19. what did i get right/to deserve somebody like you?

chapter song = jamie lawson - wasn't expecting that

rozdział ma miejsce 6 lat po ślubie, kilka tygodni po rozdziale 3
miłego czytania!
_________

Yoongi nie wiedział, kiedy płacz ustał. Po prostu nagle otworzył oczy i... zorientował się, że jest cicho.
Od kiedy adoptowali Junghwę cisza była niebezpieczna. Oznaczała śmierć łóżeczkową lub zepsuty dozownik z mlekiem czy probiotykiem, albo pożar kuchenki, bo Yoongi i Hoseok nieco się zagapili, zbyt zajęci sobą, przy robieniu marnej podróbki jajecznicy (nie mieli zbyt dużo czasu na śniadanie).

Ale tym razem Hoseok stanął w korytarzu, z bawełnianą pieluszką przewieszoną przez ramię z głębokim westchnieniem - westchnieniem świeżo upieczonego rodzica młodej, płaczliwej dziewczynki, który dziś rano zasnął na toalecie (Yoongi uznał, że nie będą o tym rozmawiać). Przeciągnął się, rozluźniając szyję. Choć wiedział, że nie powinien, przez ostatnią godzinę tulił do siebie Junghwę, lekko ją bujając. Yoongi był temu stanowczo przeciwko (przeczytał gdzieś w internecie, że jak Junghwa się przyzwyczai, już nigdy w normalny sposób nie zaśnie), ale dzisiaj wieczorem nie było miejsca na żadną awanturę. Widać to było w cieniach pod oczami Yoongiego i w sposobie, w jakim Hoseok powoli oparł głowę o ramę drzwi, jego loki opadające mu na twarz, okulary pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym.

Już wystarczy, że w w tym tygodniu zdołali pokłócić się nawet o kolor pieluszek Junghwy czy w jakiej kolejności robić mleko (najpierw woda czy najpierw proszek?).

Dzisiaj był długi dzień. Yoongiemu od wielu godzin ciążyły powieki, pomimo kilku (co prawda krótkich) drzemek, które wziął z Hoseokiem wspólnie na ich (nieco już za małej) kanapie. Kolejki w urzędzie były nie do zniesienia, kolki Junghwy były nie do zniesienia, lekarze byli nie do zniesienia.

Jednak Yoongi się uśmiechał. Dosyć często. Nie wiedział, czemu był taki szczęśliwy, to naprawdę ciężkie do wytłumaczenia - po prostu był. I chociaż jeszcze rok temu kompletnie inaczej spędzali wtorkowe wieczory, z zaskoczeniem stwierdził, że nie chciałby do tego wracać (no, może tylko czasami się nad tym zastanawiał).

Ale pozostawała kwestia ciszy. Chociaż Yoongi się domyślał, nadal spojrzał na Hoseoka pytająco, a ten po prostu kiwnął głową, kierując się w stronę kanapy, na której leżał Yoongi.

— Chyba wyczuwa, że wyjeżdzasz, zawsze robi się wtedy marudna — westchnął Hoseok. — Jakby czuła, że coś jest nie tak...

— Sugreujesz, że nasze dziecko jest jakimś medium?

— Bardzo możliwe, pamiętasz jaka w tamtym tygodniu była cichutka? Sprawdzaliśmy wtedy egzaminy... No musiała to wiedzieć! — Hoseok wydawał się być przekonany, że jego kilkumiesięczna córka dba o jego dobrostan. — Mówię ci.

— No ale wczoraj w nocy dała nam popalić... — syknął Yoongi, a Hoseok skrzywił się na samo wspomnienie. — Wziąłem tę tabletkę, a i tak nie zasnąłem.

Hoseok spojrzał na niego tym wzrokiem. Zmartwionym, ale zarazem zdenerwowanym i pouczającym. Przypominał wtedy Yoongiemu teściową Jung.

— Nie zasnąłeś, bo się martwiłeś. Cały czas chodzisz zestresowany, Yoon... — Hoseok oparł ramię o zagłówek kanapy, po czym położył na nim również głowę. Przymknął oczy.

—  Wiem. 

Yoongi wyciągnął rękę i nawinął sobie na palec jeden lok Hoseoka. Bawił się nim chwilę, nie odzywając się. Hoseok również milczał. Kochał takie chwile. Chwile, w których cały Wszechświat zatrzymywał się specjalnie dla nich, by mogli odetchnąć. Dla Hoseoka były to również chwile zastanowienia. Nigdy nie spodziewał się, że jeden uśmiech Yoongiego wszystko zmieni. Hoseok nie potrafiłby sobie wyobrazić, co takiego mógłby robić bez niego w swoim życiu. Otworzył w końcu oczy, tylko po to, by zobaczyć zmarszczkę między brwiami Yoongiego.

  — Nie powinienem na tak długo wyjeżdżać, gdy jest jeszcze taka mała... Szlag, w ogóle nie powinienem. Nie powinienem ciebie zostawiać z tym samego — mówił Yoongi przejęty, jakby trzymał to w sobie tygodniami. —  Chcę być z tobą, przy wszystkim.

— Yoongi...

— Co?

