12. i just want to see my baby/standing right outside my door
chapter song = mariah carey - all i want for christmas is you
WIEM, WIEM, CAN THIS GET EVEN MORE CLISHE???
well, my dears, get ready
zapraszam na świąteczny rozdział, ma on miejsce mniej więcej 10 miesięcy po rozdziale 10
tym samym chcę wam życzyć najbardziej radosnych, najlepszych świąt
daję wam masę całusków i hagów i wszystkiego, co najlepsze
po prostu dużo się uśmiechajcie
i miłego czytania!! ☼.☼
_________
Gdyby zamknął oczy, z pewnością by zasnął.
Było mu tak ciepło... Powietrze przesiąknęło zapachem waniliowych świeczek, salon oświetlały jedynie lampki małej choinki, którą jeszcze nie dawno razem ubierali.
– Pragniemy zaprosić państwa na świąteczną audycję, prowadzoną przez... – szumiał w tle telewizor.
Hoseok otarł się policzkiem o ramię Yoongiego, wtulając się w niego jeszcze mocniej. Przesunął się tak, by oplatać Yoongiego w pasie. Położył głowę na jego ramieniu, prawie w zagłębieniu szyi.
Już po chwili poczuł palce Yoongiego, wplatające się w swoje włosy. Odetchnął, uśmiechając się. Poczuł się jak na spokojnym morzu. Sen kołysał nim delikatnie, powoli odpływał... Mógłby zostać tak na wieki, ale.
Ale to są ich ostatnie wspólne chwile przed wyjazdem.
– To kiedy masz pociąg? – zapytał szeptem. Spokojne morze zostało wzburzone.
– Jakoś jutro o trzynastej...
– I przyjedziesz, tak?
– Przyjadę, przecież obiecałem twoim rodzicom.
Hoseok uśmiechnął się do siebie. Umysł rozjaśniło wspomnienie o tej pamiętnej kolacji z jego rodzicami... Byli naprawdę szczęśliwi, gdy dowiedzieli się, że Yoongi planuje odwiedzić ich także w święta.
– No wiem, wiem, ale... Nie chcę, żebyś znowu miał zrujnowane święta... - wymamrotał Hoseok.
– Znowu?
– No, w tamtym roku w ogóle nie pojechałeś do rodziny... Siedzieliśmy w domu.
– Właśnie dlatego były to najlepsze święta w moim życiu. - Chwila ciszy. Yoongi patrzył Hoseokowi prosto w oczy, zarumieniony. - Byłem z tobą.
– Teraz też będziesz... - uśmiechnął się szeroko Hoseok, jego serce uspokajało się na samą myśl o ciepłym ogniu w kominku i jeszcze cieplejszym Yoongim, leżącym tuż obok niego na kanapie w domu jego rodziców. - Tylko trochę później.
– Postaram się być jak najszybciej...
– No, tak, tak, ale niestety... – Hoseok urwał westchnieniem.
Yoongi zbystrzał, marszcząc brwi.
– Niestety co?
– W końcu przyprowadzę ze sobą kogoś na święta... Będziesz przesłuchiwany przez wszystkie moje ciotki.
Jednak Yoongi wcale się nie stresował.
Może to dlatego, że Hoseok tak pewnie trzymał go za rękę? Może dlatego, że jego uśmiech napełniał Yoongiego spokojem, przekonywał, że nieważne, jak źle by się nie wydawało - będzie dobrze?
Może.
A może po prostu wiedział, że rodzina Jung to najlepsze, co mogło mu się kiedykolwiek przytrafić.
_________
Mróz kąsał w poliki, podczas gdy Hoseok wiązał ciaśniej szalik Yoongiego.
Ludzie niecierpliwie kręcili się na stacji. Płuca dusił nieznośny smród papierosów, niektórych już wypalonych, których popioły zostawały przyklepywane przez podeszwy, a niektórych dopiero wypalanych.
Yoongi ścisnął rączkę swojej torby mocniej. Hoseok stał tuż obok, ale nie odzywał się od kiedy przyjechali. Co jakiś czas tylko zerkał na Yoongiego, który wypatrywał pociągu.
– Będę za tobą tęsknić – odezwał się nagle.
Yoongi oderwał wzrok od torów i spojrzał na Hoseoka smutnymi oczami.
Zrobiłby wszystko, by ten się uśmiechnął. Dosłownie wszystko. Gdyby Hoseok poprosił, Yoongi nie zawahałby się poprzestawiać Gwiazd na niebie.
– Też będę za tobą tęsknić – odpowiedział Yoongi przez zaciśnięte gardło. Przysunął się do Hoseoka, niemalże chowając się w połach jego płaszcza, i pocałował go delikatnie.
Nie chciał przypominać mu, czego nie będzie miał przez następne parę dni, ale... Nie umiał się powstrzymać.
Pociąg z piskiem zatrzymał się na stacji.
Yoongi w ogóle nie zauważył, że nadjeżdża. Drzwi do wagonów otworzyły się z sykiem, ludzie zaczęli zbierać się u wejść.
