Prolog

To znowu ja :D Wracam z zupełnie nową historią i mam nadzieję, że się Wam spodoba kochani :)

Kilka spraw. Ta historia łączy w sobie dwa anime Naruto i Bleach, ale opiera się głównie na samym SasuSaku i czasami IchiRuki. Rozdziały nie będą tak długie jak w poprzednim opowiadaniu, ale postaram się żeby nie były też za krótkie :) Historia z perspektywy Sasuke :)

_________________________________

Widzicie tego śmierdziela siedzącego na kanapie? Tego w poplamionej koszulce i podartych dresach?

Tak to ja. Sasuke Uchiha.

Ogółem tak nie wyglądam. Na co dzień jestem czysty. Moje mieszkanie zresztą też. Tylko, że... aktualnie tak nie jest. Panuje tu wysypisko. Butelki od piwa i pudełka po pizzy są wszędzie! Smród, brud i ubóstwo...

Od tygodnia nie jest tak jak powinno być. Siedzę zaszyty w ciemni mojego domu i nie wpuszczam nikogo prócz dostawcy jedzenia. Nawet mojego najlepszego kumpla Ichigo.

A czemu tak jest? Bo jestem chory. No.. Przynajmniej od siedmiu dni, to sobie próbuje wmówić...Bo ból w klatce piersiowej to oznaka choroby, prawda?

*

Właśnie trzeci raz z rzędu, leci Dracula - Wampiry bez zębów, a ja ani razu się nie zaśmiałem. Może za czwartym się uda?

Układam się wygodnie na mej ukochanej kanapie, przykładam do twarzy bluzkę i zaciągam się. Pachnie wiśnią i lawendą. Niewinnością i uzależnieniem. Pachnie jak... ona. Klatka boli mnie coraz bardziej, mimo to dalej tępo wpatruje się w telewizor.

Nagle rozlega się pukanie. To pewnie pizza, którą nie dawno zamówiłem... Zwlekam się mozolnie i podchodzę do drzwi.

- Dzień dobry - uśmiecha się dostawca. To młody chłopak z przyjemnym zacieszem na twarzy.

- Witam... - mówię ochryple.

- To pańska pizza - podaje mi pudełko, a ja wręczam mu pieniądze. - Czy coś się stało? - Dodaje po chwili.

- Życie mi dało w kość.

Te słowa opuszczają moje usta, zupełnie nie kontrolowanie. Czemu to powiedziałem? Może dlatego, że ten młody nie wygląda na kogoś, kto poleciałby do kolegów i rozpowiedział, że jakiś porypany facet mu się wyżala? Nie wiem. Tak wyszło.

- Niech pan się nie martwi. Po deszczu zawsze wychodzi słońce. Na pewno wszystko się ułoży - mówi, to tak, że jakoś nie wiem czemu, ale mu wierzę.

- Dziękuję - wysilam się na uśmiech, a on go odwzajemnia.

Po chwili już go nie ma. Zamykam drzwi i wracam na kanapę. Moją głowę napadają nagle pewne wspomnienia. Wspomnienia jej uśmiechu, włosów. Jej ciała...

Oczy mnie szczypią, ale uparcie powstrzymuje łzy. To wszystko mnie przerasta. Mam dość już tej samotności... Drżącą ręką sięgam po telefon i wybieram numer do mojej starszej - strasznej siostry Konan. Odbiera po dwóch sygnałach.

- Ko...

- Jezu Sasuke ty żyjesz! - Przerywa mi jej krzyk. - Tak się bałam!

- Koni, przepraszam, że tak od was uciekłem, ale nie mogłem sobie poradzić...

- Z czym braciszku?

- Stało się coś czego Ty i mama od dawna chciałyście... - Biorę głęboki oddech. - Zakochałem się.

To prawda. Ona sama wyszła za naszego kumpla Yahiko jakieś trzysta lat temu. A jeszcze wcześniej się w nim zakochała. Od dawna truła mi dupę, żebym znalazł sobie kogoś, zamiast całe życie marnować na gangsterkę. Kogoś kto zajął by się mną jak ona zajmuje się Yahiko.

Jak mama zajmuję się tatą.

- Więc dlaczego się zaszyłeś w domu?

- To miłość zakazana Koni - szepczę. - Ona jest nie osiągalna.

Nie hamuję już łez. Jestem wykończony tą sytuacją...

- Nie martw się skarbie - mówi czule. - Przyjadę i wszystko mi powiesz, dobrze?

- Tak, dziękuję.

I mimo, że wiecznie się kłócimy to wiem , iż poszłaby za mną w ogień. Cieszę się, że ją mam.

Rozłączam się, wstaję nie chętnie i ruszam do łazienki, ciągnąc za sobą koszulkę. W drodze myślę nad swoim życiem. Jeszcze miesiąc temu było idealne i uporządkowane. Każdy mógłby mi takiego pozazdrościć, a teraz...

Ach no tak, chcecie dowiedzieć się dlaczego jestem teraz w takim stanie? Jak to wszystko się stało? Dobrze, opowiem Wam. Cofnijmy się, więc o ten miesiąc...








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top