Rozdział 1 + x11 i 12 L.A

Miesiąc wcześniej...

- No i wtedy przyprowadziła swoją siostrę bliźniaczkę! A jaka zachłanna! Uwielbiam trójkąty - śmieje się Ichigo.

- Z bliźniaczkami jeszcze nie miałem styczności - mówię. - Chyba musisz mnie z nimi zapoznać.

- Załatwione. A teraz wybacz, ale ta ślicznotka mnie woła - wskazuje na jakąś laskę i odchodzi.

Widzicie tego zabójczo przystojnego faceta, który został sam przy stoliku? Tak tego, który przed chwilą gadał o trójkątach. To właśnie ja. Normalny ja. Czytaj -  ja przed chorobą. A to o czym się przed chwilą toczyła rozmowa, to praktycznie nasze życie. Oczywiście oprócz mafii.

Wspomniałem, że to sobotni wieczór? Tak głównie wygląda nasze życie w weekendy.

Właśnie siedzę w Nirvanie. Najsłynniejszym klubie w mieście. Taki stały schemat. Tutaj przychodzę z kumplami, ale i tak zawsze wychodzimy osobno - tyle, że nie sami.

Pomijając fakt, że tu można się zabawić to lubię również tu przychodzić, ze względu na samo odprężenie się przy piwie, po ciężkim tygodniu. I choć mogłoby się wydawać, że to klub idealny; kobiety, dobry alkohol, ale...

Nie ma ideałów. Nigdy nie było i nie będzie.

A ten klub ma jedną wadę;

- Sasuśśś ! - Czuję uścisk na szyi.

To właśnie ona. Wada, która zawsze psuje urok tego miejsca.

To Karin. Bordowowłosa okularnica. Jedna z kelnerek. Nie wiem nawet czemu tu pracuje. Wyglądem w ogóle nie pasuje do tego miejsca.

Uczepiła się mnie. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze jest to samo. Zawsze kiedy tylko tu przychodzę, muszę tracić połowę wieczoru na spławianie jej.

- Co znowu chcesz. - Bardziej stwierdzam, niż pytam, wywracając przy tym oczami.

- No bo wieeesz - przeciąga. - Za chwilę kończę pracę i...

- Nigdy.

Nie daję jej skończyć. Wiem co ma na myśli, bo proponowała mi to wiele razy. Seks oczywiście.

Spałem już z wieeeloma kobietami, ale jej bym nie tknął nawet dwumetrowym kijem. Jest w niej coś strasznie odpychającego. I nie tylko ja tak myślę.

Właśnie wraca Ichigo i na widok niej, krzywi się znacznie. Nie lubi jej. Zresztą jak każdy.

- To znowu Ty - jęczy.

Karin marszczy gniewnie brwi, wzmacniając uścisk na mojej szyi. Co to, to nie.

Wyrywam się z jej objęć i oddalam na bezpieczną odległość.

- Idź sobie - mówię.

- No, ale...

- Idź.

Pomimo mojej natury, nie lubię byś nie miły. Dlatego za każdym razem staram się spławiać ją delikatnie. Może to tak nie wygląda, ale staram się mieć najłagodniejszy ton głosu.

- No stary, współczuję Ci - klepię mnie po ramieniu. - Że też musiała uczepić się akurat Ciebie.

- Po prostu wszystkie na mnie lecą.

- Nie schlebiaj sobie - śmieje się.

- Przecież oboje wiemy, że to prawda.

- Myśl tak dalej - uśmiecha się, przeczesując ręką marchewkowe włosy.

Zatrzymajmy się tu na chwilę. Na pewno każdy z Was wie, że Rudy ma życiu przesrane. A ja Wam daje żywy przykład, że to tylko mit - no chyba, że ten rudy jest piegowaty i brzydki, to już inna para kaloszy - bo ten cholerny rudzielec Ichigo, jeszcze chyba nie spotkał się ze spławieniem. Nawet dzisiaj. Jest dopiero dwudziesta trzecia, a on już zaliczył bliźniaczki i jakąś brunetkę, podczas, gdy ja siedziałem przy stoliku.

