Rozdział 5 + L.A x16 i 17


Ten pocałunek... był nieziemski. Już nawet nie ważne jest to, że pewnie na moim brzuchu jest wielkie wgniecenie, a ja sam zrobiłem równie wielkie w ścianie. Pomińmy nawet to, że nigdy nie spotkałem się z taką siłą. Teraz to nie ważne.

Najważniejsze jest to, że przez te cholerne osiem sekund ona ten pocałunek oddała. Widziałem strach i wahanie w jej oczach, ale widziałem też zaskoczenie wymieszane z przyjemnością. Wiem, że się jej podobało i wiem też, że... nigdy się do tego nie przyzna.

Próbuję się podnieść, masując przy tym obolałe plecy. Jaką ona ma siłę!

Przenoszę na nią wzrok i mija kilka sekund, zanim z pięciu Sakur robi się jedna. Prawą ręką przytrzymuje ręcznik, a lewą ma zaciśniętą w pięść. Oddycha szybko, a na twarzy ma nieodgadniony wyraz. Ani złość, ani żal, ani radość. Nie wiem jak go określić.

Stawiam kroki w jej stronę a ona się odsuwa. Między jej brwiami pojawia się długa zmarszczka.

- Dlaczego to zrobiłeś... - pyta drżącym głosem.

- Nie mogłem się powstrzymać.

- Dlaczego?

- Przejrzyj się w lustrze, jesteś piękna.

Jak mam do niej dotrzeć?

- Przestań.

- Ale czemu? Przecież odda...

- Nie! Zapomnij o tym!

- Nie umiem.

- To się naumiej ! - Odwraca się. - Fuckin' Nigger.. - mamrocze.

Dobra. Czy ja Wam kurde wyglądam na murzyna? No powiedzcie. Bo ja codziennie widzę w lustrze białą mordę, więc dlaczego do cholery nazwała mnie pieprzonym czarnuchem?!

- Czemu mnie tak nazwałaś?

- Bo masz oczy i włosy koloru smoły. A teraz mnie zostaw.

No to w sumie jest jakieś wyjaśnienie.

Sakura kieruje swe kroki do łazienki, ale powstrzymuje ją w ostaniej chwili, łapiąc za nadgarstek.

- Dam Ci już spokój, tylko powiedz, dlaczego oddałaś pocałunek? Proszę.

Patrzy na mnie chwilę, po czym spuszcza wzrok i ledwo słyszalnie, mówi:

- Bo to coś nowego.

Po tych słowach, znika za drzwiami, a ja stoję oszołomiony.

To dla niej nowe? Czyli, że... ona się nigdy nie całowała? Nie wiem co, ale w tej chwili coś dziwnego uderza mnie w serce. Takie dziwne uczucie, którego ja - choć jestem spotsrzegawczy - nie potrafię dokładnie określić. Może to chęć walki i wpłynięcia na nieznane wody? A może to przez ten cudowny smak, który pozostał na moich ustach?

Teorii zawsze jest wiele, ale przeważnie żadna z nich nie jest zgodna z prawdą. Wszystko zawsze wypływa na końcu. Teraz pewnie też tak będzie.

Wykorzystując to, że Sakura jest w łazience, oglądam mieszkanko.

No dobra to nie prawda. W tempie ekspresowym przeszukuję szafki i szuflady. Każda możliwa poszlaka, może się przydać w misji.

W pewnym momencie wpada mi do rąk nadpalone zdjęcie. Znajduje się na nim Sakura i jakaś kobieta. Zapewne jej matka, bo tych zielonych oczu nie można nigdzie pomylić. Sakura jest tam młodziutka, ubrana w białą sukienkę, a na jej twarzy gości, najpiękniejszy dziecięcy uśmiech jaki widziałem. Matka ubrana jest tak samo i również uśmiecha się promiennie.