– To chyba... Chyba czas się pożegnać. – Yoongi podniósł swoją walizkę. Hoseok nadal trzymał go za drugą rękę.
Puścił ją dopiero wtedy, gdy był na ostatnim schodku.
A gdy tylko to zrobił - mróz, zimno, chłód.
Yoongi zadrżał, przechodząc przez długi korytarz. Odnalazł swój przedział - wszedł do niego szybko i natychmiast znalazł się przy oknie.
Hoseok stał na peronie.
Sam.
Przez następne kilka dni będzie bez sam.
Będzie jadł bez Yoongiego. Będzie spał bez Yoongiego. Będzie żył bez Yoongiego.
Pomachał mu, a kąciki jego ust lekko uniosły się do góry. Yoongi wpatrywał się w niego, próbując desperacko zapamiętać każdy szczegół jego twarzy - nawet najmniejszy.
Większość rzeczy po prostu wiedział - zdołał zaobserwować dzisiaj, kiedy patrzył na niego, zanim ten jeszcze się w ogóle obudził.
Pieprzyk na policzku, pieprzyk nad wargą, mały pryszcz nad brwią, lekki zarost tuż na szczęce, delikatne cienie pod oczami...
Pociąg ruszył.
A patrzenie na Hoseoka, powoli znikającego w oddali, wypełniało Yoongiego ziejącą pustką.
_________
Pociąg kołysał się na torach. Stukot zagłuszał większość myśli Yoongiego. Siedział przy oknie, sam w wagonie, wpatrując się w migające za szybą drzewa. Zastanawiał się, kiedy mu się to znudzi.
Nie minęło jeszcze nawet dziesięć minut od wyjazdu, a...
Kieszeń nagle mu zawibrowała.
Zmarszczył brwi, szybko wyciągając telefon.
Na ekranie rozjaśniło się imię Hoseoka, a widok zdjęcia, które zrobił mu zaledwie dwa tygodnie temu, kiedy byli na kawie w jego ulubionej kafejce, po prostu wycisnęło mu z płuc tlen.
Odebrał.
– Już za tobą tęsknię – odezwał się głos w słuchawce.
– Seok-Seok, j-ja...
– Kocham cię. Wiesz o tym, prawda?
Yoongi odetchnął. Ręce nagle przestały mu drżeć. Jego serce zelżało.
– Będę do ciebie codziennie dzwonić. Obiecuję.
– A... – Chwila ciszy. Niezagłuszona. Hoseok musiał już siedzieć w samochodzie. – Powiesz im o nas?
Pociąg dalej sunął do przodu, wiatr świstał za oknem, a Yoongi.
A Yoongi zamarł.
Bał się.
Nie było z nim już ciepła Hoseoka, zawsze uspokajającego, pewnego.
Przełknął ślinę. Może i Hoseoka nie było z nim, ale... Hoseok czekał na odpowiedź. W Seulu. Właśnie w tej chwili.
Teraz.
Jung Hoseok.
Jung Hoseok, który wybuchał niekontrolowanym śmiechem nawet po najmniej śmiesznym dowcipie na świecie.
Jung Hoseok, którego uśmiech Yoongi widział, zanim zdołałby rankiem do końca otworzyć oczy.
Jung Hoseok, który z każdym dniem stawał się coraz piękniejszy.
Jung Hoseok, który był Aniołem w ludzkiej postaci.
Jung Hoseok, który onieśmielał Gwiazdy na tyle, że chowały się każdego dnia.
Jung Hoseok, bez którego Yoongi nie potrafiłby żyć.
Jung Hoseok, dla którego zrobiłby wszystko.
– Powiem.
_________
Rozłączył się i oparł czoło o kierownicę.
Z głębokim westchnieniem wsunął telefon z powrotem do kieszeni.
Niczego na Ziemi nie chciał bardziej niż być teraz z Yoongim. Musiał tak cholernie się denerwować... W końcu byli ze sobą ponad 2 lata, a jego rodzice nie mieli o tym najmniejszego pojęcia.
Jego rodzina zawsze nigdy nie była dla nich przyjemnym tematem.
Niczym zimna, gorzka kawa, którą trzeba wypić wyłącznie po to, by się nie zmarnowała.
Różnili się kompletnie od tego, jak wychowany był Hoseok. Przyzwyczajony był do rozmawiania o swoich problemach otwarcie, po każdym wspólnym obiedzie, a Yoongi... Yoongi nawet nigdy nie usłyszał od ojca: "kocham cię".
Hoseok chciałby powiedzieć Yoongiemu, że wszystko będzie dobrze.
Ale teraz sam nie miał pewności.
_________
– Chciałem powiedzieć wam o tym już... już wcześniej... naprawdę. Jakoś... nie było nigdy okazji i... Spotykam się z kimś.
- Och... Yoongi, to świetnie. Jak ma na imię?
- Hoseok.
- Hoseok?
- To... Tak.
- Czyli rozumiem, że ci nie przeszło.
_________
Hoseok wcale nie czuł się tak, jakby były święta.
