Nalewki tej wina (Gabi x Falco)
Tym razem winną całego zamieszania jest wiśniówka.
* Występują przekleństwa *
____________________
Wszystko zaczęło się przez tę cholerną wiśniówkę.
Jej twórczyni, była dumna ze swego wyrobu. W całym mieście słynęła z najlepszych nalewek. I wielu oficerów, choć oficjalnie nienawidziło Eldian, to skrycie wielbiło wyroby tej kobiety. Albowiem nie było na tym świecie wiśniówki lepszej niż ta, którą robiła Karina Braun.
I jej syn doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Toteż korzystając z tego, że matka udała się na tydzień do sanatorium, postanowił delektować się jej specjałem.
Jednakże Reiner nie powinien tyle pić. Tego był pewien. Ale życie dawało mu tak bardzo w kość, że inaczej poradzić sobie nie potrafił. I może nikt by się o jego chwili słabości nie dowiedział, gdyby nie jego niechciana towarzyszka.
— Gabi, jesteś suką — powiedział do dziewczyny i nalewając sobie do kubka alkoholu dodał: Wznoszę ten toast w nadziei, że kiedyś zmądrzejesz... Chociaż szczerze w to wątpię. Ale napić się nie zaszkodzi...
Dziewczyna spojrzała na niego i trzymając miskę pełną wymiocin zawahała się, czy nie powinna mu nią rzucić w twarz. Nie była na tyle wredna. Zresztą Reiner był Wojownikiem. I jeśli zamierzała odziedziczyć jego tytana — nie mogła mu się uprzykrzać. Po czymś takim na pewno, by mnie nie wybrał. Muszę pohamować swój gniew dla wyższego celu!
— Niby dlaczego tak uważasz? — zapytała tłumiąc w sobie wściekłość.
Zaśmiał się.
— Patrzysz ty czasem w lustro? — odparł pytaniem.
— Pewnie częściej niż ty — odpowiedziała. — I widzę tam piękną, ambitną Eldiankę, która przyniesie zbawienie naszemu narodowi!
Reiner znowu się zaśmiał.
— Ale ty masz żałosne poczucie humoru — oznajmił.
— Mówiłam na poważnie — odpowiedziała urażona. Wiele razy widziała pijanego Colta. I wiedziała, że alkohol może wpływać na zdolności poznawczego człowieka. Ale nie sądziłam, że zrobi z mojego mądrego kuzyna, skończonego debila!
— I to jest w tobie najgorsze — odparł. — Ty naprawdę jesteś taka głupia i uważasz, że zasłużenie się Mare w jakikolwiek sposób przyczyni się do zbawienia Eldi... I że to jeszcze TY będziesz naszą zbawicielką... Uchowaj nas od tego bogini. Ymir, jeśli masz jakąś jeszcze łaskę dla swego ludu, ochroń nas od tego.
Dziewczyna nie zamierzała na to odpowiadać. Spojrzała na zegar, mając nadzieję, że może Karina Braun wróci do domu wcześniej. Ale próżna to była nadzieja. Dopiero o siódmej rano przyjeżdżał jej pociąg. Nie było opcji, by przybyła wcześniej. A więc jestem z tym sama! Głupia ja! Czemu tu przyszłam! Gdy Magath pytał się co u Reinera, Falco rwał się, by tu przybiec! Trzeba było mu na to pozwolić!
— A Falco... Ten idiota jest gotów oddać za ciebie życie... Co ten kretyn w tobie widzi? — zapytał Reiner. — Gdybyś nie była moją kuzynką, miałbym cię w dupie. Serio, czasami... co ja mówię, zazwyczaj wkurwiasz tak niemiłosiernie, że aż prosisz się, by cię zabić... Jedyny moment, w którym nie irytujesz to chyba tylko wtedy, gdy śpisz. Chociaż... Nie, no nawet wtedy wkurwiasz. A on... Ten uroczy, niewinny, słodziutki chłopiec! Zakochał się w takiej szmacie jak ty! Ja naprawdę...
Gabi nie zamierzała tego dalej słuchać. Sama nie potrafiła określić dlaczego. Gdy słyszała, jak ktoś wymawia imię „Falco" zawsze odczuwała potrzebę ucieczki. Bała się, że nie dałaby rady udawać i ktoś by przejrzał jej uczucia. Tym razem było tak samo. Pijany Reiner był nadzwyczajnie spostrzegawczy. Musiała go, więc unikać. Pobiegła do łazienki. Wróciła do salonu, dopiero gdy chrapanie kuzyna, uświadomiło jej, że jest już bezpieczna. Tej nocy nie mogła zasnąć. Chciała wyprzeć z głowy słowa kuzyna. Był pijany, nie wiedział co mówi! Jutro będzie musiał mnie przeprosić!
— Doskonale pamiętam, co wczoraj mówiłem — oznajmił, gdy jedli śniadanie. — I niczego nie odwołuję. Wręcz przeciwnie jestem dumny, że nareszcie udało mi się to wydusić z siebie.