Odwracam zdjęcie. Napisane jest z tyłu - Dla najlepszego taty i męża na świecie Kizashiego... I niestety nie ma dalej. Tak ja powiedziałem zdjęcie jest nadpalone. Ale to imię... Kizashi... Dam sobie rękę uciąć, że gdzieś już je słyszałem.

Wiecie jak to jest, nie? Jesteście świadomi tego, że pewna informacja jest gdzies zaszufladkowana w Waszym mózgu, ale nie macie pojęcia pod jaką literą.

Życie w niewiedzy to jednak okropne uczucie.

Słysząc kroki, szybko odkładam zdjęcie na miejsce i podchodzę do lodówki - polecam - dobre wybrnięcie z sytuacji.

Sakura wychodzi ubrana w czarne podarte spodnie, białą bokserkę i skórzaną kurtkę, a włosy ma upięte w wysokiego kucyka.

Mój Boże.

Czy ona musi być taka seksowna? Chociaż... Jest jeden mały szczegół, który mi się nie podoba. Mianowicie ten chłód i obojętność na jej twarzy. Tak. One znów wróciły. Zdezorientowanie i ten wyraz, którego nie potrafiłem opisać zniknęły. Zniknęły tak szybko jak się pojawiły...

Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk telefonu. Przykładam go do ucha i mówię:

- Słucham?

- Cześć wujku Sasuke!

- O witaj kochanie! Co chciałaś?

- Chciałam się zapytać , czy będzie na naszym Wielkim Grillu za tydzień?

- Oj nie wiem, skarbie. Mam dużo pracy.

- Proszęęęę. Tak się za Tobą stęskniłam.

- No dobrze postaram się - uśmiecham się do słuchawki.

- Superrr, to do zobaczenia.

- Pa, słońce.

Pewnie zastanawiacie się, kto to? Powiem Wam. To jedyna kobieta w moim życiu, która może mną rządzić. Mój aniołek. Czarnowłosa czterolatka, o spojrzeniu, po którym mięknie serce. Ona woła - ja lecę. Zwie się Shina i jest córeczką Itachiego i Izumi.

A Wielki Grill? To taka nasza mała tradycja. Zjeżdżamy się w moim rodzinnym domu; Konan z Yahiko, Itachi z rodziną, Ichigo z ojcem, no i ja mama i tata. Wielki Grill rozumcie dosłownie.

Szczerzę się do siebie, nie zauważając nawet, że jestem obserwowany.

- Kto to?

- Moja bratanica.

- Mhm - rzuca obojętnie,a ja muszę dodać swoje trzy grosze.

- Chyba nie myślałaś, ze skoro jestem przestępcą to nie mam rodziny?

Na moje słowa, zaciska mocno oczy i spuszcza głowę, a po chwili kręci nią. Powiedziałem coś nie tak?

Odwraca się i głosem zimniejszym od lodowców, mówi:

- Wychodzimy.

Nie odpowiadam już, tylko idę za nią.

Najpierw idziemy do Rukii. Sakura wchodzi bez pukania i od razu ciska piorunami w Ichigo, który siedzi przy czarnowłosej. Jak dla mnie to normalna odległość, ale dla Pani Góry Lodowej chyba już nie.

Podchodzi do kanapy i wciska swój zajebisty tyłeczek między nich. Ichigo posyła mi znaczące spojrzenie, na co tylko wzruszam ramionami.

Z najlepszym przyjacielem, wystarczy jedno zerknięcie, aby się zrozumieć. Mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli?

- Pinki daj spokój... - mówi Rukia.

- On jest za blisko.

- A ja jestem dorosła.

- No i?

- Hej dziewczyny, my też tu jesteśmy - wtrąca Ichigo.

- A wiesz gdzie ja to mam? - mówi Sakura.

W swoim zajebistym tyłeczku?

- Domyślam się.

- To dobrze - syczy. - Mamy robotę Rukki. Pojadę tylko z nim po rzeczy do jego domu, a jak wrócę to jedziemy - zwraca się do przyjaciółki.

