Rozdział 26
Patrick
-Co ty tu robisz? - zapytała widocznie zaskoczona. Widziałem jak rozgląda się dookoła a jej oczy pełne są strachu. Strachu o mnie. Wtedy zrozumiałem pewną rzecz; nie mogłem być dłużej chłopakiem, który ucieka. Nie mogłem być dłużej chłopakiem, który boi się własnego cienia w otoczeniu innych ludzi. Nie mogłem być dłużej człowiekiem, który boi się innych ludzi, już nie...
Kładąc dłoń na policzku Hope, szepnąłem;
-Przepraszam. Przepraszam za to, że kłamałem.
Dziewczyna milczała uciekając ode mnie wzrokiem.
-Hope? Spójrz na mnke - poprosiłem.
Odsuwając się od dziewczyny, rozpiąłem zamek bluzy, którą po chwili zrzuciłem. Wiedziałem że na mnie patrzy. Widziałem szok w jej oczach, gdy nie zwracałem uwagi na osoby, które mówiąc na ucho swojemu towarzyszowi, wytykali mnie palcami. Ja patrzyłem tylko na nią podczas gdy ona rozglądała się po tych wszystkich ludziach rozbieganym wzrokiem.
-Hope? - zapytałem
Zauważyłem jak wystraszona unosi na mnie wzrok. Patrzyła to na mnie to na zwbranych gapiów. Biorąc ją za dłoń, zapytałem;
-Co się dzieje?
-To on - powiedziała wyciągając przed siebie trzęsącą się dłoń. Podążając wzrokiem za jej dłonią, ujrzałem około dwudziestoparoletniego mężczyznę, który patrzył na Hope rozbawionym wzrokiem.
-Kto to? - zapytałem przytulając dziewczynę do siebie tak, bym mierzył nieznajomego wściekłym spojrzeniem a ona go nie widziała.
-To on... to on... - płakała trzęsąc się w moich ramionach - To on... - powtarzała niczym mantrę.
-Kto Esperanzo? Kim jest ON? - dopytywałem
-To on mnie skrzywdził po raz pierwszy...
Nie rozumiałem co dokładnie miała na myśli mówiąc "skrzywdził", ale wiedziałem że za samo to słowo przyjdzie mu słono zapłacić.
-Nie bój się. On już cię nie skrzywdzi. Już nie...
-Ale skrzywdził Xaviera - szepnęła a mnie zmroziła się krew w żyłach
-Skąd wiesz? - zapytałem zdziwiony
-Dlatego mnie odnalazł Patrick. To wet za wet...
Odsuwając od siebie Hope ze łzami w oczach zapytałem;
-Jak to "wet za wet"?
Wiedziałem co powiedziała lecz nie chciałem wierzyć w sens tych słów. Ona nie mogłaby...nie mogłaby...
Jedyne co usłyszałem to dźwięk syren policyjnych i jedno jedyne zdanie Hope powiedziane przez płacz;
-Wybacz mi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top