teach you
"Jego długie palce budziły do życia dawno zapomniane rozkosze i te nowe, których dopiero stawała się świadkiem."
Poczułaś jak po twoim ciele przebiega dreszcz zimna, z chwilą gdy twoje nogi zanurzyły się w chłodnej wodzie basenu. Wstrzymałaś na chwilę przyśpieszony oddech, z każdą sekundą coraz bardziej przyzwyczajając się do temperatury. Nigdy nie byłaś fanką takich form rozrywki - wszystko jest potem mokre, śmierdzi ostrym chlorem, a ty, jak gdyby nigdy nic, narażasz własne życie, próbując udawać rybę.
Każdemu innemu roześmiałabyś się w twarz, gdyby podjął jakiekolwiek próby zmuszenia cię do pływania w zbiorniku pełnym wody, którego co druga osoba wykorzystywała jak publiczną toaletę pod gołym niebem. Ale nie jemu... Sam widok jego roześmianej twarzy i mokrych włosów zaczesanych nonszalancko do tyłu sprawiał, że od razu zapomniałaś o swoich pedantycznych uprzedzeniach i byłaś gotowa pozwolić mu nawet wciągnąć się do tego niezbadanego siedliska zarazków...
-Yeobo... Będziesz tam tak siedzieć, czy w końcu do mnie dołączysz? Woda jest cudowna! - Chan wykrzyknął w zachwyceniu, podpływając w twoim kierunku. Oparł się podbródkiem o twoje kolana, a ciebie po raz kolejny uderzyła fala zimna, ale skutecznie to zignorowałaś, widząc jak jego oczy łagodnie na ciebie spoglądają.
Jeśli za coś mogłabyś oddać życie, wybrałabyś jego oczy. Za każdym razem, gdy jego wzrok lądował na twojej osobie, czułaś nieporównywalne z niczym innym zawstydzenie - ale nie takie, gdy zapomnisz pracy domowej, a nauczyciel weźmie cię do odpowiedzi. Porównałabym to prędzej do uczucia, jakie towarzyszy osobie obsypywanej z każdej strony miłością, która stanowczo jednak deklaruje, że wcale nie zasługuje na taką atencję. Czuje jak na jej policzki wstępuje rumieniec wstydu, mimo usilnych starań nieokazania swojej małej słabości. W głębi serca jednak czuje nieopisywalną wdzięczność za to, że wreszcie komuś na nim zależy...
- A jeśli stracę życie? I to jeszcze... w taki sposób - wzdrygnęłaś się na myśl, że ktoś musiałby wyciągać twojego trupa z tej wody. Już lepszą opcją wydawało się dopełnienie swojej nędznej pośmiertnej woli na dnie zarośniętego glonami i innym zielskiem dna basenu, którego jakkolwiek nie mogłaś stąd zauważyć...
- Będę zaraz przy tobie i ani na moment cię nie puszczę - uśmiechnął się szeroko, a ty mimowolnie przystanęłaś na takie rozwiązanie i powoli zanurzyłaś w wodzie resztę swojego ciała.
Poczułaś jak całe twoje ciało się spina, a mięśnie zastygają w bezruchu, nie stykając się z żadnym podłożem. Twoje ręce szybko oplotły szyję Chana, a ty przylgnęłaś do jego torsu, czując pod skórą każdy jego mięsień. Wciąż nieprzyzwyczajona do takiej bliskości, doprowadzałaś swoje serce do palpitacji, ale mimo wszystko, odwołując wszystko co przedtem powiedziałaś, wolałaś zawał niż śmierć przez utopienie.
- To tylko półtora metra... Nie sięga ci nawet do szyi, nie musisz się tak bać, skarbie - pogłaskał cię po plecach, nucąc przy okazji jakąś uspokajającą melodię, która wydawała ci się dziwnie znajoma. Powoli się od niego odsunęłaś i niepewnie wystawiłaś nogę, która szybko zetknęła się z basenowym dnem. Nabrawszy względnej pewności siebie, zrobiłaś kilka kroków, wywołując przy okazji uroczy uśmiech na twarzy Chana. - Widzisz! Świetnie ci idzie! Mówiłem, że...
Entuzjazm prędko zniknął z jego twarzy, gdy tylko zauważył jak twoja stopa obsunęła się na jednym z kafelków . Szybko objął cię w pasie, zanim cała zniknęłaś pod taflą wody i przyciągnął bliżej siebie. Oddech przyśpieszył, ręce zaczęły niekontrolowanie drgać, a serce na chwilę zatrzymało swoją pracę, czując tą krepującą i zarazem nieodpowiednią tutaj, bliskość twoich i jego ust.
- Channie - szepnęłaś w przerażeniu, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. - Ja już nie chcę.