- Co szykować? Ciężko lekko?

- Ciężko.

- Okej.

Dobra. Mają jakąś ciężką robotę. I na tą myśl nie wiem czemu, ale czuję dziwny strach. Przecież to nie my na nią idziemy tylko one, ale czy właśnie nie o to chodzi? Czy ja po prostu nie boję się o jej bezpieczeństwo? O to, że może się jej coś stać? Dobre pytanie. Ale przecież nie mam do tego powodów. Ona jest zawodowcem, maszyną i do tego prawie się nie znamy, ale mimo to, czuję ten cholerny strach.

Tak - Wielki gangster Sasuke Uchiha się o kogoś martwi. Śmiejcie się. Pozwalam Wam.

***

Wychodzimy na zewnątrz i moje zdziwienie sięga zenitu. Wchodziliśmy do tej siedziby ze strony jakiejś ubogiej dzielnicy, ale pozory mylą. Za obskurną ścianą znajduje się cały kompleks. Mieszkania, lądowisko dla helikopterów i hangar. Prawie porównywalne do nas, ale i tak to dalej nie to samo.

Idę za Sakurą do hangaru i pewnie jak się domyślacie , nie mam czasu się rozglądać, bo ona tak bosko kręci tym tyłkiem. Chyba nawet nie wie, że to robi.

Przy drzwiach stoi dwóch uzbrojonych gości. Patrzą na nią z uwielbieniem, a na mnie... cóż na mnie w ogóle się nie patrzą. Ja za to przyglądam się temu z satysfakcją gdyż ona całkowicie nie zwraca na nich uwagi.

Wchodzimy do środka i ukazuje mi się osiem rzędów różnych pojazdów. Od motocyklów do ciężarówek. Nawet nie zabrakło tu ogórka. Mafia bez ogórka to nie mafia.

Sakura podchodzi do czarnej Yamahy, a ja się wzdrygam. Bez słowa wkłada kluczyki do stacyjki i już ma przełożyć nogę, aby usiąść, ale coś ją powstrzymuje. Mówiąc coś, mam na myśli moją niekontrolowaną rękę, która opada na jej talię.

Patrzy na mnie z pytajnikami w oczach, a ja wzdycham.

Nie zatrzymałem jej bo mam taki kaprys. Ani nie dlatego, że wyglądało by to idiotycznie, jak dziewczyna prowadzi a facet sobie siedzi za nią. Zatrzymałem ją bo mam pewną traumę.

- O co chodzi.

Znowu wzdycham i przeczesuję nerwowo włosy.

- Miałem kiedyś przyjaciółkę. Nie. Ona nie była przyjaciółką, ona była siostrą. Mogłem jej powiedzieć o wszystkim, znaliśmy się od szczeniaka.

Spoglądam na nią. Słucha mnie uważnie i cierpliwie.

- Miała zamiłowanie do tego gówna - pokazuje palcem na Yamahę. - I to ją zabiło. Uważała, ze lata kiedy jeździ. I poleciała... Prosto do nieba.

- Jak to się stało? - Głos ma pełny współczucia. Kolejny ton odkryty.

- Wjechał w nią tir. Tak po prostu. Może zemsta? Nie wiem. Sprawca uciekł i nigdy go nie znaleziono. Przechodziłem załamanie, ale jakoś mi się udało.

- Przykro mi.

Boli mnie serce, przez to rozdrapywanie wspomnień, ale poczułem, że jej... mogę to powiedzieć.

- Mogę?

- Ale c...

I nim zdąża dokończyć, ja łapię ją mocno w ramiona.

Zostałem wychowany w cieple rodzinnym. Zawsze gdy byłem smutny, miałem opracie i ktoś mnie przytulał. A przyzwyczajeń nie jest się tak łatwo wyzbyć.

