Miłość czy grzech?
Najlepsza para królewska w historii Westeros, czyli Jaehaerys I Pojednawca i Dobra Królowa Alysanne, jeszcze z czasów nastoletnich <3
~*~
Alysanne poprawiła futro owinięte wokół szyi. Choć w Westeros panowało lato, dzisiejszy ranek na Smoczej Skale był chłodny, a w powietrzu unosił się zapach deszczu. Fale uderzyły niedaleko miejsca, w którym stała. Mam nadzieję, że dotrą tu całe i zdrowe, pomyślała, stając na palcach, próbując dostrzec, czy w ich stronę nie płynie statek.
– Twoje damy dworu już za chwilę tu przybędą, królowo – powiedział ser Gyles Morrigen spokojnym głosem. – Już chyba nawet widzę zarys ich łodzi.
Rzeczywiście, Alysanne po chwili również dostrzegła parę łodzi płynących przez ciemne fale.
– Masz dobry wzrok, ser – powiedziała. Następnie zwróciła się do służących. – Możecie już przynieść podarunki bliżej.
Skrzynie zostały podstawione wtedy, gdy łódki były na tyle blisko, by Alysanne mogła rozróżnić twarze kobiet. Łącznie była ich dziesiątka, tyle ile jej matka zapowiadała w swoim liście.
Alysanne ucieszyła się, widząc wiadomość od matki, w końcu rozstały się w niezbyt przyjemnych okolicznościach. Gdy Alyssa przybyła na Smoczą Skałę razem z Rogarem Baratheonem, zrobiła to o parę dni za późno. Alysanne i Jaherys już byli na miejscu. I już byli małżeństwem.
Gdy przypadkiem podsłuchała rozmowę matki z jej septą o tym, że szukają kandydatów na małżonków dla niej i dla Jaehaerysa, Alysanne w pierwszej chwili poczuła strach i niedowierzanie. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby zostać żoną kogoś innego, kogo nawet nie znała i nie kochała, skoro jej starszy brat był idealnym kandydatem – był inteligentny, pobożny, przystojny, był sobą. Wiedziała, że decyzja jej matki podyktowana była strachem, ponieważ gdy ich starsze rodzeństwo, Rhaena i Aegon, wzięli ślub całe Siedem Królestw razem z Wiarą powstało przeciw nim. To właśnie ten konflikt doprowadził do załamania się ich ojca, króla Aenysa, a także częściowo do rządów Maegora Okrutnego. Alysanne to rozumiała... ale wierzyła, że historia nie musi się powtórzyć. Jaehaerys powiedział jej to samo. Siedem Królestw nie wiedziało nic o naszym rodzeństwie, zanim dostali wieści o ich ślubie, przypomniała sobie słowa brata. Ale my nie będziemy żyć w ukryciu. Poznamy nasz kraj i jego ludzi. Przekonamy ich, że nasza miłość jest prawdziwa.
Z pierwszej łodzi wyszło pięć kobiet – trzy starsze od niej i dwie w jej wieku. Alysanne wiedziała, że septa nazywa się Ysabell, a dwie lady musiały być Lucindą Tully i jej młodszą siostrą, Ellą z rodu Broome'ów. Dwie nowicjuszki, które tak jak ona miały czternaście lat, nazywały się Lyra i Edith. Z drugiej łodzi wysiadła piątka kobiet – dwie córki lorda Celtigara oraz trzy dziewczęta, każda z innego królestwa. Alysanne uśmiechnęła się w stronę nieznajomych.
– Witajcie na Smoczej Skale – powiedziała. – Mam nadzieję, że podróż była przyjemna.
– Była, księżniczko – powiedziała septa. – Cieszę się, że zostałaś uprzedzona o naszym przyjeździe.
– Ja też się cieszę. Nie mogłam się doczekać, by was spotkać. – Wskazała dłonią na kufer leżący na piasku. – Proszę, przygotowałam dla was podarki, by podziękować za to, że zgodziłyście się należeć do mojego dworu.
