•3•

 

  Taehyung i Jeongguk znaleźli się na komendzie. W ostatnim momencie pozwolono im się przebrać, a następnie podążyli za policjantem, zwieszając ramiona.

   Nie tak miała się skończyć ta noc.

   Z nich dwóch o wiele bardziej załamany był Jeon. Ani razu nie spojrzał na Taehyunga, swój wzrok zawieszając na innych punktach. W policyjnym wozie patrzył cały czas przez okno, jakby mocno się nad czymś zastanawiając i nie widząc widoków, które dotąd tak bardzo kochał.

   Po prostu czuł, że już je tracił. A nocna jazda już nigdy nie będzie mogła być taka sama.

    Z tego względu Jeon wciąż się nie odzywał, a zrezygnowany Taehyung ledwo siedział na fotelu w policyjnym wozie. Pośladki wciąż go bolały, a on czuł potrzebę wzięcia prysznica, by zmyć z siebie całe niedawne uniesienie, resztki spermy oraz spojrzenie czarnowłosego, które zarzucało mu winę.

  Uwiódł go, to prawda. Jednak całą sytuację zainicjował Jeon, który porwał go na swoje kolana, a następnie zaczął pieścić, czym tylko mógł. Byli tak samo winni, choć ciężko było im się do tego przyznać. Jednak do tanga trzeba dwojga, a oni powinni to zrozumieć wraz ze swoimi upartymi i pełnymi dumy charakterami.

   Przez całą drogę nie zamienili ze sobą ani słowa. Każdy był głową w chmurach, jednak nie były one piękne. Przypominały te burzowe, które zapowiadają niezłą ulewę oraz gromkie pioruny. Takie jak ten, który spadł dzisiaj na nich, gdy tylko się zobaczyli i dotknęli.

    A teraz siedzieli na komendzie, czekając, aż policjant w końcu się nimi zajmie. Obaj byli ponurzy i nie patrzyli w swoją stronę, jakby byli sobie zupełnie obcy. A jeśli nawet tak było, to pewna chwila połączyła ich nierozerwalną więzią, której nie dało się rozłączyć. Wspomnieniem.

  Bo jasnym faktem było, że w ich pamięci na zawsze zostanie dotyk ust drugiego oraz te cichy jęki, którymi się zachwycali, a które były najpiękniejszą muzyką, graną tylko dla nich. Spojrzenia pełne czułości i pożądania, których mogły im pozazdrościć niejedne pary, a którymi oni się obdarowywali, choć byli sobie zupełnie obcy. Oraz dotyk, który już na zawsze miał zostać na ich ciałach, bo był w nim pełen elektryzm oraz erotyzm, podbudowujący tylko napięcie chwili, która została cudownie przejęta. Jednak później zniszczona, a ona miała już na zawsze należeć do wspomnień. Niekoniecznie tych dobrych dla jednego z nich.

   Czarnowłosy siedział wsparty na krześle, co pewien czas strzelając palcami bądź wypychając językiem policzek. Jego gesty wyrażały złość, jednak Taehyung widział w jego oczach czystą dozę strachu, który był szczerszy niż u niejednego człowieka. A on oznaczał tylko jedno.

    Zapowiadały się duże kłopoty.

   — Panowie, proszę za mną. — Powiedział policjant, patrząc spode łba na dwóch mężczyzn, którzy na siebie nie spoglądali. Ci momentalnie podnieśli się i ruszyli przez długi korytarz, obserwowani przez innych.  

  Wyglądali jak więźniowie, zmierzający na skazanie. Ich ramiona były zwieszone, a oczy wygasłe. Gdyby byli młodsi, mieliby co opowiadać znajomym, jako dobrą historyjkę. Teraz płacili za swoje zachowanie dobrą reputacją, a nawet czymś więcej.

   W końcu dotarli do sali, która z pewnością pełniła funkcję pokoju przesłuchań. Policjant usiadł przy biurku, a mężczyźni na obu krzesełka wprost naprzeciwko niego. W sali zapanowała cisza pełna napięcia, której mundurowy przez moment nie miał zamiaru przerywać. Najwidoczniej była to sztuczka policyjna, która miała na celu zestresowanie obu mężczyzn. Jednak ci nie pisnęli ani słówka, wciąż siedząc spokojnie, pochłonięci własnymi myślami.

   — Panowie Jeon Jeongguk i Kim Taehyung. — Powiedział w końcu ten, przypominając sobie, jak ci się ówcześniej przedstawiali, szybko ubierając spodnie. — Panowie wiecie, że złamaliście prawo, prawda? — Odezwał się mundurowy po pewnej chwili, a blondyn podniósł na niego wzrok.

