16. how wonderful life is while you're in the world
chapter song = elton john - your song
yoonseok są małżeństwem od półtorej roku
THANK YOU SO MUCH ILY
miłego czytania ≧◡≦
_________
Yoongi siedział naburmuszony pod stosem koców, a Hoseok właśnie krzątał się po całym mieszkaniu, ściskając w dłoni termos wypełniony kawą. Na kuchence stał wielki gar gotującej się zupy, ogrzewanie w całym mieszkaniu było podkręcone, a recepty i opakowania po lekach walały się dosłownie w s z ę d z i e. Hoseok nie miał jednak czasu tego sprzątać, a Yoongi w takim stanie był naprawdę beznadziejną pomocą.
Mimo wszystko, Hoseok nie mógł się na niego gniewać...
Pakując swoje śniadanie, zerkał w jego stronę i, widząc smutną, nieco zaspaną minę, było mu naprawdę źle. Chciał zostać, ale nie mógł; był dzisiaj w komisji jednego z egzaminów. Dlatego, co gorsza, wracał z pracy wyjątkowo późno. Bolało go nie tylko to, że Yoongi sam będzie musiał się sobą zająć (a, najwyraźniej, to sprawia mu problem), ale też dlatego, że gdy Yoongi jest chory, Hoseok może liczyć na podwójną ilość pieszczot. Choć zwykle Yoongi nigdy nie przyznaje, jak dużo czułości potrzebuje, podczas choroby staje się to oczywiste. Jakby nagle z osłabienia potrzebował poczwórnej ilości uwagi.
Hoseok chciał mu ją dać; chciał go tulić cały dzień, tak mocno, żeby nie potrzebował żadnych koców, chciał być przy nim w każdej chwili i spełniać jego najmniejszą zachciankę, żeby tylko pokazać, jak mocno go kochał, i nie obchodziło go, że sam mógłby się przeziębić. Zależało mu tylko na tym, by Yoongi nie zaniedbał znowu swojego zdrowia. Ostatnio coraz częściej zdarzało mu się zasypiać przy biurku (Hoseok zawsze wtedy go budził delikatnym szeptem i prowadził do sypialni), poza tym zawsze zmuszał (nawet siłą) go do noszenia szalika czy czapki, bo Yoongi w nawet minusowych temperaturach paradował w cienkiej parce.
I nic dziwnego, że był już chory ponad kilka dni. Jeszcze wczoraj wydawało się być coraz gorzej. Hoseok cały weekend mierzył mu temperaturę, karmił i zmieniał zimne okłady. Przez chwilę naprawdę zastanawiał się, czy nie powinni pojechać do szpitala i z nerwów prawie zadzwonił do szefa, chcąc uprzedzić go, że nie pojawi się w pracy, ale wtedy udało im się zbić gorączkę, a Yoongi odzyskał trochę wigoru (aby, oczywiście, co chwila narzekać, że umiera).
Hoseok miał nadzieję, że stan Yoongiego będzie się tylko polepszać. Znalazł przepis na najlepszą zupę leczniczą, a potem dokładnie pokazał Yoongiemu, co i jak ma zrobić, by ją zjeść, gdy go nie będzie ("Hoseok, kurwa, wiem, jak się trzyma łyżkę, dzięki", "też cię kocham"). I rzeczywiście, może traktował go trochę jak dziecko, ale Hoseok znał swojego męża na wylot. Czasami trzeba było podejść do niego jak do dziecka, by zobaczyć skutek. Dlatego pierwszą dawkę leków przygotował mu sam, a na resztę nastawił alarmy z przypomnieniem. To musiało wystarczyć. Nie mógł zrobić nic więcej.
Yoongi wstał wraz z Hoseokiem jak zawsze (to znaczy zwykle Hoseok musiał siłą wyciągać go z łóżka, ale najwyraźniej gdy Yoongi wiedział, że nie idzie do pracy, łatwiej mu się wstawało). W normalny poniedziałek przygotowywaliby się do wyjścia razem; ubierając się nawzajem, poprawiając sobie krawaty, podarowywując sobie drobne buziaki za zwykły kubek kawy lub przelanie herbaty do termosu... Jednak tym razem Yoongi tylko mu się przyglądał.
Hoseok czuł na sobie jego wzrok, gdy zapinał guziki koszuli, gdy mył twarz, gdy układał włosy... W pewnym momencie Yoongi zawiesił na nim spojrzenie na dłuższą chwilę, a Hoseok czuł nieodparta potrzebę pocałowania go.
I prawie by to zrobił.
Ale Yoongi naprawdę lubił się nad nim znęcać.
– Nie-e – mruknął, kładąc palec na ustach pochylającego się nad nim Hoseoka. – Chcesz się przeziębić?
I uśmiechnął się wtedy tak przebiegle, że Hoseok miał ochotę pocałować go jeszcze bardziej. Po prostu całego zagarnąć do siebie i... Ale zamiast tego wziął go na ręce, posadził na kanapie, opatulił w trzy najgrubsze koce w ich mieszkaniu i przyniósł stos niesprawdzonych rozprawek i klasówek.