Kobiety spojrzały po sobie. Pewnie nawet się nie spodziewały, że je tu przyjmę, pomyślała. Oczywiście, ona i Jaehaerys mieli pewnie podejrzenia co do prawdziwego celu jej nowych dam dworu. Mimo że sept na Smoczej Skale był prowadzony przez septona Oswycka, który od młodości był związany z Targaryenami, a stary septon nadzorował ich wychowanie w Wierze, matka w liście stwierdziła, że dziewczyna w jej wieku powinna uczyć się o Wierze od kogoś tej samej płci, poza tym powinna mieć też własny dwór z towarzyszkami w tym samym wieku co ona. Alysanne wiedziała, że matka miała rację, ale z tego co słyszała o kobietach, które do niej przyjechały, spodziewała się, że dostały jeszcze jedno zadanie. Odwiedzenie jej i Jaehaerysa od małżeństwa. Nie uda im się, pomyślała. Jesteśmy teraz jednością i nic nas nie rozdzieli.
– Jesteś naprawdę szczodra, księżniczko – powiedziała lady Tully, przyglądając się naszyjnikowi ozdabianemu perłami. – Nie powinnaś jednak robić sobie takiego problemu.
– To żaden problem. – Pokręciła głową. – Mam dużo klejnotów. – Zwróciła się do reszty. – Musicie być zmęczone po podróży, drogie panie. Chodźmy do zamku. Obawiam się, że mój mąż nie da rady zjeść z nami obiadu, ale dołączy do nas na kolacji.
Zobaczyła, że septa Ysabell i lady Tully wymieniły się spojrzeniami na wzmiankę o „mężu".
– Chętnie zjemy z tobą wspólny posiłek – powiedziała septa. – Potem możesz dołączyć do nas na modlitwie. Poczytamy Siedmioramienną Gwiazdę i spędzimy trochę czasu na rozważaniu słów bogów.
– Z wielką przyjemnością. – Skinęła głową w stronę bram zamku. – Chodźmy.
– W zamku zmienię się z ser Lorencem – powiedział ser Gyles. – Czy masz jakieś rozkazy, królowo?
Uśmiechnęła się do rycerza, ciesząc się z wypowiedzianego przez niego tytułu. Nie chodziło jej o władzę, która z niego wynikała, ale o to, że podkreślał on jej małżeństwo z Jaehaerysem. Zresztą, na razie jako królowa niewiele mogę, pomyślała. Ale gdy Jaehaerys osiągnie wiek męski i zostanie prawdziwym królem, to i ja stanę się prawdziwą królową.
– Czy jeśli poproszę cię, byś nie męczył za bardzo mojego męża na jego dzikich treningach to mnie posłuchasz? – zapytała żartobliwym tonem.
Ser Gyles uśmiechnął się pod nosem.
– Wybacz mi, Wasza Wysokość, ale tej prośby nie spełnię. Myślę, że nawet król nie chciałby, bym to robił.
Pokręciła głową.
– No cóż, jeśli mój brat-mąż chce się tak męczyć, nie zabronię mu tego.
Gdy podchodzili pod bramy zamku, dwie nowicjuszki szeptały z pozostałymi dziewczętami, ale nagle zamilkły, gdy usłyszały ryk. Następnie kobiety wrzasnęły, a Alysanne uśmiechnęła się szeroko, gdy nad ich głowami przeleciała wielka spiżowa bestia, Vermithor, smok Jaehaerysa. W blasku słońca łuski lśniły na złoto, a końcówka długiego ogona lekko kręciła się na boki. Gdy smok zrobił okrążenie, Alysanne dostrzegła srebrne włosy swojego brata, który luźno siedział w siodle, jedną ręką trzymając się grzebienia szyjnego, a w drugiej trzymając bat.
– Nie musicie się bać – powiedziała ze śmiechem. – Nic wam nie grozi.
W powietrzu rozległ się kolejny ryk, a Alysanne odwróciła się w stronę bram zamku, czując narastające ciepło w sercu.
– Chodźcie ze mną – powiedziała. – Poznacie moją Srebrnoskrzydłą.
– Bogowie, miejsce nas w opiece – powiedziała drżącym głosem septa.
Nie będziemy potrzebowali ich opieki, pomyślała. Mamy smoki.
