Rozdział 21
Pomóż bratu i siostrze swojej a odbicie swojej radości ujrzysz w ich oczach...
Patrick
Wstając nazajutrz rano, co samego mnie zdziwiło, ubrałem się szybko w leżące obok wczorajsze ciuchy. Biegnąc po cichu w kierunku kuchni, ujrzałem tam mamę. Nieco zdziwiony powiedziałem "dzień dobry" na co uzyskałem kiwnięcie głowy mamy, która zaczytywała się w gazecie przy porannej kawie. Siadając z kubkiem swojej parującej kawy, przyglądałem się jej.
-Jesteś inny Patricku - powiedziała w pewnym momencie, składając gazetę którą następnie położyła na stole. -Co masz na myśli? - spytałem siorbiąc łyk napoju, który jak wierzyłem postawi mnie na nogi. -W twoim kalendarzu nie ma czerwonych krzyżyków odkąd ta dziewczyna jest z nami. Na twojej twarzy widzę zmartwienie ale w oczach skrzy się radość. O! Czerwienisz się mój drogi. To oznacza rozmowę, którą każdy rodzic musi przeprowadzić z dzieckiem, gdy widzi iż szykuje się coś grubszego! - zaklaskała radośnie w dłonie z uśmiechem od ucha do ucha. Zaśmiałem się prosząc; -Mamo! Proszę, ona jeszcze śpi... -No dobrze ale pod jednym warunkiem - powiedziała podnosząc palec do góry w geście "coś za coś". Zgodziłem się siorbiąc powoli kawę, która z każdym łykiem dodawała mi sił.
-Powiedz mi jedno; zależy ci na niej? Wiesz, oboje przeszliście nie mało. Ona jest delikatna a zwłaszcza po tym, że zabrano jej brata. Widzę, że jej nie przeszkadzają twoje "kaleki" - zrobiła cudzysłów, ponieważ tak zwykłem nazywać część ciała, która nie była naturalna. -Nie chcę jej skrzywdzić mamo... to coś poważnego...dla mnie. Ona dla mnie dużo znaczy bo jako jedyna prócz ciebie widzi we mnie człowieka. Ona jedyna patrzy mi w oczy a nie na protezy. Tyle że ona nie widzi we mnie kogoś więcej niż przyjaciela, mamo... -Co z tym zrobisz synku? - usłyszałem zmartwiony głos matki Unosząc wzrok znad kubka, powiedziałem zdławionym od wstrzymywanych łez głosem; -Będę tym kim zapragnie, mamo. Mogę być clownem jeśli potrzebowała będzie się śmiać. Będę poduszką, gdy zapragnie płakać. Będę rodzicem gdy zapragnie dobrej rady. Będę przyjacielem, któremu może powiedzieć wszystko. Nie będę tym kim będę chciał - jej chłopakiem. Nie będę, bo wiem, że ona potrzebuje teraz spokoju. Chcę by mi ufała. Zrobię wszystko mamo by była szczęśliwa bo na to zasługuje... Poczułem jak po policzku spływają mi łzy bo tak cholernie mi na niej zależało lecz jej życie było tak skomplikowane, że ja dla niej byłbym tylko ciężarem i to bolało. Tak cholernie bolało...
-Och, kochanie. Nie płacz, proszę... - usłyszałem smutny głos matki -Wszystko w porządku - skłamałem wstając od stołu z opróżnionym kubkiem, który wstawiłem do zlewu. Wychodząc z kuchni, szepnąłem; -Muszę nauczyć się tańczyć w deszczu. Matka posłała mi jedynie nierozumiejące spojrzenie. Widocznie rozumieją to nieliczni. Wchodząc po schodach, ruszyłem do swojego pokoju zastanawiając się co ja mam ze sobą zrobić...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top