4. we listen, we talk, we kiss and we stare/can't believe we're there
chapter song = dani shay - one
wydarzenia z rozdziału mają miejsce rok po ślubie, yoongi und hobi znają się już 6 lat
miłego czytania! (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧
_________
Hoseok sennym spojrzeniem zmierzył ekspres do kawy, który wydawał się z niego szydzić.
Z niego i z jego ambicji, aby stać się nauczycielem.
Ale z drugiej strony teraz, gdy oczy miał sklejone snem, usta spierzchnięte, a umysł nadal przyzwyczajony do budzenia się o trzynastej, Hoseok sam zaczął myśleć, że może aż tak bardzo nie chciał dostać tej pracy.
Albo przynajmniej nie aż tak bardzo, jak tydzień temu.
Z westchnieniem włączył ekspres, a na małym ekraniku pojawiło się dobrze znane mu powitanie. Przez następne 365 dni będzie widział je codziennie. Podstawił pod wężyk ekspresu ceramiczny kubek z podobizną kumamona (przez Yoongiego mają w domu tylko takie), po czym wybrał opcję "duża kawa" i obserwował, jak maszyna powoli budzi się do pracy.
Najpierw lekko mruczała, po czym jęknęła kilka razy, ale nie ze starości, tak sobie, o, miała ochotę. Hoseok zdążył zrobić sobie kanapkę, podczas gdy ona nawet nie rozbudziła się w połowie.
Maszyna przypominała mu nieco Yoongiego.
Zanim otworzył oczy, jęczał, przeciągle się rozciągając. I leżał długo w łóżku, próbując (bardzo skutecznie) się obudzić. Jednak nie był on leniwy, wręcz przeciwnie - był najbardziej pracowitym człowiekiem, jakiego Hoseok znał... Co sprowadza się do tego, że Yoongi zasypiał o bezbożnych godzinach. Rujnowało mu to cały biologiczny zegar, powoli, ale skutecznie. Brał tabletki, oczywiście, po jakimś czasie nie miał wyboru.
Hoseok szczerze mówiąc wątpił, aby Yoongi wstał w najbliższym czasie, lecz mimo wszystko, gdy duża kawa została już zrobiona, Hoseok podstawił pod wężyk nowy kubek - specjalnie dla Yoongiego - i wybrał opcję cappucino.
Ekspres znowu charakterystycznie zaburczał, gotowy do pracy. Hoseok upił łyka swojej kawy i uśmiechnął się, nadal nieco sennie, myśląc o tym, jak miło byłoby po prostu zostać z Yoongim w łóżku, wpleść się w jego ramiona niczym rymy w wiersz, poczuć wyrazy, które pisałby mu palcami po plecach, posłuchać jego cichego, zachrypniętego snem głosu i po prostu, najzwyczajniej w świecie zasnąć...
Ale Hoseok wiedział, że to niemożliwe.
Przygotowywał się do tego dnia przez cały poprzedni rok i wakacje i mimo że Yoongi okropnie lubi się przytulać, byłby niesamowicie zły, że Hoseok wrócił do łóżka, zamiast w końcu spełnić swoje marzenie.
Hoseok ciężko pracował, aby dostać się do tej szkoły. Była to jedna z lepszych szkół podstawowych w stolicy, pełna tryskających energią kreatywnych dzieci, miłych nauczycieli i pogodnych rodziców... Do tego znajdowała się 20 minut od ich mieszkania i płacili nie najgorzej.
Istny cud.
Hoseoka nagle coś tknęło. Zerknął kątem oka na zegar, jakby jego organizm wyczuł, że coś jest nie tak. Prawie zakrztusił się kawą.
Miał zaledwie piętnaście minut, a jeszcze musiał się umyć, zjeść coś, uczesać się, znaleźć marynarkę, wyprasować ko...
– Hobi! - rozległ się krzyk Yoongiego, a Hoseok nie był w stanie myśleć o niczym innym, tylko o nim, nadal mając mętlik w głowie. – Chodź tu!
Hoseok na oślep postawił prawie pełny kubek kawy na blacie, po czym wystrzelił do sypialni, skąd dobiegał głos Yoongiego.
Zastał swojego drogiego małżonka stojącego w samym środku sypialni z żelazkiem w ręku i dwoma krawatami w prawie identycznych kolorach przewieszonymi przez ramię. Gdy Yoongi zobaczył zdziwienie na twarzy Hoseoka, uśmiechnął się szelmowsko.
