18. as long as you're next to me/just the two of us
chapter song = mac demarco - my kind of woman
DZIĘKUJĘ ŚLICZNIE NAJUKOCHAŃSZEJ ISTOTCE DOMINICE, DZIĘKI KTÓREJ NIE TYLKO NAPISAŁAM TEN ROZDZIAŁ, ALE I MAM ROZDZIAŁOWY OBRAZEK!!!
są to pierwsze święta, które hobi i yoongi spędzają razem
miłego czytania ✨🎅
_________
Tamtego dnia obaj leżeli splątani ze sobą na kanapie w mieszkaniu Yoongiego. Spędzali tu ostatnio o wiele więcej czasu, bo po pierwsze, malutki pokój w akademiku Hoseoka był ciągle okupowany przez Namjoona i stosy papieru do pakowania prezentów, a po drugie, Seokjin wyjechał do rodziny już kilka dni temu. Zabrał ze sobą trzy wielkie torby prezentów i cały słój pierniczków, których zapach nawet teraz unosił się w mieszkaniu.
Na szczęście trochę ciastek zostawił, bo, jak się okazało, Hoseok bardzo lubił słodycze. W około dwudziestu minut po pierniczkach nie było śladu.
Teraz w tle burczała pusta (bo Seokjin wyjechał) lodówka i szumiał telewizor, nadający jakiś film, który Hoseok chciał obejrzeć. Komentował go co jakiś czas, szepcząc Yoongiemu do ucha, a ten zawsze się uśmiechał, nawet jak nie było to śmieszne, bo nikt na świecie nie mógł go tak uszczęśliwić jak Jung Hoseok.
Ostatnie miesiące, które razem spędzili, były... tak cudowne. Błogie, jakby Yoongi chodził po chmurach, nie - jakby latał. Nie wiedział, jak wcześniej funkcjonował bez Hoseoka. A przecież jeszcze na początku tego roku szkolnego był całkowicie przekonany, że jest sobie samowystarczalny.
Jednak gdy poznał Hoseoka, wszystko się zmieniło, dosłownie wywrócił mu świat do góry nogami, ale... Yoongiemu taki świat o wiele bardziej się podobał.
Seokjin i Namjoon przypisywali sobie zasługi za ich pierwszą randkę, ale tak naprawdę Hoseok i Yoongi już byli w sobie zakochani, a randka w ciemno jedynie sprawiła, że wpadli jeszcze głębiej.
– Więc Seokjin już wyjechał? – odezwał się Hoseok, gdy tylko zaczęły się reklamy. Rozciągnął ramiona, przez co Yoongi nie czuł już jego dłoni na plecach, szybko jednak wróciła na swoje miejsce. Hoseok zaczął delikatnie masować plecy Yoongiego przez materiał jego czarnej bluzy, chociaż obaj wiedzieli, że lepiej, by tego materiału nie było. Yoongi kochał dotyk Hoseoka.
Ale dzisiaj nie chodziło o seks, przynajmniej nie na razie. Obaj późno skończyli zajęcia, Hoseok zajął się dodatkowym projektem, by podwyższyć sobie średnią (Yoongi nie mówił mu, że jest zbyt ambitny, starał się tylko przynosić mu kawę na zajęcia). Byli zmęczeni, a w tym tygodniu i tak zdołali ochrzcić większość wcześniej niedostępnych miejsc w mieszkaniu Yoongiego (nawet ten blat w kuchni obok kuchenki). W końcu Seokjin wyjechał.
– A co, myślałeś, że gdyby tu był, mógłbym bezkarnie na tobie leżeć?
Hoseok uśmiechnął się szeroko, po czym cmoknął Yoongiego w policzek.
– Mówił, że to nasz świąteczny prezent.
– Mi wystarczy – mruknął Yoongi beztrosko, ale na samo wspomnienie o prezentach się spiął. Nic jeszcze Hoseokowi nie kupił. To nie tak, że zapomniał - już kilkanaście razy w ciągu miesiąca wędrował po centrum handlowym w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby Hoseoka uszczęśliwić. Właściwie nie miał nikomu innemu prezentu do kupienia; Seokjin chciał jedynie, by dołożył mu się na jakiś mikroskop, a Namjoon zadowolił się bonem do księgarni internetowej.
Yoongi wiedział doskonale, czego obaj jego przyjaciele chcą, a oni wiedzieli, czego chciał on (zanim Seokjin wyjechał, dał Yoongiemu książkę biograficzną Michaela Jacksona, a Namjoon zrobił mu składankę z ich ulubionymi utworami).
Ale Hoseok... Yoongi najchętniej ściągnąłby mu gwiazdę z nieba... jednak i tak zbladłaby przy blasku Hoseoka.
Yoongi chciał mu dać coś, co będzie specjalne - ale też coś, co mu się przyda.