No i właśnie tak to wyglądało. Teraz Yoongi siedział naburmuszony, nawet nie zerkając na testy, a Hoseok upewniał się, że pod jego nieobecnością wszystko będzie w porządku.
Zdjął garnek z ognia, postawił na drewnianej desce i wyciągnął łyżkę, by spróbować zupy. Była ostra i... cóż, co prawda mógł ją lepiej przyprawić, ale Yoongi miał taki katar, że smaku prawie w ogóle nie czuł, więc...
– Jest gorąca, zjedz od razu – polecił Hoseok i choć wiedział, że jest to marzenie ściętej głowy, miał nadzieję, że Yoongi choć raz się go posłucha. – Słyszysz?
Yoongi jednak nie odpowiadał, wpatrując się w niego od dłuższego czasu. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Nie wierzę, że ja jestem u m i e r a j ą c y, a ty idziesz do pracy....
– Yoongi, to tylko przeziębienie. Jutro powinieneś już być jak nowonarodzony! – Hoseok wyjął z szafki miseczkę i wlał do niej zupy, upewniając się, że jest tam większa niż przeciętna ilość warzyw. Ukradkiem zerknął na zegarek. Prawie upuścił miskę.
Szlag.
5 minut.
SZLAG.
Hoseok szybko podążył do salonu i postawił miseczkę z zupą na stoliku przy Yoongim, a potem poszybował w stronę drzwi. Nie miał czasu, by Yoongi poprawił mu krawat, przygładził zbuntowane włosy (których dzisiaj nie wyprostował, dlatego kręciły mu się niemiłosiernie). Szybko zaczął ubierać płaszcz, potem buty...
– Hoseok...– zaczął Yoongi w ostatniej chwili. Hoseok kończył wiązać sznurowadła.– Możesz kupić mi chusteczki?
– Co?– Hoseok zmarszczył brwi, podnosząc się. – Przecież wczoraj kupiłem ci trzy paczki.
– Wiem.
Hoseok westchnął, po czym, próbując powstrzymać uśmiech, pokręcił głową. Nie miał czasu, ale właściwie i tak był spóźniony... Podszedł do kanapy, na której leżał Yoongi mierzący go dziwnym wzrokiem, i oparł na niej dłonie, aby nachylić się do niego. Oczy Yoongiego były zmęczone (Hoseok słyszał jak chodzi w nocy po mieszkaniu), ale nadal miały w sobie ten błysk. Ten błysk, który sprawiał, że wszystko w Hoseoku się przewracało, wywracało do góry nogami.
Hoseok wiedział, że nie powinien mu ulegać. Powinien iść do pracy, zrobić to, co miał zrobić i szybko wracać, ale zamiast tego wplótł palce we włosy Yoongiego. Musnął wargami jego czoło (nie było rozpalone, sukces), pogładził po policzku, po czym szepnął mu do ucha:
– Proszę, zadbaj o siebie. Dzwoń.
Yoongi kiwnął głową, ponieważ naprawdę chciał wyzdrowieć jak najszybciej, po czym pocałował Hoseoka w policzek... To znaczy chciał, jednak Hoseok szybko odwrócił głowę, a ich usta się złączyły. Dosłownie na pięć sekund, ale Yoongi zdołał już przymknąć oczy, musnąć koniuszkami palców wierzchu dłoni i zupełnie zapomnieć o tym, że ma on dzisiaj osiem godzin pracy.
Ale przypomniało mu się, gdy Hoseok nagle się odsunął, pogładził go ostatni raz po twarzy i wyszedł. Yoongi został sam w salonie wypełnionym zapachem słodkich perfum Hoseoka, z parującą miską zupy, na którą nagle stracił jeszcze bardziej ochotę.
_________
Sześć kaw, dwie uwagi i osiem godzin później Hoseok wspinał się z powrotem na dziewiąte piętro ich bloku mieszkaniowego, ściskając pod pachą teczki z dokumentami i zginając się pod ciężarem swojej torby. Cały przemókł od deszczu, który złapał go w ostatniej chwili. Bolały go plecy, nogi, głowa... Ale jeszcze tylko kilka stopni, jeszcze tylko pięć - cztery - trzy....
W końcu otworzy drzwi, odwiesi ciężki płaszcz, rozwiąże buty i odetchnie. Później wstawi wodę na herbatę, rozłoży testy, zaplanuje jutrzejsze lekcje...
Ale tego nie zrobił, nie wstawił wody na herbatę, nie rozłożył testów. Nie.
Schował się w ramionach Yoongiego, tak ciepłego od godzin spędzonych pod kocami, tak miękkiego, dosłownie, ale i w przenośni, ponieważ gdy Hoseok przyszedł, Yoongi dopiero się obudził i był delikatny, cichy i spokojny z lekko uchylonymi powiekami, obserwując jak Hoseok uśmiecha się do niego, po czym pochyla nad nim, całuje go w czoło (nie było rozpalone). Yoongi wciągnął go pod koce, zagrzebując pod nimi ich obu. Ignorował to, że za chwilę nie będą mogli oddychać pod ponad 3 kocami. Półmrok, cichy pomruk kablówki i słodki chichot Hoseoka, jego zimne usta na ciepłej skórze Yoongiego.