– O, kurwa, kocham cię – wyszeptał Hoseok, nagle rozumiejąc, co się tu dzieje. Szybko dostrzegł deskę do prania i na niej swoją śnieżnobiałą koszulę, a gdy zerknął w bok, jego oczom ukazała się świeżo wyprasowana marynarka leżąca na łóżku (oczywiście niepościelonym, ale to szczegół). – Jezu, wyjdź za mnie.
Yoongi nie przestawał się uśmiechać, promienie słońca gęsto prześwietlały firanki, kładąc promienne kwadraty na podłodze i przez chwilę Hoseok nie wiedział, czemu robi cokolwiek innego prócz leniwego przytulania się z Yoongim w łóżku, nakręcania sobie na palce jego włosów...
A potem dostał w twarz krawatem.
– Wyjść to za mogę z siebie, jeżeli zaraz nie pójdziesz pod prysznic. Masz 12 minut, chop, chop!
Hoseokowi nie trzeba było mówić dwa razy.
Wpakował się do łazienki szybko, po drodze zdejmując z siebie bokserki i koszulkę od piżamy. Czuł na sobie intensywne spojrzenie Yoongiego, ale bardzo starał się je ignorować, bo miał naprawdę mało czasu.
Wszedł do kabiny.
Włosy, twarz, ciało... Gdzie mydło. Co.
Hoseok bez wahania sięgnął na wyższą półkę po żel pod prysznic Yoongiego. Pachniał on brzoskwiniami z jogurtem czy coś w tym stylu. Szczerze mówiąc, Hoseoka mało to teraz obchodziło, potrzebował po prostu czegoś, czym mógłby się umyć.
Wyszedł z łazienki po siedmiu minutach. Mokre włosy kręciły mu się jeszcze bardziej niż zwykle i szczerze mówiąc, nie miał pojęcia, jak zdoła ogarnąć je w tak krótkim czasie, aby nie wyglądać jak Hobbit.
Ale z drugiej strony Yoongi zawsze wolał, gdy nie prostował włosów.
Po wejściu do kuchni powitało go skwierczenie patelni, a przed jego oczami rozpostarł się obraz od razu wywołujący uśmiech na jego twarzy.
Yoongi stał przy kuchence, różowy fartuszek z falbankami ironicznie przewiązany wokół jego bioder, machając szpachelką, podczas gdy patrzył na smażące się na patelni naleśniki.
Hoseok bez wahania podszedł do niego, po czym objął go od tyłu, palce od razu splątane z jego palcami. Oparł brodę na jego ramieniu, po czym przejechał nosem wzdłuż jego policzka. Nieco szorstkiego.
– Chyba musisz się ogolić – mruknął cicho Hoseok i uśmiechnął się delikatnie, poczynając składać motyle pocałunki za uchem Yoongiego.
Yoongi odchylił głowę i pomimo przyjemności, zgromił Hoseoka spojrzeniem.
– Jedz – polecił, wskazując na talerz z dwoma naleśnikami. – Masz dwie minuty na zjedzenie i pięć na ubranie się.
– Marnujesz się jako profesor muzyki, Yoongi, powinieneś być matematykiem. – Hoseok odkleił się od Yoongiego, po czym usiadł przy małym stoliku i sięgnął po naleśnika. Zjadł go w dwóch gryzach.
– Zjadliwe? – Yoongi usiadł na krześle naprzeciwko Hoseoka i przyjrzał się, jak ten przeżuwa. Na jego ustach bawił się delikatny uśmiech, podkreślony przez podkrążone oczy. Yoongi był naprawdę kochany. Hoseok nie mógł zaprzeczyć.
– Zjadliwe – powiedział i wychylił się do przodu w oczywistym celu. Yoongi przez chwilę się wahał, ale po namyśle pocałował Hoseoka prosto w ubrudzone dżemem usta.
Został mu na języku słodki smak malin.
– Super świetnie, a teraz idź się ubierać.
Dzięki pomocy Yoongiego Hoseok szybko uporał się z ułożeniem włosów i nałożeniem na siebie całej zbroi nauczycielskiej. Yoongi nie mógł się nadziwić, że Hoseok jako dorosły mężczyzna nadal nie umie wiązać krawata.
– To nie tak, że nie umiem, tylko ty to robisz najlepiej na świecie – uśmiechnął się Hoseok, a Yoongiemu zmiękły nogi. Wygładził mu marynarkę obiema dłońmi, po czym stanął na palcach i pocałował go w nos. Hoseok zmarszczył go natychmiast.
