16. mówisz, że się za Tobą uganiałem?
Louis i Harry byli na zakupach. Takich do domu dla Louisa zakupach.
Harry bardzo się ucieszył gdy szatyn mu to zaproponował. Lubił spędzać czas z Tomlinsonem i chciał robić to jak najczęściej. Wiedział jednak, że spędzając czas z szatynem ich spotkania mogą im się znudzić.
Louis zaprosił dzisiaj Harry'ego przy okazji na kolację. Tak sobie chciał spędzić z nim miły wieczór z kolacją, filmem i czerwonym winem - na co dziś masz ochotę? - zapytał po chwili
-Hmm? Co powiedziałeś?
-Pytam się co chcesz dziś zjeść abym zrobił na kolację- uśmiechnął się do niego i wkładał do wózka napoje
-Co zrobisz to zjem- uśmiechnął się do niego nieśmiało i krótko spuszczając głowę w dół.
-Coś się dzieje, Harry?
-Nie- pokręcił szybko głową- wszystko jest okej
-Okej-kiwnął głową. Już zdążył pomyśleć co zrobić i jak zwykle postawił na prostotę. Makaron z brokułami i sosem śmietanowym. To co lubi on i Harry.
Chodzili powoli pomiędzy półkami.
Louis brał to co Harry lubi najbardziej. Różne słodycze, napoje, owoce, warzywa.
Poszli na dział alkoholi aby kupić wino do kolacji - czerwone? - zapytał Harry
- Tak- skinął głową. Usłyszał po chwili swoje imię i nie było one wypowiedziane z ust bruneta. Podniósł głowę do góry i spotkał brązowe tęczówki.
-Louis - usłyszał ponowny szept swojego imienia
-Matthew- szepnął też. Postanowił zachować powagę i nie stresować się rozmową z byłym chłopakiem - co tutaj robisz? Słyszałem, że wyjechałeś. Do Hiszpani chyba, prawda?
- Tak ale wróciłem. Z moim chłopakiem- uśmiechnął się do niego a po chwili, jak na zawołanie pojawił się nieznajomy chłopak - poznaj Martina. Martin to Louis - uśmiechnął się do swojego chłopaka. Martin i Louis podali sobie rękę i powiedzieli, krótkie cześć - to twój chłopak?
-J...Ja? - popatrzył na Harry'ego i później na Matt'a
- Tak- usłyszał odważny głos bruneta
-Harry, poznaj Matthew'a - powiedział po chwili. Całkowicie zapomniał, że brunet jest tuż za nim - Matthew to Harry, mój chłopak - uśmiechnął się do niego - opowiadajcie jak się poznaliście - zagadał go Louis
- Ja z Matthew'em poznałem się pół roku temu w klubie -powiedział jego chłopak. Brunetowi jak i szatynowi nie chciało się go słuchać. Ten chłopak był taki sztuczny- podszedł do mnie i zapytał czy nie chciałbym może z nim pójść do toale...
-Już wystarczy, Martin - przerwał mu Louis - wszyscy domyślamy się jak się już poznaliście. W sumie to w stylu Matt'a - uśmiechnął się sztucznie. Złapał rękę bruneta i lekko ją ścisnął
-A wy? Wyglądacie na mega zakochanych - odparł z przekąsem Matt.
Starszy popatrzył w oczy zielonookiego- Hazz, może ty opowiedz?
-Więc razem z LouLou - mówił powoli - poznaliśmy się w wypożyczalni płyt. Louis tam pracował, z resztą pracuje nadal - zaznaczył - wpadliśmy na siebie i w ramach przeprosin zaprosił mnie na kawę. Później się za mną uganiał - kontynuował - kolację, kino, wyjazdy za miasto- mówił powoli - już od początku bardzo mi się podobał ale chciałem zobaczyć jak bardzo mu na mnie zależy - uśmiechnął się - bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego - popatrzył w dół w niebieskie oczy szatyna
-W stylu Louisa- powiedział po chwili Matt - wszystko romantycznie, z uczuciem.
Louis oderwał wzrok od Harry'ego. Odrząknął i popatrzył na byłego- a jak tam dzieci?
-Jakie dzieci, Matthew? - zapytał Martin
-No trójka dzieci Matthew'a - wzruszył ramionami i patrzył jak Martin patrzy pytająco na chłopaka- oh, Matt nie powiedział Ci o trójce swoich dzieci? Jestem pewien, że nawet alimentów nie płaci
- Louis... - powiedział Matthew
-No co? Lepiej aby wiedział wcześniej niż później. Poza tym chciałem Ci podkreślić, że to dwie dziewczynki i jeden chłopczyk i chodzę regularnie je odwiedzać bo nie mam serca tego nie robić.
- Louis, uspokój się- powiedział przez zaciśnięte zęby
-Matt, ale ja jestem spokojny - założył ręce na klatkę piersiową - chciałem Ci tylko uświadomić coś o twoich dzieciach
-Nie lubię dzieci - prychnął - i nigdy ich nie chciałem mieć. Dobrze o tym wiesz
-Wiem. I też wiem to, że cieszę się, że mnie zdradziłeś. Przekonałem się, że nie jesteś mnie wart. Że założenie rodziny z Tobą byłoby najgorszą rzeczą jaka mógła być.
-No życie- wzruszył ramionami
-Dokładnie. Muszę Ci przyznać prawdę - złapał mocniej Loczka za rękę - Martin, uważaj tylko na niego - uśmiechnął się sztucznie do niego i pociągnął go za rękę - cześć- powiedział cicho i ominął ich
Gdy byli już dalej słychać było jak Martin wypytuje go o kilkanaście rzeczy na raz. Louis i Harry zaśmiali się pod nosem.
-To mówisz - zaczął Louis gdy stanęli w kolejce - mówisz, że się za Tobą uganiałem?
-W mojej wyobraźni to tak - zaśmiał się pod nosem.
-Ciekawe - podniósł i szybko opuścił brwi. Zagryzł warge spoglądając na swoje stopy - więc proporcjonalnie ile jesteśmy ze sobą razem? - zapytał w żarcie
-Z jakieś pięć minut a już nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie - zaśmiali się rozkładając rzeczy na taśmie
- To teraz tylko ślub, dzieci, starość i piosenka.
-Jedyne co teraz mogę zrealizować to piosenka - zaśmiał się- na resztę trzeba sobie zasłużyć - stali w ciszy gdy młoda kasierka kasowała takie rzeczy. Gdy wyszli z marketu Louis zaśmiał się pod nosem.
-Więc będę się starać - otrzymał pocałunek w powietrzu od szatyna gdy szli już do auta.
I być może za bardzo wkręcili się w te całe "przedstawienie".
Ale to tylko być może!
💚🌸💙
Dodane: 17.02.2018r.
Miłej soboty, kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top