Rozdział 3 + L.A x14 i 15
Media do L.A ;)
Jesteśmy w wielkiej sali. O wystroju nie można się zbytnio wypowiedzieć. Na przeciwko drzwi stoi wielki ekhem obity skórą tron. I to by było na tyle . Można to pomieszczenie chyba porównać do gabinetu mojego brata - z zastosowania oczywiście. Tyle, że ten jest bardziej eee dziwny?
Na tronie siedzi lider Eizo Yakumo. Blondyn o oczach nie określonego koloru. Jest ubrany w spodnie od garnituru i flanelową koszulę. Bije od niego takim hmmm dziwactwem? Aż mam ciarki.
Przy drzwiach stoi dwóch ludzi, a za naszą - niestety - trójką jakiś sześciu. Nie wiem dokładnie bo nie mam czasu na odwracanie się. W mojej głowie rodzi sie plan działania.
Pamiętajcie, jeśli nie macie planu, a nawet w ostateczości nie umiecie nic sensownego wymyślić, jednym słowem jesteście do dupy.
Nie krzywcie się tak. Stwierdzam tylko fakty.
Zawsze trzeba zachować zimną krew. Paniką niczego nie zdziałacie.
- Co to za jedni? - słyszę. Lider sie odezwał.
- Kręcili sie koło wejścia.
Ach, czyli jednak! Tam było jakieś wejście. Muszę popracować nad wykrywaniem takich.
Przenosi wzrok z podwładnego na mnie i pyta:
- Po co się tam kręciliście?
- Szukałem wejścia do tej organizacji - mówię pewnie, zadzierając brodę.
Unosi brwi, lecz po chwili je marszczy. Jego wzrok skacze po naszej trójce, a ja zaczynam powoli tracić cierpliwość.
Nasteje cisza, a ja nie lubię takich sytuacji, gdzie nikt się nie odzywa i panuje taka napięta atmosfera. Odchrząkuje, więc.
W takich sytuacjach nie przerywajcie kontaktu wzrokowego bo przeciwnik wyczuje, że nie jesteście pewni.
- Po co szukałeś wejścia? - pyta, pocierając palcami brodę.
- Bo chcemy do Was dołączyć - mówię.
- Dołączyć? Ta ruda też? - wskazuje na Karin.
- Ja mam imię! - piszczy.
- Nie podskakuj lepiej - Eizo warczy.
- Właśnie, zamknij się - gromię ją wzrokiem. Jak zawsze musi wszystko psuć.
- Czyli Ty i ten drugi. Hmm.
- Tak.
Właśnie! Ichigo! On cały czas tu jest! Odwracam się do niego, a on posyła mi spojrzenie ''Zostawiam to w Twoich rękach''. W sumie to nawet dobrze, wolę to załatwić sam, bez żadnych dyskusji.
- Imiona?
- Nazywam się Sasuke, a on to Ichigo - ruchem głowy wskazuje na przyjaciela.
- Macie jakieś doświadczenie?
I w tym momecie zaczyna się najlepsza część. Na moje usta wkrada się szyderczy uśmieszek.
- Odeszliśmy z Akatsuki.
Oczy Eizo robią się okrągłe jak spodki. Rozumiecie tą rekację? Pamiętacie jak mówiłem, że nasza organizacja króluje pod nazwą legendarna i nieuchwytna Akatsuki? No właśnie. Niektórzy nawet twierdzą, że nie istnieje. A Yakumo chyba zalicza się do tej kategorii.
- Niemożliwe - mruczy. - Skoro to najlepsza mafia, czemu więc odeszliście? - W jego głosie czuć pogardę.
- Warunki są tam okropne. Ludzie są wredni i nie można się z nikim dogadać. W końcu postanowiliśmy odejść.
- Interesujące - mrurzy oczy. - Ao, chodź tu - woła.
Pojawia sie przed nim niebieskowłosy mężczyzna z przepaską na oku. Eizo macha dłonią, nakazując aby ten się pochylił. Szepcze mu coś, ale nic nie moge usłyszeć.
Po chwili Ao odskakuje jak poparzony i macha rękoma.
- Wie sir jakie to niebezpieczne! Ona nienawidzi jak ktoś przerywa jej trening!
- Wiem, ale złość jej szybko minie - mówi, patrząc na mnie z enigmatycznym uśmieszkiem. - Zawołaj ją.
