Rozdział 18
Pamiętam jak kiedyś w dzieciństwie prawie pobiłem jakiegoś dzieciaka, bo ukradł mi nową zabawkę. Wtedy między nas wkroczył Ichigo i zdołał załatwić tą kłótnię zwykłą rozmową. Jeszcze później w gimnazjum nauczyciel zgubił moje wypracowanie nad którym siedziałem pół nocy. Byłem wkurwiony. Pokłóciłem się wtedy z tym nauczycielem i padłyby nawet przekleństwa w jego stronę, gdyby nie interwencja Ichigo, który znowu użył rozmowy i wszystko załagodził. Na końcu liceum bardzo ostro pokłóciłem się z ojcem o studia. Nie chciał zaakceptować mojego wyboru. I zgadnijcie kto wtedy uratował wszystko pogawędką z moim tatą? Bingo.
Ichigo zawsze leciał do lasek na chama ja z rozwagą, ale w innych wypadkach role były odwrócone. Ja leciałem z pięściami - on załatwiał wszystko rozmową. Miał jakiś wprodzony dar przekonywania, bo wystarczy, że wymienił z kimś kilka zdań, ta osoba - przysłowiowo - lizała mu stopy.
Czemu o tym mówię? Chociażby dlatego, że właśnie wracamy z Clubu ze zdechlakiem z tyłu, przykładającym lód do podbitego oka.
Mój przyjaciel, osoba rozwiązująca wszystko rozmową, pobiła do nieprzytomności jakiegoś kolesia. Nie patyczkował się. Jedyne co do niego powiedział to "Pożałujesz, że sie urodziłeś". Potem był tylko czysty mord. Zgadnijcie o co poszło? Znowu Bingo. Oczywiście, że o Rukię.
I w tym przypadku się mu nie dziwię. Tak samo bym postąpił. Facet najpierw złapał ją za tyłek a za nim zdążyła się zorientować, już miał ręce na jej cyckach. Furii jaką wtedy zobaczyłem w oczach kumpla nie da się opisać. Jakby sam szatan w niego wstąpił.
Ledwo odciągnąłem go od niemal nieżywego zboczeńca. Chociaż wiem, że i tak już jest martwy, bo Ichigo skontaktował się z Ishidą - łucznikiem naszej organizacji. Tak mamy łucznika. Działa jak snajper, tylko brutalniej. Bo od kuli giniesz od razu, od podpalonych strzał umierasz w ciepieniu.
- Powiedz Ishidzie, że chcę dostać jego ciało. Poćwiartuje je i spuszcze w kanałach - warczy, przyciskając do siebie Rukię.
- Spoko - odpowiadam.
A co mam zrobić? Rozumiem go. Może nie mamy takich samych relacji z Sakurą co oni, ale gdyby ktoś tak zrobił jej, to postąpiłbym identycznie. O ile najpierw sama by go nie zabiła.
- Spokojnie - mówi Rukia.
Zaczyna gładzić go po policzku a on momentalnie sie rozluźnia. Widać, że wystarczy tylko jeden jej dotyk, żeby go uspokoić. Patrzę na Sakurę. Głowę ma wspartą na ręku i patrzy w za okno. W lekko już rozmzanym makijażu, poczochranych włosach i zmiętym ubraniu wygląda... Pociągająco a jedocześnie tak rzeźko i uroczo. Wybawiona, zadowolona i wymęczona Sakura. Taka właśnie powinna być. A nie. Gburowata, wredna i wiecznie spięta. Taka jaka jest teraz dużo bardziej mi się podoba.
Po około dwudziestu minutach juz jesteśmy w siedzibie. W ciszy rozchodzimy się do swoich pokoi. Jak za każdym razem, powitanie Gangstera jest czułe a zarazem bolesne. Zawsze powala na podłogę a potem zalizuje mówiąc po psiemu "kocham cię, człowieku". A najlepsze jest to, że należy do Sakury a to zawsze ja leżę. Dyskryminacja czarnych.
Sakura pierwsza bierze prysznic. Ja zaraz po niej. Przed rozejściem się do swoich łóżek, nawiązujemy krótką wymiane zdań:
- Podobało się?
- Było świetnie.
- Cieszę się - przywołuję ciepły uśmiech na usta.
- Dziekuję, Sasuke.