Srebroskrzydła siedziała przykucnięta na dziedzińcu Smoczej Skały. Zaryczała jeszcze raz, ale ten dźwięk nie był dla Alysanne przerażający, a melodyjny. Smoczyca patrzyła w stronę Vermithora, który powoli opadał na plac. Zarówno Alysanne jak i pozostałe kobiety poczuły wiatr na twarzach, gdy bestia Jaehaerysa poruszyła skrzydłami. Jaehaerys sprawnie zeskoczył z grzbietu smoka i przerzucił swój krótki warkocz przez ramię. Przy jego biodrach wisiał Blackfyre, a gdy zdjął rękawice, zatknął je za pas. Podszedł do nich pewnym krokiem.
– Jego Wysokość, król Jaehaerys Pierwszy Tego Imienia – zapowiedział go ser Gyles.
– Witajcie na Smoczej Skale. – Jaehaerys kiwnął głową i uśmiechnął się do kobiet. – Widziałem, że moja żona już was powitała.
– Tak – powiedziała lady Tully, skłaniając głowę. – Księżniczka Alysanne wyszła nam na spotkanie. Już widać, że jest dobrze wychowaną, pobożną dziewczyną.
Jaehaerys spojrzał na nią kątem oka i uśmiechnął się, słysząc „księżniczka", a następnie objął ją ramieniem. Alysanne przez chwilę znów poczuła się tak, jak gdy stali razem przed ich matką oraz jej nowym mężem, mówiąc o swoim małżeństwie. Choć jej nowe towarzyszki nic nie powiedziały, Alysanne podejrzewała, jakie myśli chodzą im po głowie.
– To dlatego jest ona moją królową. – Gdy to powiedział, pocałował ją szybko w bok głowy. – Wierzę, że moja żona pomoże zadomowić wam się na Smoczej Skale. Czujcie się tu jak u siebie. Septo Ysabell, powiadomiłem o twoim przyjeździe septona Oswycka. Jeśli będziesz chciała coś zmienić w naszym sepcie, przedyskutuj to z nim.
– Dobrze, Wasza Wysokość.
– Septon Oswyck jest dobrym człowiekiem i bardzo mądrym, choć już jest w podeszłym wieku – wtrąciła Alysanne. – To on dał mi i królowi ślub.
– Doprawdy? – zapytała się septa, lekko marszcząc brwi.
– Doprawdy. – Ser Gyles wystąpił do przodu. – Ja i sześciu moich pozostałych braci, a także mieszkańcy tej wyspy, byliśmy świadkami zawarcia tego małżeństwa.
– Gdy razem z siostrą wrócimy do stolicy, tam zorganizujemy większe wesele. – stwierdził Jaehaerys. – Mam nadzieję, że będziecie na nim obecne.
Kobiety spojrzały po sobie, a Alysanne, by zapobiec ewentualnej odpowiedzi, która mogłaby się komuś nie spodobać, uśmiechnęła się i powiedziała.
– Chodźcie ze mną. Zaprowadzę was do pokoi.
– Zobaczymy się wieczorem, ale na pewno nie na kolacji – powiedział Jaehaerys. – Po treningu muszę jeszcze przygotować się na przyjęcie lordów na dworze. Dobrze było was jednak poznać. Mam nadzieję, że polubicie się z moją żoną.
Wymienili się jeszcze raz uśmiechami, a następnie Alysanne ruszyła razem z kobietami do środka. Dla jej nowych dam dworu przeznaczono całą jedną część Kamiennego Bębna. Największą komnatę dostała lady Tully i jej siostra, które miały się zająć organizacją jej dworu, septa dostała osobną komnatę, tak jak nowicjuszki, a córki lorda Celtigara i pozostałe dziewczęta miały dzielić wspólny pokój. Alysanne jeszcze raz omiotła pomieszczenia wzrokiem, chcąc mieć pewność, że wszystko na pewno jest na swoim miejscu – w każdym pokoju były łóżka ozdobione eleganckimi narzutami, na podłogach leżały myryjskie dywany.
– Czy wszędzie są te gargulce? – zapytała w pewnym momencie lady Tully, wyglądając za okno na rzeźby zdobiące łuki.
– Nie – stwierdziła Alysanne, powstrzymując inną reakcję. One są tu nowe, pomyślała. Muszą się przyzwyczaić do klimatu tej wyspy. – W większości są to smoki.