– O czym tak myślisz? – zapytał Hoseok, a Yoongi nagle ocknął się z transu. Zorientował się, że Hoseok wpatrywał się w niego, z uśmiechem bawiącym się w kącikach ust. Miał ten błysk w oczach, dzięki któremu cały świat Yoongiego się obracał. Nie potrafił wytrzymać wzroku Hoseoka, skulił się w sobie. Oparł czoło o jego obojczyk.
– ... o niczym – mruknął. Hoseok zaśmiał się i wsunął palce we włosy Yoongiego, gładząc go kciukiem po szyi. Yoongi niemalże roztopił się w jego ramionach, mógłby zostać tak na zawsze, naprawdę. Nie było nic bardziej idealnego od takich momentów; dopóki był z nim Hoseok, tylko oni, we dwóch.
– Boże, uwierzysz, że to tylko tydzień? – padło pytanie pytanie, akurat gdy skończyły się reklamy. Na ekranie pojawiły się znajome postacie, a Hoseok zaczął mowić, zagłuszając ich dialogi. – Jadę do Gwangju, chociaż właściwie będą tylko rodzice. Dawon zostaje w Seulu, nie wiem dokładnie, o co jej chodzi, ale chyba coś z pracą...
Yoongi słuchał z przymkniętymi oczami, wargami muskając skórę na policzku Hoseoka. Tylko jego głos zdołałby go uspać.
– A ty, co robisz na święta? – zapytał nagle Hoseok i wszystko jakby się zatrzymało; jego palce zatrzymały się we włosach Yoongiego, bohaterzy w filmie tkwili w tym samym kadrze, a usta Yoongiego zastygły zaledwie centymetr od policzka Hoseoka.
Yoongi odsunął się, przygryzając wargę.
– Zostaję tu.
– Nie jedziesz do rodziny? – Hoseok był szczerze zdziwiony.
Cóż, problem był taki, że Yoongi sam nie był pewny, czy miał rodzinę. Dzwonili sporadycznie, a gdy już rozmawiali, pytali tylko, czy ma pracę i czy chodzi na zajęcia, czasami o jego samopoczucie, a teraz nawet nie zaprosili go na święta do Daegu. Właściwie wspólne święta to nigdy nie była tradycja; jego brat od dwóch lat nie pojawiał się na wigilii. Yoongi nie potrafił jednak ignorować tego nieprzyjemnego uczucia odzywającego się akurat z samego dna jego żołądka, gdy ktokolwiek wspominał coś o rodzinie.
– Um, no, nie – takimi słowami zwieńczył to Yoongi, dopiero teraz czując, jak oddalił się od Hoseoka. Usiadł, dłoń zmartwionego Hoseoka jedynie przewieszona przez jego udo.
– Nie wiedziałem – zaczął Hoseok tym tonem. Miał łagodne spojrzenie, miękki dotyk, a Yoongi nie potrafił tego wytrzymać. Nie chciał ani litości, ani rujnować Hoseokowi świątecznego klimatu, tylko dlatego że on sam nie poczuje go w ogóle.
– Nic się nie stało, Seok-seok – wyszeptał Yoongi, w razie gdyby Hoseok chciał zacząć go pocieszać. Spróbował się uśmiechnąć, chwytając dłoń Hoseoka. – Naprawdę, po prostu nie mamy dobrego kontaktu.
Hoseok zmarszczył brwi. Pewnie nie potrafił sobie wyobrazić sytuacji Yoongiego. On, Jung Hoseok, z rodziny zapewne ciepłej, kochającej. Yoongi słyszał przecież nie raz jak Hoseok rozmawia przez telefon z siostrą, rozbawionym głosem. Słyszał też nie raz, jak wymienia się "kocham cię" z matką, nawet z ojcem.
Hoseok nie wiedział, jak to jest nie zamienić z bratem ani słowa od ponad czterech lat. Nie wiedział, jak to jest nie mieć rodzinnych tradycji, zwyczajów - żadnej więzi.
A Yoongi nie chciał, by Hoseok kiedykolwiek się o tym przekonał.
– Okej – wyszeptał Hoseok po chwili, a w następnej już ściskał Yoongiego, mocno. Zagarnął go do siebie, pozwalając mu usadowić się na swoich udach. Yoongi uśmiechnął się pod nosem, gdy zanurzył twarz w ciepłej szyi Hoseoka. Czuł jego usta tuż obok swojego ucha.
"Wszystko dobrze, Yoongi"
_________
Od tamtego wieczoru dni mijały powoli. Ciągnęły się niczym słodkie mleczne mordoklejki. Yoongi kochał każdą sekundę; każdy uśmiech, każdy dotyk. Chciał nacieszyć się Hoseokiem przed świętami. Wiedział, że w tym roku będą jeszcze bardziej samotne - właściwie, gdy tylko pierwszy raz zasnął wtulony w Hoseoka, wiedział, że każdy moment bez niego będzie samotny.
