzydzieści minut, przyglądając się różnym, czterdziestu pierścionkom. Każdy był z innego metalu, z innym kamieniem - lub w ogóle bez niego. Kiedy ekspiedientka otwierała kolejną szufladę, zaczęło kręcić mu się w głowie.
– Ja, yyy-proszę pani, naprawdę dziękuję, ale nie wiem, czy mu, yyy-czy mu na pewno spodoba się taki... No, chyba wpadnę jeszcze później, muszę to przemyśleć jeszcze...
– Chwileczkę, co pan powiedział? - ekspedientka spojrzała na Yoongiego, marszcząc brwi. – Mu?
Yoongi podrapał się z tyłu głowy, uciekając wzrokiem.
– Eee, no, tak. Mu. Jemu.
– Trzeba było tak od razu! –kobieta klasnęła, po czym od razu odwróciła się i zaczęła grzebać w kolejnej szufladzie. – A ja tu panu pokazuję jakieś damskie pierścionki, no, proszę pana, niech pan poczeka, zaraz znajdziemy coś idealnego dla pana partnera, zobaczy pan!
Yoongi przygryzł wargę już z piętnasty raz podczas tych trzydziestu minut. Powinien był w tamtym momencie przerwać ekspedientce poszukiwania, powinien był po prostu wyjść, nie dać się błyszczącej biżuterii i... I zwyczajnie iść przed siebie.
Ale stał, czekał na kolejną obrączkę.
– Jak ma na imię? – zapytała, obracając się na pięcie. W ręce ściskała kilka pudełeczek. Bordowe niczym wino, soczyście czerwone i intensywnie czarne.
– Hm? – zaskoczony, przechylił głowę na bok.
– Pana partner. Jak ma na imię?
– Hoseok – oznajmił Yoongi, delikatnie i pewnie. Ekspedientka uśmiechnęła się pod nosem, znając ten ton (do jubilera przychodziło dużo zakochanych po uszy), po czym zaczęła otwierać pudełka.
Yoongi postanowił, że zobaczy tylko ten jeden ostatni pierścionek i wyjdzie.
Koniec kropka. Nie zamierza tu siedzieć ani chwilii dłużej. To jest jakieś wariactwo, co on sobie w ogóle wyobrażał?
– Podoba się panu? – ekspedientka otworzyła czarne, klasyczne pudełeczko.
Yoongi zaniemówił.
Prosta, złota obrączka. Bez żadnych kamieni, wygrawerowań czy udziwnień. Lśniała czysto i promiennie, niczym słońce na tle bezchmurnego nieba.
– Jest przepiękna – wydusił w końcu, jego głos cichy od przytłaczającego go świata.
– Może pan napisać coś od wewnętrznej strony, jest to wliczone w cenę.
– Mhm, rozumiem, rozumiem - mówił, nie umiejąc oderwać wzroku od pierścionka. W jego głowie znów pojawił się obraz Hoseoka z właśnie taką obrączką, obraz jego samego zakładającego na serdeczny palec Hoseoka identyczny pierścionek.
Zwliżył tylko wargi, mając wrażenie, że cały świat dookoła niego wiruje.
Po kolejnych trzydziestu minutach wyszedł ze sklepu.
Z małym, czarnym pudełeczkiem schowanym w kieszeni marynarki.
_________
– Ile się znasz z Hoseokiem? – zapytał Namjoon pewnego wieczoru, gdy jedli kolację w knajpie niedaleko swojego mieszkania.
Yoongi przeżuwając, spojrzał na niego i zmarszczył brwi.
– So? –zapytał z pełną buzią.
– No, ile się znacie? Ile lat?
– Spjęć?
– Hm...
Yoongi przełknął, nie odrywając wzroku od Namjoona. Odłożył pałeczki.
– "Hm" co, Namjoon? Od kiedy tak się interesujesz moim życiem miłosnym?
– Naprawdę to zrobisz? - zapytał Namjoon, przestając jeść. Patrzył na Yoongiego tak poważnie, jakby mieli zaraz napisać nową Konstytucję Stanów Zjednoczonych.
– Co zrobię? O czym ty gadasz, Namjoo...