Chłopak zabrał cię na brzeg basenu i posadził na jego krawędzi, wciąż nie spuszczając z ciebie uważnego wzroku. Był zły na samego siebie, że zmusił cię do pływania. Wiedział, jaki lęk budzi w tobie sam widok basenu, a co dopiero bliższy kontakt z nim, a mimo to doprowadził cię do stanu, kiedy ledwo łapiesz ogromne hausty powietrza do swoich płuc, wciąż nerwowo zaciskając palce wokół jego dłoni.
- Nie umiem nawet chodzić po basenie, a co dopiero w nim pływać - westchnęłaś, pozornie wróciwszy do żywych i spuściłaś zażenowany wzrok na zmartwioną twarz Chana, licząc w sercu, że chłopak zabierze cię w końcu z powrotem do hotelowego pokoju. Byle jak najdalej od tego miejsca samoistnej zagłady...
Chłopak oderwał od ciebie zamyślone spojrzenie, szukając gdzieś w odmętach swojego umysłu sposobu, żeby zatrzymać cię przy sobie jak najdłużej i moc nacieszyć się twoją obecnością, której tak brakowało mu na co dzień. . Na jego usta wstąpił widoczny uśmiech zadowolenia, kiedy do głowy wpadł mu pewien, no cóż tu powiedzieć, dosyć odważny plan.
- Może chcesz żebym nauczył cię czegoś innego? - rzucił w twoją stronę, znowu obdarzając cię swoim beztroskim spojrzeniem i delikatnie przejechał językiem po swoich ustach, które akurat w tym momencie zdały mu się zbyt suche.
Nerwowo zaczesałaś włosy za ucho na widok tej nowej odsłony Chana, którą właśnie ci prezentował. Byliście parą zaledwie dwa miesiące i naprawdę trudno ci było pojąć, że ten chłopak co chwilę przyjmuje inne oblicze. Jak dotąd znałaś go jedynie jako uroczego i trochę niezdarnego Bang Chana, który uwielbia pływać i nie daje swoim powiekom odpocząć do trzeciej nad ranem. Nie przyszło Ci nawet do głowy, że może być jeszcze bardziej bezpośredni w swoich działaniach i słowach...
-Co masz na myśli? - wyjąkałaś, czując na skórze jego palący dotyk. Przesunął palcami po twoim udzie i zatrzymał się na kolanie, na którym, jak gdyby nigdy nic, zaczął rysować opuszkami niewidzialne kółeczka. Trzymanie się za rękę było dla ciebie finalną granicą bliskości, na którą sobie jak dotąd pozwalałaś, mając wciąż w swojej głowie uporczywą myśl, że zbyt się z nim spoufalasz. Taki dotyk zdecydowanie wykraczał poza skalę, wywołując przy okazji zimny pot, który nieustannie oblewał twoje plecy.
- Może... coś takiego? - szepnął, chwytając palcami twój podbródek i przyciągając twoje usta do swoich. Poczułaś przyjemne ciepło, tak inne i mimo wszystko mile widziane, biorąc pod uwagę, że twoje stopy wciąż pozostawały zanurzone w wodzie. Chan uśmiechnął się, widząc jak bardzo cię zaskoczył, ale nie robił sobie z tej racji żadnych wyrzutów. Oderwał dłonie od twojej twarzy i umieścił je tym razem na twoich biodrach, co wywołało na twojej skórze delikatne mrowienie. Powoli zsunął cię z krawędzi basenu, tak że twoje ciało znowu przeszedł dreszcz zimna w bliskim kontakcie z wodą, ale tym razem nie zwróciłaś na to nawet najmniejszej uwagi. Pozwoliłaś, aby chłopak przejął kontrolę, aby pozbawił cię oddechu, aby twoje drżące z emocji dłonie przycisnęły się mocno do jego torsu.
- A może tego? - oderwał się od twoich spuchniętych od pocałunków warg i przeniósł się na linie twojej szczęki i szyję, pozostawiając, to tu, to tam, trudne do ukrycia purpurowe ślady. Uwielbiał się tobą chwalić, a dzięki temu nie musiał nawet nikomu przypominać, że jesteś tylko jego.
Przełknęłaś nerwowo ślinę, czując wewnątrz klatki piersiowej mieszankę strachu i podekscytowania. Z jednej strony miałaś wielka ochotę schować się za najbliższym filarem, uświadamiając sobie, że jest późny wieczór, a oświetlony basen był bardzo dobrze widoczny z okien hotelowych pokoi. Ale z drugiej, to rozkoszne zjednoczenie przyciągało cię niczym grawitacja do ziemi. Nagle przestał się liczyć cały świat, a jedyne co mogłaś dostrzec była obcująca z twoją dusza chłopaka, który otwierał przed tobą sztukę miłości.
- Channie - przerwałaś mu, na co ten oderwał się niechętnie od twojego ciała i spojrzał ci głęboko w oczy. Zadrgałaś na widok tego jaka czerń spowiła jego tęczówki. - Ale... Ja już wiem...
- Ah tak? - przeskanował uważnie twoją twarz, uśmiechając się na widok swojego "małego dzieła sztuki" pozostawionego na twoich obojczykach. - To może w takim razie to ty powinnaś być moją nauczycielką?