Po tych słowach kończy się rozmowa. Gasimy światło i się rozstajemy. I mimo wykańczającego dnia nie mogę zasnąć. Cały czas patrzę w sufit, zastanawiając się nad sobą. W pewnym momencie to jednak staje sie takie nudne, że powieki samoistnie mi się zamykają. Lecz nie na długo, bo nagle słyszę szmer i coś porusza sie w ciemności. Po chwili, czuję jak kołdra z mojej lewej strony unosi się a pod nią wskakuje Sakura. Myśli, że śpię? I co ona tu robi? Nie przeszkadza mi to absolutnie, ale w ogóle się tego nie spodziewałem. Idealnie...
Przysuwa się delikatnie a ja nie potrafie się powstrzymać - obejmuje ją. Otwiera oczy z przerażenia, jak dziecko, które zostało przyłapane na gorącym uczynku. Uśmiecham się na tą reakcję. Jest taka urocza.
Całuję ją w czoło i żeby jej jeszcze bardziej nie zawstydzać, mówię:
- Śpij dobrze, maleńka.
Po czym ściskam ją jeszcze mocniej i zamykam oczy.
*
Budzi nas donośne pukanie w drzwi. Nie chętnie wstaję, wyswobadzając się z kołdry, w którą razem z Sakurą się zaplątaliśmy. Podchodzę i gdy naciskam klamkę, w dosłownie sekundę do pokoju wpada Ichigo i jest... Roztrzęsiony?
Siada na ''naszym'' łóżku, obok zaspanej Sakury.
- Co się stało? - Pytam.
On patrzy na mnie smutnym wzrokiem, po czym chowa twarz w dłoniach i zaczyna mówić:
- Do Rukii zadzwonił jakiś koleś. Okazało się, że to jej były, z którym była naprawdę długo. Poprosił o spotkanie, a ona bez wahania się zgodziła! - Jęczy, łamliwym głosem. - A co jeśli ona chce do niego wrócić?! Co jeśli chce mnie zostawić?! - Niemal płacze.
- Nie zostawi Cię - odzywa się stanowczo Sakura. Jej głos jest ciepły i kojący.
- Skąd ta pewność? - Spogląda na nią, zaszklonym wzrokiem.
- Oglądałeś Mrocznego Rycerza?
- Oglądałem.
- Zaużmy więc, że jesteś Bruce a on to Harvey. Rukia jest Rachel.
- Ale przecież ta bohaterka wybrała Harvey'a!
- To prawda. Ale jest jeden mały różniący je szczegół. Rukia nienawidzi tej bohaterki, właśnie dlatego, że wybrała Denta. Od zawsze była za parą Bruce i Rachel.
- To znaczy, że...?
- Że nie musisz się martwić. Rukia nigdy by Cię nie zostawiła. Powiedziała mi, że przy Tobie czuje sie szczęśliwa i spełniona - mówi, klepiąc go po ramieniu.
Przyglądam sie tej rozmowie z niemałym zdziwieniem. Sakura właśnie mu pomogła czy mam zwidy? Jakiś tydzień czy półtora temu powiedziałaby coś w stylu "Nie becz, chłopczyku" a potem ewentualnie kopnęła go w jaja. A teraz? Jeszcze trochę, a całkowicie wyzbędzie się tego całego mroku. Wierzę w Ciebie.
- Dzięki Sakura, jesteś wielka - ściska ją i skocznym krokiem opuszcza nasz pokój.
Ona opada na łóżko i wzdycha przecięgle. Może nie jest tego świadoma, ale to co zrobiła, jest naprawdę wielką rzeczą. Z uśmiechem kładę głowę na jej brzuchu i mówię:
- Jestem z Ciebie dumny.
- Hę?
Łapię jej rękę i kładę ją sobie na głowie. Ku mojej uciesze, zaczyna głaskać mnie po włosach. Dobry Boże, nie odbieraj mi tego.
- Nic nic - mruczę.
*
Siedząc właśnie w kółku przy małej ławie, wyglądamy jakbyśmy wymyślali sposób na uratowanie świata. A tak naprawdę to zastanawiamy się, gdzie jechać dziś wieczorem.
- Ja Ci mówię, jedźmy do zoo! - Krzyczy Ichigo.
- Pomyśl głupku. O tej porze zoo jest zamknięte. A po Twojemu, zwierzątka poszły spać.
- Aaa to ma sens... Chwila! Sam jesteś głupkiem!
- Obaj jesteście deklami! - Wrzeszczy Sakura, rzucając w nas poduszką.
Nasza kłótnia trwa już dobre dwadzieścia minut. Mamy zamiar gdzies wyjść, ale za nim my się dogadamy to nam wszystko pozamykają. Tak to właśnie jest z Ichigo. Lepiej zawsze postawić go przed faktem dokonanym.
