Pamiętam



Zimny pot, nocny marazm,
Wszystko się zmienia.

Fikcja z prawdą się miesza, za te słowa nawet Bóg odmówi mi rozgrzeszenia.

Pamiętam każdą z moich lalek.

Szmaciane, porcelanowe, z wosku i żywicy - customizacja dollfie. Nieme krzyki w środku nocy, zapach ciszy, unoszący się w powietrzu. Słabe światło lampek, a za oknem Pas. Bijące serca. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęły żyć własnym życiem. Śmiech przez łzy. Krew na stronach... Moja krew, ich serca. Bardzo długo zdawało mi się, że to ja pociągam za sznurki. Przestałam się łudzić, dopiero gdy spostrzegłam na swojej szyi pętlę. Zamknęłam oczy. Było już za późno, by cokolwiek zmienić. Poddałam się.
Ja je wykreowałam, w końcu tchnęłam w nie życie. Wydałam na siebie wyrok.

Pamiętam chłopca o złocistych oczach.

Pięknego i smutnego, księcia z koroną cierniową na głowie. Jego śmiech, łzy. Gdy płakał, był blisko mnie. Czułam, jak bardzo nie chce żyć, a mimo to nie zrobiłam nic, aby mu ulżyć. Nie była mu pisana śmierć.
Gdy z nią rozmawiał, pokazała mu jego pokrytą bliznami duszę. Spodziewał się ją ujrzeć piękną i majestatyczną. Dostojną i dumną.
Lepiej, by było dla niego, jakby zabiła go obojętność. Kochał, cierpiał, płakał, żałował.
Był częścią mnie, dopóki nie pochłonął go ogień. Płakałam. Klęczałam przy piecu i płakałam. Myślałam, że umarł. Odszedł na zawsze. Ale on żyje. Rękopisy nie płoną, a gwiazdy naszych serc nie gasną. Ten chłopiec o złotych oczach jest moją najjaśniejszą gwiazdą.

Poznałam tego chłopca, poznałam jak nikt inny. Znałam jego sekrety, przewinienia i winy. Dziś ten chłopiec nie chce mnie znać, choć ja go poznałam lepiej niż ktokolwiek inny. To smutny chłopiec o złocistych oczach, nieszczęśliwy i samotny. Zagubiony, porzucony przez najbliższych. Wybacz mi chłopcze, że w tę noc, gdy wykrzyczałeś mi wszystko, nie potrafiłam cię zrozumieć. Przepraszam.

Pamiętam oczy pełne nienawiści. Wyzwiska i krzyki. Brak zrozumienia, ciągła krytyka.
Nieprzespane noce, tysiąc myśli na minutę.
To, co kiedyś było słabością, teraz daje siłę. Potrafię kochać, ale przez lata nauczyłam się też nienawidzić.
Nienawidzę siebie, dlatego, że wtedy byłam taka słaba, niewinna.
Nienawidzę, bo nie potrafię zranić, zabić w sobie ostatniej ludzkiej cząstki, zgładzić myśli, paść bez tchu. Nie pamiętać.
Pokochałam ból na długo przed tym, jak upadły ideały. Spaliły ostatnie mosty. Zgasły światła. Nastała noc. Pozostał już tylko taniec w ciemnościach.
Pozwoliłam, by stał się częścią mnie tak jak chłopiec w cierniowej koronie. Pogubione fragmenty życia, w labiryncie życia. Świat, który powstał z popiołów, ale nigdy nie ujrzy dziennego światła. Mój własny, mały świat.

Fikcja z prawdą się miesza, za te słowa nawet Bóg odmówi mi rozgrzeszenia.

Pozostaje tylko nadzieja, że diabeł uchyli mi swojego nieba.

Dopiero wtedy, będę mogła powiedzieć, że jestem szczęśliwa.

W ogniu piekła.

Bo...

Już nigdy nie zapomnę.

Będę pamiętać.

* * *

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top