Bang Chan pochylił się w twoją stronę i musnął ustami twój policzek, wyznaczając teraz nową linię pocałunków.
- Jak tak ci zależy, żeby to robić "po twojemu", powiedz mi co chcesz, abym z tobą zrobił.
Zaczęłaś się zastanawiać, czy to w ogóle możliwe, abyś jeszcze powróciła na ziemię. Chan tak mącił ci w głowie, że ledwo widziałaś na oczy, które zasłoniła mgła rozgrzanego od waszych ciał powietrza. Dziwiłaś się że otaczającą was woda jeszcze nie zaczęła bulgotać, osiągnąwszy temperaturę wrzenia.
Otworzyłaś usta, chcąc stanowczo zaprzeczyć, ale chłopak przyłożył do nich swój kciuk i przejechał po nich w uspokajającym geście. Oparł swoje czoło o twoje, czekając na twój ruch. Nie sądził, że ta lekcja obierze taki obrót, ale w żadnym stopniu nie narzekał. Miał wrażenie jakby właśnie złapał w ręce kawałek nieba i za żadne skarby nie miał zamiaru go teraz wypuścić.
- Jesteś dobrą uczennicą, wiesz co robić - zachichotał, a ty nie chcąc dłużej robić z siebie ofiary losu przylgnęłaś ustami do jego warg, nerwowo je muskając. W twojej głowie nagle wybuchła jakaś kakofonia dźwięków niewiadomego pochodzenia i eksplozja doznań, jakie było Ci dane do tej pory doświadczyć. Każde zetknięcie się waszych ciał przybierało inną barwę. Przejeżdżając delikatnie palcami po ramionach, miałaś przed oczami wyławiające się z ciemności smugi cynoberu, stykając się z nim w pasie - plamy palonej sjeny, czując jego oddech na swojej skórze - ledwo widoczne pociągnięcia lapis lazuli. Powoli zaczynało ci brakować powietrza. Nawet nie z tego powodu, że nieustannie dzieliłaś się tlenem z Chanem,który pochłaniał go wyjątkowo dużo. Wszystkie zmysły atakowały cię z taką siłą, że gdyby nie ręce chłopaka już dawno skończyłabyś pod powierzchnią wody.
Zjednoczyliście się w tej rozkoszy, drżąc i dygocąc we własnych ramionach. Oddech mieszał się z oddechem, dusza z duszą, a rozsądek został na ten moment przytłumiony nieopanowanym entuzjazmem.
Plusk!
Pojedyncza kropla spadła na taflę wody, która szybko ją pochłonęła,pozostawiając jedynie na swojej powierzchni malutkie koła, które szybko zaczęły się powiększać, aż w końcu i one nie zostawiły po sobie śladu.
Przyłożyłaś dłonie do klatki piersiowej Bang Chana, delikatnie go od siebie odsuwając. Spojrzałaś na wieczorne niebo, jeszcze nie tak dawno bezchmurne, a na twoim nosie wylądowała kropla deszczu, przez co niekontrolowanie się wzdrygnęłaś.
Nie minęła nawet minuta jak wszystko wokół was poszarzało, a wasze rozgrzane z emocji ciała zaczął chłodzić ulewny deszcz. Zaśmiałaś się cicho na widok zawiedzionej miny Chana, któremu całe to oberwanie chmury popsuło ambitne plany. Spojrzał na ciebie zasmucony, na co przyłożyłaś dłoń do jego bladziutkiego policzka i delikatnie go po nim pogłaskałaś. Po raz kolejny przypomniawszy sobie smak twojego dotyku (jakby nie kosztował go przez ostatnie dziesięć minut...), grymas niezadowolenia na jego twarzy znowu zastąpił uśmiech, mówiący sam za siebie.
Bang Chan szybko wziął cię na ręce i zaczął prowadzić w kierunku wyjścia z basenu. Z twojego gardła wyrwał się cichy pisk, a ręce szybko znalazły drogę do jego szyi. On chyba naprawdę chciał cię dzisiaj pozbawić życia...
- Channie, gdzie ty idziesz?
Chłopak zaśmiał się krótko i na chwilkę przystanął, po raz kolejny zmniejszając dystans między waszymi twarzami. Jakoś twoje powietrze bardziej mi smakowało niż jego własne. Skosztował go jeszcze raz i szeroko się uśmiechnął, czując w głębi serca że bardzo podoba Ci się jego nowa odsłona.
- Jak to gdzie? Do pokoju, Yeobo. Musimy w końcu dokończyć naszą lekcję.
a/n bardzo wam wszystkim dziękuję za miłość, którą mi w ostatnim czasie okazaliście! Naprawdę nie zasługuję na tak cudownych i oddanych czytelników ;-; to właśnie wam wszystkim dedykuje to opowiadanko i choć troszkę różni się ono od innych, mam ogromną nadzieję, że również przypadnie wam do gustu. Do zobaczenia wkrótce!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top