Gdy już wszystkie jej towarzyszki miały rozpakowane rzeczy, spotkały się na obiedzie, podczas których rozmawiały na luźne tematy. Alysanne miała nadzieję, że dowie się od kobiet, jaki jest ich cel pobytu na Smoczej Skale, ale nie dowiedziała się niczego poza tym, co przeczytała w liście matki. Z czasem się dowiem prawdy, pomyślała. Albo sama, albo to one mi powiedzą.
Po posiłku, gdy zostały tylko ona i septa Ysabell, zaczęły modlitwy. Klęcząc przed ołtarzem Siedmiu, Alysanne przymknęła oczy. Nie była może tak pobożna jak septy, ale lubiła czuć obecność bogów, a także widziała sens w modlitwach i świętach. Dziewico, pomóż mi proszę z przekonaniem ich do mojej miłości, pomyślała. Pomóż mi pokazać, że ja i Jaehaerys mamy słuszność w swoich czynach.
Skończywszy modlitwy, usiadły razem z septą przy stole, z Siedmioramienną Gwiazdą leżącą pomiędzy nimi.
– Jest wiele rodzai miłości – powiedziała septa i położyła swoje dłonie na kolanach. – Każdy jest szczególnym darem od bogów, którzy stworzyli nas do miłości. Czy możesz mi księżniczko powiedzieć, co rozumiesz przez miłość kobiety i mężczyzny?
– Oczywiście, septo. Kobieta powinna kochać swojego męża i spełniać wobec niego swój obowiązek, a mężczyzna również powinien darzyć ją szczerym uczuciem – powiedziała spokojnie Alysanne. – Oboje powinni być sobie wierni i szczerzy, powinni się wspierać na wspólnej drodze.
– Bardzo dobrze, księżniczko.
Alysanne nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu.
– Nigdy nie opuszczę Jaehaerysa, tak jak on mnie. Będziemy razem iść przez życie.
Na twarzy septy pojawił się cień grymasu.
– Skoro tak mówisz. – Przechyliła lekko głowę. – Na czym więc według ciebie opiera się miłość między rodzeństwem, księżniczko?
Oho, pomyślała. Zaczyna się. I na to miała jednak odpowiedź, więc jedyne co zrobiła, to ponowiła uśmiech.
– Rodzeństwo powinno się przede wszystkim kochać i wspierać – stwierdziła. – Brat powinien być dobry dla siostry i bronić jej honoru, jeśli wymaga tego sytuacja. Gdy kobieta nie ma już ojca i męża, a jej syn jest jeszcze dzieckiem, to jej brat powinien się nią zająć, zapewnić jej bezpieczeństwo. Z kolei siostra powinna dbać o honor swojego rodu, bo robiąc to, dba również o reputację brata. Powinna go wspierać w jego decyzjach i jeśli dojdzie do konfliktu, oboje powinni spróbować dojść do porozumienia. – Spojrzała pewnym wzrokiem na septę Ysabell. – Niezależnie od tego, jak inne byłyby nasze opinie, zawsze znajdziemy kompromis. Zawsze będziemy się wspierać, czy to jako rodzeństwo czy małżeństwo.
– Nie uważasz, że te... relacje... wzajemnie się wykluczają?
– W przypadku Andalów, Rhoynarów i Pierwszych Ludzi być może tak – przyznała. – Ale my wywodzimy się ze Starej Valyrii, droga septo. Tam zwyczaje były inne, a my po prostu kontynuujemy tradycję naszej rodziny.
– Jest już późno – powiedziała nagle septa. – Myślę, że powinniśmy skończyć na dzisiaj.
– Dobrze. – Wstała i splotła ręce ze sobą. – Dołączymy do pozostałych na kolacji?
Atmosfera na tym posiłku była trochę bardziej spięta, ale Alysanne udała, że tego nie czuje i po prostu prowadziła swobodną konwersację ze swoimi damami dworu. Zapytała się, czy podoba im się na Smoczej Skale, czy już się zadomowiły w komnatach, czy chciałyby następnego dnia zwiedzić całą wyspę.
