Radość Królestwa
Diamentowe kolczyki zabrzęczały cicho, gdy Rhaenyra położyła je na toaletce. Choć bardzo je lubiła, były one zdecydowanie zbyt ciężkie, by je nosić cały dzień, więc zakładała je jedynie na czas dworu. Sięgnęła po szczotkę ozdobioną masą perłową i ostrożnie poprawiła część włosów, która opadała jej luzem na ramiona. Gdy skończyła, uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Ciekawe co Criston powie na to, jak wyglądam. Choć jej Biały Rycerz, jak go nazywała, nadal był jej zaprzysiężoną tarczą, to dzisiaj przez cały dzień miał towarzyszyć jej ojcu. Choć smuciło ją to, wiedziała, że tak musi być. Wszyscy mamy swoje obowiązki.
Gdy opuściła wzrok, by ostrożnie wyrównać leżące przed nią naszyjniki, usłyszała kroki, a następnie dźwięk otwieranych drzwi.
– Czyżby to była nasza Radość Królestwa?
Rhaenyra poczuła, jak serce staje jej na chwilę. W lustrze zobaczyła uśmiechniętą postać jej wuja, Daemona Targaryena, „Księcia Miasta". Uśmiechnęła się do niego przez ramię. Daemon miał na sobie strój do jazdy z przypiętym do niego złotym płaszczem. Na szyi jej wuja wisiał naszyjnik z błyskotkami i ostrymi zębami, a przy jego pasie wisiała Mroczna Siostra. Czy ten miecz mógłby mieć godniejszego właściciela?
– Dobrze cię widzieć, wujku – powiedziała, kładąc dłonie na blacie. – Nie wiedziałam, że już wróciłeś.
– Dotarłem do stolicy dosłownie przed chwilą. – Podszedł bliżej i oparł się o toaletkę, otaczając ją swoimi ramionami. – Miałem się zjawić wcześniej, ale nie umiałem zdecydować, co ci przywieść.
Choć powinna zaprotestować, nie potrafiła tego zrobić. Wuj Daemon lekceważąco odgarnął leżącą przed nią biżuterię i położył kompletnie nową.
– Tamte błyskotki nie są godne twojej urody.
Rhaenyra nie mogła się powstrzymać przed wzięciem do ręki naszyjnika z perłami i srebrem, a potem przed pogładzeniem złotej kolii. Oprócz nowych naszyjników, dostała również kolczyki, bransoletki, pierścienie... wszystko piękne i drogie. Uniosła kolię z rubinami i spojrzała na nią w lustrze. Wyglądała pięknie.
– Na twoim miejscu zdecydowałbym się na ten naszyjnik ze szmaragdami.
– Naprawdę? – Podniosła na niego wzrok.
– Tak. Będzie lepiej pasować. – Podniósł głos. – Wejść!
Do środka wszedł służący trzymający ozdobną poduszkę, na której leżała tiara. Była ona udekorowana jasnymi, zielonymi nefrytami, które dodatkowo zostały otoczone złotem i diamentami. Rhaenyrze przez chwilę zabrakło tchu i zaskoczona spojrzała na woja, który mrugnął do niej porozumiewawczo. Sięgnęła po tiarę i wzięła ją do rąk. Mimo ilości ozdób, nie była ciężka.
Gdy służący wyszedł z komnaty, wuj Daemon wziął tiarę z jej rąk i stanął za nią, a ich spojrzenie spotkało się w lustrze.
– Nefrytowa tiara cesarzowej Leng dla najpiękniejszej panny w Siedmiu Królestwach.
Nałożył ją na głowę Rhaenyry i księżniczka uśmiechnęła się lekko. Potem wuj pomógł zapiąć jej naszyjnik, a gdy wstała, nie spuszczał z niej wzroku.
– Gdy tu szedłem, spotkałem się z naszą drogą królową – powiedział lekko. – Gdy usłyszała, że ta tiara jest dla ciebie, nie dla niej, cała zzieleniała z zazdrości.
Rhaenyra zaśmiała się, słysząc nawiązanie do nazwy, jaką dostali zwolennicy Alicent Hightower.