– Czy naprawdę się oświadczysz?
Yoongi zakrztusił się zupą. Zaczął kaszleć głośno, zasłaniając usta chusteczką.
– Skąd ty... Skąd ty o tym wiesz? – zapytał zaszklonymi oczami.
– Czyli tak?
– Mów skąd!
– Kupiłeś pierścionek – odpowiedział Namjoon, jakby był to powszechnie znany fakt.
– Czy ty mnie śledzisz?
– Nie, widziałem go. Masz go w marynarce.
– Przeszukujesz mi kieszenie?!
– Dzwonił ci telefon, stary...
Nastała cisza.
Cisza wypełniona hałasem baru - zgrzyt sztućców o naczynia, szczęk szklanek i rozmowy ludzi.
Namjoon patrzył na Yoongiego, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, jak dobrze ubrać to w słowa. Yoongi... Cóż, Yoongi nagle przestał być głodny. Wpatrywał się w miskę ryżu.
– Tak - w pewnym momencie odezwał się. – Naprawdę to zrobię. I cholernie się boję, ale... ale chyba już czas.
– Wiem - uśmiechnął się Namjoon, dziwny błysk w jego oku. – Chyba już najwyższy czas.
_________
Była sobota.
Jego najulubieńszy dzień.
Przysunął się bliżej Hoseoka, nawet nie otwierając oczu, objął go ramieniem i wtulił twarz w jego miękkie loki. Pachniały ich szamponem. Świeżo, czysto.
Pocałował jego szyję spierzchniętymi, jednak ciepłymi wargami, próbując odnaleźć wśród prześcieradeł jego dłoń.
Hoseok zamruczał cicho, wreszcie obudzony, zaczynając się przeciągać. Ziewnął głośno.
Odwrócił się, by spojrzeć Yoongiemu w oczy.
Pocałowali się na dzień dobry, nie za bardzo przejmując się nieświeżym, porannym oddechem.
– O, cześć – uśmiechnął się Hoseok, jego usta układające się w serce, przypieczętowane pieprzykiem.
– O, cześć – odwzajemnił uśmiech Yoongi.
– Jak ci się spało?
– Uhm... No, całkiem nieźle. Ale jak zwykle zabierasz mi w nocy kołdrę, dupku.
Hoseok przysunął się bliżej, objął Yoongiego i pocałował go delikatnie. Najpierw w czoło, Yoongi uśmiechnął się. Potem w nos, Yoongi go zmarszczył. A na koniec w usta - oddał pocałunek.
Nie spieszyli się, w końcu była sobota. Było ciepło, przyjemnie, Hoseok pachniał jeszcze snem, obietnicą porannej kawy i.
I odsunął się.
– Jesteś uroczy – powiedział z delikatnym uśmiechem, a jego twarz rozjaśniła się. I nie miało to nic wspólnego z tym, że promienie słoneczne od dawna przeciekały przez firanki.
– Wyjdziesz za mnie? – zapytał Yoongi, serce biło mu szybko. Miał wrażenie, że sypialnia pogrążyła się w ciszy, kiedy Hoseok roześmiał się głośno, a w jego śmiechu słychać było lekką chrypę poranka.
Yoongi pobladł, próbując udawać, że tak, to był żart, jaki ślub, co to oświadczyny?
– Oczywiście, Yoongi – odpowiedział Hoseok, delikatnie całując go w policzek. - Myśl, co chcesz zjeść na śniadanie, ja pójdę zrobić kawę. Chcesz taką, jak zwykle czy jakieś specjalne zamówienia?
– Taką, jak zwykle, proszę – powiedział Yoongi, mając nadzieję, że uśmiech, który właśnie pojawił się na jego twarzy, jest przekonywujący.
Kiedy tylko Hoseok wstał z łóżka (po kilku buziakach i trzy razy zmierzwionych włosach), Yoongi odetchnął głęboko.
Zrozumiał, że to nie będzie takie łatwe, jak mu się wydawało.
_________
Ta cała sytuacja była aż zbyt podobna do urodzin Namjoona w tamtym miesiącu.