Masz minutę do wyjścia. Na pewno wszystko wziąłeś? – upewniał się Yoongi.
– Jestem gotowy. Jakieś propozycje na spędzenie tego czasu? – Brwi Hoseoka zatańczyły na jego twarzy. Yoongi przewrócił oczami.
– Nie ma mowy, Hoseok, zniszczę ci fryzurę.
– Ojeju, krótki buziak. Nic mi się nie stanie.
Faktycznie, nic się Hoseokowi nie stało. Miał tylko nieco spuchnięte, zaróżowione wargi i potargane włosy.
_________
Yoongi podskoczył na kanapie, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Odłożył książkę, którą czytał, na orzechowy stolik do kawy i ze zmarszczonymi brwiami podążył w stronę wejścia.
Nie spodziewał się żadnych gości... Chyba że... To Hoseok.
Ale przecież miał klucze.
Yoongi zerknął przez oko Judasza i zobaczył nikogo innego niż Hoseoka. Był wpatrzony w swoje buty. Yoongi przekręcił klucz w drzwiach i szybko je otworzył.
– Hej... – przywitał się cicho, a gdy tylko na Hoseoka na niego zerknął, Yoongi wiedział, że coś jest nie tak.
– Hej – mruknął Hobi w odpowiedzi. Niemrawo wszedł do mieszkania, po czym zamknął drzwi. Torba wisiała mu z ramienia tak, jakby w każdej chwili miała się z niego zsunąć, popełniając samobójstwo po zderzeniu się z podłogą. Hoseok milczał.
Nie powiedział nic prócz przywitania.
I to chyba zmartwiło Yoongiego bardziej niż brak jego uśmiechu.
Natychmiast pomaszerował do kuchni i nastawił wodę na herbatę, a gdy wrócił do salonu, Hoseok już leżał pół-żywy na kanapie.
– Hobi... – westchnął Yoongi. To niemożliwe, żeby ta praca nie była stworzona dla Hoseoka. Bycie nauczycielem to jego powołanie, Yoongi nie mógł go sobie wyobrazić robiącego cokolwiek innego.
Podszedł bliżej i usiadł na skraju kanapy, nie zdejmując wzroku z twarzy Hoseoka. Miał zamknięte oczy, usta zaciśnięte w cienką kreskę. Policzki zapadnięte. Wyglądał tak, jakby przerażliwie starał się nie rozpłakać.
Na przekór temu wszystkiemu, jego twarz błyszczała od brokatu, a w jego loki zaplątało się kilka wstążek konfetti.
Yoongi zaczął wyplątywać mu je z włosów.
– Hobi... Porozmawiaj ze mną, nie mogło być przecież tak źle. – Yoongi desperacko pragnął, aby Hoseok po prostu zaczął mówić. Cokolwiek. Może to być nawet bezsensowne bajdurzenie o niedobrej kawie z automatu. Chciał usłyszeć jego głos.
Hoseok otworzył oczy.
Zwykle tęczówki przypominały kolorem ciemną, przed chwilą zaparzoną kawę, jednak teraz ich kolor był zmącony przez łzy. Wyciągnął w stronę Yoongiego rękę, jakby chciał przygarnąć go całego do siebie i schować się w jego cieple.
– Hoseok... – bezsilnie wydusił Yoongi, ponieważ nie spodziewał się, że będzie aż tak źle. Przysunął się do Hoseoka i pozwolił, aby ten usiadł mu na kolanach i rozłożył się wygodnie. Po chwili zaczął nakręcać jego loczki na palec. – Opowiedz mi wszystko.
Hoseok pociągnął nosem, kiwając głową. Nie patrzył Yoongiemu w oczy, jakby właśnie przyglądał się projekcji swojego dnia na ścianie przed sobą.
– A więc... – zaczął, jednak głos mu się załamał. Yoongi z cierpliwością czekał. Hoseok chrząknął kilka razy, po czym znowu zabrał głos: – rano było zebranie nauczycieli, spotkanie z dyrektorem... Było okej, nic szczególnego. Potem spotkaliśmy się z dzieciakami i... – Yoongi miał wrażenie, że na twarzy Hoseoka zaraz zagości uśmiech, jego głos był cieplejszy - one są po prostu wspaniałe, Yoongi. Naprawdę. Było konfetti, brokat... Chyba ja cieszyłem się bardziej od nich.