Yoongi i Hoseok chodzili na uczelnię, do pracy, uprawiali seks, spotykali się jak co wtorek w bibliotece, i prawie codziennie w mieszkaniu Seokjina, gotowali razem, znowu uprawiali seks i tak dalej, i tak dalej.
Yoongi właściwie nie wiedział, jak z wtorku robił się piątek, a potem prawie natychmiast niedziela.
W sobotę biegał jeszcze od sklepu do sklepu, otulony grubym szalikiem, który, według Hoseoka, doskonale sprawdziłby się jako koc (i chyba ze dwa razy już go tak używał).
Yoongi nie był zadowolony. Miał dla Hoseoka chyba jeden z najbardziej oklepanych prezentów; ich zdjęcie (Namjoon zrobił je im, gdy tańczyli wolnego na środku parkietu w klubie), za to w najładniejszej ramce, jaką mógł znaleźć.
Chciał mu kupić limitowaną edycję tego zbioru książek, o którym ostatnio ciągle nawijał (naprawdę, bez przerwy), ale nagle cały nakład w Seulu został wyprzedany. Nie mógł znaleźć tych książek w żadnej księgarni, żadnej. Był przez ten fakt niesamowicie wkurwiony - nie tylko dlatego że zmarnował prawie całą sobotę (a mógł spędzić z Hoseokiem jeden dzień dłużej), ale też dlatego że już wyobrażał sobie, jak wielki uśmiech wywołałby na twarzy Hoseoka taki prezent.
Niestety, szybko musiał rozejrzeć się za czymś innym. Kolejne minuty, szybko przemieniające się w godziny, spędzone na błądzeniu po tych wszystkich zatłoczonych ulicach, które, co prawda, powoli pustoszały ze względu na coraz późniejszą godzinę, wciąż były ledwo do przejścia (nie wspominając o mroźnym wietrze gryzącym w policzki).
I wtedy - bingo.
Maszyna do pisania znaleziona w odległym, schowanym między uliczkami, antykwariacie. Yoongi odetchnął wtedy z ulgą,
Kupił ją bez wahania, a obraz szczęśliwego Hoseoka na nowo pojawił się w jego głowie.
Takim sposobem następnego wieczora wielki prezent stał zapakowany w czerwony papier w złote gwiazdki tuż przy kanapie. Yoongi nie miał choinki (ani w sumie niczego, oprócz prezentu, co wskazywałoby, że jutro jest już wigilia), dlatego właściwie nie wiedział, gdzie położyć prezent.
Hoseok miał się zjawić za niedługo (właściwie Yoongi powinien już zacząć sprzątać), niestety tylko na chwilę, bo jechał późnym pociągiem do Gwangju. Yoongi planował od razu dać mu prezent, by móc podziwiać ten przepiękny uśmiech jak najdłużej. Nie mógł myśleć o tym, że przez najbliższe dni zobaczy go jedynie przez kamerkę internetową.
Odetchnął, wzrokiem wracając do swoich notatek. Walały się wszędzie, tak samo jak ołówki i, z jakiegoś powodu, kostki do gry. Akurat ich szukał.
Zaczął ogarniać w salonie dopiero, gdy Hoseok napisał, że już wychodzi z autobusu (czyli był bardzo blisko). Yoongi porwał się z kanapy, zaczął zgarniać ze stolika do kawy otwarte podręczniki (miał egzamin z teorii od razu po świętach), składać notatki w jeden wielki, nierówny stos, a ołówki zrzucił wszystkie na podłogę, by schowały się pod kanapą.
Dzwonek.
Za drzwiami stał, oczywiście, Jung Hoseok, który, oczywiście, wyglądał jak ósmy cud świata. Pomimo swoich cieni pod oczami, pomimo potarganych niesfornych loków, pomimo okularów krzywo posadzonych na nosie. Uśmiechnął się, tak jak zwykle, gdy się witają; jego kąciki ust unoszą się lekko, górna warga jednak zostaje na miejscu, złączając się z dolną. Yoongi nigdy nie potrafi wtedy (albo kiedykolwiek, gdy patrzył Hoseokowi w oczy) powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta.
Dopiero po chwili zauważył, co Hoseok trzyma w dłoni. Wysoko, nad ich głowami.
Jemioła.
Ładna, smukła gałązka przyozdobiona brokatem, czubek zawinięty czerwoną kokardką.
Yoongi spojrzał Hoseokowi w oczy (który tylko czekał aż jego chłopak odwzajemni spojrzenie) i mógł przysiąc, że serce zatrzymało mu się na moment. Hoseok pomachał jemiołą, jakby pośpieszająco.