- A Ty jak myślisz? - Rudi zwraca się do ukochanej.
Właśnie! Rukia! Wróciła godzinę po naszej rozmowie z Ichigo. Jego obawy okazały sie być głupie i bezpodstawne. Były Małej chciał jej tylko oddać kilka rzeczy, które zostały w jego mieszkaniu, a sam jest już zaręczony z kimś innym. Ciekaw jestem co sie działo w ich mieszkaniu jak wróciła. Ale nie wnikam.
- Może chodźmy na karaoke?
- Ooo genialny pomysł!
Dla Ciebie Ichigo, każdy jej pomysł będzie genialnym.
- W sumie... Co Ty na to Sakura?
- Dostosuję się.
- W takim razie postanowione - Rukia klaszcze.
- Widzimy się za dwadzieścia minut przed wyjściem - oznajmiam.
Wszyscy się zgadzają. Parka wychodzi do siebie a Sakura zajmuje łazienkę. Kładę się i próbuję zebrać myśli. Wszystko co na razie mam w sprawie mojego zadania to to, że nie mają zabezpieczeń od środka - głupota. To, że Eizo często ma kłopoty i, że nie poradzili by sobie bez Sakury. I jeszcze dochodzi ta dziwna sprawa z masowym morderstwem jej rodziny. Data się nie zgadza. Wszystko się tu nie zgadza. Muszę jak najszybciej skonsultować to z Itachim. A no tak. Jak mógłbym zapomnieć o moich dziwnym uczuciach? Naprawdę jest ze mną coraz gorzej. Nie mówię, że jest mi źle tylko, że to sie robi coraz głębsze, a ja nie potrafię tego wszystkiego zdefiniować. To jest jak kostka rubika - nigdy tego cholerstwa nie umiałem ułożyć.
Gdy otwieram oczy nade mną wisi Sakura z groźną miną.
- Obudziłeś się w końcu?
- Nie spałem. Zamyśliłem się.
- Wstawaj. Już pora.
- Już już.
Zamykamy mieszkanie i wychodzimy na dwór. Wieczór jest ciepły a na ciemnym niebie nie ma ani jednej chmurki. Jest tu świetny widok. Duży wóz wygląda tak majestatycznie. Hehe. Dzisiaj z tego co mi świta jest sobota. Jutro moglibyśmy z Sakurą wziąć Gangstera i wyjść na niedzielny spacerek. Tak. To jest myśl. Albo by pojechać do rodziców? Mama się ucieszy jak zobaczy Sakurę.
- Przestań myśleć, bo Ci się mózg przegrzeje - Pinki szturcha mnie w ramię.
- O Tobie tak myślę.
Chcę już się pochylić żeby ją pocałować, ale nagle ni stąd ni z owąd pojawia się Ichigo z Rukią. Taa. Karma wraca. Ja im przerwałem seks oni mi przerywają pocałunek. Dziękuję bardzo.
Po krótkiej wymianie zdań, idziemy do hangaru po auto. Tym razem bierzemy czarnego Opla Insignie w sedanie. Fajne auto. Miałem przyjemność jeździć. W Akaktuski jest takich kilka.
Klub z Karaoke znajduje się w centrum miasta. Dojeżdżamy tam w niecałe pół godziny. W środku nie jest tłoczno jak na sobotni wieczór. Są wakacje. Dużo ludzi wyjeżdża. To jest chyba najrosądniejsze wyjaśnienie bo ten klub jest przeważnie rozchwytywany.
Zajmujemy miejsce pod sceną i zamawiamy piwo i pizzę. Właśnie śpiewa jakiś chłopak. Muszę przyznać, że ma niezły głos, jak na przydupasa na, którego wygląda. Śpiewa piosenkę Richarda Marxa - Right Here Waiting, w którą się bardzo wczuwa. Kiedy chlopak kończy, śmieszny, czarnoskóry prowadzący w kiczowatym, błyszczącym garniku, wchodzi na scenę. Najpierw rzuca jakimś suchym żartem, po czym zaprasza kolejną osobę. Ichigo wystrzeliwuje jak z procy. Uwaga to będzie zabawne.
Prowadzący podaje mu miskę a Rudi zanurza w niej rękę. Po chwili wyjmuje karteczkę z tytułem piosenki i podaje murzynowi.
- Oho powodzenia stary - klepie go po ramieniu. - Piosenka Madonny - Material Girl w wykonaniu odważnego Ichigo!