Uśmiechał się.
Yoongi odetchnął z ulgą.
Na szczęście Hoseok się nie zepsuł.
– Poszliśmy do klasy... Ja, dzieciaki i rodzice... Było świetnie, naprawdę, ale... Potem, gdy tak chodziłem korytarzami... Sam... Dotarło do mnie, że jestem za te dzieciaki odpowiedzialny. I to ja w dużym stopniu decyduję o ich przyszłości... I... Nie chcę tego spieprzyć, cholera, boję się, że to spieprzę...
Hoseok w końcu spojrzał na Yoongiego. W jego oczach błyszał strach, wargi mu drżały.
Yoongi nie mógł uwierzyć, że Hoseok aż tak się tym stresował... Ale to w końcu Hoseok.
Zagarnął go po prostu bez słowa do siebie i przytulił mocno, tak, jak miał ochotę przez cały dzień, ale jego po prostu tutaj nie było.
Czuł, jak Hoseok wzdycha.
– Nawet nie wiesz, ile razy chciałem, żebyś jakoś magicznie wyszedł zza korytarza i chyba mnie przytulił czy coś... – Na te słowa Yoongi uśmiechnął się kącikiem ust, oczy nieco bardziej bystre, palce piszące po plecach Hoseoka słowa bez znaczenia.
Mimo wszystko, Hoseok starał się je rozczytać i zrozumieć.
Hoseok zawsze starał się zrozumieć. Wszystko i wszystkich. Co za tym szło, to również cena, jaka przychodzi ze zrozumieniem czegoś. Hoseok nosił ciężar rozumienia wszystkich małych oraz dużych jednostek. Nie umiał pogodzić się z tym, że przez swoją nieuwagę w pracy, mógłby przysporzyć się do tego, że dziecko siedziałoby dłużej nad pracą domową. Nie umiał pogodzić się z tym, że mógłby poprowadzić kiedykolwiek nudną lekcję, czy zawieść oczekiwania rodziców.
Hoseok nie powinien się tym martwić. Nie powinien zawracać sobie tym głowy. Da z siebie wszystko i jeżeli to nie będzie wystarczająco, to Yoongi nie wie, jakiego rodzaju bogiem trzeba być, aby podołać pracy nauczyciela.
Yoongi odsunął się od Hoseoka i spojrzał mu prosto w oczy.
– Powiem ci to chyba tylko raz w życiu, więc lepiej mnie słuchaj, bo to jest, kurwa, ważne.
Hoseok otworzył szerzej oczy, jednak nic nie powiedział. Skupił wzrok na twarzy Yoongiego.
– Syn twojej siostry, Hwanchul, kocha cię, nie może się doczekać wizyty u nas. I to nie jest przez żaden mój instrument czy mikrofon. To przez ciebie, Hoseok. Dzięki tobie, właściwie. Ten dzieciak ciebie kocha, jesteś jego mentorem. Ten dzieciak i tak samo każdy inny dzieciak, który ciebie kiedykolwiek poznał... – Yoongi czuł, że zaschło mu w gardle. Przełknął ślinę. Mówienie tego wszystkiego było i tak trudne, a teraz jeszcze Hoseok się w niego wpatrywał. Mimo wszystko, mówił dalej. – Od kiedy jesteśmy razem, nigdy w ciebie nie wątpiłem i to nie dlatego, że po prostu wierzę w każdego, tylko dlatego, że jeszcze nigdy nie dałeś mi powodu do wątpienia w ciebie. Tak święcie wierzyłeś w swoje ambicje, że... Jesteś niesamowity, Hobi. Każdego dnia napędzasz mnie do działania i dajesz mi... nadajesz znaczenie temu, co robię. Jestem pewny, że nie zmarnujesz tym dzieciakom czasu.
Yoongi w końcu zamilknął, nieco speszony wszystkim, co zdołał powiedzieć. Ale to wszystko było prawdą. I niczego nie żałował.
Hoseok przypatrywał się mu, koktajl emocji gotujący się w jego żołądku.
– Yoongi.
– Co?
– Chyba przypomniało mi się, czemu za ciebie wyszedłem – uśmiechnął się Hoseok.
I wszystko stało się prostsze.
_________
hello every1
mam nadzieję, że rozdział się podobał!!
idk co to za rozdział, ale taki o, se jest i jest ok
(づ。◕‿‿◕。)づ thankuu
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top