Rozdział 19

Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Dzisiaj to powiedzenie nabrało dla mnie głębszego znaczenia. Zawsze szukałem idealnych lasek - do łóżka. Musiały mieć fajne zderzaki, zgrabny tyłek, smukłe nogi, ładną buźkę. Zawsze też interesowałem się tylko najdroższymi autami, chodziłem do najbardziej prestiżowych klubów. A teraz? Teraz zrozumiałem, że lepiej jest mieć coś... albo raczej kogoś niedoskonałego, ale tego jedynego. Coś skromniejszego, ale pewnego. Lepiej iść do klubu z niższej półki i się dobrze wybawić, niż do zbiegowiska bogaczy gdzie trzeba zawsze trzymać fason. Zrozumiałem, że lepiej jest mieć coś skromniejszego, niż porywać się na nie wiadomo co.

Teraz wystarczyłby mi głupi rower, wystarczyłaby mi jakaś wiejska dyskoteka, byleby być z tym kimś, kto sprawia, że chce Ci się rano wstawać - nawet w poniedziałki. A taka osoba właśnie stoi obok mnie na scenie i zbiera gratulacje. Ma różowe włosy, czasem wredny charakterek, małą cierpliwość ale wielkie serce. Ma na imię Sakura i jest pierwszą w historii osobą, która sprowadziła mnie do parteru w każdy możliwy sposób. Ale chyba już to wiecie.

Ichigo miał rację. Stoję już jedną stopą po Ciemnej Stronie. Czemu jedną? Bo ja jej chyba... Teoretycznie jej nie kocham. Fakt, sprawia co sprawia, zmusza do przemyśleń, wywołuje nieopisane szczęście, ale to nie jest raczej miłość. Prawda? Powiedzcie, że nie.

- Byliście świetni! - Ichigo klepie mnie w plecy.

- Nie wiedziałam, że masz taki talent! - Rukia ściska Sakurę.

Wszystko dzieje się tak szybko, że nie jestem w stanie przeanalizować nawet najprostszych rzeczy. Oj staczasz się Sasuke.

Potem nie dzieje się nic ciekawego. Rozmawiamy, pijemy. Ja staram się zachowywać pozory normalnego mnie, choć w środku szaleje istny chaos. Nigdy się tak nie czułem. Jestem kompletnie rozdarty między moją ideologią a przyznaniem się do porażki. Mówiąc krótko - jestem w dupie.

Wracamy do siedziby w akompaniamencie arabskich nut Arasha. Nie wiem skąd to się tu wzięło, ale nie czepiam się. Niektóre jego piosenki są spoko.

Na miejscu jesteśmy przed pierwszą. Wchodząc do budynku mam dziwne wrażenie, takie jakby przeczucie, że coś się stanie. Może to głupota, ale dla pewności mocniej ściskam rękę Sakury, którą od jakiegoś czasu trzymam. Rozchodzimy się do swoich pokoi. A gdy już jesteśmy w środku rozwalam się na kanapie i próbuje zebrać myśli, co jednak nie jest mi dane;

- Coś się tak rozjebał jak Żyd w karczmie?

- Wolno mie - śmieję się i nagle wpada mi do głowy pewna myśl. - Sakura?

- Co?

- Zagramy w dwadzieścia pytań? Chciałbym się o Tobie trochę dowiedzieć.

- Możemy zagrać. Ale najpierw muszę przynieść alkohol.

- Dobra. To ja wezmę chipsy.

Po zebraniu wszystkiego, siadamy na rozłożonej kanapie a asortyment stawiamy po środku. Pozwalam jej zacząć. Zastanawia się chwilę, po czym na jej twarzy pojawia się cień olśnienia.

- Czekolada gorzka czy mleczna?

- Nie lubię czekolady. Ulubiona aktorka?

- Jenifer Aniston. Długa czy krótka broń?

- Krótka. Twój idol?

- Jon Bon Jovi. Ulubiony film?

Myślę przez moment. Nie spodziewałem się, że ta gra będzie szła tak gładko. Jestem naprawdę zadowolony z jej śmiałości.

- Chyba Wróg u bram. Największe marzenie?

Ucieka spojrzeniem w bok i uśmiecha się lekko.

- Chciałabym żeby Bon Jovi zaśpiewał dla mnie piosenkę Bed of Roses. Oddałabym wszystko za to. A Twoje?

Ty - chciałem powiedzieć, ale nie potrafiłem.

- Nie mam takiego, ale jeśli tylko kiedyś będę miał, Tobie powiem jako pierwszej - puszczam jej oczko. - Ulubione danie?

- Pomidorowa i spaghetti. Najlepszy alkohol?

- Whisky albo bimber. Jesteś szczęśliwa? - Wypalam.

Patrzy na mnie po części zaskoczona i przerażona. A chwilę później spuszcza głowę i cała zarumieniona, mówi;

- Jestem.

Uśmiecham się najszerzej jak potrafię, gdy unosi na mnie swoje piękne, zielone oczy. A kiedy pewne pytanie opuszcza jej usta, moje serce zaczyna bić jak oszalałe;

- Sasuke... Kim ja właściwie dla Ciebie jestem?