– Hej – wyszeptał, nie zdejmując z Yoongiego wzroku; Yoongiego, który próbował ukryć to, jaki był zaczerwieniony, Yoongiego, który stał teraz przed nim w zwykłych dżinsach, a Hoseok miał nieodpartą ochotę napisać na temat tego, jak opiera się o ramę drzwi tysiąc wierszy (okej, może trochę przesadził - góra dwanaście), Yoongiego, który w tak krótkim czasie stał się dla niego tak ważny.
I nawet jeśli Hoseok chciał powiedzieć coś jeszcze; cokolwiek, jakiś głupi komentarz, który sprawi, że jego chłopak jedynie prychnie, to nie miał na to okazji - Yoongi chwycił go za szalik i przyciągnął do siebie w jednym momencie.
Ich usta złączyły się w pocałunku; pełnym kilkugodzinnej tęsknoty, smakującym jak kawa z automatu na ich uniwerku (od której wbrew pozorom uzależniony był Hoseok) i ramen błyskawiczny (którego Yoongi zjadł w przeciągu ostatniej godziny trzy opakowania).
Hoseok opuścił jemiołę, by otulić twarz Yoongiego swoimi dłońmi.
Oparli się o ramę drzwi (właściwie Hoseok przyparł do niej Yoongiego), dopiero po chwili przerywając pocałunek. Tylko po to, by na siebie popatrzeć.
– Nie chcę nic mówić, ale nadal stoimy pod jemiołą... – odezwał się Hoseok, szybko unosząc gałązkę aż nad ich głowy i ten głupi, przepiękny uśmiech rozjaśnił jego twarz. Yoongi przewrócił oczami, ale z niemalże ulgą znów pozwolił dłoniom Hoseoka objąć jego policzki, zaciskając palce mocniej na szaliku Hoseoka i znów go pocałował.
Zupełnie tak, jakby nie stali praktycznie na korytarzu przed mieszkaniem Yoongiego, gdzie każdy jego sąsiad mógł z łatwością wyjść. Zupełnie tak, jakby Hoseok wcale nie planował zostać.
Ale tego Yoongi nie wiedział. Całował go, jakby miał pojechać już za dwie godziny, jak ustalili. Całował go tak, jakby miał nie zobaczyć go przez następne półtorej tygodnia, jak zaplanowali.
Hoseok pozwolił mu w to wierzyć. Zagarnął jego ciepło, jakby prawda była kłamstwem, jakby walizka, którą przywiózł, została spakowana do Gwangju, a nie do mieszkania Yoongiego na 16 piętrze bloku z nieustannie psująca się windą, gdzie, odkąd Seokjin wyjechał, jest wciąż bałagan, ale gdzie jest i Yoongi.
Min Yoongi.
Jego Min Yoongi.
I tyle mu wystarczało, by zostać.
_________
Yoongi wniósł jego wielką walizkę, a gdy tylko zamknął za nimi drzwi, ciężar rzeczywistości go przygniótł. Nie chciał się żegnać. Oparł się o ścianę i obserwował, jak Hoseok zdejmuje najpierw puchatą czapkę, potem szalik, aż w końcu płaszcz (podkreślał długie nogi Hoseoka).
– Mam coś na twarzy? – uśmiechnął się złośliwie Hoseok, podchodząc do Yoongiego. Oparł dłonie na ścianie po obu stronach ciała Yoongiego, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Oczy mu błyszczały.
Nie było nad nimi jemioły, ale Yoongi już nachylił się, pożądając ciepła i ust Hoseoka, gdy-
– Czemu tu tak smutno? – oburzył się Hoseok, jego uwaga zwrócona nagle w stronę salonu. Yoongi niechętnie wypuścił Hoseoka ze swoich objęć. – Żadnych lampek? – wkroczył do salonu, Yoongi podążał za nim wzrokiem. – Ani ozdób? Czy ty... ooo, kurwa, nawet choinki nie masz!
Yoongi bez większego wzruszenia usiadł na kanapie, obserwując z rosnącym uśmiechem, jak Hoseok przeżywa brak uczczenia świąt w jego mieszkaniu. Zawiązał ramiona na klatce piersiowej.
– Nie obchodzę świąt – wyjaśnił tylko.
– Kto ciebie skrzywdził? – Hoseok jeszcze raz ogarnął niedowierzającym spojrzeniem cały salon. Stanął na samym środku i westchnął.
– Chyba rodzice. Ale się do tego nie przyznają – odpowiedział Yoongi, już wygodnie rozłożony na kanapie. Czekał tylko na Hoseoka. Chciał mu dać prezent, a potem po prostu się w niego wtulić i zapomnieć o czasie.
Obejrzą jakiś głupi film, który zyska na wartości jedynie dlatego że oglądają go razem.
Hoseok będzie opowiadać żarty, Yoongi będzie się z nim droczyć, będą się śmiać, przytulać, całować i pewnie w jakimś równoległym wszechświecie (i głowie Yoongiego) ten wieczór trwa nieskończoność.
