17.you don't know/when you hold me/and kiss me slowly/it's the sweetest thing

chapter song = daniel caesar - best part (feat. h.e.r.) (so fucking beautiful btw)
yoongi i hoseok są już parą od 2 lat, rozdział ma miejsce miesiąc po tym, jak się razem wprowadzili
miłegooo czytaniaaa


_________

Yoongi uchylił niechętnie powieki, wpuszczając pod nie srebrzysty blask Księżyca. To zdecydowanie nie był czas, by wstawać... zwłaszcza że zaczynał się weekend. Yoongi pamiętał - sobota. Wczoraj był piątek, wiedział, bo wciąż czuł nieprzyjemne rwanie w barku po wnoszeniu pozostałych pudeł Hoseoka aż na ich cholerne dziewiąte piętro. Było ich mnóstwo. I chociaż porządkowali przez ostatnie kilka tygodni, to w salonie (w ich salonie, Yoongi nadal nie mógł w to uwierzyć) i tak stało mnóstwo nierozpakowanych toreb, kartonów z książkami czy płytami... Czekały na rozpakowanie. Yoongi wiedział, że niedługo wszystko ogarną, potrzebują tylko więcej czasu. Jednak chociaż panował bałagan, względny nieporządek, Yoongi czuł... harmonię. Spokój, jakiego dawno nie doznał. To było naprawdę jego miejsce. Ich miejsce.
W końcu nie musiał zasypiać bez Hoseoka, nie musiał budzić się bez niego, nie musiał jechać pół godziny przez zakorkowane miasto tylko po to, by spojrzeć mu w oczy. I tak, byli niezorganizowani, leniwi i zamiast leżeć na kanapie, pod kocami, każdego wieczora, wymieniając się delikatnymi pocałunkami w trakcie oglądania jakiegoś głupiego serialu, powinni poukładać swoje rzeczy i mieć to z głowy.

Ale tego nie robili.

Dlatego i również tego wieczora, położyli się w zagraconej sypialni. Jednak to się nie liczyło, bo nie potrzebowali porządku. Potrzebowali siebie nawzajem, swojego ciepła. Był to zarówno przywilej jak i ich obowiązek, by ściskać siebie nawzajem jak najmocniej.

Ale Yoongi nie czuł już na sobie jego dotyku. Od dawna, właściwie... Ile mógł spać? Za krótko.
Przymknął oczy, przebudzając się z jękiem. Całe ramiona miał w gęsiej skórce, jego stopy wydawały się jak z lodu. Chciał zasnąć i jakimś cudem zignorować to, że zaraz mógł się przeziębić... jednak tym razem nie był w stanie.
To nie był pierwszy raz. To nie pierwszy raz, gdy budził się w nocy, cały zmarznięty.
Z westchnieniem usiadł na łóżku. Jego wzrok natychmiast podążył w stronę Hoseoka, leżącego zaledwie na wyciągnięcie dłoni po prawej (przytulali się pewnie kilka minut temu), który owinął wokół siebie calusieńką kołdrę (i koc), jednak i tak odkrył się w połowie. Jego bose stopy zwisały z ramy łóżka, a twarz miał tak spokojną, że Yoongi przez chwilę zastanawiał się, czy naprawdę chciał z powrotem tę kołdrę.

Ale jego lodowate dłonie mówiły same za siebie.

Szósta noc, pomyślał Yoongi. Już szóstą noc musi powtarzać tę samą rutynę. Bo Hoseok znów zabrał mu kołdrę, właśnie dlatego Yoongi będzie musiał usiąść, wybudzić się, obudzić Hoseoka, po czym próbować zasnąć, choć istniało duże ryzyko, że Hoseok znowu zabierze mu kołdrę.
Ale najgorsze (lub najlepsze?) było to, że Hoseok wcale się tą kołdrą nie przykrywał - było mu gorąco. Za każdym razem odkrywał sobie nogi oraz klatkę piersiową.