Byli w tym samym miejscu, widział te same twarze, jednak w głowie nie kręciło mu się od alkoholu i zamiast przyjemnego luzu - był cały spięty.
Dzisiaj był ten dzień.
Nawet nie pamiętał, ile razy się do tego przygotowywał. Ostatnim razem nie wyszło - Hoseok w ogóle nie zrozumiał, co się działo, a Yoongi działał zbyt spontanicznie...
Tym razem ćwiczył przed lustrem swój wyraz twarzy i rozpisał dokładnie to, co powiedzieć. Nic za bardzo ckliwego, ale Hoseok musiał się rozpłakać.
Yoongi znów znalazł się na tej samej kanapie, tuż obok Hoseoka, który opowiadał anegdoty. Tym razem nowe, zasłyszane od kolegi z pracy.
Yoongi był kłębkiem nerwów.
– Hoseok... Muszę ci coś powiedzieć – oznajmił, nieco zbyt głośno niż planował, przez co nie tylko Hoseok zwrócił się do niego, ale i dwójka ich wspólnych znajomych.
– Hm? Wszystko w porządku? Jesteś trochę blady... – Hoseok wyciągnął rękę i położył ją na czole Yoongiego. - Nie masz gorączki.
– Nie, nie mam gorączki, wszystko ze mną w porządku, ale... – Yoongi wziął głęboki wdech. I wydech. Wsunął dłoń pod poła marynarki i sięgnął do kieszeni po... pudełeczko. Czarne.
Chwila.
Yoongi zamarł. Szybko sprawdził drugą kieszeń.
Nic. Pusta.
Gdzie ono jest? Gdzie pudełko? Gdzie obrączka?
– Yoongi? - zapytał Hoseok, wwiercając w niego swoje wielkie, zmartwione oczy.
– Uuum... – Yoongi uśmiechnął się nienaturalnie szeroko. – Kocham cię? Kocham cię najmocniej, nie wiem, czy wiesz. Bardzo cię kocham.
Hoseok uśmiechnął się, a jego policzki zarumieniły się delikatnie, chociaż słyszał to od Yoongiego już więcej niż kilka razy.
– Też cię kocham – powiedział, nachylając się, by pocałować go przelotnie. – Ale... Na pewno wszystko w porządku?
– Tak! Tak, pewnie, jest super, tylko, no, chciałem ci to powiedzieć...
Podczas gdy ich znajomi narzekali na to, jak bardzo chce im się teraz wymiotować od miłości, Hoseok znów się uśmiechnął. Jednak w jego spojrzeniu tkwiło coś, co nie do końca wierzyło Yoongiemu.
Hoseok przygryzł wargę.
_________
Yoongi nie miał pojęcia, co robił nie tak.
Ale oświadczyny po prostu mu nie wychodziły. Zawsze trafiał w zły moment, wszystko szło szlak trafić, a on musiał wymyślać nowy plan.
Tak właśnie znalazł się tutaj - z Seokjinem (najmądrzejszym człowiekiem, jakiego znał), w jakiejś knajpie (najtańszej, jaką wyszukał), prawie umierając na samą myśl o pierścionku schowanym w wewnętrznej kieszeni jego płaszcza. Tak jakby stał się on nagle uosobnieniem wszystkich jego lęków i fobii.
Pierścionek. Prosta, złota obrączka, która spędzała Yoongiemu sen z powiek od dobrych kilku tygodni.
Od kiedy pomyślał, hej, Jung Hoseok byłby całkiem okej mężem i w sumie nie mam nic przeciwko budzeniu się obok niego codziennie każdego dnia do końca życia i trzymania jego ręki każdego ranka przy porannej kawie.
– No słucham cię – Seokjin położył metalowe pałeczki na skraju miskeczki ryżu. Zaczął przewracać szczypcami mięso smażące się na grillu wmontowanym w stół. Wcale nie wyglądał, jakby Yoongiego słuchał. Jego oczy non stop zerkały w stronę wyświetlacza smartfona. Rozświetlał się co chwilę, sygnalizując nową wiadomość.
Yoongi wiedział, że Seokjin jest zajęty. Ciągle rozchwytywany, wielokrotny stypendysta, który miał już praktycznie zagwarantowaną posadę w Seulskim Szpitalu Narodowym.