– Jeśli będziecie chciały, będę mogła przedstawić was bliżej ze Srebrnoskrzydłą – powiedziała. – Jest naprawdę łagodna, nie ma problemów z obcymi.
– Chciałabym dotknąć jej łusek – przyznała Edyth. – Naprawdę są tak twarde jak stal?
Nie tak twarde, by poradzić sobie z zębami Baleriona, pomyślała. Smok mojego ojca, Żywe Srebro, przekonał się o tym, gdy Aegon spotkał się z wujem Maegorem w walce.
– Tak mówią – powiedziała. – Ale nie chciałabym jechać na niej do walki, tak jak moi dziadkowie. Boję się, że mogłoby ją spotkać coś złego. – Otarła usta serwetką, a następnie wstała z krzesła. Pozostałe kobiety podążyły jej przykładem. – Myślę, że już was opuszczę. Jeszcze raz dziękuję za wasze przybycie. Bardzo się cieszę z waszej obecności.
– My również, księżniczko – powiedziała lady Tully i skłoniła głowę. – Jeśli będziesz miała jakiekolwiek uwagi co do tego, jak prowadzę twój dwór, powiadom mnie o tym. Dostosuję się do twoich wytycznych.
Uśmiechnęła się. To naprawdę są miłe kobiety. Może mamy inne zdanie na temat mojego małżeństwa, ale myślę, że będę mogła się z nimi zaprzyjaźnić.
– Dobrze.
Wyszła z komnaty, a następnie ruszyła po schodach w górę, mijając zdobione smokami korytarze. Z każdym krokiem do starej komnaty, którą Aegon Zdobywca dzielił z królową Rhaenys, czuła przyspieszające bicie serca. W końcu tam czekał na nią Jaehaerys.
Jaehaerys siedział na łóżku w ich komnacie, w samych spodniach. Znowu dzisiaj ciężko trenował, pomyślała, widząc siniaki pokrywające całe jego ciało. Smuciła się z powodu każdego jego zadrapania, ale Jaehaerys był nieustępliwy i kontynuował treningi.
– Ile razy król dzisiaj zginął? – zapytała, zamykając drzwi.
Brat uśmiechnął się w jej stronę.
– Dwanaście. – Pokręcił głową. – To jak Pate Słomka macha swoją włócznią, doprowadza mnie do szału. Nie da się podejść do niego bliżej niż na parę stóp.
– To dobrze. Dzięki temu będziesz bezpieczny, gdy będzie cię strzegł.
– Z pewnością. – Objął ją ramionami. – A jak ty spędziłaś swój dzień?
Uśmiechnęła się, czując dotyk jego rąk. Odchyliła się lekko, by oprzeć głowę na jego klatce piersiowej, a gdy to zrobiła, poczuła pocałunek we włosy.
– Miałam dzisiaj pierwszą lekcję z septą Ysabel – powiedziała, obracając się, by stanąć twarzą w twarz z bratem. – Była naprawdę miła, ale czuję, że głównym tematem naszych rozmów będzie relacja między rodzeństwem.
Jaehaerys zaśmiał się głośno i pogładził jej twarz.
– No cóż, myślę, że akurat my na ten temat wiemy całkiem sporo, prawda?
Pokiwała głową, a następnie stanęła na palcach, by go pocałować.
– Myślę, że tak. – Odsunęła się lekko. – Pomożesz mi ze zdjęciem tej sukni?
– Oczywiście.
Jaehaerys sprawnie rozwiązał jej gorset, a potem pomógł jej wyjść z warstw ubrań. Alysanne czuła na sobie wzrok brata, ale nie było to nieprzyjemne. Byli przyzwyczajeni do rozbierania się w swoim towarzystwie – najpierw jako dzieci, gdy nie mieli szansy mieć oddzielnych pokoi, przebierali się w swoim towarzystwie, a jeszcze nie tak dawno temu pływali bez ubrań w zatoczce Czarnego Nurtu, z dala od spojrzeń innych ludzi. Jaehaerys podał jej nocną koszulę, a ona sama zlustrowała jego ciało wzrokiem. Widziała, że na jego brzuchu wyraźnie rysowały się mięśnie, które były pewnie skutkiem jego morderczych treningów. Jaehaerys uśmiechnął się lekko i podszedł do niej, a następnie pocałował ją w usta. Oddała pocałunek, kładąc dłonie na jego ramionach. Alysanne poczuła dreszcz podniecenia, gdy dłoń brata zsunęła się z talii na jej lekko zaokrąglone biodra. Nie chciała jednak, by ich pocałunki zmieniły się w coś innego, na co jeszcze nie czuła się gotowa, dlatego odsunęła twarz i powiedziała:
– Powinniśmy już przerwać, Jaehaerysie.