– Jestem o tym przekonana. – Uśmiechnęła się szeroko. – Zostaniesz ze mną na obiedzie, wujku?
– Oczywiście. – Pocałował jej dłoń, ciągle patrząc jej w oczy.
Podczas posiłku wuj opowiadał jej o swoich wyprawach, tych nowych i starych. Choć Rhaenyra znała większość tych opowieści, gdy Daemon je opowiadał, nabierały one zupełnie nowego kształtu. Chyba tylko Corlys Valaryon mógłby się pochwalić większą liczbą odwiedzonych miejsc.
– Kiedy wybierzesz się na kolejną podróż?
– Nie wiadomo. – Wuj Daemon wzruszył ramionami. – Wtedy, gdy poczuję, że Królewska Przystań jest za ciasna.
– Mam nadzieję, że zanim się to stanie, pościgasz się ze mną jeszcze trochę – rzuciła, czując lekki smutek na myśl, że wuj znowu gdzieś pojedzie. Wiedziała, że gdy wróci przywiezie ze sobą kolejne prezenty, może i nowe książki i jedwabie, ale oprócz Cristona Cole'a z nikim nie bawiła się tak dobrze jak z nim.
– Oczywiście. Może jutro z samego rana? – Nachylił się nad stołem i uśmiechnął się pod nosem. – Jak zwykle do Smoczej Skały?
– Tak. – Rhaenyra pokonała tę trasę na Syrax już niezliczoną ilość razy. To było fascynujące, latać nad wodami i lądami, obserwować chmury i gwiazdy, a czasami i czuć dreszcz adrenaliny, gdy Syrax i Caraxes leciały łeb w łeb.
W końcu wuj wstał, a Rhaenyra zrobiła do samo. Daemon podszedł do niej i skłonił lekko.
– Nawet jeśli gdzieś polecę, wiesz, że wrócę. Poza tym nie będziesz tu sama, droga bratanico. Z pewnością ser Criston nie zaniedbuje swoich obowiązków?
Rhaenyra poczuła rumieniec narastający na policzkach.
– Wykonuje je dobrze.
– Ale chyba niewystarczająco? – zapytał, drążąc temat.
Księżniczka chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Owszem, w jej marzeniach Criston robił o wiele więcej niż tylko strzegł jej komnat czy towarzyszył, ale wiedziała, że nie mogą być razem. W końcu jej Biały Rycerz należał do Gwardii Królewskiej. Nawet jeśli coś do mnie czuje, wiążą go przysięgi. Jest człowiekiem honoru, nie złamie ich, nawet dla mnie.
– Robi po prostu to, co do niego należy – powiedziała wymijająco. – Strzeże moich komnat, gdy nie ma warty przy królu, a także spędza ze mną czas, czy to na dworze czy w ogrodach. Nosi też moją wstążkę na turniejach. – To ostatnie robił odkąd skończyła sześć lat. Wciąż pamiętała jak błagała ojca, by uczynił go jej zaprzysiężoną tarczą. Criston oczarował ją od samego początku. Kogo nie?
Wuj Daemon zrobił krok do przodu i zmniejszył dystans pomiędzy nimi. Rhaenyra uniosła głowę i wstrzymała oddech, gdy pogładził jej policzek.
– Kiedy na ciebie patrzy, widzi małą dziewczynkę, którą byłaś, a nie kobietę, którą się stałaś – rzekł niskim głosem. – Mogę cię nauczyć, co trzeba zrobić, żeby spojrzał na ciebie inaczej.
I wtedy ją pocałował, a Rhaenyra poczuła narastający szok. Zanim zdążyła jakoś zareagować, pocałunek się skończył, a wuj spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem.
– Zastanów się nad tym – powiedział na pożegnanie i wyszedł z komnaty.
Rhaenyra osunęła się na pufę. Całowałam się z wujkiem Daemonem, pomyślała zszokowana. Gdyby tylko ojciec się o tym dowiedział... Choć ojciec ustępował jej w wielu rzeczach, wiedziała, że nie wyraziłby swojej zgody na jej ślub z wujem Daemonem. Poza tym, on cały czas ma żonę. Co prawda, wuj wielokrotnie podkreślał, że nie kocha lady Royce i otwarcie nazywał ją spiżową suką, dodając do tego komentarze o tym, że w Dolinie mężczyźni ruchają się z owcami, bo te zwierzaki są tam ładniejsze od kobiet, ale zdawała sobie sprawę z tego, że to nie są argumenty, które przekonałyby jej ojca.