Niebieskowłosy wzdycha i niepewnie kieruje się do wyjścia.
- To co z tym dołączeniem? - Pytam.
- Za chwilę coś postanowimy.
Dobra. Zauważyliście może, że ta rozmowa od początku idzie jakoś dziwnie... gładko? Tak po prostu lider rozmawia z nami bez żadnych tortur i przesłuchań. Dla mnie to trochę niepokojące, zważywszy na to, że to druga w kolejce organizacja, na światowe podium sławy.
Już nas nawet nikt nie trzyma. Jedyne co, to klęczymy z unieruchomionymi, sznurkiem dłońmi, ale co im po tym? Rodowodowy gangster, może smażyć kotlety ze związanymi z tyłu rękoma.
Więc albo ta organizacja jest taka "świetna" tylko na zewnątrz, a w środku tępa i bez czujności, albo w tym wszystkim jest jakiś haczyk.
No cóż za chwilę się przekonamy.
Już odtwieram usta, żeby go jeszcze o coś podpytać, ale przerywają mi odgłosy dobiegające zza drzwi.
Są coraz głośniejsze. Daje się usłyszeć dwie kobiety i Ao. Jedna nie jest spokojna. Czuć to nawet po krokach jakie stawia.
Po chwili drzwi otwierają się z hukiem, ale nie jestem w stanie się odwrócić, choć ciekawość do wyglądu gości mnie rozsadza.
- Ile razy mam Wam do cholery jasnej powtarzać, że macie mi nie przerywać treningów?! - Jedna krzyczy i ten głos... Jakbym go już gdzieś słyszał...
- Spokojnie Pinki, widocznie to coś ważnego - uspokaja ją druga.
- Właśnie Sakuro, to może Cię zainteresować. Chodź tu - mówi Eizo.
Słyszę kroki i sekundę później jestem mijany przez dwie kobiety, a gdy mój wzrok - odruchowo - przeskakuje na tyłek jednej z nich, zamieram.
To on! To ten boski tyłek z baru. Błagam, żeby to nie były zwidy!
Obie stają przy Eizo i w końcu mogę zobaczyć ją w pełnej okazałości.
Słodki Jezu.
Ma różowe włosy do ramion i duże zielone oczy - głębokie jak otchłań. Ubrana jest w stanik sportowy, spodenki i maxy. Jej ciało - smukłe i idealnie wyrzeźbione - błyszczy się od potu.
Moje wszystkie wątpliwości związane z tym, iż to może jednak nie być ta tajemnicza laska zostają rozwiane, gdy mówi:
- Chwila. To ten chłopczyk z baru. - Jej głos jest zimny i bez żadnych uczuć.
Może to, że nazywa mnie ''chłopczykiem z baru'' jest denerwujące i podburzające, ale mimo wszystko ignoruje to bo w moich spodniach szaleje powstanie.
Jestem tak wykurwiście szczęśliwy. Bardziej niż pieprzony Charlie, któremu udało się zdobyć ostatni złoty bilet wstępu do fabryki czekolady Willy'ego Wonki.
Nie wiem czy to zwykły fart, czy Bóg był na tyle miłosierny, że zesłał mi pod nos, obiekt mego pożądania, ale mam to gdzieś. Nie zmarnuje takiej szansy. Ona będzie moja.
- Znasz go?
- Znać nie znam, ale wtrącił mi się do rozmowy z tym idiotą z Nirvany - syczy, a ja nie mogę oderwać od niej wzroku.
- Mhm.
Próbuje zignorować mojego koleszkę, który spowodował powstanie namiotu w moich spodniach i mówię:
- To jak będzie?
Eizo mrurzy oczy, uśmiecha się przebiegle i mówi:
- Oni odeszli z Akatsuki, Sakura.
Piękność się wzdryga i gołym okiem można ujrzeć gęsią skórkę na jej spoconym ciele. W jej oczach przez ułamek sekundy daje się zobaczyć jakieś emocje i strach... albo złość?
Marszczy brwi, potrząsa lekko głową i na jej twarz wraca maska obojętności.
Ale ja widziałem. Ten jeden jedyny szczegół. Tą walkę, która się w niej toczyła. Czy ona... ma jakieś powiązania z moją organizacją?
