Obiecaj mi
Hope
Słyszałam wszystko, każde słowo które wypowiadali. Poczułam jak przechodzą mnie ciarki, gdy zrozumiałam, że znów spotykam kogoś kto ma problem z alkoholem. Siadając w kącie pokoju, podsunęłam nogi pod brodę, czując jak przeszłość wraca...
-Mówiłem, że masz to posprzątać gówniaro! - usłyszałam jego krzyk, gdy rozbił pustą butelkę po winie o ścianę.
-P-przepraszam ale...
-Żadne ale! Znowu się mnie nie posłuchałaś...
Znałam ten ton. Znałam to na pamięć. Wiedziałam, że teraz zostanę ukarana. Widziałam jak podchodzi do mnie i unosi dłoń. Nawet nie osłaniałam twarzy rękoma. I tak to nic nie da...
Założę jutro bluzę i tak nikt nie zwróci uwagi, nikt się nie domyśli.
Czułam jak mnie kopie w brzuch, krzycząc na mnie. A ja płakałam...
Poczułam jak ktoś mną potrząsa, wyrywałam się bojąc się, że znów mnie uderzy.
-Zostaw mnie, zostaw! - łkałam
-Hope, ej Hope. To ja - Patrick. Co się stało?
Unosząc wzrok ujrzałam zmartwioną twarz Patricka. Złapałam się kołnierza jego koszuli jakby była moją ostatnią deską ratunku. Słyszałam jego prośby bym ją puściła jednak odmawiałam mu milczeniem. Poczułam jak mnie podnosi, nawet nie zauważyłam, że się trzęsę dopóki mi tego nie powiedział sadzając mnie na łożko. Trzymałam się go kurczowo będąc przekonana, że gdy tylko go puszczę, horror wróci. Dlatego widząc jak sięga swoimi dłońmi ku moim i próbuje je odciągnąć od swojej koszuli, zaniosłam się szlochem.
-Proszę. Nie...
-Hope, co się dzieje? Hope? - pytał szczerze zmartwiony
-On wróci - szepnęłam ledwo słyszalnie
-Słucham?
-On. Wróci - powtórzyłam powoli patrząc na własne nogi zarazem ocierając łzy dłonią.
-Jaki "on"? - zapytał
-On wróci... - powtórzyłam zdając sobie sprawę, że to prawda.
Rozglądając się dookoła, zapytałam;
-Twoja mama będzie jak on?
-O czym ty mówisz? - zapytał poirytowany niemożnością porozumienia się ze mną. Przybliżając się do chłopaka, spojrzałam mu w oczy, pytając;
-Twoja mama pije, dużo?
-A co ci do tego!? - krzyknął odrywając się ode mnie
Przerażona schowałam się w róg pokoju z którego mnie zabrał. Podciągając kolana pod brodę, szepnęłam cicho;
-On pił i krzywdził. Nie chcę znowu Patrick. Nie chcę...
Widziałam jak do mnie podchodzi. Usłyszałam brzdęk kieliszka. Ujrzałam JEGO jak do mnie idzie i unosi dłoń. Nie wiedziałam co chce zrobić ale On nigdy nie robił nic dobrego. Zasłoniłam się dłońmi czekając na cios...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top