19.Kto powiedział, że jestem szczęśliwy?
Louis mieszał sos do makaronu na patelni. Obaj chłopcy musieli przyznać, że bardzo lubią dania z makaronem i przeważnie gdy coś wspólnie jedzą to właśnie to.
Było już po dwudziestej. Harry siedział w salonie już z czerwonym winem w dłoni czekając na Louisa. Oczywiście. Chciał pomóc ale szatyn go wygonił z kuchni mówiąc, że kolację robi on i Harry ma wstęp wzbroniony do tego pomieszczenia.
Szatyn nałożył makaronu na talerz a następnie polał go czerwonym sosem. Wziął widelce do ręki i zaniósł dania do salonu - świece? - zapytał gdy rozejrzał się dookoła.
- Mhm - kiwnął z zadowoleniem - jakoś tak mnie wzięło na nastrój - zaśmiał się - dziękuję - skinął głową gdy Louis podał mu talerz.
- Smacznego - mruknął po chwili Louis odkładając wino na stołek a biorąc talerz do ręki.
- Nawzajem, Lou - posłał mu delikatny uśmiech, który odrazu przyjął. Zaczęli jeść w ciszy i spokoju - jak ty to robisz, że jesteś tak szczęśliwy człowiekiem? - zapytał po chwili.
- Co? Nie rozumiem, Harry.
- Mimo po tylu przeżyciach, pomimo młodego wieku ty jesteś uśmiechnięty, szczęśliwy. Potrafisz się cieszyć życiem. Jak ty to robisz? - napił się czerwonego wina.
- Kto powiedział, że jestem szczęśliwy? - prychnął Louis biorąc porcje makaronu do buzi.
- Gdybyś nie był szczęśliwy to byś nie chodził uśmiechnięty. Byś nie promieniał.
- Mam dwie twarze, Harry. Potrafię udawać- powiedział do niego - może i Ci się tak wydaje ale nie jestem do końca szczęśliwy. Nikt nigdy nie zaznałem prawdziwego, najszczerszego szczęścia odkąd Matthew mnie tak potraktował - pokręcił głową.
- To dlaczego chciałeś mnie uczyć szczęścia? Dlaczego starasz się uszczęśliwić innych ludzi skoro sam nie jesteś szczęśliwy.
- Bo wiem, że ze mną na chwilę obecną nie można nic zrobić - wzruszył ramionami - to, że Ci pomogłem nie znaczy, że ja też nie potrzebowałem pomocy - mówił cicho.
-Dobrze wiesz, że jak masz jakieś problemy i chcesz porozmawiać to możesz przyjść.
-Wiem - westchnął - jednak ostatnio zdałem sobie sprawę co jest moim problem. Czuję, że coraz bliżej jest koniec tego. Nie długo to wszystko ujrzysz. Może będziesz chciał mieć ze mną kontakt może nie. Myślę, że po tym jak jednak zostaniesz będę naprawdę szczęśliwy.
- Nie rozumiem - odłożył talerz na stołek. To samo zrobił Louis.
- Chodzi mi o to, że od dwóch, prawie trzech lat. Odkąd Matthew tak mnie potraktował nie byłem szczęśliwy do końca. Mimo jaką radość dawałem wszystkim dookoła. Rodzeństwo, rodzice, przyjaciele, obcy kończąc na tobie. Nie czułem tego. Byłem pusty w środku - mówił naprawdę cicho. Nie wiedział co robi. Nie chciał zamęczać Harry'ego swoimi problemami. Jednak wiedział, że jak zaczął to musi skończyć - teraz czuję, że każdy, nawet najmniejszy drobiazg mnie cieszy.
- Czyli te wszystkie rzeczy jakie robiliśmy razem Cię nie cieszyły? - zapytał ze smutkiem wypisanym na twarzy.
- Nie! Skądże! - powiedział szybko - odkąd Ciebie lepiej poznałem wiele Ci zawdzięczam. Poczułem właśnie, że ta pustka zaczyna mnie wypełniać i staje się szczęśliwy. Może czasami jestem okropny, sarkastyczny, ludzie mają mnie dosyć ale siebie akceptuje.
- Oh- spuścił głowę w dół.
- Nie chodzi mi o to, że tylko ja Ciebie zmieniłem. Ty zmieniłeś też mnie i może tego po mnie nie widać tak jak u Ciebie ale w środku stałem się szczęśliwy tak jak już wcześniej wspomniałem.
- Ja już Cię kompletnie nie rozumiem. Byłeś szczęśliwy ale nie do końca. Poznałeś mnie i już czujesz jak powoli każdy drobiazg sprawia, że jesteś szczęśliwy?
Louis westchnął i podrapał się po głowie - masz rację. To bezsensu jest - zaśmiał się cicho pod nosem - chodzi mi o to, że bywałem szczęśliwy ale to po chwili przechodziło. Nie trwało to długo - szeptał - oczywiście. Były uśmiechy, był śmiech bo to oczywiste, że jak coś śmiesznego to się będę śmiał- podkreślił - teraz gdy pokazałeś mi jak żyjesz ty mimo zmartwień się uśmiechasz, jesteś ciągle pozytywną osobą. Mimo tak szybkiej zmiany w życiu dostosowałeś się do tego i nie było odmowy. Gdy poznałem Ciebie moje życie się zmieniło. Znalazłem super przyjaciela, który potrafi mnie rozśmieszyć naprawdę głupimi żartami. Gdy się widzimy i spojrze wtedy pierwszy raz na Ciebie odrazu się uśmiecham. To tak mechanicznie działa. Nie wiem jakim cudem ale działa - wzruszył ramionami - po prostu jest tu też twoja zasługa - spojrzał na ich dłonie splecione ze sobą. Nawet nie wiedział kiedy to się stało. Uśmiechnął się mimowolnie na ten gest i znów spojrzał w zielone tęczówki.
- Lou... j...ja - powiedział cicho będąc pod wrażeniem słów na jego temat Louisa. Troszeczkę nadal nie rozumiał o co chodzi szatynowi i chyba on sam nigdy tego nie zrozumie ale dalsze słowa na jego temat były dla niego lekkim zaskoczeniem. Nie wiedział co powiedzieć.
- Nic nie mów. Nie wymagam tego od Ciebie. Chciałbym abyś po prostu wiedział o co mi chodzi. Abyś był tego świadom. Jesteś naprawdę ważną osobą w moim życiu i już masz swoje miejsce w moim sercu mimo tak krótkiego czasu. Jesteś moim przyjacielem i chce abyś był nim zawsze, nie ważne co by się wydarzyło.
- Obiecuje - szepnął do niego - naprawdę obiecuje, Lou.
- To dobrze - uśmiechnął się lekko. Puścił ręce Harry'ego nadal nie odrywając od niego wzorku - dziękuję - szepnął. Po chwili zauważył jak Harry zbliża się do niego i go przytula. Odwzajemnił uścisk zatapiając twarz w jego lokach.
Obaj czuli ciepło w brzuchu.
Obaj byli uśmiechnięci ale w środku. Nie pokazywali tego na zewnątrz.
Obaj byli szczęśliwi, że mają siebie nawzajem.
💙🌸💚
Dodane: 23.02.2018r.
Wstałam o 6.00 chcąc pouczyć się do sprawdzianu z chemii. Zaczęłam pisać rozdział do następnego fan fiction i zapomniałam o chemi🤣 cóż, będzie trzeba poprawić 😂
Psst, jeszcze jeden rozdział i kończymy to fan fiction i zaczynamy nowe! Do zobaczenia w niedzielę! ❤
Miłego dnia i weekendu, kochani❤!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top