Rozdział 2 + L.A x 13
Mówiłem już, że kocham to co robię? Tak? I co z tego, powiem to jeszcze raz. Kocham być w mafii.
Właśnie wchodzę do mojego własnego pomieszczenia - bo pokojem tego nazwać nie można - w tej siedzibie. Z szafy stojącej po lewej, wyjmuję mój stały misyjny strój - czarne spodnie, białą koszulkę i skórzaną kurtkę.
Mówiąc stały mam na myśli, że używam go zawsze - bez wyjątku. Znacie chyba tą cechę w męższczyźnie? Nie? Serio? Dobra powiem Wam - Jeśli facet upodoba sobie jakieś ciuchy, będzie w nich chodzić bezprzerwy. Choćby były poszarzałe, śmierdzące czy Bóg wie jakie i tak je założy. Tacy są faceci.
A ja jestem właśnie tym gatunkiem. Facet to facet - nie ważne na jakiej pozycji. Prawnik czy śmieciarz - jesteśmy tacy sami.
No co tak patrzycie? Chcieliście to powiedziałem. A teraz spieprzajcie.
Zamykam szafę i kieruję swoje kroki do pozornie wyglądającego, ogromnego lustra. Pozornie.
Łapię za małą wajchę wystającą ze ściany i pociągam nią. Lustro momentalnie podnosi się, ukazując mi ścianę obitą pikowaną skórą. Powieszone są na niej moje zabawki.
Na samej górze w prawym górnym rogu wisi moja perełka - ukochana Hecate II. Kawałek dalej na lewo karabin FN-FAL. Troche niżej Heckler&Koch mp5. Obok niego Beretta m9 Green Gas , znana też jako ''Gruba Berta''. Po środku kolekcji wisi katana - Kusanagi. Na dole po kolei od prawej PPSz - 41, Ak - 12 i 47.
Co do tych trzech ostatnich to miałem kiedyś fioła na pukcie Call of Duty. No i ... lubię rozróby.
Tyle, że tym razem rozróby raczej nie będzie, więc zabieram tylko Bertę i wkładam za spodnie z tyłu. Niby misja polegająca na grze aktorskiej - nie broni, ale...
Przezorny zawsze ubezpieczony.
Zapamiętajcie.
Zawsze trzeba być w jakiś sposób zabezpieczony, bo co jeśli na przykład nawalicie się i pójdziecie do mieszkania z jakąś laską, a dopiero później okaże się, ze to wcale nie żadna laska, tylko napalony DragQueen?
Nie to żeby kiedyś mi się tak stało. Ale znam osobe, która to przeżyła. To jeden z moich kumpli - też mafioza. Miał przy sobie , tylko gumę do żucia i spinki do kabli. Nie pytajcie, czemu akurat to, sam jeszcze tego nie ogarnąłem, ale mniejsza o to. I wiecie co zrobił?
Przyczepił ją albo go tymi spinkami do łóżka a potem udusił gumą. Za cholerę nie wiem jak to zrobił, ale to prawda, bo byłem w grupie, która pozbywała się zwłok.
Można? Można. Tonący brzytwy się chwyta.
No ale chyba trochę zszedłem z temtu, więc... Biorę broń, bo nigdy nie wiadomo co może się stać.
*
Wychodzę z siedziby i kieruje się na jej tyły. Czeka tam na mnie Juugo - jeden z moich kumpli - rudzielec z bordowymi oczami i opanowaniem, którego każdy mu pozazdrościć.
Uprzedzając Wasze pytania, nie. Moi wszyscy kumple nie są rudzi. Akurat tak się złożyło.
- Yoł, Ty mnie podwozisz? - pytam.
- Taaa, Itachi mnie wezwał - mówi z lekkim wyrzutem. Pewnie mój bracholek mu coś przerwał.
- To chodźmy.
Wsiadamy do czarnego audi i Juugo płynnie wyjeżdża z posesji, po czym jedziemy prosto do klubu po tego ruchacza Ichigo. Oj zadowolony nie będzie.
Spoglądam za okno i przypomina mi się ten boski tyłek. Choćbym chciał, to za cholerę nie mogę go wyrzucić z myśli.
Najchętniej ukarałbym tą laskę na milion różnych sposobów, za to jak mnie potraktowała. Myślę, iż by nam nie starczyło nocy.