Yoongi wiedział.
Ale wiedział również, jak Hoseok uśmiecha się sennie każdego wieczora, gdy tylko Yoongi całuje go w czoło na dobranoc.
I chciał wiedzieć to do końca swojego życia.
– Nie, nie słuchasz mnie – skwitował Yoongi, wzdychając. Miał wrażenie, że jeszcze jeden taki wdech-wydech, a dusza dosłownie wypłynie z jego ciała wraz z dwutlenkiem węgla.
– Mówiłeś coś o Hoseoku.
– Coś o Hoseoku – prychnął Yoongi, naciągając daszek czarnej czapki. – To jest dosłownie najważniejsza decyzja mojego życia, a nie "coś o Hoseoku".
– Eeeemm... Polemizowałbym z tą najważniejszą decyzują, ale niech...
– Mówię serio, Seokjin. – Yoongi odłożył pałeczki, niezdolny do jedzenia. Małe pudełko, które od kilku tygodni nosił w wewnętrznej kieszeni kurtki, ciążyło mu tuż przy sercu. – Kupiłem pierścionek, już kilka razy próbowałem się oświadczyć, ale, ech... to nie wychodzi. Jak ja mam to, kurwa, zrobić?
Seokjin odłożył szczypce, patrząc na Yoongiego kątem oka. Spojrzenie lekarza. Próbował postawić diagnozę. Widział po jednym rzucie oka, że Yoongi nie sypiał dobrze ostatnimi czasy i że przydałaby mu się spora dawka witaminy D i trochę świeżego powietrza, ale.
Ale nie powiedział ani słowa na ten temat. Yoongi przecież dokładnie wiedział.
– A miałeś już jakiś plan? – zapytał Seokjin. – Cokolwiek?
Yoongi wzruszył ramionami, skrzywił się, wspierając łokcie o blat.
– Mnóstwo - westchnął. – Ale zawsze coś się nie udaje. Nie umiem wybrać odpowiedniego momentu, nigdy w niego nie trafiam. To zapomnę pierścionka, to Hoseok myśli, że żartuję...
Seokjin skinął głową, zamyślony. Gdy ekran jego telefonu rozbłysnął, ten nawet nie drgnął.
– I teraz naprawdę nie wiem, co zrobić – mówił dalej Yoongi. – Bo nie wiem, czy może czegoś nie zapomniałem, czy może to jest odpowiedni dzień? Może Hoseok ma dużo pracy i nie ma teraz czasu na takie poważne decyzje? Mówię ci, ko...
– Wiesz, co ci powiem? – przerwał mu nagle Seokjin. Spojrzał Yoongiemu prosto w oczy i nagle głosy w restauracji ucichły. – Nigdy nie będzie odpowiedniego momentu, ani sposobu. Musisz to zrozumieć. Nie ma idealnego przepisu na oświadczyny. Albo się oświadczysz, albo nie.
Yoongi przygryzł wargę, już dawno zmaltretowaną przez nerwy, i schował twarz w dłoniach.
Nienawidził tego, że Seokjin miał rację.
_________
Yoongi czekał, aż Hoseok wróci do domu.
Pięć minut temu zegar wybijał siedemnastą - już czas. Hoseok powinien być tu lada chwila.
Yoongi co chwilę sprawdzał, czy aby na pewno ma pudełko w kieszeni i czy w tym pudełku jest na pewno obrączka. Czy płatki kwiatów, które rozsypał niczym trasę do salonu, są aby na pewno równomiernie rozsypane - i czy świeczki są poustawiane tuż przy ścianach, żeby Hoseok nie miał szansy podpalić mieszkania.
Tyle rzeczy mogło pójść nie tak.
Ale Yoongi był gotowy to wszystko zaryzykować.
Gdy usłyszał szczęk kluczy w drzwiach - zamarł. Dosłownie zmroziło go, nie mógł się ruszyć.
– Czee... C-co to...
Yoongi dałby wszystko, żeby zobaczyć teraz minę Hoseoka.
– Yoongi?
– Tu jestem – powiedział Yoongi, o wiele pewniej niż mu się wydawało.