— Wychilluj — uśmiechnął się Hoseok, jego dłoń podążyła do twarzy Yoongiego i po chwili głaskał go smukłymi palcami po policzku. — Niczego nie tracisz, a ja daję sobie radę. Dawon mi pomaga, Namjoon przecież też... To tylko półtorej tygodnia, naprawdę.

—  Jakim cudem jesteś taki spokojny? — westchnął Yoongi, a jego głowa opadła na zagłówek. Coś w środku niego nadal chciało drążyć temat, ale naprawdę nie miał siły. Ledwo co uchylił powieki, by spojrzeć na Hoseoka. Nadal patrzył na niego zmartwiony... chyba.

— Bo śmierć to po prostu kolejna droga, którą musimy podążyć. — Hoseok starał się zachować poważną minę, ale Yoongi od razu dostrzegł drżący kącik ust.

— Czy ty zacytowałeś właśnie "Władcę Pierścieni"? — zapytał z niedowierzaniem.

— Może.

— Hobi... — jęknął Yoongi, jakby miał już dość. Pokręcił głową, udając zirytowanego.

—  Yoon... — odpowiedział tym samym tonem Hoseok, ale się uśmiechał. Yoongi ciągle głaskał go po włosach.

— Nikt nie może uciec przed głosem własnego serca, Hoseok, zapamiętaj to sobie — wyszeptał Yoongi, który najwyraźniej uznał ich wymianę zdań za konkurs cytatów.

— Paulo Coelho... ceniłem ciebie wyżej— skrzywił się Hoseok.

— Nawet geniusze muszą czasem odpocząć...

—  A... właśnie — Hoseok dźwignął się z kanapy i, zanim Yoongi zdołałby zaprotestował, chwycił go pod kolana, a drugą reką plecy.

  —  Hoseok! Kurwa!

  — Ćśśśś, obudzisz bestię — uciszył go Hoseok, tylko trochę uginając się pod jego ciężarem.

  — Nienawidzę cię — syknął, jednak ciasno objął szyję Hoseoka, a w drodze do sypialni oparł głowę o jego ramię. Hoseok był ciepły i pachniał wanilią, a Yoongi uświadomił sobie, że mógłby w takiej pozycji zasnąć. Dobrze, że chociaż Hoseok był odpowiedzialnym dorosłym, bo gdyby to zależało od Yoongiego, do 2 mogliby siedzieć przed telewizorem.

Hoseok z trudem odsunął kołdrę i położył Yoongiego na materacu. Podniósł nogę, by usadowić się tuż obok niego, jednak zaplątała się w pogniecionej pościeli i Hoseok wylądował prosto na Yoongim, który głośno jęknął pod jego ciężarem.

Hoseok wybuchnął śmiechem... jeśli to można w ogóle tak nazwać, ponieważ był na to zbyt zmęczony i również dlatego, że Yoongi wiercił się pod nim i niechcący kopnął go łokciem w brzuch. Hoseok z jękiem przetoczył się na drugą stronę łóżka, zwinięty w kłębek. Yoongi, zadowolony, odetchnął, rozkładając się na swojej stronie.

— Szkoda... — westchnął Hoseok po chwili.

—  Co szkoda?

— Że jesteśmy tacy zmęczeni  — uśmiechnął się Hoseok sugestywnie, obracając się, by spojrzeć Yoongiemu w twarz. Ten tylko przewrócił oczami.

— Obrzydliwe — skwitował.

Hoseok usiadł na łóżku.

— Obrzydliwe jest to, że nawet nie umyliśmy zębów. — I już wyciągnął rękę, by pociągnąć Yoongiego do toalety, gdy ten głośno zaprotestował.

— Jutro rano, daj żyć... — wymamrotał, wtulony już w puchatą poduszkę. Hoseok wahał się przez chwilę, wiedząc, że powinni uczyć się organizacji i życia według pewnych zasad, ale... Yoongi już zasypiał... Hoseok właściwie nie był pewny, czy nie zasnął w ciągu tej ostatniej minuty.

— Okej, daję żyć — i położył się tuż obok niego.

Byli przyciśnięci do siebie, w ubraniach, z nogami splątanymi ze sobą niczym dojrzałe winorośla.

Gdyby te kilka lat temu coś poszło inaczej, gdyby tylko nie zgodził się na to spotkanie... nie znałby Yoongiego, nie znałby Junghwy. Nie znałby ich ciepłego mieszkania na końcu ulicy, nigdy nie do końca posprzątanego, ale zawsze pełnego miłości.

Hoseok nie umiał sobie wyobrazić lepszej teraźniejszości niż ta, w której żył teraz. W takich chwilach, chociaż senność zamykała mu oczy niczym imadło, wpatrywał się w powoli oddychającego Yoongiego, jak jeszcze niedawno obserwował Junghwę, gdy zasypiała.

Minęło tyle lat...

A Hoseok od początku jakimś sposobem wiedział, że to jest to.

Bicie jego serca stworzyło wraz z sercem Yoongiego dobrze znaną melodię.

W końcu zasnął.

_________

UHHHH

so yeah i've been gone
byłam sb w szpitalu, ale wyszłam i znowu jestem chora  X D


moi drodzy, wchodzimy w nowy chapter w życiu mojego konta na wattpad, szykuje się nowa praca, zobaczymy czy wyjdzie

pls dont hate me, że nie umiem update'ować fanficków

♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top