I właśnie w tym momencie postanowiłęm coś sobie. Jeśli jeszcze kiedyś ją zobaczę - zerżnę ją po wsze czasy, aż będzie błagała o więcej.
A jak to mawiał Andre Gide - Najgorsze postanowienia są najtrwalsze.
*
Podczas jazdy próbuje zagadać Juugo, bo cholernie nie lubię tej dziwnej ciszy:
- Jak Twoje ostatnie połowy?
- Dobrze - warczy.
- Jakieś szczegóły?
- Nie.
I dalej już się nie odzywam. Widzę, że jest zły. I to bardzo.
Dam Wam radę. Nie drażnijcie jeszcze bardziej, już rozdrażnionego goryla. Wiem, że to oczywiste, ale pamiętajcie, że zawsze znajdzie się jakiś idiota i to zrobi.
Bo choć Juugo to oaza spokoju, czasami zdarza mu się być wkurwionym. A jak już to na maksa. Dlatego wolę nie ryzykować utraty jakiejś części ciała.
Resztę drogi spędzamy w ciszy. Juugo wysadza mnie przed klubem i odjeżdża, nie zaszczycając ani jednym słowem.
Wchodzę do środka i od razu uderza mnie ta przyjemna mieszanka perfum, alkoholu i petów. No co? Lubię zapachy klubu.
Jest ciemno. Jedyne światło dają kolorowe kule dyskotekowe, a dym ze sceny do tego ogranicza widoczność. Mimo to, choć by się waliło i paliło, a świat zaraz miałby się skończyć, ja i tak poznałbym tą rudą czuprynę.
Ichigo stoi oparty o bar i gada z barmanem. Patrzę na zegarek - pierwsza, trzydzieści - dziwne. O tej porze, tak, dokładnie o tej i to zawsze, jest u jakiejś laski. To taka jego tradycja, może nie pieprzyć się przez cały wieczór, ale o tej jedynej godzinie musi u jakiejś być. Nie wiem czemu tak jest, ale to mój przyjaciel i akceptuje jego dziwactwa.
Podchodzę do baru i - pierwszy raz w życiu - widzę smutnego i przybitego Ichigo. Patrzy tępo w blat i jeździ palcem po krawędzi szklanki z whisky. Pytam:
- Ej, co jest?
- Nic.
- Przecież widzę stary.
- Po co tu przyszedłeś?
- Po Ciebie. Mamy robotę i nie zmieniaj tematu. Chodź na dwór to pogadamy.
- Dobra...
Płaci barmanowi i wychodzimy.
- To powiedz synu, co Ci leży na sercu?
- Oj bo no..
Oho nie może się wysłowić. To nie wróży nic dobrego.
- Hmm?
- Poszedłem z laską do jej mieszkania i ... nie wiedziałem jej. Widziałem oczy tej małej z baru. Cały czas je widze.
- Mów dalej.
- Już zaczynała mnie rozbierać, ale wtedy zobaczyłem te oczy i nagle odechciało mi się bzykać. To znaczy próbowałem się zmusić, ale dupa... Chyba dostałem sydromu sflaczałego fiuta...
- Syndromu jakiego fiuta? - zaśmiałem się.
- No sflaczałego. Nie słyszałeś o tym?
- Nie, nigdy. A teraz przestań gadać głupoty i słuchaj co mam Ci do powiedzenia.
- Nic mi nie doradzisz? Dzięki.
- Tu nie ma co doradzać. Laska Cię nie podnieciła i tyle.
- Jak dla mnie to co innego... - mruczy.
- Ehh, co takiego?
- Nie wiem... Dobra mów..
- Powiem w czasie drogi.
Ruszamy piechotą pod wyznaczony adres. Muszą nas wziąć za zwykłych facetów szukających życia w nowym gangu. Podjechanie luksusowym wozem albo włam byłby... eeee mało wiarygodny? To chyba oczywiste.
W międzyczasie opowiadam wszystko Ichigo. Tyle, że on mnie praktycznie nie słucha. Idzie jakiś taki nieobecny. Wzdycham przeciągle, ale się nie odzywam. Czasami słowa są zbędne.