Yoongi przez chwile obserwował, jak unosi się ona i jak opada spokojnie, Hoseok musiał dobrze spać, co było dla niego ostatnio bardzo trudne. Dostał niedawno nową pracę, do tego nadal dorabiał sobie korepetycjami. Chodził nabuzowany kofeiną, nieustannie zestresowany, a Yoongi tak mu współczuł. Starał się odciążyć go z obowiązków domowych (chociaż przy przeprowadzce było to trudne), sam gotował obiady (chociaż częściej po prostu dzwonił do pobliskiej tajskiej restauracji, której pracownicy znali go już zbyt dobrze, by na to przystawało), starał się utrzymywać względny porządek (nie licząc, oczywiście, kartonów), zwłaszcza w salonie, bo odkrył, że właśnie tam Hoseok spędza najwięcej czasu.
Robił te wszystkie rzeczy, żeby Hoseok wiedział, że Yoongi bierze to poważnie. Ich, znaczy się. Bo kiedy zaproponował Hoseokowi wspólne mieszkanie, ten był zaskoczony, jakby nigdy nie sądził, że Yoongi kiedykolwiek o coś takiego zapyta.

Teraz Yoongi westchnął, wyciągając dłoń, by pogłaskać Hoseoka po odsłoniętym ramieniu. Jego skóra była taka ciepła.
Yoongi podążył dłonią do ramienia Hoseoka i potrząsnął nim, delikatnie.

– Znowu zabrałeś mi kołdrę - poinformował go zachrypniętym szeptem.

– Hmpf? - Hoseok nadal miał zamknięte oczy, jednak wciągnął powietrze przez nos, przysuwając się bliżej Yoongiego. Palce Hoseoka podążyły leniwie do dłoni Yoongiego, która masowała jego obojczyki. - Hm? So?

– Kołdra – powtórzył Yoongi, wolną dłonią chwytając gruby materiał.

Hoseok poruszył się, szeleszcząc świeżo wypranym materiałem pościeli, która z pewnością pachniała jak jego waniliowy szampon, jak jego perfumy, które Yoongi kupił mu na święta, jak poduszki, które Yoongi jeszcze niedawno wąchał niemalże obsesyjnie, gdy tylko Hoseok wracał do swojego mieszkania, po nocy spędzonej u Yoongiego - pachniała po prostu Jung Hoseokiem. Nadal nie otwierając oczu, Hoseok zaspanym ruchem odwinął z siebie kołdrę i podniósł ją do góry, zapraszając Yoongiego, choć nie powiedział ani słowa. Yoongi jednak nie odrzucił propozycji i szybko wtulił się w ciepłego - wręcz gorącego - Hoseoka.

Yoongi nie wiedział, jakim cudem Hoseok kumulował tak wiele ciepła. Hoseok otoczył go ramionami od tyłu, robiąc z Yoongiego małą łyżeczkę, wciskając twarz w jego szyję, ogrzewając ją swoim oddechem. Yoongi uśmiechnął się do siebie pod nosem, czując rosnące w brzuchu kwiaty i ścisnął palcami zawiązane na swoim brzuchu dłonie Hoseoka.
Oczy same mu się zamknęły.
Jutro z nim porozmawia.

_________

Nie było łatwo.
Zwłaszcza że Yoongi obudził się rankiem, gdy Słońce rysowało promieniami kształty na podłodze ich sypialni, gdy ramię Hoseoka już go nie obejmowało, jednak miejsce, na którym spał tej nocy (jak i każdej następnej), wciąż było ciepłe. Zwłaszcza gdy z kuchni dobiegały przekleństwa, ale również cicha muzyka soulowa, wypełniająca spokojem całe ich mieszkanie, a Yoongi nie mógł powstrzymać uśmiechu, bo wow, miał wszystko. To było lepsze niż jakiekolwiek jego wyobrażenie przyszłości.
Wylegiwał się w łóżku jeszcze kilka dobrych minut, wsłuchując się w melodyjny głos Hoseoka, który przerywał co jakiś czas swój śpiew, by przekląć na patelnię.

Kiedy Yoongi w końcu wygrzebał się z pościeli, skierował się do kuchni i cicho oparł o ścianę. Hoseok, kompletnie nieświadomy, nadal w swojej piżamie (odsłaniającej kawałek gładkiej, ciepłej skóry), z rozczochraną burzą kasztanowych loków, stał przy kuchence. Okulary powstrzymywały pojedyncze kosmyki przed dostaniem się do oczu.