Zaczynam się śmiać jak opętany, gdy rozpoczyna śpiewać. A gdy dochodzi do refrenu ledwo nie popuszczam w spodnie.
- Cause we are living in a material world, and I am a material girl - skrzeczy, udając damski głos.
Rukia zakrywa usta dłonią, żeby jeszcze bardziej nie dołowac ukochanego, ale ledwo powstrzymuje śmiech. Nawet Sakura zaczyna cicho chichotać. Tak! O taki efekt mi chodziło!
Osoby, które są na sali aż przestały rozmawiać, żeby posłuchać tego występu. Niektóre to nawet nagrywają. No Ichigo. Masz fanów.
Prowadzący ledwo wchodzi na scenę, gdy Rudi kończy. On też umiera ze śmiechu. Kurosaki z bananem na twarzy kłania się,a publiczność głośno klaszcze i pogwizduje. Po chwili ktoś inny wchodzi na scenę.
- Byłem genialny - stwierdza.
- Tak tak byłeś - próbuje przestać się śmiać.
- Teraz taki cwaniak - burzy się. - A ciekawe czy sam byc zaśpiewał!
- A chcesz się przekonać?
- No dawaj.
Czekam aż jakaś dziewczyna skończy wyć i w między czasie wypijam chaustem kufel piwa, dla dodania sobie odwagi. Po chwili już stoje na scenie. Prowadzący przygląda mi się. Tak. Wiem, że nie wyglądam na osobe, która śpiewa. Odwalcie się.
Podsuwa mi miskę a ja szybko wyjmuję i podaję mu karteczkę.
- No kolego. Musisz kogoś zaprosić.
- Po co?
- Wylosowałeś duet.
Na moich ustach pojawia się chytry uśmieszek. Patrzę na Sakurę i wyciągam wskazujący palec w jej stronę.
- Chodź.
- Ani mi się śni.
Niestety i tak nie ma nic do gadania, bo zostaje brutalnie wepchnięta na scenę przez Rukię. Lekko zakłopotana podchodzi do mnie.
- Świetnie! Wasza piosenka to Bryan Adams - Heaven. Powodzenia.
- Dasz radę - szepczę jej na ucho.
W tle zaczyna lecieć muzyka. Sakura spogląda na telewizor z tekstem i nie pewnie zaczyna śpiewać jako pierwsza.
- Oh thinkin' about our younger years. There was only you and me, we were young, and wild and free. Now nothin' can take you away from me. We've been down that road before. But that's over now. You can keep me comin' back for more.
I wtedy zaczynam ja. Przelewam w to wszystkie moje emocje. Patrzę w jej oczy.
- Baby, you're all that I want. When you're lyin' here in my arms. I'm findin' it hard to believe. We're in heaven. And love is all that I need. And I find it there in your heart. It isn't to hartd it see. We're in heaven.
Mam wrażenie, że ta piosenka wyraża, wszystko co mną targa. Śpiewając ją prosto do Sakury, patrząc jej w oczy czuję się wolny. Czuję sie szczęśliwy. Gdy śpiewa kolejną zwrotke nie mogę oderwać od niej wzroku. Jest taka piękna, w swojej prostocie. Śpiewa nie pewnie i nie zawsze trafia w muzykę, ale to nic. Dla mnie ma najpiękniejszy głos. I to jak patrzy na mnie, gdy to śpiewa. Mam wrażenie, ze czuje się jak ja.
Przychodzi moja kolej.
- Now our dreams are comin' true. Through the good times and the bad. Yeah, I'' ll be standin' there by you, oh.
And Baby you're all that I want. When you're lyin' here in my arms. I'm findin' it hard to believe. We're in heaven.
- And Love is all that I need. And I find it in your heart. It isn't too hard to see. We're in heaven, heaven, oh.
- You're all that I want. You're all that I need.
- We're in heaven.
- We're in heaven.
- We're in heaven - kończymy razem, patrząc sobie w oczy.
Słyszę jak Ichigo pochlipuje, a po chwili rozbrzmniewają donośne brawa. Ale dla mnie nie liczy się nic wokół. Patrząc jej głęboko w oczy nie ochodzi mnie co się dzieje. Jak zahipnotyzowany podchodzę do niej i obejmuje ramieniem, składając czuły pocałunek na jej ustach.
Teraz kiedy zrozumiałem pewne rzeczy, wszystko się zmieni. I pomysleć, że to dzięki tej piosence. Może to przeznaczenie? Dzieki Bryan. Zawsze lubiłem Twoją muzykę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top