Po jakichś piętnastu minutach dochodzimy do... ściany. Tak, dobrze słyszycie - ściany. Sprawdzam jeszcze raz kartkę z wytycznymi, ale wszystko się zgadza. Próbuje to jakoś rozgryść. Tajne wejście? Kręce się w kółko macam ścianę, nastukuje i nic..
Zrezygnowany odwracam się do Ichigo i wtedy rozlega się głośne - Sasuś ! - i z na przeciwka biegnie nie kto inny jak ta wydra Karin. Moja irytacja sięga zenitu i mam ochotę przywalić jej czymś. Skąd się tu do kurwy nędzy wzięła?!
Nim jednak zdąża do mnie podbiec, gaśnie światło. Nic nie widzę. Sekundę później czuję mocny uścisk na dłoniach. Ktoś mi założył jakiś worek na głowę. Jak mogłem tak się dać zaskoczyć, do cholery?!
Szamotam się jak głupi, ale to nic nie daje. Super. Trzyma mnie chyba dwóch facetów. W końcu jednak się poddaje. Wiecie - dwóch na jednego, który z kolei ma worek na głowie, to trochę nie sprawiedliwa walka.
*
Jestem gdzieś prowadzony, Karin też, bo słyszę jej lamenty, a Ichigo... cóż jego nie słyszę, ale to światowy gangster. Poradzi sobie.
Co chwila gdzieś skręcamy albo przechodzimy przez jakieś drzwi. Staram się nie potknąć o własne nogi, co jest trudne, zwłaszcza jak ma się worek na głowie! Czemu nie zachowałem tej cholernej czujności?! Jak to się stało, ze nikogo nie wyczułem? Zrobili to tak nagle.
Dobra. Jakoś to będzie.
Nie liczę ile czasu już idziemy, ale w końcu nadchodzi ten moment gdy słyszę otwierane drzwi i po chwili ląduje na kolanach, a worek zostaje zdjęty.
Rozglądam się i na szczęście Ichigo jest obok. Wypuszczam powietrze z ulgą i kieruje wzrok na... tron? Nie wiem jak to nazwać, ale na środku sali stoi wielkie krzesło a na nim siedzi nie kto inny jak Eizo Yakumo.
Lepiej chyba trafić nie mogłem.
Z góry przepraszam za błędy no, ale... jest dokładnie 4:07 ;) Moja mózgownica już odpłynęła.
___________________________
No i następna nominacja, tym razem od Bebcio.
One się kiedyś skończą? :')
Zaczynamy:
1. Masz jakieś zwierze?
Mam psa.
2. Gdybyś mógł naprawić swoje życiowe błędy, ale nie wszystkie, to ile by ich było?
Duuużo
3. Którego przedmiotu w szkole nienawidzisz?
Informatyka.
4. Co jest Twoim zainteresowaniem?
Pisanie, spanie, czytanie, rock, anime, jedzenie.
5. Ulubiony cytat?
Kocha się za nic. Nie istnieje żadne powód do miłości ~ Paulo Coelho
Jak kraść to miliony. Jak wychodzić to za księcia. A jak pisać to hentaie ~ Natalia Smolińska
6. Gdzie idziesz gdy jesteś smutna?
Do mojej przyjaciółki. I zwykle się jej obrywa :D Wiecie za smutkiem idzie złość :P
7. Co ostatnio oglądałaś?
Boruto, Death Parade, Jak upolować faceta i Kruk: Zbawienie.
8. Ulubiona potrawa?
Spaghetti
9. Miejsce, które chcesz odwiedzić?
Lodówka.
10. Ostanie miejsce w którym byłaś?
Prysznic.
11. 10 najbardziej wkurzających rzeczy.
- yaoi
- rodzeństwo
- reklamy
- brak jedzenia
- fałszywi ludzie
- ból brzucha albo głowy
- gdy nie ma co oglądać
- sprzątanie
- mycie patelni po jajecznicy
- ludzie zachowujący się jak typowe wsioki
12. 10 nafajniejszych rzeczy.
- jedzenie
- moje łóżko
- ciekawe książki
- wojenne filmy
- dobry rock
- dobre anime
- moja przyjaciółka
- piwo
- SasuSaku
- he he he hentai
13. Ulubiony youtuber?
Nie oglądam.
14. Ulubiony serial?
Prawdziwa historia rodu Borgiów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top