– Oczywiście. – Dłonie jej męża przesunęły się na jej talię, a potem na ramiona. – Chodźmy już spać. Ja rano mam treningi, a ty będziesz musiała spędzić czas ze swoimi towarzyszkami. Potem możemy sobie polatać, a wieczorem poczytać.
– Wiem. – Ruszyła do łóżka i usiadła na jego skraju. – Myślę, że w przyszłości będziemy tęsknić za tymi czasami. Tu mam cię cały czas dla siebie, a w stolicy będę musiała się tobą dzielić z całymi Siedmioma Królestwami.
Jaehaerys położył się po swojej stronie łóżka, a Alysanne położyła się tuż obok niego. Jej brat uśmiechnął się i pogładził jej policzek.
– Zawsze będę przede wszystkim twój.
– Wiem – zawahała się na moment. – Przepraszam, jeśli chciałeś, byśmy zrobili już coś więcej, niż tylko pocałunki. Wiem, że jestem twoją żoną i powinnam spełnić swój obowiązek. – Choć ich ślub zawierał wszystkie istotne ceremonie, zawarte w Siedmioramiennej Gwieździe, po skromnej uczcie nie odbyły się pokładziny, a Jaehaerys publicznie odmówił skonsumowania małżeństwa, mówiąc, że jest na to jeszcze za młoda. Cieszyła się, że podjął taką decyzję, ale jednocześnie bała się, czy przez to ktoś nie znajdzie sposobu, by ich rozdzielić.
– Wszystko jest w porządku, Alysanne. – Jaehaerys miał uspokajający głos. – Poczekam na ciebie. Jak długo będzie trzeba.
Pokiwała głową i zamknęła oczy, przysuwając się jeszcze bliżej niego.
– Dobranoc, Jae.
– Dobranoc, Aly.
Gdy wstała następnego dnia, Jaehaerys ciągle obejmował ją jedną ręką. Alysanne uśmiechnęła się i obróciła na drugi bok, by wtulić twarz w zagłębienie jego szyi. To było wspaniałe, zasypiać i budzić się w swoich ramionach.
– Nie śpisz już? – mruknął Jaehaerys.
– Nie. – Podniosła się na łokciu i pocałowała go w policzek. – Myślę, że już niedługo musimy wstawać, w końcu masz trening.
– Dobrze, że wspomniałaś o tym „niedługo".
Zaczęli się całować, a Alysanne usiadła na Jaehaerysie okrakiem, by było jej wygodniej.
– To łóżko mogłoby pomieścić trzy osoby, a ty zawsze musisz być jak najbliżej mnie. – Zaśmiał się i objął ją ramionami.
– Ciekawe, po co naszemu dziadkowi było takie wielkie łóżko – zastanowiła się na głos żartobliwym głosem.
– Nie bez powodu stwierdziłem, że te łóżko zmieściłoby trójkę ludzi. – Jaehaerys mrugnął porozumiewawczo.
Nagle zrozumiała o co mu chodziło i z jej ust wyrwał się nerwowy śmiech.
– O nie, skąd to wiesz? – Wytrzeszczyła oczy. – Oni naprawdę robili to w trójkę? Razem z Visenyą?
– Septon Oswyck mi o tym powiedział. Podobno usłyszał o tym od samej królowej Rhaenys. – Jaehaerys odsunął jej włosy w twarzy. – Ale myślę, że nie powinniśmy na to narzekać. Dzięki temu mamy duże łóżko.
Delikatnie dotknęli się nosami.
– Prawda.
Zaczęli się powoli całować. Jaehaerys delikatnie gładził jej policzki, szyję i ramiona, a Alysane opierała się dłońmi o jego ramiona i co jakiś czas przesuwała palcami po jego szyi i twarzy, spragniona jego dotyku, smaku, bliskości. Nagle usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi i zduszony okrzyk.