Ale niestety nie w tym.
W tym wszechświecie niedługo osiemnasta zamieni się w dziewiętnastą, a potem zaraz w dwudziestą i Hoseok w końcu zniknie z jego kanapy. The razem na półtorej tygodnia.
– A sam mogłem przynieść tu lampki...
– Hoseok...
– ...nawet kolorystycznie by tutaj pasowały!
– Hobi...
– Ale właściwie cokolwiek by się tu przydało...
- Hoseok! – w końcu przerwał mu Yoongi. Cała uwaga została skupiona na nim, Hoseok nieco rozbawiony, z drżącym kącikiem ust. – Chodź tu do mnie – dokończył Yoongi cicho, niemalże błagalnie, a Hoseok zmarszczył brwi, jak gdyby się przesłyszał.
Poruszony, dotknął dłonią swojej klatki piersiowej.
– Czy to naprawdę mój chłopak? – westchnął, a Yoongi już miał na niego przekląć (chociaż wzmianka "mój chłopak" sprawiła, że mocniej się zarumienił), ale Hoseok zaczął zmierzać w stronę kanapy. – To przecież świąteczny cud, jakiś ty uroczy...
Nie minęła chwila, a był tuż przy nim. Yoongi był tak miękki, roztapiał się pod jego dotykiem, a Hoseok jedynie chwycił go za rękę.
Yoongi oparł głowę o ramię Hoseoka, zwijając pod sobą swoje nogi.
Hoseok owinął ich kocem, obejmując Yoongiego, gdy ten nagle podskoczył.
– Poczekaj! – zanurkował za kanapę i.... wyciągnął prezent. Tak wielki, że Hoseok nie wiedział, jakim cudem Yoongi był w stanie utrzymać go w rękach.
– Yoongi... – wyszeptał, rumieńce pojawiające się na jego twarzy. Nie spodziewał się, naprawdę. Spojrzał Yoongiemu w oczy, a ten nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, odsłaniającego nawet dziąsła. Podsunął prezent w stronę Hoseoka. Tak bardzo chciał zobaczyć jego reakcję...
Ale Hoseok nagle wstał i ruszył w stronę swojej walizki. Przyciągnął ją do kanapy, otworzył i zaczął w niej grzebać.
Wyciągnął ślicznie zapakowane (w czerwony papier) spore pudełko.
– Nie jest taki duży jak twój... – speszył się nieco Hoseok, kładąc swój prezent tuż obok tego od Yoongiego.
– A gdzie masz prezenty dla rodziców? – zapytał Yoongi, przeglądając wzrokiem zawartość walizki Hoseoka. Same ubrania. Dużo dresów i tank topów, które tak cudownie odsłaniają ramiona Hoseoka, odwracając uwagę Yoongiego od czegokolwiek, co robi.
Gdy odpowiedziała mu cisza, podniósł wzrok na swojego chłopaka. Uśmiechającego się tajemniczo.
– Co? – zapytał Yoongi, marszcząc brwi. Nie podobało mu się to. Hoseok coś ukrywał. Nadal wpatrywał się w Yoongiego z tą samą miną; lewy kącik ust wyżej od prawego.
– Hoseok, nie wkurwiaj mnie, o co chodzi? – Yoongi czuł, że nie powinien sobie robić nadziei, bo pomysł, który wpadł mu do głowy był niedorzeczny.
A wyglądał on tak:
Hoseok i on, 24 grudnia, razem na kanapie, splątani ze sobą, ziejąca dziura w sercu Yoongiego w końcu zasklepiona.
– Myślałeś, że zostawię ciebie samego na święta? Zwariowałeś? – powiedział Hoseok takim tonem, jakby mówił jakieś oczywistości.
I stały się dwie rzeczy; Yoongi poczuł łzy w oczach, a Hoseok poczuł, jak Yoongi musiał przez ten cały czas cierpieć.
Kiedy pierwsza łza spłynęła, Hoseokowi odjęło mowę. Nie wiedział, naprawdę. Nie wiedział, ile to dla Yoongiego znaczyło.
Ale wiedział, że te święta będą wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju. I w pewnym sensie najlepsze, jakie kiedykolwiek miał.
_________
– Yoongi... Matko, Yoongi, nie musiałeś, o, jeju – szeptał Hoseok, odwijając z papieru swój prezent. Gdy w końcu dostrzegł, co to takiego jest, zaniemówił. – Jakim cudem... Skąd ty to... – wykrztusił w końcu.
Yoongi nie mógł przestać się uśmiechać. Szczególnie teraz, gdy wszystko zdawało się iść zgodnie z planem - Hoseok z nim zostaje. Jung Hoseok. Jego słońce. Zostaje tutaj z nim.