- Powiadasz - obrzuca naszą trójkę spojrzeniem. - Ta ruda też? Jakoś mi nie wygląda na członka mafii.
- Ja mam kurdę imię! - Karin - znowu - piszczy.
- Zamknij się - Sakura mówi tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Nie zamknę się! Ja też mam prawo do głosu! Skoro Sasuś tu dołącza to ja też chcę! Zawsze będę przy nim!
Moja brew niebezpiecznie drga a na język ciśnie się potok niemiłych słów. Już mam zamiar dać im upust, ale coś się dzieje... Tak szybko... Czuje tylko muśnięcie na plecach i po dosłownie trzech sekundach przy Karin zjawia się Sakura, a w ręku dzierży broń, która w tej chwili jest przystawiona do skroni rudej.
To nie jakaś zwykła broń. To MOJA Berta. Jak ona to do jasnej cholery zrobiła?!
Patrzę na nie z pytajnikami w oczach i maksymalnie rozdziawionymi ustami.
- Mówiłam, że masz nie szczekać. Albo się zamkniesz albo wpakuje Ci kulkę w łeb. I nie mam zamiaru się powtarzać - mówi spokojnie.
Nie wiem czemu, ale jej wierzę. Jest tak cholernie poważna, że ciężko byłoby tego nie zrobić. Przełykam ślinę.
- Ha. Nie raz widziałam takie sceny w filmach. I tak nie strze...
Strzeliła.
Naprawdę to zrobiła.
Martwe ciało Karin osunęło się na podłogę.
Różowowłosa popatrzyła mi przez sekundę w oczy. Była bliżej niż wtedy. Teraz zobaczyłem te dwie zielone gwiazdy z bliska. I mówię Wam to ja - Sasuke Uchiha. Nic nie może się równać z ich pięknem.
Po chwili odwróciła się a do mnie w końcu w pełni dotarło to co się przed chwilą stało. Zabiła Karin!
I może to niegrzeczne, niegodne i chamskie, ale mimo, że ta dziwczyna nie była niczemu winna, nie przejąłem się jej śmiercią.
Tak wiem. Możecie mnie nienawidzić. Ale ja po prostu nie czuje żadnej potrzeby użalania się nad nią. Sama jest sobie winna. Przecież Sakura ją ostrzegła!
One moment, czemu ja ją bronię?
Odwracam się do Ichigo z nadzieją , że on jest bardziej ogarnięty, ale... nie jest. Patrzy się przed siebie z iskierkami w oczach. Wędruję za jego spojrzeniem i mój wzrok spoczywa na niskiej, krótkowłosej brunetce.
No tak! Przecież to ta od pięknych oczu! To przez nią Ichigo miał ten sydrom... Jak mu tam było? A tak. Sydrom sflaczałego fiuta.
Ichigo chyba nawet nie zauważył co się stało...
Nie no nie mogę. To się dzieje za szybko.
- Mogliśmy ją tu przyjąć jako jakąś sprzątaczkę, ale rozumiem, że zabicie jej było szybsze i łatwiejsze - Eizo mówi z rozbawieniem. - W sumie i tak za dużo usłyszała.
- Pff dobrze wiesz, że się nie cackam.
- Tak wiem, skarbie.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Jak zawsze zimna ehh. Dobra. Przyjmiemy ich? - Patrzy na nią chytrze i wiem, że za tym ohydnym spojrzeniem się coś kryję.
A ja się dowiem co.
Spogląda na niego, a on ciągnie dalej.
- Ja im nie wierzę, że odeszli z Akatsuki, ale mimo wszystko mogą się przydać. Ostanio brakuje nam ludzi.
- To nie zależy ode mnie, a i tak nigdy nie liczysz się z moim zdaniem.
- No w sumie. Niech zostaną - mówi. - Nie ufam Wam, dlatego dostaniecie nadzór.
Nadzór?! Jaki nadzór?!
- Nawet nie próbuj... - Sakura syczy.
- Jak Ty mnie dobrze znasz - śmieje sie. - Hej Ty, jak Ci tam było? - patrzy na mojego przyjaciela.
- Jestem Ichigo.
- Rukia, chodź tu maleńka - zwraca się do obiektu pożądania Rudiego.
- Tak?
- Będziesz pilnować Ichigo.
Odwracam się do niego i od razu czuję tą aurę szczęścia, a jego oczy wyrażają więcej niż tysiąc słów.
