Rozdział 6
Pierwsze wrażenie jest jak życie - ma się tylko jedno...
Hope
Gdy Jelly się zatrzymała, ujrzałam duży dom z ogromną posesją. Pierwsze co pomyślałam to to, że kto z takim statusem społecznym, przygarnął takie sieroty jak my. Chwilę później gdy stałam przy drzwiach (dosyć długo), zrozumiałam o co tak naprawdę chodziło. Ze wzrokiem wbitym w ziemię ujrzałam czarne, lśniące pantofle. Widziałam jednak, że nogi tego człowieka wyglądają dziwnie, jakoś chudo. Wchodząc do domu, rozejrzałam się dookoła cały czas mając przy sobie brata. Podążałam za Jelly, która zerkała na mnie co róż jednocześnie gawędzac cicho z kobietą. Ciotka nakazała bym usiadła na kanapie a ta druga kobieta, zawołała syna któremu kazała się nam przedstawić. Poczułam się źle, bałam się. Ściskając mocniej dłoń brata, nie spuszczałam wzroku z chłopaka, który podchodził niepewnie. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Nie wyciągnął ręki ani nic z tych rzeczy. Powiedział jedynie
-Cześć
I się odsunął. Matka chłopaka zaczęła przepraszać i uspdawiedliwiać jego zachowanie a ja czułam się jak w jakimś teatrze. To wszystko zapewne było na pokaz. Kobieta pośród tłumaczenia syna, powiedziała byśmy częstowali się jedzeniem. Widząc tyle parujących półmisków, ucieszyłam się że Xav, zje w końcu coś normalnego i że w ogóle coś zje. Spojrzałam na opiekunkę niemo pytając o zgodę, na co odpowiedziała cicho;
-To wszystko dla was, cieszcie się.
Pokiwałam tylko głową nim zaczęłam napełniać bratu talerz, który z każdą chwilą uzupełniał się w coraz większy stos. Nasza poprzednia matka zastępcza dawała nam jedzenie raz na dwa dni a czasami cztery. Każde z nas miało zaledwie jedną kanapkę posmarowaną masłem i plajster szynki. Wtedy musiałam nauczyć się kłamać. Kłamałam bratu, że nie jestem głodna albo matka dała nam większą porcję choć prawda była taka, że trzymałam kanapkę dla brata tymsamym samej odmawiając sobie jedzenia. Jadłam dopiero wtedy gdy miałam mroczki przed oczami i było mi słabo. Wiedziałam jednak, że starszy organizm dłużej wytrzyma bez jedzenia niż młodszy. On bardziej go potrzebował. Do tej pory jednak został mi ten nawyk by dawać mu jak najwięcej jedzenia. Patrzyłam jak je, sama udając że cokolwiek zjadłam. Prawda była taka, że czekałam aż zje by oddać mu swoją porcję. Nie wiedziałam czy po wyjściu opiekunki, nie będzie to nasz ostatni posiłek. Słysząc słowa ciotki, że na nią już czas. Bałam się, że to tylko przedstawienie i znowu będzie tak jak dawniej. Dlatego zerwałam się z miejsca przytulając ją.
-Nie zostawiaj mnie, proszę - szepnęłam
Uspokajała mnie, że tu jest bezpiecznie i wszystko będzie dobrze. Jednak ja już dawno przestałam w to wierzyć. Co mogłam jednak zrobić? Usiadłam na swoje miejsce i patrzyłam jak moje bezpieczeństwo znika z każdym krokiem. Zostałam z Xavierem i nieznanym mi chłopakiem, który patrzył na mnie natarczywie. Nie bałam się go bo znałam chwyty obronne. Bałam się o Xaviera, któremu drżała dłoń ze strachu. Chcąc go uspokoić, szepnęłam;
-Razem
-Razem - odparł Xav
Niespodziewanie chłopak spytał;
-Jesteście rodzeństwem tak?
-Tak - odparł Xav
Zdziwiłam się, że tak szybko mu zaufał. Rozmawiał z nim co znaczyło, że go polubił. Nie podobało mi się to. Zganiłam go spojrzeniem by więcej się nie odzywał. Zrozumiał. Jednak kolejne pytanie z ust nieznanego mi chłopaka, zwaliło mnie z nóg.
-Dlaczego tu jesteście?
Wiedziałam, że nie powinien wiedzieć. Szukałam w głowie jakiegoś kłamstwa ale nie mogłam go znaleźć. Dlatego postanowiłam odpowiedzieć pytaniem na pytanie
-Dlaczego ukrywasz dłonie?
Nie sądziłam jednak jakie skutki poniosę za swoją śmiałość...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top