   — Zdajemy sobie z tego sprawę. — Odpowiedział Jeon, patrząc w drewno przed sobą. Był o wiele bardziej zestresowany niż Taehyung, który uważał, że powinni dostać zwykły mandat, a następnie zostać puszczeni do domów.

   — Byłbym o wiele bardziej litościwy dla was, gdyby nie pewien szczegół. Kara pieniężna spotkałaby panów i po sprawie. Jednak jest pewien haczyk, o którym pewnie panowie wiecie. — Zaczął mówić policjant, splatając swoje ręce i kładąc je na biurku. A jego wzrok przeszywał ich obu, jakby czekając na reakcję.

   A na jego słowa czarnowłosy grzecznie pokiwał głową, wyrażając pewną skruchę. Jednak Taehyung wciąż nie wiedział, o co tak właściwie chodziło, a alkohol nadal buzował w jego krwi.

   Więc oczywiście musiał zrobić coś głupiego.

   — Chodzi o to, że ruchało się dwóch facetów, prawda? Bo to przecież jest nienormalne i nieetyczne, takie rzeczy są chore i powinno się je leczyć. Otóż nie, drogi panie, to jest jak najbardziej normalne, a ja mam o wiele lepszy orgazm, gdy wiem, że ktoś wsadza mi w dupę! — Wykrzyczał zdenerwowany blondyn, czym zyskał uwagę czarnowłosego i zdezorientowanie policjanta.

   Jednak on był z siebie dumny, jakby zrobił coś dobrego dla siebie i dla Jeongguka, więc pierwszy raz na niego spojrzał i posłał mu szeroki uśmiech, jakby załatwił sprawę. Bo naprawdę wierzył, że tak właśnie zrobił, w końcu czasem trzeba było komuś pokazać, gdzie jego miejsce.

   Jednak czarnowłosy tak nie uważał, a jego złość była naprawdę widoczna.

   — Zamilcz, kurwa, bo tu nie o to chodzi. — Warknął Jeon, a Kim spotulniał pod siłą jego wzroku.

   — To o co? — Zapytał grzecznie, swoje dłonie kładąc na kolanach i unikając wzroku rozbawionego mundurowego. Tak naprawdę to miał ochotę odszczeknąć coś Jeonowi, jednak uznał, że przed widownią mu nie przystoi. Choć naprawdę o wiele bardziej wolałby mu pokazać, że nie jest ani trochę potulny i że nie zgadza się na takie traktowanie.

   — Chodzi o fakt, że ktoś tu się dopuścił pewnego zaniechania, jakie ma w regulaminie pracy. I ta osoba z pewnością wie, że zakończy się to dyscyplinarnym wywaleniem z niej. — Powiedział policjant, a swój wzrok wbił w Jeona, który patrzył w biurko, przygryzając wargę.

   A wtedy Taehyung zrozumiał.

   Właśnie spierdolił życie Jeon Jeongguka, mężczyzny na jedną noc.

   — Proszę pana, ale to nie jego wina. To był jednorazowy występek, więcej się nie powtórzy. — Jęknął blondyn, czując, jak dopadają go wyrzuty sumienia.

   I nawet jeśli Jeon był dla niego zupełnie obcy, to teraz zrobiło mu się go cholernie szkoda. Bo już wiedział, co oznaczał jego smutny wzrok i zwieszenie ramion. Zdawał sobie sprawę, jak bardzo namieszał w życiu pewnego czarnowłosego, którego nie miał w planach więcej spotkać. Nawet po tak dobrym seksie, jaki ten mu zafundował.

   Ponieważ Taehyung nie chciał się już więcej wiązać. Ale teraz poczuł, jak wyimaginowane kajdanki przypinają jego dłoń do tej Jeona i są ze sobą skuci, przez durne pragnienie blondyna. Bo on był cholernym egoistą, który zapomniał, co to znaczy zważać na potrzeby innych. A czarnowłosy stracił przez niego pracę, przez jedną chwilę uniesienia, która zakosztowała, aż tak wiele.

   — Jeszcze dziś zadzwonię, Jeon, do twojej pracy. Możesz już pakować manatki i się zbierać. Powodzenia w szukaniu nowej roboty. — Powiedział policjant, a Jeon po raz pierwszy podniósł na niego wzrok.