– Gdzie?
– Tu.
– Widzę – powiedział Hoseok, wychodząc z korytarza, tuż do salonu. Oczy mu błyszczały, a Yoongi nie umiał do końca rozszyfrować jego wyraz twarzy. Tkwiło w nim wiele emocji.
– Chodź tu – poprosił Yoongi, wyciągając w jego stronę rękę.
Hoseok posłuchał się i pozwolił, aby ciepłe, delikatne ramiona Yoongiego go objęły.
Patrzyli sobie w oczy.
– Jung Hoseok – zaczął Yoongi powoli. Czuł, że głos mu drży. Starał się nie przerywać kontaktu wzrokowego. Ale oczy Hoseoka powędrowały w stronę dłoni Yoongiego grzebiącej w marynarce.
A niedługo potem Hoseok ujrzał czarne pudełeczko. Otworzył usta szeroko, nagle rozumiejąc, po czym szybko je zakrył. Uśmiechnął się i.
I w jego oczach pojawiły się łzy.
– Czy ty... – zaczął Hoseok drżącym głosem, nadzieja w jego oczach.
Yoongi otworzył pudełko. Zalśniła obrączka, a czas się zatrzymał.
Yoongi widział, jak uśmiech Hoseoka robi się coraz szerszy. Łzy spływały mu po policzkach, Yoongi nie krępował się ani sekundy - wyciągnął rękę i starł je kciukiem.
Yoongi wziął głęboki oddech, czując jak kwiaty kwitnął w jego sercu.
– Próbowałem już z kilka razy, raz zapomniałem pierścionka, ty się raz śmiałeś i... Hoseok, powiedz mi, że się zgadzasz, proszę.
Hoseok wybuchnął histerycznym śmiechem - płacząc na przemian.
– Ty też powiedz mi, że się zgadzasz.
– Co? – Yoongi czuł wielką gulę w gardle, której nie umiał przełknąć.
Milczał, patrząc, jak Hoseok sięga do swojej torby i... I wyjmuje pudełeczko.
Białe. Małe.
Nawet nie wiedział, kiedy Hoseok oplótł wokół niego ramiona. W jednej chwili ściskali się, w samym środku pokoju usłanym różami, a w drugiej Hoseok go całował.
I prawda, była to mieszanka łez i śmiechu, ale Yoongi nie zamieniłby tego na nic innego.
– Ja... Myślałem wtedy, na imprezie, że... Że mi powiesz, że mnie zdradzasz albo nie wiem, że masz raka. I się bałem, nie wiedziałem, co robić, ale... Namjoon mi... mówił, że... On wiedział, prawda?
Yoongi uśmiechnął się po raz kolejny. Patrzył w ciemne, ciemne oczy Hoseoka, głaszcząc go po policzku kciukiem.
– Nie powiedziałeś, czy się zgadzasz – zauważył, nie odpowiadając na pytanie.
Hoseok znów parsknąłby śmiechem, gdyby nie kolejna fala łez.
– Tak, Yoongi, cholera jasna, wyjdę za ciebie! A czy t...
Yoongi zamknął mu usta pocałunkiem. Hoseok uśmiechnął się, napierając na jego wargi delikatniej niż zwykle. Wyprostowali się.
Yoongi wyjął pierścionek z pudełka, które ściskał. Hoseok zrobił to samo.
I nawzajem nałożyli sobie pierścionki.
Chwycili się za drżące ręce, spletli je razem ze sobą, a Yoongi.
A Yoongi odetchnął głęboko, serce biło tak szybko, że aż bolały go żebra. Patrzył na dwie obrączki.
Na lśniącą w nich obietnicę.
_________
z początku tylko yoongi miał mieć pierścionek, ale uznałam, że będzie bEKA jak i hoseok będzie miał
mam nadzieję, że to dobry plot twist XDDD
takie surprajjss
co myślicie!! ★~(◡﹏◕✿)
miłego święta/miłego weekendu (zależy, kiedy czytacie)!! spędzcie go jak najlepiej
+ dajcie telepatycznego haga kaskunarukak bo musi się uczyć do konkursów ))):
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top