Dziwne, nie? Mówię, że łoo taki ze mnie podrywacz i w ogóle, a teraz siedzę sam.

Spokojnie. Ja nie działam jak Ichigo. Ja jestem jak przyczajona pantera. Najpierw wybieram sobie dogodną zdobycz, by potem , no wiecie.

Mamy zupełnie inne taktyki wyboru.

On , że tak powiem ''na chama''.

Ja powoli i z rozwagą.

Ale nie myślcie sobie. To, że jestem wybredny i robię wszystko po kolei, nie znaczy, że taki też jestem w łóżku czy taksówce czy na stole. Oj no wiecie o czym mówię.

Ichigo coś do mnie nawija, ale ja całą uwagę skupiam na znalezieniu mojej zdobyczy. Przenoszę wzrok na bar. I wtedy to we mnie uderza. Widzę najbardziej boski - piękny - anielski tyłeczek jaki w życiu dane było mi zobaczyć.

Przenoszę wzrok trochę wyżej, aby upewnić się , że całość też jest taka boska, ale jedyne co widzę to czerń.

Kobieta ubrana jest w czarne skórzane spodnie - co uwydatnia jej boski tyłek - czarne botki na koturnie i czarną bluzę z kapturem, który w owej chwili zakrywa jej głowę.

Kątem oka widzę jak przyjaciel wpatruję się w kobietę, która stoi obok. Jest ubrana tak samo jak ta pierwsza. Wyglądają jak bliźniaczki, tyle, że ta druga jest o dwie głowy niższa.

Ciekawość zżera mnie od środka. Nie mogę jej powstrzymać i odruchowo wstaję z miejsca. Ichigo idzie w moje ślady. Podchodzimy do baru. Ja od strony tej wyższej, a on od niższej.

Opieram łokieć o blat i patrzę na nią. Niewzruszona stoi i razem z tą drugą prowadzi - bardzo - zaciętą konwersację z barmanem.

- Hej mała... - Zagaduję.

Odwraca głowę w moją stronę, ale kaptur przysłania jej niemal całą twarz. Mogę ujrzeć jedynie, jak piękne ma usta. Pełne i kształtne. Niestety to co z nich, po chwili wypływa już nie jest takie fajne:

- Nie wtrącaj się chłopczyku - syczy, odwracając głowę z powrotem do barmana.

Staję jak wmurowany. Czy ona właśnie.. mnie olała? Nie to niemożliwe. Nie zgodne z prawami fizyki.

Spoglądam na Ichigo. Jest zdezorientowany tak samo jak ja. Jemu też, nigdy żadna nie odmówiła. To takie dziwne uczucie, ale... pokrzepiające. Bo skoro istnieje taka, która mi nie uległa, to znaczy,że jest inna. Jest wyjątkowa. Tak czy inaczej musi być moja. Musi.

Patrzę znowu na nią i gdy próbuję coś powiedzieć, ona nachyla się nad blatem i gwałtownie łapie barmana za kołnież, warcząc:

- Jeżeli do jutra, tego nie będzie, nie będę już taka miła.

Po wypowiedzeniu tych słów puszcza go i odwraca się z gracją, nawet na mnie nie patrząc.

O nie. Mnie się tak nie traktuję. Ona będzie moja. Jeszcze nie wiem jak, ale będzie.

Odwracam się z zamiarem, pójścia za nią, ale znowu czuję ten cholerny uścisk na szyi. Tym razem już nie jestem taki miły.

- Kurwa, ile razy mam Ci powtarzać, żebyś się ode mnie odwaliła?! Mam Cię serdecznie dosyć!

- Ale...

- Żadnych, ale . Nie kręcisz mnie i nigdy nie będziesz, jasne?!

Spuszcza głowę i kiwa nią, po czym odchodzi, zostawiając mnie wściekłego. Rozglądam się, ale po tej tajemniczej lasce z boskim tyłkiem, ani śladu. Super.

