4. Możesz się zamknąć, Styles?

Louis podszedł do Harry'ego od tyłu - widzisz tamtego chłopaka? - szepnął mu na ucho i poczuł lekki dreszcz jaki przeszedł przez ciało Stylesa.

-Mhm - skinął i popatrzył na tego chłopaka.

-Właśnie - odrząknął - podejdź do niego. Jest na tym dziale co ty lubisz tę muzykę. Na pewno się dogadacie.

- No chyba żartujesz- pisnął wręcz - nie zrobię tego. Zgodziłem się na zmianę a nie na takie coś, Louis. Nie będę podchodził to obcych mężczyzn i z nimi rozmawiał.

- No ale... -powiedział- on też wygląda za przeproszeniem jak kujon. Okulary, ulizane włosy, sweter włożony w spodnie - wymieniał- idź zagadać. Kilka słów, ładny uśmiech, te twoje dołeczki, które pokazują się nawet jak rozmawiasz. Zatrzepotasz rzęsami. Porozmawiasz o muzyce - wymieniał i patrzył mu w oczy razem z Harry'm - dla mnie nie ważne jakbyś wyglądał. Zaprosiłbym Cię na kawę i chętnie bym się z Tobą u...umówił- przełknął ślinę- a teraz szybko i...idź do tego chłopaka- nagle się odwrócił do swojej wcześniejszego stanowiska. Harry popatrzył nie pewnie na niego i na Louisa. Zagryzł warge i podszedł. Poprawił swoje okulary na nosie i zagadał.

Louis obserwował wszystko zza lady. Uśmiechnął się gdy zobaczył szczęśliwego Harry'ego, który żywo rozmawia. Cieszył się, że jego plan wychodzi i będzie mógł pomóc.

Klient wyszedł ze sklepu a Harry podszedł do kasy wracając również do swojej pracy-I jak? Dlaczego nic nie mówisz?

-Dał mi swój numer - zaczął - fajny, miły chłopak, ma te same zainteresowania co ja - mówił- ale to wszystko było takie udawane. Niby taki kujon a na sto procent jest pokroju Nicka. Widać po oczach i gadce - pokręcił głową.

- Nie dajesz mu szansy - zaczął Louis

-Co ty wiesz? Jesteś od dwóch lat sam, nie zaznałeś miłości od tamtego czasu a pouczasz mnie- powiedział zaciskając zęby - nie odzywaj się w takich sytuacjach bo guzik wiesz.

Louis popatrzył na niego wielkimi oczami i szybkim krokiem wyszedł z wielkiej sali na zaplecze. Znalazł się w toalecie wiedząc, że nikt go tam nie usłyszy. Po jego policzkach spływały łzy a jego ręce się trzęsły. Usiadł na podłodze i zaczął łkać. Nie lubił płakać w miejscu publicznym. Nienawidził tego robić a zwłaszcza, że dawno tego nie robił i złamał swoją obietnicę. Usłyszał lekkie pukanie po jakiś pięciu minutach - Louis?

Szatyn nie odpowiadał. Nie chciał.
Chciał pozostać sam ze sobą.

- Louis otwórz mi - usłyszał dalsze lekkie pukanie w drzwi - ja Cię przepraszam. Nie chciałem aby to tak zabrzmiało. Nawet jeżeli tak myślę to nie powinienem mówić tego na głos. Boże- zrobił chwilę przerwy - nawet nie powinienem tak pomyśleć. Mój błąd. Proszę wyjdź stamtąd boję się trochę o Ciebie-mruknął.

-Idź na sklep i daj mi spokój.

-Dałem kartkę, że chwilowo nieczynne - powiedział do niego - proszę, Louis. Daj mi siebie przeprosić prosto w oczy a nie przez drzwi.

- To nic takiego. Idź stąd- powiedział cicho

- Nie, nie pójdę dopóki Ciebie nie zobaczę, okej? Nie wiem co się stało dwa lata temu i nie chce wiedzieć. Może jak się zdecydujesz mi powiedzieć to powiesz - mówił powoli i głośno - Tylko proszę, otwórz te drzwi, Louis.

-Nic się nie dzieje. Zaraz mi przejdzie i przyjdę- mówił szybko i cicho. Chciał pozbyć się Harry'ego.

