Eleonora

***
Zabij mnie, Eleonoro.

Wiem, że ty jedyna potrafisz to zrobić. Zabij mnie, póki jeszcze mam resztki sił, którymi żyję i kocham. Kocham Cię, Eleonoro. Nie mogę tak dalej żyć. Nie potrafię...

Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Naiwna, żyjesz w zakłamaniu. Powiedz mi, na co zdała się twoja wiara? Anioły kłamią, skarbie. Może i przynosi ci to ulgę, ale czy nie lepsza prawda od fałszu? Jeśli sądzisz inaczej, wyjaśnij mi dlaczego, więc nie chcesz zrobić mi tego samego, co zrobiłaś sobie? Przykazanie miłości. Ty jesteś ze mną, ale ja bez ciebie. Kiedyś stanowiliśmy jedno, teraz zostało mi po tobie bolesne wspomnienie. Czuję, że nigdy nie dam rady przestać darzyć uczuciem Eleonory, którą wtedy byłaś. Jednak w dalszy ciągu, gdy cię widzę, czuję na plecach nieprzyjemny dreszcz.

Kochana Eleonoro, zaciśnij palce na mojej szyi, a dusza nieszczęśnika odejdzie w spokoju. Ulżyj w cierpieniu, a nie będzie cię więcej męczyć. Czy to duża cena, za czyste sumienie? Ty jedna wiesz i rozumiesz, jak bardzo tego pragnę, więc na co czekasz? Wyzwól mnie z tej niekończącej się pułapki cierpieć. Nie potrafię żyć bez ciebie, tak jak niegdyś nie umiałem żyć z tobą.

Eleonoro,

Zeszłaś do piekła niebieskimi schodami. Gdy o tym opowiadałaś, myślałem, że do reszty zwariowałaś. Oboje tamtej nocy postradaliśmy resztki zdrowych zmysłów. Zgłupieliśmy. Oszaleliśmy. Pozwoliliśmy, by zawładnęło nami zaślepienie i namiętność. Ta chwila nieuwagi pozwoliła, by na światło dzienne wyszły nasze potwory. Co noc zaglądałem do szafy i pod łóżko. Tamtego wieczoru, przed pójściem spać, tego nie zrobiłem. A one tylko czekały na taką okazję.

Moje szaleństwo odstraszało potwory czające się pod łóżkiem, ale tym razem nie poradziłem sobie z głosami w głowie. Jakaś cząstka mnie prosiła, żebym to zakończył, nie posłuchałem. Było za późno na jakiekolwiek działanie, ratunek. W momencie, gdy o tym pomyślałem, moją duszę pochłonęło piekło.

Nawet wiadro wody święconej, nie ugasiłoby pragnienia, jakie wtedy czułem. Przywołaliśmy demony, które od zawsze w nas mieszkały. Zaprzestaliśmy walki z kolejnymi potworami.

Choć od tamtej chwili minęło tyle czasu, nadal nie potrafię zrozumieć. Czy tak bardzo się zmieniłaś, że zapomniałaś, jak może zabić obojętność? Twój początkowy śmiech, przerodził się w płacz. Cierpiałaś. Gdybyś wtedy powiedziała, może byłoby, co uratować. Ale ty uparcie milczałaś. Wybacz mi Eleonoro. Nie wiedziałem.

Eleonoro,

Pytałaś o moje grzechy, dolewając whiskey do rozcieńczonej taniej wódki. Moja spowiedź trwała latami, a mimo to, nie otrzymałem od ciebie rozgrzeszenia. Z dnia na dzień przybywało mi win w rachunku sumienia. To był nasz wspólny czyściec, Eleonoro. Po części nadal jest. Pamiętaj, gdziekolwiek nie pójdziesz. Dusza ludzka jest nieśmiertelna.

Głaskałaś po głowie, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Uśmiechałaś się tak ładnie, pamiętam to doskonale. Kiedyś tak często się śmiałaś. Za każdym razem, gdy tak upadałem, bliski krawędzi, byłaś przy mnie. Podnosiłem głowę i chwytałem wyciągniętą do mnie rękę. Twoją dłoń. Wtedy zdawało mi się, że mój ból jest twoim bólem. A może tylko chciałaś, abym tak sądził?

Eleonoro, byłaś królową iluzji i manipulacji.

Wizją z przyszłości, echem przeszłości.

Moim największym demonem.

Cieniem zakazanych myśli.

Słodką trucizną, która zabijała mnie każdego dnia. A mimo to nie przestałem cię kochać. Nigdy.

Zabij mnie, Eleonoro

Wiem, że w końcu to zrobisz.
***

~Jednym duszę leczy modlitwa, drugim narkotyki, nosimy maski na twarzach, by skrywać blizny ~ Eps

Mam nadzieję, że trzyma poziom [między dwoma pierwszymi akapitami, które napisałam, a "Eleonorą" jest ponad rok różnicy].

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top