- Nie lubię jej, ale nie wiem czy trochę nie przesadziłeś - słyszę.

- Nie przesadziłem. Sam wiesz, ile razy ją odprawiałem. A ona dalej swoje.

- No w sumie.

- Ej, spojrzała chociaż na Ciebie ta mała? - Pytam.

- Spojrzała spojrzała.

- I jak wyglądała?

- Miałe piękne, fioletowe oczy.

- Tylko to zapamiętałeś?

No tak. Ichigo ma słabość do szczegółów.

- Bo to w nich utonąłem ahh.

Oho poeta mu się załączył.

- Ja widziałem tylko...

Przerywam bo dzwoni mi telefon. Przykładam słuchawkę do ucha i mówię:

- Co tam Itachi?

- Przyjedź do siedziby, masz robotę.

- Okej.

Zgadzam się bez narzekania, bo dziś i tak już nie mam na nic ochoty. Po głowie mi chodzi tej anielski tyłek i usta, które idealnie by pasowały do moich.

- Jadę. Brat ma coś dla mnie. Jak chcesz to zostań.

- Zostanę, ta ślicznotka daje mi znaki - wskazuję na ładną blondynkę.

Cały Ichigo. Szybko mu przeszło, po tamtym olaniu.

- To do zobaczenia.

- Pa.

Płacę za piwo i wychodzę. Ulice są prawie puste. Tylko co jakiś czas nawinie się jakiś gówniarz albo ktoś inny.

***

Zajeżdżam taksówką pod wielką willę. Tak, dobrze słyszycie - taksówką. Może i jestem niebezpiecznym gangsterem, ale to nie znaczy, że mam rozjebać się gdzieś na drzewie po alkoholu.

Wprowadzam kod do bramy i po chwili jestem już na ścieżce prowadzącej do drzwi.

Dróżka jest oświetlona, a na końcu niej stoi wielka fontanna, z wyrzeźbionym herbem naszej organizacji - czerwoną chmurką.

Witam się z ochroniarzami i wchodzę do środka. Wnętrze wygląda jak wyjęte z baroku. Marmurowe podłogi, jasne ściany i meble w stylu rokoko.

Tak to jest nasza siedziba. Tylko nie mylcie tego przypadkiem z domem. Nie mieszkamy tu. Każdy z nas ma swoje mieszkanie, gdzieś w mieście. To jest tylko miejsce pracy, legendarnej i nieuchwytnej mafii - Akatsuki.

Wtajemniczeni w to wszystko są tylko faceci. A nie przepraszam mój błąd, zaliczyłem Konan nie do tej kategorii - więc ona jako jedyna wie.

A na przykład Izumi, żona Itachiego - lidera i mojego brata - nie ma pojęcia o istnieniu tej organizacji.

Wszystkie żony, narzeczone, partnerki, dzieci itp. myślą, że to zwykła legalna praca. I tak ma pozostać. Mafia to męska sprawa.

- Nie no nie wierzę. Sobota, a ty tutaj Saskacz? - Słyszę.

Zza rogu wychodzi niebieskooki blondyn. Deidara. Nasz koleś od wysadzania.

Zarzuca grzywką, która zakrywa mu połowę twarzy i mierzy mnie dziwnym wzrokiem.

Dobra. Cofam to, że o nas wiedzą tylko faceci - i Konan - bo Deidarę można uznać za babkę. Przynajmniej tak wygląda.

- Jakaś robota jest. Nie wyobrażaj sobie za dużo.

- Ehh, a już miałem nadzieję, ze wydoroślałeś.

- Poczekasz sobie jeszcze.

Kręci głową i odchodzi. Co oni mają do tego, ze jestem wiecznym kawalerem? Niech się lepiej zajmą sobą i swoim pantoflanym życiem.

Z tego co wiem, to chyba ja i Ichigo jesteśmy tu jedyni, którzy nie mają dziewczyny.

I mi jest z tym dobrze.

Podchodzę do drzwi ''gabinetu'' mojego brata i wchodzę bez pukania. Zawsze się o to złości, ale szczerze mam to w dupie. Lubię swoją pracę i chcę jak najszybciej dostać kolejne zlecenie.

