Rozdział 19

Patrick

Zadając pytanie dziewczynie, ujrzałem w jej oczach niepewność i strach. Wiedziałem, że bała się tego co może usłyszeć.
-Byłaś nieprzytomna tak długo... mijały godziny, dni, tygodnie a ja każdego wieczora widziałem Xaviera, który załamywał się coraz bardziej. Potrafił śmiać się a zaraz zacząć płakać. Potrafił mieć uśmiech na twarzy i łzy w oczach. To mnie przerażało, wiesz? Nie wiedziałem jak mam się zachować, co zrobić, co powiedzieć. Powiedziałem o tym mamie, porozmawiałem z nią bo oboje straciliśmy nadzieję na to, że wrócisz. Nie chcieliśmy by Xavier odszedł razem z tobą...
-Co wy zrobiliście... - szepnęła
Ignorując to, mówiłem dalej;
-...mama zaproponowała by dać Xavierowi drugi dom. Niespełna dwa cztery dni później otrzymaliśmy chęć adopcji Xava. Nie znaleźliśmy żadnych nieprawidłowości dlatego przeprowadziłem rozmowę z twoim bratem i dałem mu swój numer telefonu uprzednio karząc nauczyć mu się go na pamięć. Przyznaję; czytałem wasze dokumenty o waszej przeszłości, możesz mi dać za to w twarz ale widziałem jak dbasz o brata mieszkając ze mną. Widziałem twoją troskę o niego dlatego przygotowałem plan B; pytałem go czy zna mój numer telefonu na pamięć do tej pory aż nauczył się go na pamięć niczym tabliczki mnożenia. Nauczył się. Prosiłem by zadzwonił gdy tylko coś się wydarzy. Obiecał, że tak zrobi. Byłaś nieprzytomna półtora miesiąca Hope... lekarze nie dawali ci nawet 50% szans na wybudzenie. Doznałaś zbyt wielu uszkodzeń ciała, siniaki i krwiaki były kolejnym krzyżykiem do kolekcji. Musieliśmy coś zrobić. Zakazaliśmy wstępu Xaviera do szpitala. Nie chciałem by widział cię w takim stanie. Powiedziałem mu, że na razie lekarze zabronili wstępu bo lekarze odkarzają salę z wirusów. Uwierzył mi. Naprawdę nie wiedziałem już co mam robić... naprawdę...
Chyląc głowę ku ziemi poczułem ścisk w sercu. Łzy napłynęły mi do oczu a gardło ścisnęło się żałośnie.
-Wybacz mi ale chciałem by miał lepsze jutro o które ciągle dla niego walczyłaś. Wybacz, że zwątpiłem w to iż się wybudzisz. Wybacz, że was rozdzieliłem.
Wstając, ruszyłem w kierunku drzwi. Nie zwracałem uwagi na to czy dziewczyna coś mówi. W tej chwili czułem się jak dupek, bo rozdzieliłem dwie osoby, które miały tylko siebie nawzajem. Zamykając za sobą drzwi, upadłem na kolana zastanawiając się co ja do cholery zrobiłem...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top