– Co się tak patrzysz? Otwieraj swój prezent! – pospieszał go Hoseok, rozpakowując kartonowe pudełko od maszyny do pisania.
– Jeszcze coś tam jest... – mruknął Yoongi, wskazując na samotne, porwane papiery do pakowania, a Hoseok zmarszczył brwi. - No, popatrz, to nie wszystko.
Więc Hoseok popatrzył. I choć Yoongi nadal uważał ten prezent za oklepany, Hoseok przycisnął ramkę do piersi, jakby zaraz miał się rozpłakać. Nachylił się i zaczął raz po raz całować Yoongiego.
– Jesteś... najlepszy... na... świecie... wiesz? – mówił Hoseok między pocałunkami, a Yoongi chyba nigdy nie czuł tyle ciepła. Nigdy nie czuł się tak kochany, nigdy nie ściskał czyjejś dłoni, pragnąc nigdy jej nie puścić. A Hoseok. Ach, Jung Hoseok. Yoongi czuł, że to właśnie on, on jest tym jedynym.
Hoseok nadal go obejmował, szepcząc co jakiś czas najsłodsze słowa, jakie Yoongi kiedykolwiek słyszał. Nagle się odsunął, a Yoongi zmarszczył brwi, gdy pozbawiono go ciepła. Hoseok chwycił prezent dla Yoongiego i wystawił go w jego stronę.
– To dla ciebie.
Yoongi przełknął ślinę. Nie był przyzwyczajony. Oprócz tych dwóch prezentów od Seokjina i Namjoona, nie dostawał zwykle nic.
Rozpakował prezent Hoseoka. Słuchawki, takie jakie chciał.
– Hobi.... – uśmiechnął się.
Pod słuchawkami była również książka. Ale... chwila, Yoongi już ją miał. Była to pierwsza część jego ulubionej trylogii.
Spojrzał na Hoseoka pytająco.
– Otwórz – powiedział tylko Hoseok.
Yoongi otworzył. I na pierwszej stronie ujrzał autograf.
Autograf autora. Z dedykacją.
– Matko, Hoseok... Dziękuję.
– Jest tam jeszcze mój wiersz, ale nie czytaj go przy mnie, bo chyba spalę się ze wstydu.
_________
Leżeli, Yoongi na Hoseoku, ze splątanymi nogami, serce Yoongiego bijące pewnie i mocno, oddech Hoseoka delikatnie opiewający ucho Yoongiego.
– Kurwa – szepnął Yoongi.
– Co? – Hoseok zmarszczył brwi.
– Powinniśmy byli jutro otworzyć te prezenty.
– Jakie to ma znaczenie? – zaśmiał się Hoseok.
– Tradycja, Hobi.
Hoseok tym razem wybuchł głośnym śmiechem. Yoongi czuł, jak ciało Hoseoka drży.
– Ty nawet nie masz choinki!
– Dobra, zamknij się.
– Możesz spróbować mnie zamknąć – Hoseok puścił mu oczko, a Yoongi natychmiast usiadł na nim okrakiem, opierając dłonie o jego klatkę piersiową.
– Przyjmuję wyzwanie – wyszeptał, zbliżając swoją twarz do twarzy Hoseoka.
Pocałował go raz, potem znowu i znowu, i tak właśnie wyglądał 23 grudnia.
_________
– Co to ma być? – Yoongi zmarszczył brwi, gdy tylko wszedł do kuchni. Pachniało jajecznicą i trochę spalenizną, Hoseok stał przy kuchence z... czymś dziwnym na głowie.
– Dzień dobry, wesołych świąt... A, to? – Hoseok wskazał na opaskę na swojej głowie. – To jemioła.
I uśmiechnął się w ten sposób.
Yoongi zmarszczył brwi, podchodząc bliżej. Sięgnął po szklankę i wypełnił ją wodą. Oparł się o blat, obserwując jak Hoseok miesza jajecznicę w tej swojej durnej opasce. Nadal był w piżamie. Spodnie od niej luźno zwisały mu z bioder, a koszulka nieco podjechała do góry, przez co Yoongi mógł podziwiać jego szczupły brzuch.
Hoseok zdjął patelnię z ognia, odstawił ją na drewnianą deskę i... podszedł do Yoongiego. Właściwie to udawał, że chciał wyjąć talerze z półki nad jego głową, ale gdy Yoongi tylko dostrzegł, jak Hoseok zerka sugestywnie na jemiołę nad ich głowami, zrozumiał.
– O, popatrz, jemioła – powiedział Hoseok, jakby szczerze zdziwiony.
– Ale ty jesteś idiotą – parsknął Yoongi, ale chwycił Hoseoka za koszulkę i przyciągnął go do siebie.
Pocałunek numer jeden.
I chociaż wiedział, że Hoseok będzie wykorzystywać swoją opaskę, nie wiedział jeszcze, że aż tak.
