Rozdział 11
Pamiętacie jak mówiłem, żeby nie drażnić bardziej - już rozwścieczonego goryla? Właśnie jestem w takiej sytuacji i muszę szybko z tego wybrnąć. Za plecami mam przepaść, a przede mną stoi tykająca bomba, którą w jakiś sposób da się rozbroić. Szkoda tylko, że saperstwo to nie moja fucha...
- Nie można tutaj wchodzić? - Pytam spokojnie, choć wiem, że nie ma takiego zakazu.
- Nie przychodzi tu nikt prócz mnie i tak ma zostać - warczy.
- Tu uciekasz? - Mówię pewnie.
- Nie interesuj się.
Znowu to samo. Da się to zauważyć już za pierwszym razem. Zawsze kiedy wychodzi na wierzch jakaś prawda o niej, robi się jeszcze bardziej oschła i zmienia temat.
Patrzę na nią. Jej postawa staje się odrobinę łagodniejsza. Czuję , że muszę coś powiedzieć. Nawiązać temat o dzisiejszym niemiłym incydencie i jakoś to wyjaśnić. Chcę żeby mi to wybaczyła.
- Sakura, ja... - Urywam, bo przypominają mi się słowa Rukii, '' Jej nie wystarczy przeprosić''.
W takim razie co mam zrobić? A może chociaż spróbuję? Nic się raczej nie stanie...
- Ja... Chce Cię przeprosić za dzisiaj. Nie wiem co we mnie wstąpiło.
Wzdryga się i przenosi na mnie spojrzenie pełne bólu wymieszanego z nienawiścią. Aż tak ją to zabolało?
- Daruj sobie.
- Nie. W życiu sobie tego nie daruję. Co mam zrobić, żebyś mi to wybaczyła?
Spogląda na mnie tak, jakby chciała wyczytać odpowiedź z mojej twarzy.
- Gdy człowiek raz zrobi coś złego, będzie to robił później notorycznie. Wiem coś o tym - mówi poważnym tonem.
- Nie wszyscy ludzie są tacy sami. Zrobiłem to... Bo mnie zdenerwowałaś... Nie chciałem, żeby tak wyszło.
- Nikt nigdy nie chce i jakoś mu to nie wychodzi.
- Sakura... Daj mi trochę czasu, a nie będziesz żałowała. Zaufaj mi, proszę. Przysięgam na mój plakat z Rocki'm, że to co miało miejsce, nigdy się nie powtórzy.
Z reguły wszystko ''przysięgam na...'' i tak jest zawsze łamane. Sam większość przysiąg łamię, ale tak szczerze mówiąc tej nie potrafiłbym zerwać. Jest jakaś taka inna. Czuję jakbym składał przyrzeczenie na całe życie.
Odwraca głowę, zamyka oczy, walczy ze sobą. Jestem wzrokowcem. Chociaż... Nawet ślepy zauważyłby tą walkę. Trwa cisza, która jest dla mnie cholernym przekleństwem. Ale jeśli potrzebuje tej chwili do namysłu, ja jej tą ciszę dam.
Przez ten moment gdy jest zamyślona, lustruję ją wzrokiem. Wygląda inaczej niż zwykle. Ma na sobie zwykłe dresy, klapki i męską koszulkę. I wiecie co? Wygląda cholernie seksownie. Powiem Wam coś dziewczyny. Dla facetów wcale nie musicie odsrajać się nie wiadomo jak elegancko. Luz i bycie sobą jest dużo lepsze od udawania wielkich panienek. Mężczyźni lubią jak laski chodzą w ich ciuchach - to też kręci.
Spoglądam na jej koszulkę i marszczę brwi. Miałem dać jej chwilę, ale muszę, po prostu muszę zadać jej jedno pytanie.
- Grzebałaś mi w szafie?
- Tak.
O matko. Przyznała się. Dziewczyny, które dotąd obracałem nigdy by się nie przyznały. I tak jak mówiłem - kręci mnie to.
Znów zapada cisza. Sakura wciąż ma zamknięte oczy a ja cały czas pożeram ją wzrokiem. W końcu jednak przychodzi moment, w którym podnosi głowę, jak i powieki. Moje serce zaczyna szybciej bić w oczekiwaniu na jej odpowiedź.
Tylko, że... jak zwykle nie dostaję tego czego chcę...
Gdy Sakura otwiera usta, na taras wbiega Rukia i zabiera różowowłosą do Eizo, mówiąc, że to pilne. A ja? Ja mam ochotę rzucić się z tego balkonu. Czasem mam wrażenie, że karma mnie dopadła.
*
Zawsze uważałem, że humor może poprawić mi jedynie dobre bzykanko, ale teraz zmieniam zdanie. Macie psa? Jak nie, to radzę kupić lub wziąć ze schroniska! Gangster to po prostu genialny kumpel. Właśnie siedzimy na kanapie i się siłujemy. To znaczy... siłowaliśmy, bo jak na razie to pies próbuje mnie zalizać na śmierć.