-Poczekam tu na Ciebie. Usiądę pod drzwiami i będę czekał- poinformował go i naprawdę usiadł na podłogę.

Louis zaczął jeszcze bardziej płakać i zatkał dłonią usta. Wziął papier i wytarł sobie policzki. Nic to nie dało bo na policzki poleciały kolejne i kolejne. Siedział tak już może jakieś 10 minut słysząc obecność Harry'ego za drzwiami.

-Dwa lata temu- powiedział cicho do Harry'ego i też usiadł plecami tak, że opierał się o drzwi.

-Huh?

-Dwa lata temu-zaczął od nowa tylko troszeczkę głośniej- miałem chłopaka, z którym byłem trzy lata. Dokładnie od szesnastego roku życia do dziewiętnastego.

- Louis, nie musisz.

-Był starszy ode mnie o dwa lata - kontynuował - nie wiem co mu później we mnie nie pasowało - zaczął znowu płakać - mimo, że mieszkaliśmy ze sobą po półtorej roku życia razem- mówił trochę spokojniej

- Louis, daj spokój. Otwórz tylko drzwi i wyjdź. Nie musisz mi tego mów...

-Możesz się zamknąć, Styles? - powiedział groźnie- mimo tego, że byliśmy tyle czasu razem to nie byłem gotów. Wiesz, chodzi mi o seks - mruknął - na początku Matt nie nalegał. Nic nie mówił ale któregoś dnia zaczął mówić o tym, że jest czas. Że więcej nie wytrzyma. Nie zgodziłem się a on naprawdę nie wytrzymał.

Harry z uwagą słuchał kolegi. Było mu bardzo szkoda Louisa chociaż jeszcze nie znał zakończenia jego historii z Matt'em.
Louis wziął głęboki oddech, który szybko wypuścił

-Jakiś rok później dowiedziałem się, że tak nie wytrzymał, że zrobił naszej sąsiadcę dzieci. Trojaczki za pierwszym razem -zaśmiał się pod nosem - nie tylko sypiał z mężczyznami jak i kobietami. Potrafił spać w jeden dzień z dwoma na raz. Nie rozumiem dlaczego-znów płakał- kochałem go a on mnie tak potraktował. Powiedział na końcu- wziął wielki oddech - że byłem na początku zakładem. Jebanym zakładem. Z kolegami się zgadał, że jak zamieszka ze mną to może w końcu pójdę z nim do tego łóżka i dostanie więcej pieniędzy. I tak miało być z każdym naszym współżyciem dopóki nie będzie chciał mnie zostawić.

-Louis... -szepnął i wstał. Louis zrobił to samo i otworzył drzwi. Harry od razu go przytulił a Louis po prostu już się nie hamował z płaczem- Ciii... - głaskał go po głowie

- J...jebane trzy la....lata - płakał w jego ramię

-Już cichutko, Louis - pocałował go w głowę gdy ten nadal był niespokojny -przepraszam za to, że tak wybuchłem. Nie miałem prawa tego zrobić. Nie wiedziałem, że jest aż tak źle

Louis nadal płakał i mocniej przytulał się do bruneta.

-Cichutko, już. Spokojnie. Matt nie wróci i nikt Cię nie zrani więcej, tak? Był starszym... chujem - przełknął ślinę. Nikogo tak nie wyzywał ale inaczej tego człowieka nie można było nazwać

Louis zaśmiał się pod nosem i odczepił się od Harry'ego wycierając mokre policzki- jak go nazwałeś?

-Powiedziałem, że jest strasznym chujem.

-Nie pasuje to do Ciebie - zaśmiali się obaj naprawdę głośno bo naprawdę to takie słowa nie pasowały do Harry'ego.

-może i racja ale taka jest prawda - uśmiechnął się do niego - przepraszam Cie jeszcze raz, Louis- szepnął a Louis znów się do niego przytulił.

-Chodź już na sklep - odczepił się od niego i wyszedł z zaplecza.

💙🌸💚

Dodane: 25.01.2017r.

Napisałam już całe ff do przodu. Jest łącznie 20 rozdziałów. Już dzisiaj będę brała się za pisanie kolejnego. Niestety trzeba wybrać którego. Jest to mega trudne ale się postaram jak najlepiej 😄!

Miłego dnia, kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top