Gdziekolwiek Yoongi by nie poszedł, Hoseok stał tuż obok z tą głupią opaską na głowie.
"O, popatrz, jemioła!"
Yoongi patrzył na niego wtedy krytycznym wzrokiem, ale musiałby być naprawdę skończonym idiotą, żeby go nie pocałować.
_________
– Rozumiem, że są święta, ale to nie znaczy, że musisz obejrzeć każdy film, który ma w sobie śnieg, Hoseok.
_________
– Nie, Hobi, żadnych świeczek na choince!
_________
– Już jestem! – krzyknął Hoseok od razu, gdy wszedł do mieszkania Yoongiego. Ściągnął płaszcz, zsunął buty i nagle rozległ się głośny trzask. – Yoongi? – zapytał Hoseok, ale odpowiedziała mu jedynie cisza.
Wszedł do salonu szybko, z nadzieją, że Yoongi nie zniszczył ich choinki (chociaż to Hoseok teoretycznie prawie ją podpalił) i... zobaczył Yoongiego.
Całego zaplątanego w kolorowe światełka.
Ich spojrzenia się spotkały, a Hoseok nie umiał powstrzymać nagłego wybuchu śmiechu.
– Co ty robisz, Yoongi?
– Nie śmiej się, idioto, tylko mi lepiej pomóż.
Cóż, skończyło się tak, że obaj leżeli na podłodze, splątani ze sobą kolorowymi światełkami, śmiejąc się głośno i przeklinając.
Ciepło rosło w sercu Yoongiego.
_________
Naprawdę sądził, że to będzie dobry pomysł. Był przekonany, że wyjdzie. Przygotował się i choć wiedział, że nie wszystko pójdzie z planem, że z pewnością coś przeoczy, to nie sądził, że był w stanie aż tak spieprzyć sprawę.
W skrócie: 25 grudnia spędzili wieczorem na pogotowiu.
A bez skracania... cóż, było to tak.
Yoongi drżącymi dłońmi próbował wyciągnąć klucze z kieszeni swoich spodni, podczas gdy Hoseok był wręcz przyssany do jego szyi.
Wybijała niedługo dziewiętnasta, wracali z zakupów. Torby wypełnione jedzeniem leżały tuż przy nogach Hoseoka, który teraz przygryzał i lizał ucho Yoongiego.
– No szybciej – wyszeptał Hoseok. –Nie będę ciebie pieprzył na korytarzu.
– A pewnie byś chciał, co? – wydusił Yoongi. – Żeby każdy mógł zobaczyć.
Hoseok jęknął na samą myśl i chwycił Yoongiego za pasek od spodni, odciągając go nie tylko od zamka, ale i od drzwi. Mocno przycisnął go do nich. Wcisnął nogę między jego uda i zaczął go całować, mocno.
– Hoseok – zaczął mowić Yoongi, gdy tylko Hoseok zjechał z pocałunkami na jego obojczyk. – Nie możemy uprawiać seksu na korytarzu.
– Ale-
– Bez żadnego "ale"! – Yoongi pocałował Hoseoka ostatni raz, po czym obrócił się szybko i przekręcił klucz w zamku. Czuł dłonie Hoseoka wszędzie. Miał wrażenie, że zaraz oszaleje.
Wpadli do mieszkania, Yoongi zatrzasnął za nimi drzwi, a Hoseok niemalże natychmiast go do nich przycisnął.
– Sypialnia – jego szept przemienił się w jęk, bo Hoseok znowu otarł się o jego krocze. – Sypialnia, Hobi.
W końcu jakoś razem tam dotarli, po drodze zatrzymując się przy każdej ścianie, przypierając do niej siebie nawzajem.
Ich kurtki, szaliki i czapki już dawno leżały gdzieś w drodze do sypialni.
Hoseok pchnął Yoongiego na łóżko (jednosobowe, ale jak się postarają, to się zmieszczą), po czym usiadł na nim, napierając na jego krocze. Obaj głośno oddychali. Yoongi wypchnął swoje biodra, pragnąc poczuć Hoseoka, chciał już go, całego.
– Jesteś taki piękny – wydyszał Hoseok w ucho Yoongiego, przygryzając je. Pomógł mu zdjąć koszulkę, a potem szybko pozbyli się tej Hoseoka. Obie wyładowały na podłodze.
Yoongi sunął dłońmi po gładkiej skórze brzucha Hoseoka, a gdy tylko Hoseok wsunął dłoń w jego bokserki, jęknął głośno.
Hoseok szybko rozpiął mu spodnie, a Yoongi niezdarnie je zdjął, po chwili rzucając je gdzieś w kąt sypialni.
Wbił się w usta Hoseoka, czując jak ten masuje jego penisa przez materiał bokserek.
Ruchy dłoni Hoseoka po chwili przyspieszyły, a Yoongi bezwładnie leżał pod nim, jęcząc coraz głośniej.