Sakura się szamocze, ale ja po prostu tego potrzebuję. Może i jestem niebezpicznym człowiekiem, ale kto powiedział, że taki ktoś nie ma uczuć? Myślicie, że ile jest, dajmy na to, gangsterów - ojców, którzy oddali by za swoje dziecko życie? Powiem Wam. Jest ich od chuja. I to czym się zajmują nie przekreśla ich normalności.

- Nigger, nie pozwalaj sobie - szepcze mi do ucha.

- Przepraszam, ale potrzebowałem kogoś poczuć...

- Rozumiem - mówi i odsuwa się.

- Więc... Nie możemy jechać autem?

- Wzięłam tylko kluczyki od motocykla. Gablota z resztą jest w biurze, na piątym piętrze, w drugim skrzydle.

To mnie zniechęca. Więc zgadzam się na motocykl. Nie mogę patrzeć jak jeździ kobieta, ale jak sam poprowadzę, to jakoś przeżyję...

- Ajj. Dobra, ale ja prowadzę. I tak nie wiesz gdzie mieszkam.

- Spróbujesz jakiś sztuczek, a ci urwe jaja.

- Nie bój się, przecież jestem teraz jednym z Was.

- Nie ufam nowym.

- Mi możesz.

Nie odpowiada już. Siadam a ona za mną. Tylko coś... coś mi nie pasuje. Sakura łapię za uchyt , który znajduje się za jej plecami. Co to, to nie.

- Wyciągnij ręce.

- Po co?

- Wyciągnij.

Ku mojemu zdziwieniu wykonuje polecenie. Myślałem, że będę musiał to robić siłą, ale nie.

Łapię jej ręce i oplatam wokół swojego brzucha. Chce je wyrwać, ale nie pozwalam jej na to.

- Proszę... To mnie rozluźni.

Słyszę jak wzdycha, po czym oplata mnie własnymi siłami. Kładzie mi głowę na plecach i czuję jak zaciska palce na mojej koszulce.

Jej ciało przylega ciasno do mojego. Ogarnia mnie cholerne podniecenie, ale ignoruję je, bo w końcu udało mi się pozbyć pierwszej cegły z dzielącego nas muru.

Wypuszczam głośno powietrze z płuc, odpalam ten śmiercionośny pojazd i wyjeżdżam. Jej chude ręce oplatają mnie ciaśniej i już wiem, że ona wcale nie jest taka na jaką się wydaje.

Ona jest po prostu samotna.

_________________________

L.A i znów i znów i znów :P

Zaczynamy

Suniaenter

1. Jak dowiedziałaś się o wattpadzie?

Koleżanka mi pokazała.

2. Ulubiony zwierzak?

Pies, koń, wilk.

3. Ulubione opowiadania na wattpadzie?

Zapomniane ~ Viviennss

Please don't be in love with someone else ~ Shies22

Fall in down, Skrzydła Demona i Lilinette in Sakura ~ SilicaYuri

4. Masz zamiar coś jeszcze napisać?

Jak skończę Taste of Love to pewnie jeszcze coś napiszę.

5. Jak długo jesteś na wattpadzie?

Nie wiem dokładnie. Na moim profilu powinno być.

6. Ulubiona potrawa?

Spaghetti.

7. Ulubiony kolor?

Czarny i zielony.

8. Oglądasz youtube?

Tylko słucham muzyki.

9. Pierwsze ff jakie przeczytałaś?

Nie pamiętam.

10. Masz jakiś ulubieńców wśród osób, które obserwujesz?

Kocham wszystkich.


Wikaa1202

1. Jaka jest Twoja ulubiona książka?

Wszystkie tomy Greya i Świat bez końca.

2. Ulubiony kolor?

Czarny i zielony.

3. Ile książek napisałaś na wattpadzie?

1 one-shot, 1 cała i 1 w trakcie.


Dzięki laski i pozdrawiam wszystkich :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top