   A ten nie był ani trochę skruszony. Bo skrucha opadła wraz z sarkazmem mundurowego, który najzwyczajniej w świecie go wyśmiał, jakby nic się nie wydarzyło. A działo się naprawdę wiele, bo czarnowłosy tracił pracę, którą tak kochał. Stąd w jego wzroku pojawiła się spotęgowana złość, która przejawiała się również na blondyna, który po prostu siedział, jakby to nie było jego winą. Jakby był zwykłą widownią, która obserwuje jego upadek. Za swoją sprawką.

   — Niech pan dzwoni. — Powiedział twardo Jeon, podnosząc się ze swojego krzesła. — A ja już idę, bo niedługo jest w sklepach dowóz nowych gazet. Może akurat będzie praca odpowiednia dla mnie, jak choćby robota policjanta, który wpierdala się z żółtym uśmiechem w życie innych, jeszcze się śmiejąc, choć sam zarabia najniższą krajową i jest dla innych nikim.

   A po tych słowach odszedł w stronę drzwi, zostawiając oburzonego policjanta i zażenowanego Taehyunga, który bał się na niego spojrzeć. Blondyn słyszał jego odgłosy butów, gdy ten pokonywał kolejne metry, dzielące go od wyjścia z pokoju. Jednak po chwili i te ustały, a Taehyung czuł, jak jest obrzucany przez spojrzenie pełne winy.

   — Blondasek zapłaci mandat. Nieważne jak. Może nawet swoją dupą. — Powiedział czarnowłosy, a Taehyung poczuł jak nieprzyjemny promień przeszedł przez jego serce, a on sam poczuł gorące łzy pod powiekami.

   Został nazwany dziwką.

   A jego dobre serce właśnie pękło, jakby zostało w nie wbite tysiąc kołków, niczym w krwiożerczego wampira. I być może on nim był, ponieważ spił z czarnowłosego całą jego radość, zostawiając go z poczuciem pustki. Jednak kołek, który został w niego wbity, okazał się być zbyt ostry, a on sam poczuł cholerny, tępy ból, którego nie sposób było uleczyć.

   Chciał znaleźć się w swoim domu i to jak najszybciej. Ponieważ początek tej gry był naprawdę warty wspomnienia, jednak jej koniec krzyczał o jak najszybszym zapomnieniu.

  Po chwili drzwi zamknęły się za Jeonem, a Kim podniósł wzrok na policjanta, który patrzył na niego ze skruchą w oczach.

   — Zwykła świnia, nie przejmuj się nim. — Powiedział po chwili mundurowy, a Taehyung spojrzał na niego, za wszelką cenę próbując, by łzy nie ujrzały światła dziennego i by nie dotknęły delikatnej skóry jego policzków. — Jestem Kim Seokjin, młody. Postaram się zmniejszyć twój mandat, tylko najpierw odpowiedz na moje jedno pytanie.

  — Jakie? — Zapytał słabo Taehyung, obawiając się najgorszego.

   Jednak starszy Kim posłał mu ciepły uśmiech, a następnie zapytał:

  — Czy moje zęby naprawdę są żółte?

    A Taehyung roześmiał się szczerze, widząc, jak starszy próbował go pocieszyć. Blondyn pokręcił głową ze słabym uśmiechem, a następnie wstał od biurka, będąc poklepanym po ramieniu przez starszego.

  — Jak coś się stanie, to dzwoń, dam ci mój numer. — Powiedział Jin, a następnie napisał na karteczce ciąg cyfr, którą umieścił w dłoni Taehyunga. — I pomimo słów tego osiłka znajomość z policją naprawdę się przydaje.

   — Dziękuję. — Wyszeptał młodszy Kim, czując, jak zalewa go zmęczenie. Miał jeszcze sporo drogi przed sobą, ponieważ jego mieszkanie znajdowało się o wiele dalej od komisariatu. A po taksówkę nie miał zamiaru dzwonić.

    Z tego względu ruszył w stronę drzwi, słaniając się na nogach. Usłyszał jeszcze za sobą, jak Jin łapał za słuchawkę telefonu, a Taehyung dobrze wiedział, gdzie dzwonił i w jakiej sprawie.

   Jednak teraz zupełnie go to nie obchodziło.
  

  

 

 

  

  
 A/n

  Nie wiem, co miałam w głowie podczas pisania ostatniego rozdziału, jednak w tym ff policjantem jest JIN. Swoją pomyłkę już poprawiłam w poprzedniej części, ponieważ Namjoon będzie pełnił zupełnie inną rolę.

   Dziękuję, że czytacie i jesteście tutaj :*

  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top