- Co dla mnie masz?

Wzdycha i przewraca oczami.

- Jak zawsze narwany. Siadaj - wskazuje na fotel. - To dość długa i trudna robota.

- Bez takich życie byłoby nudne - uśmiecham się złowieszczo.

- No więc. Konkurencja rośnie. Dogania nas pewna organizacja o nazwie Zabimaru. Musisz wkraść się w ich szeregi i odnaleźć słaby punkt. Nie mam zamiaru pozbywać się ich na chama, wolę mieć wszystko zaplanowane.

- To nie wydaję się trudne.

- Mam nadzieję, że sobie poradzisz.

Bierze z biurka lotkę i rzuca nią w powieszone na ścianie zdjęcie, jakiegoś blondyna w garniturze. Wygląda na dzianego.

- Kto to? - Pytam.

- Ich lider. Eizo Yakumo. Musisz mu się przypodobać, inaczej akcja skończy się fiaskiem.

- Jasne. Jestem dobrym aktorem.

- Weź ze sobą Ichigo.

- Okej. Kiedy mam zacząć tą misję?

- Najlepiej już.

- Dobra... Muszę jechać najpierw po tego ruchacza.

- Heh. Pamiętam te czasy, kiedy też tak się bawiłem. Ale teraz jest mi dobrze z żoną i dziećmi. Nie zamieniłbym tego na nic innego.

- Gadasz jak jakiś stary piernik.

- Powoli się chyba nim robię.

Śmiejemy się. Biorę od niego kartkę z wytycznymi i wychodzę.

Cieszę się jak cholera z tej misji, bo po prostu to lubię. Ten dreszczyk emocji, przyspieszoną akcję serca.

Tylko jest pewna rzecz. Nigdy, przenigdy nie spodziewałem się, że ta jedna , taka sama jak wszystkie misja, zmieni całe moje życie.

______________________________

No to czas na kolejne nominację, tym razem od Reniiko i K_a_j_a.

Dzięki laski :)

Na pierwszy ogień pójdzie Renii ;) ;

1. Największa fobia.

Boję się, że obudzę się w trumnie, po domniemanej śmierci, dlatego chcę być skremowana.

2. Opisz swój wygląd.

Długie czekoladowe włosy (farbowane), niebieskie oczy, diastema ^^ Nie jestem ani gruba ani chuda.

3. Na jakie jedzenie masz teraz ochotę?

Na truskawki.

4. Najbardziej znienawidzony gatunek muzyczny.

Nie mam takiego.

5. Najbardziej znajoma Ci osoba na wattpad.

Nie wliczając osób, które znam z otoczenia szkolnego i ogólnie to Bebcio

6. Twoje motto/cytat.

''Mówi się trudno, żyje się dalej'' albo ''Jestem głodna.''

7. Długość dystansu do siebie.

Baaaardzo duża.

8. Gdybyś mogła zmienić coś w swoim wyglądzie, to co by to było?

Jest coś, ale nie powiem :x

9. Przez jaki temat dostajecie nerwicy?

Yaoi.

No to teraz Kaja ;) ;

- od 15 lat śpię z kocykiem, mimo, że jest podarty

- zachowuję się jak psychicznie chore dziecko w miejscach publicznych, jak jestem z przyjaciółmi

- płaczę nad wagą, ale obżeram się dalej

- nie uczę się, a i tak dostaję lepsze oceny od osób, które zakuwają całą noc

- mam świra na punkcie paringu SasuSaku

- zawsze za nim coś przeczytam ( co jest kompletne) sprawdzam jak się kończy

- lubię chodzić za moją mamą i patrzeć jak fajnie drga jej powieka jak się denerwuje

- jestem zamieniona w szpitalu ( mama tak mówi, jak pytam czy mnie kocha)

- jestem wiecznie nie dopieszczona

- płaczę na każdym filmie, nawet jak nie jest on romantyczny

To by było na tyle :) Pozdrawiam

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top