Jest zawstydzona i nie pewna. Ja za to nie potrafię wydusić ani słowa. Bo co mam jej powiedzieć? Jesteś moim szczęściem, powodem do życia? Powinienem tak powiedzieć, ale zamiast tego odstawiam nasz asortyment na bok i zbliżam się do niej, po czym przyciskam do siebie. Oczy mam jak za mgłą. Robię wszystko na ślepo. Ale robię to nie z pożądania, tylko tak próbuje jej odpowiedzieć na pytanie.

Nie opiera się, tylko sama przywiera do mnie w mocnym, pełnym namiętności pocałunku. Jeśli moje ciało i umysł wcześniej próbowało podjąć jakąś walkę to teraz poległo całkowicie. Poddaje się. Nie potrafię się oprzeć Sakurze. Słyszycie, do cholery?! Nie potrafię.

Kładę ją po czym zjeżdżam pocałunkami na jej szyję, przy okazji naznaczjąc ją malinką. Ona nie pewnie zabiera się za odpinanie guzików mojej koszuli. Jest taka zarumieniona. Taka piękna. I nie wiem czy to za sprawą alkoholu, czy sama tego pragnie ale to nie ważne. Liczy się tu i teraz.

Wkładam ręce pod jej bluzkę i zaczynam masować brzuch, a po chwili również piersi - na moje nieszczęście, uwięzione w staniku. Uśmiecham się do siebie, kiedy z jej ust wydobywa się pierwszy prawdziwy jęk. I właśnie w tym momencie przestaje mieć jakiekolwiek opory. Po rozpięciu ostatniego guzika, zamaszystym ruchem pozbywa się mojej koszuli i zaczyna jeździć rękoma po moich plecach. Zjeżdżam ustami na jej brzuch, wcześniej również pozbywając się jej bluzki. Zataczam mokre koła wokół jej pępka. Wije się pode mną, wzdycha dyszy i wszystko byłoby świetnie. Naprawdę. Byłoby... Gdyby nie niespodziewany huk, który sprawił, że musieliśmy się od siebie oderwać. Tak jakby ktoś wystrzelił z czołgu.

- Słyszałaś to?

- To u Rukii i Ichigo.

Wstajemy szybko i po ubraniu się, wybiegamy do pokoju naszej pary. To co tam zastajemy wprawia mnie w osłupienie. Ichigo jest dosłownie wbity w ścianę, a nad Rukią stoi jakiś wysoki, umięśniony, czarnowłosy mężczyzna.

- Oho. Byakuya wrócił - szepcze Sakura.

- Kto to?

- Jej brat.

Przełykam głośno ślinę. Facet wygląda naprawdę groźnie. A wiem jak potrafi brat zareagować na adoratora siostry. Sam przecież ją mam. Ja byłem groźny. A co dopiero on.

- Stary ratuj... - jęczy Ichigo.

- Ledwo wróciłeś już musisz raban robić? - Mówi Sakura. Chyba życie jej nie miłe.

- O witaj. Może Ty mi wytłumaczysz co on robił w łóżku Rukii?

- Spał? - Syczy Mała.

- Ale czemu w Twoim łóżku?!

- Bo jesteśmy parą?

- Że słucham?! Nie ma mnie zaledwie dwa miesiące a Ty już!

- Usiądźmy i porozmawiajmy. A nie - wtrąca się Sakura.

Wszyscy przytakują. Przedstawiam się Byakui, ale on mnie ignoruje. Jest bardziej zajęty siostrą, więc ja pomagam Ichigo wyjść ze ściany. Ten koleś ma nadludzką siłę! Później siadamy razem i rozmowę zaczyna Pinki.

- Opowie mi ktoś co w ogóle Ichigo robił w ścianie?

- Spaliśmy sobie spokojnie - zaczyna Rudi. - Nagle się obudziłem i wtedy je zobaczyłem. Czerwone oczy w ciemności. Sekundę potem byłem w ścianie.

- Czerwony oczy? - Pytam.

- Chodziło mu oczy braciszka - mówi Rukia. - Kiedy jest wściekły, nie wiem jakim sposobem ale robią się czerwone.

- Przejdźmy do rzeczy! Dlaczego związałaś się z kimś bez mojego poz -

Nie kończy bo przerywa mu damski głos, nawołujący jego imię. A dosłownie po sekundzie do pokoju wchodzi jakaś kobieta, wyglądająca dosłownie... Jak on. Nie dość, że z wyglądu to nawet roztacza wokół siebie władczą aurę mimo miłego uśmiechu. Aż mnie dreszcz przeszedł.

- A to kto? - Pyta Rukia.

- To moja żona Iness.

- Że coo?! To Ty się mnie czepiasz, że znalazłam chłopaka a nie jesteś mi nawet łaskaw powiedzieć, że się ożeniłeś!?

- To inna sprawa!

- Nie! To to samo! Jesteś egoistą!

Pewnie dalej słuchałbym tej kłótni, gdyby Sakura nie wyciągnęła mnie z pokoju, mówiąc, że to ich sprawa i sobie poradzą. Gdy zamknęliśmy drzwi, od razu miałem ochotę złapać ją i zaciągnąć do mieszkania, żeby skończyć co zaczęliśmy. Ale zamiast mnie, złapał ją Ao i zabrał do gabinetu w sprawie jakiejś ważnej misji. Kurwa no!

Muszę zabić każdego członka organizacji, żeby w spokoju przeżyć z nią upojne chwile? Życie znowu dało mi kopa w dupe. Zabije Cię Ao. JAKO PIERWSZEGO.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top