Hoseok w każdym możliwym sposobie cudownie wpasował się do jego ciała.
– Stam? – wymamrotał niewyraźnie Hoseok. – Tskniłeś?
Yoongi uśmiechnął się pod nosem. Wsunął palce we włosy Hobiego, mokre od deszczu.
– Tak – odpowiedział szczerze. – Bardzo.
Hoseoka znowu ogarnęło ciepło. Spodziewał się sarkastycznej odpowiedzi, takiej w stylu Yoongiego, jednak jego słowa tylko potwierdzały teorię "Chory Yoongi Soft Yoongi".
– Zjadłeś zupę? – zapytał Hoseok, unosząc się na ramionach, aby spojrzeć na twarz Yoongiego. Miał przymknięte oczy, uśmiechał się lekko, jego wargi lekko zaróżowione. Kiwnął głową.
– Wziąłeś wszystkie leki?
Znowu kiwnął głową, wzdychając tym razem, niczym męczennik.
– A jaką masz temperaturę?
Tym razem Yoongi nie odpowiedział, tylko zakrył oczy dłonią i przechylił się na lewo, jakby chowając się pod ramieniem Hoseoka.
– Yoongi, mówię poważnie, zaraz dam ci spać, jak tam gorączka? Nie wzrosła, mam nadzieję, bo jeśli...
Nagle Yoongi go całował.
Słowa Hoseoka zostały zniekształcone przez język Yoongiego.
To nie był delikatny pocałunek, był na tyle intensywny, że po chwili Hoseok musiał się odsunąć, by złapać powietrze. Jednak to nie był koniec. Yoongi szybko zdjął z Hoseoka marynarkę, wsuwając dłonie pod jego białą, sztywną koszulę. Chciał więcej ciepła, więcej Hoseoka.
– Yoongi, dzisiaj rano byłeś umierający – powiedział Hoseok, wciąż głęboko oddychając. Yoongi najwyraźniej w ogóle nie przejął się jego uwagą, tylko usiadł na nim. Dokładnie na jego udach, ocierając się o jego krocze.
– Złaź ze mnie - Hoseok parsknął śmiechem.
– Niszczysz klimat.
– To się nazywa bycie dobrym mężem.
– To się nazywa represja seksualna – uznał Yoongi, przejeżdżając dłońmi po klatce piersiowej Hoseoka.
– Yoongi, jesteś chory! Miałeś gorączkę dwa dni z rzędu, jak w ogóle mogłem w takiej chwili myśleć o... – próbował argumentować Hoseok, ale wtedy Yoongi nachylił się, ujął jego twarz w obie dłonie i pocałował. Hoseok się nie opierał, uległ, chociaż wiedział, że powinien zająć się Yoongim w inny sposób. Dać leki, zrobić kolację i... coś tam jeszcze.
Hoseok nie był już w stanie myśleć o niczym innym tylko o dłoniach Yoongiego, sunących po jego ciele.
Właśnie tak to było. Hoseok nie sprawdził testów, nie zaplanował jutrzejszych zajęć, nie wstawił wody na herbatę.
Miłość.
Yoongi czuł ją wszędzie. W sposobie, w jaki Hoseok jęczał jego imię, raz po raz, niczym litanię, w tym, jak Hoseok mocno przyciskał się do jego klatki piersiowej, jak wypełniał go tak idealnie, ściskając jego biodra.
Yoongi go kochał, po prostu.
Wiedział to, nie bał się już tego mówić, jednak nie zdarzało się to często.
Dlatego gdy w końcu salon ucichł od ich jęków, gdy przestali głęboko oddychać, próbując ochłonąć z podniecenia, gdy położyli się obok siebie, przytuleni, ze świadomością, że zaraz będą musieli spędzić dłuższą chwilę w łazience - Yoongi powiedział, że go kocha, a świat Hoseoka się zatrzymał.
Rzęsy Yoongiego w zwolnionym tempie rzucały cienie na jego policzki, jego usta, nieco spuchnięte, takie wrażliwe, układały się w powoli delikatny uśmiech.
Minęła chwila, podczas której Hoseok próbował zapamiętać to wszystko. Nie był w stanie, ale to było w porządku. Wszystko było w porządku. Miał na to każdy poranek do końca swojego życia, każdy wieczór, każdą noc.
Uśmiechnął się delikatnie.
– Ja ciebie też kocham. Najmocniej na świecie.
Nic nie wyrażało tego rosnącego uczucia w klatce piersiowej Hoseoka, które czuł za każdym razem, ponieważ to, co czuł było czymś więcej niż miłością. Przymknął oczy i dopiero wtedy - odetchnął.
_________
so yeaaaaaaaaah
dziękuję
♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top