– Czy aż tak bardzo nie podoba ci się mieszkanie ze mną, Hoseokie? – rzucił nagle Yoongi oskarżycielskim tonem, uśmiechając się, gdy Hoseok podskoczył i obrócił w jego stronę.

– Jezu, Yoongi - westchnął, jednak uśmiech błyszczał w jego oczach. Znów pochylił się nad skwierczącą patelnią. – Uprzedź może, że tu jesteś, co?

Yoongi podszedł bliżej.

– Czemu? Oczywiście, że tu jestem, to moje mieszkanie – objął Hoseoka od tyłu, całując go po karku. – I dlatego też chciałbym, kurwa mać, spać w spokoju pod kołdrą, Jung Hoseok!
Hoseok wybuchnął śmiechem; głośnym i radosnym; roznoszącym się po ich mieszkaniu niczym promienie słoneczne.
– Przecież zawsze możesz mnie obudzić...
– Budzę ciebie już szóstą noc pod rząd. Śpisz tak uroczo, że prawie tego dzisiaj nie zrobiłem, masz szczęście, że jestem taki silny psychicznie, inaczej sam musiałbyś płacić cały czynsz, bo dawno bym zamarzł na śmierć,
– Nigdy w życiu – odwrócił się szybko, prawą ręką wciąż mieszając jajecznicę, i pocałował Yoongiego. Lekko uchylił wargi, uśmiechając się, bo Yoongi szybko objął go mocno za szyję, gdy nagle poczuł jego język.
Zapomniał o łopatce, którą trzymał, zapomniał o śniadaniu; grzankach w tosterze, parzącej się kawie, a w szczególności skwierczącej na patelni jajecznicy;, zapomniał o tym, która była godzina, gdzie był, a nawet jak się nazywał.

Jedyne, co w tamtym momencie znał to Min Yoongi. Jego dłonie, jego usta, jego język i jego ciepły oddech.

Chwycił Yoongiego za pośladki i ścisnął, czując jak ten uśmiecha się mu w usta. Uniósł go, by ten usiadł na blacie. Yoongi nie odsuwał się nawet o centymetr, rozłożył uda, a Hoseok szybko znalazł miejsce pomiędzy nimi, masując je przy okazji delikatnie. Jego palce wsunęły się pod materiał bokserek Yoongiego, a ten przygryzał dolną wargę Hoseoka, zaplątując sobie jego loki na palce. Był ciepły, cały Hoseoka. Tylko jego.
Hoseok poczuł, że spodnie jego piżamy robią się ciaśniejsze z każdą chwilą, język Yoongiego podążał wzdłuż jego zębów, a z gardła Yoongiego dochodził ten niski pomruk... w pewnym momencie nawet jęknął, ale...
– Chyba usiadłem na foremce do ciastek – poskarżył się Yoongi, przerywając pocałunek, jednak nadal dysząc w usta Hoseoka.
– Chyba na otwieraczu do wina– mruknął Hoseok. Jego dłonie przesuwały się od ud do jego pośladków.
Yoongi uśmiechnął się zadziornie, opierając swoje czoło o czoło Hoseoka, kciukami rysując kształty na jego kościach policzkowych. Zaledwie musnął wargami kącik jego ust, podążając dłonią w stronę krocza Hoseoka, gdy nagle-

– Co tak śmierdzi dymem?– odsunął się Yoongi.

– O, kurw–

I obaj szybko zabrali się za ratowanie swojego śniadania.