– Na siedmiu bogów!
– Akurat teraz? – szepnął Jaehaerys, ale Alysanne uśmiechnęła się i nieco zarumieniona, zeszła z brata.
W drzwiach stała septa Ysabel, już w swoim stroju, z naszyjnikiem przedstawiającym siedmioramienną gwiazdę. Gdy ich spojrzenia się spotkały, Alysanne poszerzyła uśmiech i usiadła na łóżku.
– Siedmiu błogosławieństw na ten dzień, septo. Wybacz, nie wiedzieliśmy, że tu przyjedziesz.
– Co... co wy przed chwilą robiliście? – zapytała słabym głosem, trzymając się za klatkę piersiową.
– Życzyliśmy sobie dobrego dnia – stwierdził Jaehaerys i również się podniósł.
– Śpicie w jednym łóżku?!
– Oczywiście, że tak – mówiąc to, Jaehaerys pocałował ją w bok głowy, a Alysanne uśmiechnęła się do niego szeroko. – W końcu jesteśmy małżeństwem.
Septa Ysabell już nic więcej nie powiedziała, ale Alysanne dostrzegła w jej oczach szok, obrzydzenie i niedowierzanie.
– Czekam na ciebie w komnacie dziennej, księżniczko – powiedziała, po czym odwróciła się i wyszła.
Alysanne i Jaehaerys spojrzeli na siebie.
– Chyba nie zrobiliśmy dobrego pierwszego wrażenia – powiedziała po chwili.
Jej brat jedynie zaśmiał się na te słowa.
– Przyzwyczają się. – Jeszcze raz pogładził jej włosy. – Chodź, faktycznie musimy zająć się swoimi obowiązkami. Potem będziemy mogli polatać, a wieczorem pomodlić się z septonem Oswyckiem.
Kolejne parę dni były pełne właśnie takich ukrytych potępiających spojrzeń, lub dwuznacznych wzmianek. Alysanne starała się odbierać te wszystkie słowa ze spokojem, choć nie było to zawsze proste. Nikt nie lubi słyszeć, że jest skazany na potępienie, nawet jeśli jest to bardzo zawoalowane. Gdy więc przy kolejnej lekcji, przy której była również obecna lady Tully, septa Ysabell rzuciła wzmiankę o tym, jakim strasznym i ciężkim grzechem jest kazirodztwo, Alysanne podniosła wzrok znad Siedmioramiennej Gwiazdy.
– Uważasz więc, że jestem przeklęta, dobra septo? – zapytała. – Że razem z królem jesteśmy skazani na wieczne potępienie? A może to, co do niego czuję, świadczy o tym, że jestem złym człowiekiem?
– Oczywiście, że nie, księżniczko – powiedziała łagodnie kobieta. – Jesteś szlachetnie urodzoną i dobrze wychowaną młodą dziewczyną, a ja i twoje pozostałe towarzyszki codziennie jesteśmy świadkami twojej dobroci. Twój grzech nie świadczy o tym, że jesteś złą i krnąbrną kobietą, tylko o tym, że zbłądziłaś. Bogowie wybaczają nam jednak nasze grzechy. Jeśli odpokutujesz, na pewno to zrobią.
– Twoja matka na pewno znajdzie ci dobrego męża, który będzie cię szanował i który da ci piękne dzieci – dodała lady Tully. – Młody król również znajdzie odpowiednią dla siebie królową. Dzięki temu, że wyjdziecie za innych ludzi, zobaczycie, że jedyną rzeczą, która was łączy, jest miłość między rodzeństwem, ale taką, jaką na przykład ja czuję do swojego brata, a on do mnie.
Alysanne uśmiechnęła się, powstrzymując się przed przewróceniem oczami. Wiedziałam od początku, dlaczego moja matka je tu wysłała, pomyślała. Muszę po prostu pamiętać, że one tylko wykonują swoje zadanie. Nie robią tego ze złej woli, tylko z prawdziwej troski o mnie i o Jaehaerysa.
