5. i never thought/through love we'd be/making one as lovely as she

chapter song = stevie wonder - isn't she lovely

rozdział ma miejsce kilka miesięcy po rozdziale 3, są małżeństwem ponad 6 lat

miłego czytania! (˘˘)

_________

Od ścian korytarza odbijał się głośny tupot malutkich stóp, poprzedzony dziecięcym chichotem i rozbawionym, męskim głosem.

"Złapię cię! Zobaczysz!"

– Hoseok, ona nie ma skarpetek, nie biegaj tak z nią po całym domu – wtrącił się Yoongi, występując na chwilę z łazienki, w której przed chwilą wspólnie kąpali Junghwę. Była to zawsze rodzinna schadzka, ponieważ dziewczynkę trudno było nakłonić do siedzenia bez ruchu, a Yoongi nie chciał znowu wlać jej szamponu do oka (pomimo że na butelce napisano "nie szczypie w oczy!", z płaczu Junghwy można było wywnioskować, że szczypało jak diabli).

Śmiechy nadal nie ustały, do tego Yoongi wyraźnie słyszał, jak Junghwa stawia chwiejnie swoje kroki na zimnych kafelkach w salonie. Westchnął bezsilnie, po czym przerzucił mokry ręcznik, który miał powiesić na kaloryferze, przez ramię i skierował się w stronę salonu.

Jego oczom ukazał się Hoseok. A właściwie jego sylwetka. Yoongi widział, jak biega szybko po pokoju, próbując dogonić głośno śmiejącą się Junghwę, która aktualnie próbowała wdrapać się na wielką półkę z książkami.

Hoseok na szczęście w porę zauważył, co się święci i zdążył odciągnąć ją od mebla, nim Yoongi dostałby zawału. Dziewczynka zaczęła biegać na boso po zimnych kafelkach, ściskając w malutkich paluszkach rzemykową bransoletkę, którą Yoongi kupił Hoseokowi podczas ich miesiąca miodowego w Dubaju. Miała nadal mokre włosy, dlatego że bardzo nie lubiła ich suszyć, a Yoongi miał dla niej za miękkie serce  i na za wiele jej pozwalał.

Cóż. Teraz miarka się przebrała.

– Koniec tego! - Yoongi stanął pośrodku salonu z rękami opartymi na biodrach. – Junghwa, oddaj tatusiowi bransoletkę, a ty Hoseok, złap nasze dziecko, bo łazi na boso!

Junghwa przestała na chwilę się śmiać i przystanęła, aby przyjrzeć się swojemu tacie. Uśmiechnęła się, ukazując kilka bialutkich mleczaków. A gdy tylko Yoongi spojrzał na nią, odetchnął, czując, że nie da rady krzyczeć.

Nie umiał się na nią złościć.

Nie potrafił na nią krzyknąć i nie potrafił jej odmówić. Wielu jego znajomych to dziwiło, ale tak naprawdę to Hoseok był tym, który zwykle zabraniał kupować Junghwie paczkę żelków czy jakiś sok z dużą zawartością cukru.

Yoongi po prostu miał do Junghwy słabość. Zrobiłby dosłownie wszystko, aby usłyszeć jej cichy chichot, potrafiłby pojechać na sam koniec Korei tylko po to, aby kupić jej jakąś limitowaną edycję zabawki, tylko po to, aby zobaczyć jej uśmiech.

Jeszcze kilka lat temu nie sądził, że jego związek z Hoseokiem potrwa więcej niż rok, a co dopiero, że będą mieć razem dziecko.

Nie sądził, że ich miłość kiedyś stworzy coś tak pięknego jak... jak rodzina. Coś tak pięknego jak łzy Hoseoka, kiedy usłyszał pierwsze słowa Junghwy, coś tak szczerego jak każdy jej ciasny od miłości uścisk, który Yoongi otrzymuje, gdy tylko wraca z pracy.

Mógłby surowo kazać jej iść spać. Mógłby być stanowczy, ale.

Ale zamiast tego klęknął przed nią z uśmiechem, zaglądając w jej głębokie, wesołe oczy, które tak cholernie przypominały mu oczy Hoseoka, i poprawił mokre kosmyki kręconych włosów zasłaniające jej twarz.

– Junghwie, czas spać, okej? – szepnął delikatnie. Patrzył uważnie, jak dziewczynka otwiera oczy szerzej i nadal czeka. Tak jakby wiedziała, że Yoongi tak po prostu nie puści jej do łóżka. Cholera, dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że stracił dla niej głowę. – Tatuś poczyta ci bajkę, w porządku?

Dziewczynka przez chwilę patrzyła na ojca spod zmrużonych powiek, jakby zastanawiała się, czy cokolwiek powiedzieć. W końcu zdecydowała, że nie powie ani słowa, tylko wystrzeliła do pokoju, chichocząc pod nosem.

– Chyba ja nie mam nawet do niej takiej słabości – Hoseok uśmiechnął się kącikiem ust, przyglądając się Yoongiemu spod zmrużonych powiek. To, co powiedział, nie było żadną nowością, ale po prostu lubił się ze swoim ukochanym droczyć.

– Zamknij się, Seok – wymamrotał Yoongi, uśmiechając się tak szeroko, że widać było mu dziąsła. Chciałby zaprzeczyć, naprawdę, ale prawdą było to, że jego miłość do Junghwy mogłaby mieć nowe, własne pojęcie w słowniku. – I biegnij czytać naszej córce bajkę.

– Lecę.

Yoongi nawet nie zorientował się, kiedy Hoseok chwycił go w talii i przyciągnął do głośnego, mokrego pocałunku.

– Obrzydliwe – skomentował Yoongi, wycierając strużkę śliny, którą Hoseok zostawił mu na policzku.

Hoseok tylko się uśmiechnął, po czym zniknął za drzwiami pokoju Junghwy i po kilku minutach dobiegał z niego melodyjny głos opowiadający o smokach i rycerzach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top