_________

– Yoongi?– głos Hoseoka przerwał błogą ciszę. Siedzieli na starej, ale wciąż bardzo wygodnej, kanapie, którą dostali od rodziców Namjoona; stopy Yoongiego rozłożone na udach Hoseoka, pod grubym, wełnianym kocem, prawa dłoń Hoseoka masująca jego łydki. Czytali, obaj inne książki; Hoseok tomik poezji Kafki, Yoongi powieść fantastyczną, którą wczoraj wygrzebał z pudeł Hoseoka, od czasu do czasu przerywali, by przeczytać sobie jakiś szczególnie interesujący fragment. Yoongi zawsze zamykał oczy, gdy Hoseok mu czytał. Jego mrukliwy, głęboki głos wydawał się pielęgnować kwiaty rosnące w klatce piersiowej Yoongiego, które rozkwitały, gdy tylko Hoseok się uśmiechał. Yoongi dopiero teraz odkrył, jak bardzo cenił te pozornie "nieważne" chwile; chwile, gdy nic się nie działo, gdy po prostu stykali się ramionami, co jakiś czas zerkając na siebie, właściwie bez powodu. Dotychczas nie mogli sobie na nie pozwolić codziennie, bo obaj mieli współlokatorów i chociaż ani Namjoon, ani Seokjin nie mówili poważnie, żartując sobie z ich "obrzydliwych czułości", doskwierał im brak prywatności.
Bo Yoongi właśnie w takich momentach czuł się najdelikatniejszy, najbardziej wrażliwy na dotyk Hoseoka. Był wyciszony... szczęśliwy. W końcu, w ich mieszkaniu.
Jego wzrok osiadł na zamyślonej twarzy Hoseoka, którego usta powoli tworzyły subtelny uśmiech.

– Tak?– zapytał i choć wiedział, że cisza ich, jeszcze chwilę temu, okalająca nie mogła powrócić - głos Hoseoka był lepszy.

– Mam pomysł.

_________

Spłukał waniliowy szampon z jego włosów, masując mu dokładnie głowę. Woda robiła się zimna, z każdą chwilą zimniejsza. Tkwili pod prysznicem już dobre 30 minut, chociaż myli się razem po to, by zajęło im to mniej czasu... ("A poza tym oszczędzamy wodę, Yoongi")
Znowu siedzieli przed telewizorem do późna, choć nie mogli sobie na to pozwolić (Hoseok miał zajęcia na 8, Yoongi pracę na 9). Ale Hoseok był za ciepły, za miękki, a jego wargi muskające Yoongiego po czole stały się wystarczającym powodem, by leżeć na kanapie do 2 rano.
Jednak Hoseok w końcu zwlókł go z miejsca i zaprowadził do ich małej (już niezagraconej) łazienki, w której naprawdę ledwo się mieścili. Ale to nie miało znaczenia. I tak byli w siebie wtuleni, nawet pod prysznicem.
Obaj byli zmęczeni, ich oczy na wpółotwarte, wpatrzone w siebie nawzajem, delikatne uśmiechy rozświetlające poszarzałe od zmęczenia twarze. Yoongi pocałował Hoseoka, właściwie nie trafił w usta, ale to naprawdę nie miało znaczenia. Lodowata już woda pryskała ciepłą skórę Hoseoka, do której tak kurczowo przylgnął Yoongi. Wyplątał w końcu palce z włosów Hoseoka, kiedy cały szampon został z nich wypłukany. Yoongi czuł, jak Hoseok gładzi go po plecach.
– Wychodzimy?– Hoseok nachylił się do ucha Yoongiego.
– Jeszcze chwila...

A więc zostali jeszcze chwilę.

_________

– I to jest ten twój genialny plan? – Yoongi krytycznie zmierzył wzrokiem stos poduszek oddzielający jego część (lewą) łóżka od tej Hoseoka. – A ty pod czym będziesz spał?
Hoseok usadowił się już na swojej połowie, poprawiając puchate poduchy, których połowę wzięli z salonu.

– Mam koc, a ty kołdrę... Wiem, że to nie jest idealne, ale musisz się wyspać, tak? A to jest jakiś pomysł.

Yoongi oparł się o zagłówek ich łóżka, wzdychając ciężko. Był zmęczony, nie będzie dyskutować. Hoseok miał rację, może tym razem się wyśpi.