– Ależ ja też czuję taką miłość do Jaehaerysa, tak jak czułam do moich zmarłych braci, niech bogowie błogosławią ich pamięć. – Alysanne nie była zbyt blisko ze swoimi starszymi braćmi, ale nie kłamała, mówiąc o jej stosunku do nich. Aegon zginął razem ze smokiem ich ojca, Żywym Srebrem, a Viserys został zamęczony na torturach przez Tyannę z Wieży na rozkaz Maegora Okrutnego. Mój wuj zabrał mi dwóch braci i sprawił tyle bólu państwu, pomyślała. Czy może być coś okrutniejszego od niego? – Kiedy byłam małą dziewczynką, bawiłam się z nim tak jak siostra bawi się z bratem. Uwierzcie, w naszej relacji nie było nic złego. Potem po prostu zrozumieliśmy, że kochamy się nie tylko jak rodzeństwo, ale i jak kobieta i mężczyzna.
Zobaczyła jak twarz septy spięła się w grymasie, ale jej mina powróciła do spokojnego wyrazu.
– Księżniczko, z całym szacunkiem, ale nie wiesz...
– Nie wiem czego? Nie wiem co mówię, co robię, co czuję? – kontynuowała po chwili milczenia. – Rozumiem, że dla was to, co czuję do swojego brata jest grzechem – powiedziała spokojnie, a następnie nachyliła się do przodu i złapała septę za dłonie. – Ale jeśli by tak było, to dlaczego bogowie zrobili nas rodzeństwem i dlaczego pozwolili, byśmy się urodzili jako Targaryenowie, skoro nasz ród od wieków praktykuje kazirodztwo? Dlaczego więc od dziecka czułam, że jestem przeznaczona Jaehaerysowi, a on mnie?
Lady Tully i septa Ysabell wymieniły spojrzenia, najwidoczniej zaskoczone pewnością w jej głosie.
– Nie wiem, księżniczko – powiedziała po chwili septa. – Ale nikt nie wie, co dla nas zaplanowali bogowie.
Alysanne uśmiechnęła się szeroko. Przed oczami widziała kolorową przyszłość swoją i Jaehaerysa, pełną wyzwań i zwycięstw oraz miłości i bliskości.
– Macie rację – powiedziała. – Nikt nie wie do końca, jaki czeka nasz los. Ale ja wiem, że mój brat będzie wielkim królem. A ja... – Uśmiechnęła się szerzej, nie umiejąc powstrzymać swojej ekscytacji, na myśl o tym, co mogło przynieść jutro. – A ja będę jego królową.
~*~
No i mamy to :D Jaehaerys i Alysanne są moją ulubioną parą z Ognia i Krwi, bo są po prostu świetni, a Alysanne to moja ulubiona królowa z rodu Targaryenów <3
Co do kobiet, które przyjechały razem z septą Ysabell i lady Tully, w książce zostało wspomnianych parę teorii, dlaczego zostały tam wysłane. Oczywiście, to że zostały wysłane po to, by odwieść Jaehaerysa od skonsumowania małżeństwa z Alysanne jest pewne (to były rozkazy królowej matki Alyssy), ale lord Rogar miał w tym inny cel – jedna z tych dziewczyn została najprawdopodobniej poproszona o to, by uwieść Jaehaerysa i zaciągnąć go do łóżka.
Przy okazji tej "wersji", w Ogniu i Krwi znajduje się również cytat, w którym znajduje się jedyna wzmianka o Aegonie IV na przestrzeni tej książki:
Powiadają, że wiele lat później, gdy Aegon IV był wstawiony, ktoś poruszył tę kwestię w obecności króla. Jego Miłość roześmiał się ponoć i stwierdził, że jest przekonany, iż jeśli lord Rogar nie był głupcem, polecił wszystkim dziewczętom wysłanym na Smoczą Skałę w roku 50 o.P. zwabić Jaehaerysa do łoża, bo jego lordowska mość nie był w stanie przewidzieć, która z nich spodoba się królowi najbardziej.
No cóż... bardzo Aegonowskie XD
Kolejny one-shot będzie o najlepiej zaaranżowanym małżeństwie pary królewskiej w Westeros, a myślę, że za tydzień można spodziewać się rozdziału Smoków ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top