Gdy wróciłem z tarasu, byłem masakrycznie zły. A on podszedł do kanapy na której usiadłem, trącił mnie łapą i położył pysk na moich kolanach. I to mi wystarczyło, żeby wydobyć z siebie szczery uśmiech. Kocham tego psa.
Powalam psa na plecy i zaczynam drapać po brzuchu, ale w pewnym momencie zabawę przerywają nam otwierające się drzwi. Do pokoju wchodzi Sakura i siada obok mnie.
- Co tam? - Pytam.
- Mamy zadanie we czwórkę - odpowiada obojętnie.
- Jakie?
- Musimy pilnować jakiejś tancerki w Nirvanie. Ktoś chce ją kropnąć - mówi, zerkając krzywo na Gangstera, który ją całkowicie ignoruje, będąc zajęty mną.
- W Nirvanie... - mruczę niezadowolony.
- Coś Ci nie pasuje?
Prócz tego, że mnie tam większość ludzi zna, a jestem na tajnej misji to nie.
- Nie, wszystko okej.
- W takim razie szykuj się. Musimy wyglądać normalnie.
Przytakuję i ruszam do łazienki, wcześniej zgarniając jakieś ciuchy. Tam szybko ogarniam co mam ogarnąć i po jakiś piętnastu minutach wychodzę odświeżony i ubrany. Sakura już czeka. Ma lekki makijaż, rozpuszczone włosy i małą czarną. A ja? Ślinię się i czuję, że jak zaraz nie wyjdziemy moje spodnie wybuchną.
- Już?
- Tak, chodźmy - odpowiadam.
Na korytarzu spotykamy się z Ichigo i Rukią. I muszę przyznać, że jakbym ich nie znał, pomyślałbym, że są parą. Naprawdę ładnie razem wyglądają.
Dziewczyny idą przodem a my za nimi. Nie myślcie sobie. Faceci też lubią czasem ''poplotkować''.
- Kurde stary mało strasznie rozmawiamy ostatnio - mówi z wyrzutem.
- No wiem, ale co poradzimy. Zresztą chyba nie narzekasz na towarzystwo Rukii - poruszam brwiami.
- Ejj co Ty mi sugerujesz??
- Ja? Nic - śmieję się.
Zbliża się do mnie i cicho mówi.
- Lepiej powiedz czy udało Ci się dogadać z Sakurcią?
- A daj spokój - macham ręką. - Cały czas się boczy, a gdy doszło do momentu kiedy, już miała mi dać odpowiedź, nagle Rukia wparowała. Ja to nie mam szczęścia.
- Nie łam się stary - klepie mnie w plecy. - Co prawda nie poruchasz, ale pamiętaj, że kto się czubi ten się lubi - puszcza mi oczko.
- O nie. Ona stanowczo mnie nienawidzi. Już mi to powiedziała.
- I wierzysz jej? Przeleciałeś pół miasta i dalej nie znasz ludzkich odruchów? Oj staczasz się brachu.
- A w mordę chcesz?
- Nie, bo jeszcze mnie obrzydzisz, a muszę trzymać opinię najprzystojniejszego faceta na mieście.
- Wiesz czasem przez Twoją głupotę, wątpię czy aby na pewno jesteś wykształconym Homo Sapiens.
- Wal się, ja tam jestem hetero.
Na tą odpowiedź, klepię się otwartą dłonią w czoło w geście bezradności. Co ta biedna Rukia musi z nim przechodzić? Boże miej ją w opiece. Amen.
Wychodzimy do hangaru i bierzemy z niego czarną mazdę sześć. Za kierownicę siada czarnowłosa. Płynnie wyjeżdża z organizacji i po chwili już jesteśmy na autostradzie.
- Mogę? - Zwraca się do Sakury.
- Możesz.
Nie muszę pytać o co chodzi bo po chwili czuję to na własnej skórze. Oglądaliście Szybkich i Wściekłych? Właśnie się zastanawiam czy Rukia tam przypadkiem nie występowała. Gaz wciska do dechy i łapie każdy zakręt na ręcznym i sprzęgle. Z tego wszystkiego, aż zapiąłem pas, którego z reguły nie zapinam. Jestem totalnie wciśnięty w fotel. Ichigo zresztą też. A Sakura? Sakura siedzi z nóżką na nóżkę, skrzyżowanymi na piersiach rękoma i tylko delikatnie się kołysze na zakrętach, podczas gdy my latamy po całym samochodzie. Czy ona aby na pewno jest człowiekiem?
Gdy parkujemy pod klubem, mam wrażenie jakby Bóg dał mi szansę na nowe życie. Wypadam z samochodu - dosłownie. I gdyby ta ziemia nie była brudna, pewnie bym ją wycałował. Rozumiem drift, ale to co ta dziewczyna wyczyniała na ulicy... Jedno wiem. Już nigdy nie wsiądę z nią do samochodu...
Po otrząśnięciu się z szoku - czytaj ja i Ichigo - idziemy do klubu. I od razu po przekroczeniu progu uderza we mnie ta przyjemna mieszanka zapachów. Wciągam głośno powietrze z uśmiechem i mówię:
- Wróciłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top