– Okej – wymamrotał. Hoseok zgasił światło, naciągając na siebie koc drugą ręką. Yoongi otulił się kołdrą, ułożył się w pozycji embrionalnej, tyłem do Hoseoka, czekając aż ten go obejmie. Ale to się nie stało. Yoongi poruszył się niespokojnie. – Czy to jest jakaś kara?
– Hm? – usłyszał głos Hoseoka, cichu, mrukliwy. Ale Hoseok zawsze szybko zasypiał.
Yoongi nie powiedział już nic więcej, tylko wyciągnął dłoń i wśród pościeli odnalazł tą Hoseoka. Ścisnął ją mocno, gładząc delikatnie jej wierzch swoim kciukiem, aż obaj pogrążyli się we śnie.

_________

Obudził się godzinę pózniej, bardziej zmęczony niż gdy zasypiał.
Nie było mu zimno, nadal był zawinięty kołdrą, jego ciało ciepłe. Dłonie jego i Hoseoka dawno zgubiły się nawzajem w białej pościeli, a Yoongi to czuł.
Tak samo, jak czuł brak Hoseoka wtulonego w jego plecy, do czego zdołał się tak przyzwyczaić przez ostatni miesiąc. Brakowało mu jego ciepła, jego ramion i nóg zaplątanych z tymi Yoongiego.
A teraz oddzielała ich jakaś głupia ściana z poduszek, bo Hoseok notorycznie zabierał mu w nocy kołdrę.
Yoongi westchnął, zmęczenie znowu zalewające jego umysł niczym czekolada. Musiał spać.

_________

Ale nie mógł. Obudził się znowu, tym razem niecałą godzinę później. Hoseok nie zabrał mu kołdry, spał sobie spokojnie ma swojej części łóżka, jego stopy wystające spod koca.
Yoongi oparł się na ramionach, przyglądając się mu podkrążonymi ze zmęczenia oczami.

Pieprzyć te poduszki. To najgorszy pomysł na świecie. Hoseok jest jakimś idiotą.

Yoongi z głębokim westchnieniem przewrócił się na drugi bok, wręcz zaciskając powieki.
Czy aż tak mu odbiło, że nie był w stanie spędzić jednej nocy bez Hoseoka przyciśniętego do jego boku?

Najwyraźniej tak, bo tym razem nie mógł zasnąć.

Usiadł na łóżku, zatopiony w czarnej ciemności, wątła księżycowa poświata sącząca się zza firanek oświetlała mu twarz Hoseoka.

– No chodź do mnie – Yoongi myślał, że się przesłyszał, że brak snu manipulował jego słuchem. – Yoongi? Ty śpisz na siedząco?

Ale gdy poczuł dłoń Hoseoka na swoim ramieniu, zrozumiał, że to nie halucynacje. Jego ciało przybliżyło się do ciepła Hoseoka, który (zmartwiony?) usiadł i zaczął gładzić go po plecach.

– Yoonie?

Yoongi zerknął na niego spod przymrużonych powiek, uśmiechając się sennie. Jedną ręką wziął jedną z poduszek oddzielających ich od siebie i rzucił ją na podłogę.
– Masz takie głupie pomysły, Hobi – mruknął, jego głos był miękki, łagodny, a jego spojrzenie tak głęboko w miłości do chłopaka, w którego się wpatrywał, że aż kręciło mu się w głowie.
Hoseok szybko zrozumiał i pomógł Yoongiemu dekonstruować mur z poduszek.
– Ty też nie mogłeś spać? – zapytał Hoseok, w końcu obejmując Yoongiego oboma ramionami. Przycisnął go do siebie mocno, jakby nigdy nie miał puścić. Yoongi topił się pod delikatnymi muśnięciami jego warg na swoim karku.
– Tak, idioto, nie dość, że nie mogę bez ciebie żyć, to spać też nie mogę.
Yoongi czuł, jak ciało Hoseok drży od cichego śmiechu.
I pocałował go w skroń, a Yoongi musnął wargami wierzch jego dłoni - zasnęli. Choć wiedzieli, że jutrzejszy poranek będzie trudny, Yoongi zapewne zaśpi, a Hoseok będzie musiał go zwlekać z łóżka pod groźbą wyprowadzki, Yoongi nie zamieniłby tego na nic innego.
Bo Hoseok był jedynym, co znał.

_________
jhoooooooooooope
how are you guys
bc im in love with sope

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top