Gabi zupełnie nie interesowało zdanie kuzyna, przecież i tak byli rodziną, więc ostatecznie i tak musieli dążyć się miłością. Jej myśli zajmowało coś zupełnie innego. Owszem jestem piękna i ambitna, ale skoro moje zachowanie irytuje nawet Reinera, mojego kuzyna, to dlaczego Falco, chłopak, który gdyby tylko zechciał mógłby swoim uśmiechem zauroczyć każdą dziewczynę w tym mieście, wybrał na obiekt swoich westchnień akurat mnie? Obserwowała go przez tydzień próbując znaleźć odpowiedź, lecz każdy kolejny dzień przynosił tylko kolejne pytania. Jest pacyfistą, wystarczy spojrzeć, w jaki sposób patrzy na broń, a jednak zakochał się we mnie? Miłującej wojnę przyszłej Wojowniczce! Rozmyślając nad tym przed snem doszła do strasznej konkluzji. Reiner, ten debil się mylił! Falco nic we mnie nie widzi. On po prostu jest miłym człowiekiem. Myśl o tym, że chłopak mógłby nic do niej nie czuć — była straszliwa. Ale nie zamierzała płakać ani rozpaczać. Była Gabi Braus. Musiała działać. Poznam prawdę bez względu na cenę!
— Jesteś pewna, że możemy to wypić? — zapytał chłopak, gdy siedzieli razem w salonie w jej domu. Dalej nie wierzyła, że udało jej się to zrobić. Nawet pobyt na wojnie jej tak nie stresował jak fakt, że Falco Grice postanowił zaszczycić jej skromne progi.
Natomiast on czuł się bardzo nieswojo. Od początku było dla niego podejrzane, że Gabi zaprosiła go do siebie. A teraz jeszcze częstowała go nalewką. Bez trudu rozpoznał ten trunek. I choć Falco do końca chciał wierzyć, że Gabi jest dobra, to zaczynał mieć wątpliwości. Może ktoś jej kazał to zrobić? Przecież musi mieć świadomość, że rozpijanie nieletnich jest karalne!
— Spokojnie, wszystko pod kontrolą — oznajmiła nalewając do dwóch kubków nalewki.
— Skąd ty to masz? — zapytał. — Przecież to legendarna nalewka Kariny Braun.
— Nie ważne — odparła. — Pij, nie pierdol.
I tak też zrobił. Mimo że wiedział, że to moralnie złe – to nie umiał jej odmówić. Pili raz po raz, po trzeciej kolejce, przestał już liczyć. Nalewka zdawała się nie mieć żadnego wpływu na Falco. Natomiast Gabi już po kilku łykach miała wrażenie, że cały świat zaczął falować, a z każdą kolejną dawką alkoholu, było już tylko gorzej.
— Faalco, bo ja mam barszo waszne pytanie — powiedziała opluwając się przy okazji. — Czy ty mnie w ogóle lubis?
— Oczywiście — odparł bez wahania całkowicie trzeźwym tonem.
— Aleeee... tak bardiej nisz koleszankę czy raczej ni? — zapytała, czy też raczej wybełkotała. — Bo ja cie bardzo lubiem... Ale... nie wiedzi...wie...wiedziałałałam... jak... ci...to...popowieciec
Zarumienił się. Od dawna marzył o momencie, w którym Gabi wyznałaby mu swoje uczucia. Nie przewidział, jednak, że ta chwila będzie tak niepoważna. Mimo wszystko – cieszył się. Colt powtarzał, że pijani ludzie zawsze mówią prawdę!
— No, cóż... Jesteś urocza. Wszyscy wokół mają cię za silną. A ty po prostu jesteś malutką, zagubioną dziewczynką, która chce się przypodobać dorosłym. Pamiętam jak w przedszkolu mieliśmy przedstawienie. A ty nie dostałaś głównej roli, więc nakrzyczałaś na przedszkolankę... Zawsze chcesz grać główną rolę. Podziwiam twoją odwagę i to, że nie boisz się walczy o swoje, ale jednocześnie wzrusza mnie twoja słabość i ślepa wiara w słuszność twoich celów. Jesteś dla mnie jak... — urwał. Rozejrzał się po pomieszczeniu. — Miska to nie, śmietnik też nie pasuje... Hm... Ta wiśniówka. Niby pali po gardle, a jednak i tak człowiek do niej wraca, bo ma w sobie to coś, czego żaden poeta nie jest w stanie nazwać...
Uśmiechnęła się. Otarła łzę wzruszenia i klepiąc go po ramieniu powiedziała:
— Falcuś, ty jesteś jednak dobra morda... Nikt nigdy w życiu równocześnie mnie tak nie pochwali i obraził.
Potem wznieśli jeszcze jeden toast za ich nieśmiertelną przyjaźni.
A następnie Gabi obudziła się z ogromnym kacem. Na szczęście była w swoim łóżku. Ale zupełnie nie pamiętała, by zakładała tę pidżamę, lecz nie był to jej największy problem. Strasznie bolała ją głowa. Było jej sucho w gardle. Powoli zeszła po schodach. W kuchni, nie zważając na obecność pozostałych domowników i gościa, wypiła cały dzbanek wody.
— Gabi, dlaczego to zrobiłaś? — zapytała matka.
Dziewczyna spojrzała z wyrzutem na Reinera. Ten tylko wzruszył ramionami i powiedział:
— To wszystko przez wiśniówkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top