– Czy wszystko jest w porządku, księżniczko?
Podniosła wzrok i serce zabiło jej szybciej na widok ser Cristona. Uśmiechnęła się do niego, mając nadzieję, że nie ma wypisanego na twarzy co właśnie zrobiła.
– Tak, ser. Myślałam, że twoja służba jeszcze się nie skończyła?
– Jego Wysokość pragnął porozmawiać ze swoim bratem na osobności. – Mężczyzna skinął głową na biżuterię leżącą na stole. – To są prezenty od księcia Daemona?
– Tak. – Wstała i podeszła do lustra. – Wuj przywiózł je dla mnie. Dał mi również tę tiarę. Prawda, że piękna?
Przez chwilę zobaczyła dziwny grymas na twarzy Cristona.
– Prawda. – Skłonił głowę. – Skoro się już z tobą przywitałem, wracam do swoich obowiązków, księżniczko. Jeśli będziesz chciała pojechać do Smoczej Jamy, daj mi znać. Każę przygotować powóz.
Gdy Criston wyszedł, Rhaenyra nie mogła pozbyć się wrażenia, że nie wyglądał na zachwyconego. Zrobiłam coś nie tak? A może to nie ma nic wspólnego ze mną? Tak czy inaczej, nadal nie miała pomysłu co by mogła zrobić, by spróbować przesunąć ich relację do przodu. I wtedy nagle wiedziała.
Następnego dnia, gdy jej wuj przyszedł do niej nad ranem, by pojechać z nią do Smoczej Skały, Rhaenyra nerwowo krążyła po komnacie. Daemon uniósł brwi na ten widok.
– Widzę, że jesteś całkiem podekscytowana perspektywą porażki, moja ulubiona bratanico.
Zignorowała jego słowa i podeszła blisko, patrząc mu w oczy. Książę Daemon nie mówił już nic więcej i nie spuszczał z niej wzroku. Rhaenyra chwilę dobierała odpowiednie słowa.
– Myślałam nad tym, co mi wczoraj powiedziałeś, wujku, i myślę, że będę potrzebowała tych... lekcji. – Spuściła wzrok, zawstydzona swoimi słowa. – Czy... czy będziesz mógł mi ich udzielić?
Poczuła szorstkie palce wuja, które dotknęły jej podbródka, a następnie lekko go podniosły, tym samym zmuszając ją do spojrzenia mu w oczy. Książę Daemon uśmiechał się do niej w ten sam sposób co wczoraj.
– Zrobię to z największą przyjemnością.
Gdy tylko to powiedział, pocałował ją drugi raz, a Rhaenyra przeczuwała, że nie zależnie od tego, czy jej relacja z Cristonem zmieni się czy nie, czas spędzony z wujem Daemonem nie będzie czasem straconym.
~*~
Arty autorstwa Naomimakesart i Elenastripe
Daemon i Rhaenyra, czyli moja ulubiona toxic para XD Generalnie teraz, pisząc Smoki przyzwyczaiłam się do relacji uncle/niece bardziej w tej formie, jaką mają Aemon, Daenerys i Alysanne, ale pisanie czegoś na podstawie spekulacji Grzyba (to był ulubiony błazen Rhaenyry, który na dodatek był karłem) było ciekawe. (Tu wrzucam dwa zdjęcia z Ognia i Krwi, z dwoma wersjami wydarzeń).
Gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, Daemon oczywiście nie kocha Rhaenyry. Nie kochał też ani Mysarii, lady Royce, lady Laeny, czy Nettles (swoją drogą, są teorie, że ta ostatnia była jego córką). Nie kochał ich, bo w sercu miał kogoś innego, kogoś, z kim był aż do śmierci.
Jego jedyną prawdziwą miłością była Mroczna Siostra :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top