- Dlaczego akurat ona?! Nie mogłeś dać kogoś innego?!
- Spokojnie Pinki, poradzę sobie - słyszę ciepły głos Rukii.
- No właśnie. Uspokój swoją opiekuńczość względem niej i daj wykonywać pracę.
Prycha i znowu to sie dzieję. Dosłownie w ułamku sekundy pojawia się przy Ichigo. Jak ona to robi ?! Albo ma jakies super moce albo to ja jestem ślepy.
Łapie go za kołnierz i syczy:
- Spróbuj ją tylko tknąć to Cię wykastruje, a potem zakopie żywcem w ogródku.
Ichigo przełyka głośno ślinę a ja się wzdrygam.
Dobra. Z honorem przyznaje, że się jej boje.
- Pinki daj spokój. Przecież wiesz, że jesteśmy najlepsze - mówi Rukia, kładąc jej rękę na ramieniu.
Sakura rozluźnia się , puszcza jego kołnierz i odsuwa się na bezpieczną odległość.
- Rukia weź go do pokoju. Wolę aby był pod stałym nadzorem.
- Ta jest sir.
Czarnowłosa rozwiązuje mu ręce i nakazuje iść za sobą, nazywając go Truskaweczką. Po chwili już ich nie ma.
- Ty za to się zajmniesz nim.
Widzicie to szczęście na mojej twarzy? Jestem pierdolonym farciarzem. Obiecuję, że zacznę chodzić do kościoła, jak ta misja się skończy.
- Czemu to zawsze ja dostaje brudną robotę?
Spokojnie mała. Nie będziesz żałowała.
- Bo wiem, że Ci nikt nie podskoczy a nawet jeśli to ma przesrane.
No dobra, przyznaje. On z każdym nowym słowem podburza moją pewność siebie.
Sakura prycha i mówi.
- Co mam z nim zrobić.
- To co Rukia z tamtym.
- Ma być u mnie w pokoju? Nie przesadzasz?
- Coś mi w nim nie pasuje. Wolę, żebyś miała go cały czas na oku.
- Niech Ci będzie - warczy, marszcząc gniewnie brwi.
Podchodzi do mnie i mówi:
- Chodź.
- Nie rozwiążesz mnie? - Pytam i od razu karce się w myślach za to, że mój głos jest tak bardzo przepełniony pożądaniem.
Patrzy na mnie z ukosa i krzyżuje ręce na piersiach.
- Jestes gangsterem. Radź sobie sam.
I po tych słowach wiem, że mój pobyt tutaj nie będzie nudny.
_______________________
Następne nominacje:
1. Jakbyś mogła przenieść się w czasie to w jakim okresie byś żyła?
A nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym.
2. Jaki kraj chciałabyś odwiedzić?
Bahamy.
3. Jeśli mogłabyś wywalić jednego nauczyciela to kto to by to był i dlaczego?
Jedna z pań od matmy, choć mnie nie uczy. To wysłannik piekieł.
4. Ulubiona/e piosenka/i?
Adam Lambert - Runnin
Ashes Remain - Right Here.
Brad Paisley - Then
5. Jeśli mogłabyś zamieszkać w uniewersum jakiegoś anime, kreskówki, serialu, filmu czy bajki to jakie by to było?
Chciałabym trochę pomieszkać w anime Death Parade z Decimem
6. Jeśli miałabyś kopertę z datą śmierci, otworzyłabyś?
Jasne. Jestem chodzącym spojlerem.
1. Czytałaś moje ff?
Tak.
2. Lubisz żelki?
Kocham.
3. Grasz w jakieś simsy?
Nie
4. Masz jakieś mangi?
Mam
5. Robiłaś cosplay ziemniaka?
Niestety nie
6. Rysujesz? Jeśli tak, to wstaw jakieś media.
Wstawione.
7. Jadłaś kiedyś szynkę z Nutellą?
Nie i nie mam zamiaru.
8. Przewróciłaś kiedyś swoją choinkę i potłukłaś wszystkie bombki?
Nie.
9. Czytasz lemony z kimkolwiek?
Z honorem, mówię, ze za cholerę nie wiem co to lemony.
10. Umiesz grać w szachy?
Nie. Jestem na to za tępa.
11. Czytasz jakieś książki?
Tak, Sporo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top