– Hoseok... – wyszeptał, sięgając do jego rozporka. – Chcę ciebie, chodź, Hoseok... Proszę...
No i jak Hoseok mógł odmówić?
– Poczekaj – wyszeptał i sięgnął do szuflady stolika nocnego. Yoongi myślał, że po prezerwatywy, ale Hoseok wyjął... lubrykant. No tak, to też Yoongiego jakoś nie zdziwiło. Ale Hoseok uśmiechał się szeroko, odkręcając opakowanie.
– Pierniczkowy – powiedział, a Yoongi parsknął śmiechem, odrzucając głowę do tyłu.
– Kurwa, nie wierzę...
– No co? Świątecznie!
– Pewnie – powiedział już zniecierpliwiony. – A teraz chodź tu i mnie wypieprz, ile ja mam czekać?
Nie musiał powtarzać drugi raz.
Użyli tego lubrykantu... dużo, Hoseok wiedział, że Yoongi lubi jak jest, cóż, mokro.
Ale nie spodziewał się, że Yoongi będzie aż tak głośno... jednak w końcu zrozumiał, że Yoongi nie krzyczy z rozkoszy, ale z bólu.
Hoseok natychmiast przestał i wysunął swoje palce z Yoongiego. Spojrzał zmartwiony na jego wykrzywioną twarz.
– Wszystko okej? – zapytał.
– Boli, tak, mocno i, eee, swędzi – wytłumaczył Yoongi, a Hoseok przecież nie mógł kontynuować. Usiadł obok Yoongiego.
– Myślisz, że to ten lubrykant?
– Nie wiem, Hobi, ale- kurwa- szczypie jak cholera.
Hoseok bez wahania spojrzał między uda Yoongiego i, rzeczywiście, miał mocno zaczerwienioną skórę, robiły się też na niej duże bąble. Nie wyglądało to dobrze.
– Kurwa – syknął Hoseok, szybko chwytając swoje bokserki. Założył je, po czym od razu znalazł parę Yoongiego i mu ją podał.
– Co ty robisz?
– Nie będziemy uprawiać seksu, jak lubrykant ciebie uczula, Yoongi.
– No ale ja mam jeszcze inny... – westchnął Yoongi, nadal był podniecony, potrzebował, by Hoseok porządnie go wypieprzył.
Ale Hoseok już wstawał z łóżka i zapinał spodnie.
– Nie ma mowy, Yoon, idziemy na pogotowie.
– Hoseok, nooo... – Yoongi położył się na łóżku, ale nieważne, jak bardzo chciał, nie mógł zignorować bólu, który czuł.
– Zakładaj spodnie!
_________
– Jesteś uczulony na wszystko, co świąteczne – parsknął śmiechem Hoseok, gdy wychodzili ze szpitala. Yoongi szedł nieco pokracznie, tuż obok niego, cały czerwony. Lekarz prawie padła ze śmiechu, gdy zobaczyła małą buteleczkę piernikowego lubrykantu.
Yoongi dostał w końcu maść i skierowanie na badania alergologiczne, a w jego głowie została zapisana myśl - nigdy w życiu nie rezygnuj ze zwykłego lubrykantu. I nie ufaj Jung Hoseokowi.
– Radzę ci się zamknąć – syknął na Hoseoka, chwytając go za rękę. Splótł razem ich palce. – Teraz jak wrócimy do domu to-
– To posmarujesz się maścią i obejrzymy Love Actually – przerwał mu Hoseok.
– Hoseok!
– Słyszałeś lekarz, zero aktywności seksualnej w najbliższych dwóch dniach.
– Przepraszam bardzo, ale nie musisz nic we mnie wsadzać – burknął Yoongi. Zatrzymali się na przystanku.
– Zero! –powtórzył Hoseok, przyciskając Yoongiego do swojego boku. Ten skulił się, naburmuszony. Hoseok westchnął. – No dobra... niech ci będzie. Ale tylko raz. I masz leżeć. Ja się tobą zajmę
Yoongi oparł się o swojego chłopaka, uśmiechając się pod nosem. Przez ostatnie dni zapomniał, że jeszcze niedawno święta były okropnym wspomnieniem z dzieciństwa. Teraz jednak tworzył nowe wspomnienia.
I chociaż 25 grudnia zawsze będzie mu się kojarzyć z tym feralnym piernikowym lubrykantem, cieszył się.
Ponieważ te święta zapowiadały się naprawdę okropnie, ale Hoseok wszystko zmienił.
Jak zawsze, Hoseok zmieniał życie Yoongiego na lepsze, od kiedy tylko pierwszy raz się pocałowali.
I Yoongi nie chciałby, by było inaczej.
_________
oficjalnie najdłuższy rozdział
my darlings
jak sam minęły święta??
i hope it was fun ✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top