Co prawda, dom jego rodziców pękał w szwach. Wesoła muzyka zaczynała grać wczesnym rankiem, a kończyła dopiero przed ciszą nocną. Kolorowe lampki zapewne widać byłoby z Kosmosu i do tego cały dom pachniał jedzeniem.
Hoseok powinien się cieszyć.
Ale nie sądził, że to będzie takie trudne. Nawet bez Yoongiego.
Pierwszy dzień był w porządku - Hoseok zajął się sprzątaniem. Szum odkurzacza skutecznie zagłuszał jego nieznośne myśli, ale...
Ale to właśnie wieczorami było najgorzej.
Hoseok zawsze znajdował się w tym samym miejscu - kanapa przed kominkiem, tuż przed ich rodzinną galerią, próbując zająć się książką.
Próbując.
Tuż obok, na drugiej kanapie, pośród kocy, siedziała Dawon ze swoim narzeczonym. Na ich widok serce Hoseokowi miękło i musiał podciągać koc pod samą brodę.
Wydawał się drżeć bez ciepła Yoongiego.
_________
Yoongi skulił się na fotelu pasażera, oddychając głęboko.
Wiedział, że tak będzie.
Żałosne było to, że gdzieś w środku miał jednak nadzieję... Na to, że może jego rodzina rzeczywiście będzie chciała Hoseoka poznać, może w końcu przestaną traktować go jak wynaturzenie?
Ale nie mógł powiedzieć, że się nie starali. Próbowali rozmawiać o studiach, o jego nowej pracy, nawet pytali o to, co Hoseok studiuje, ale... Nie było w tym ani krzty szczerości.
Nie było tej sympatii, jak na przykład do dziewczyny jego brata.
Yoongi nie czekał ani chwili.
Skoro zwykły obiad był takim niewypałem, co dopiero wigilia...
A on mógłby już dawno być z Hoseokiem... Wyobraził sobie, że jest już obok niego. Leżą razem na kanapie, Hoseok mruczy cicho tekst kolędy, a Yoongi udaje, że go nie słucha. Ale to nieprawda.
Zawsze go słuchał.
Yoongi wziął głęboki oddech, wyglądając zza okna wagonu.
Jeszcze chwila, jeszcze trochę.
_________
Dzwonek do drzwi rozbrzmiewał już chyba piąty raz w ciagu tej godziny. Hoseok ze złością cisnął książkę na bok, porywając się z kanapy.
Czy ci kolędnicy kiedykolwiek dadzą sobie spokój?
Szurał kapciami o drewno, idąc do drzwi. Ale mógł sobie szurać do woli, był sam w domu - jego rodzice znowu pojechali na zakupy, a ciotki oczywiście na same słowo "centrum handlowe" porwały się za nimi...
Hoseok westchnął, przetarł twarz dłonią i otworzył drzwi, gotowy powitać kolejnych kolędników, a.
A jego serce się zatrzymało.
Nawet nie wiedział, kiedy wpadł w ciepły uścisk. Nie wiedział, kiedy do jego nozdrzy wkradł się znajomy, kojący zapach, a automatyczny uśmiech ulgi urósł na jego twarzy.
Ciepło. Znowu zrobiło mu się ciepło.
– Tęskniłeś?
– Coś ty, nawet nie zauważyłem, że ciebie nie było...
Yoongi odsunął się, a Hoseok miał okazję przyjrzeć mu się dokładniej. Był wyraźnie zmęczony, jednak ciemne sińce pod jego oczami nie były żadną nowością.
A jego oczy nadal tak cudownie iskrzały.
Mieniły się bardziej niż jakiekolwiek pieprzone lampki choinkowe.
Hoseok nigdy nie widział nic piękniejszego. Tęsknił za tym tak cholernie mocno.
Wpatrywał się w niego bez słowa, po prostu podziwiając.
Znowu wtulił się w niego. Schował twarz w zagłębienie jego szyi, ściskając mocno za ręce, nie chcąc puścić.
Yoongi pisał po wierzchu jego dłoni.
"Zawsze będę przy tobie."
Hoseok wdychał jego zapach, tak rozkosznie znajomy i.. i właśnie w tamtym momencie uświadomił sobie.
Nie potrzeba mu nic więcej.
Poprzedniego roku mieli tylko siebie, skulonych pod ciepłymi kocami, bo nie stać ich było na ogrzewanie.
Hoseok pamiętał.
Śmiech Yoongiego był jego ulubioną melodią, a błysk jego oczu najlepszymi fajerwerkami.
Nie mieli nawet normalnego obiadu.
A i tak były to najlepsze święta w życiu Hoseoka.
Potrzebował tylko jego.
Yoongi głaskał go po dłoni, na jej wierzchu pisząc poematy o jego uśmiechu. Otarł się nosem o policzek Hoseoka, po czym musnął go spierzchniętymi wargami.
A Hoseok znowu się uśmiechnął.
Yoongi nie musiał na głos mówić: "kocham cię", by Hoseok zrozumiał.
_________
i jak
mam nadzieję, że umili wam to wszystkim święta!!
potraktujcie to jako prezencik od livki olivki
luv u lots
życzę wam najwspanialszych świąt na świecie!!! (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top