Dornijskie smoki cz. 1

Hejka wszystkim :D. Przychodzę do was dzisiaj z pierwszą częścią tego shota, którego planowałam już od bardzo długiego czasu - czyli kontynuacja Smoków z dzieciakami Marona i Daenerys. 

Ale mała uwaga, by nie było, że nie ostrzegałam: choć mniej więcej 2/3 tego shota to czysty fluff, to w końcówce zaczynają się dziać bardzo złe rzeczy (w komentarzu spoiler jak bardzo złe). Shot swoją kontynuację będzie miał raczej prędzej niż później, do końca października powinnam się wyrobić. 

Jeszcze tutaj mała ściąga z wiekiem i imionami ich dzieci, dopasowana do roku akcji tego shota.

Zapraszam do czytania <3

~*~

  Czując kolejny skurcz, Daenerys Martell zrobiła grymas i złapała się za brzuch, a następnie ostrożnie spróbowała zmienić pozycję. Gdy jednak podniosła się do góry, poczuła szarpnięcie za włosy, przez co zaskoczona jęknęła z bólu. Przez chwilę myślała, że może nikt tego nie usłyszał, ale zaraz później zobaczyła jak Maron podnosi ręce do twarzy i przeciera oczy, by po chwili spojrzeć na nią zaniepokojonym wzrokiem.

– Daenerys, wszystko w porządku? – Podniósł się na łokciu, a jego druga ręka powędrowała do jej brzucha. – Dobrze się czujesz? Wezwać maestra?

Prychnęła i pokręciła głową, a następnie położyła swoją dłoń na jego.

– Poczułam skurcze, to wszystko. A potem szarpnęłam się za włosy, bo się na nich położyłeś.

Maron uśmiechnął się do niej, wyraźnie rozluźniony, a następnie pochylił się i pocałował ją w ramię.

– Przepraszam. – Pogłaskał jej brzuch. – Smoczątko, może dasz mamie spać?

Uśmiechnęła się lekko, a gdy Maron poprawił jej poduszkę, ponownie się ostrożnie położyła. Gdy on podążył jej śladem, jeszcze raz spojrzał na nią badawczo.

– Na pewno wszystko w porządku?

Westchnęła lekko.

– Ta ciąża nieźle mnie wymęczyła – przyznała. – Dobrze, że do rozwiązania zostało tylko pięć tygodni.

– Dasz radę. – Pogładził jej włosy. – Przez następnie trzy księżyce jedyne co będziesz robić, to wypoczywać.

– Mam nadzieję. – Ziewnęła.

Pocałował ją w czoło ostatni raz.

– Wracaj spać, słońce.

Spróbowała i choć nie przyszło jej to łatwo, udało jej się zdrzemnąć aż do świtu. Następną godzinę spędziła wsłuchując się w równy oddech Marona i stłumione kroki służby, która już zaczęła pracę w Wodnych Ogrodach. Gdy Daenerys zamknęła oczy, myśląc, że jeszcze chwilę odpocznie, zza drzwi dobiegły ją szybkie kroki i nagle ich komnata była otworzona.

– Co tak długo śpicie?

Powstrzymując westchnienie, Daenerys otworzyła oczy i powoli się podniosła do pozycji siedzącej, a następnie zwróciła się do swojej córki, która ciekawsko zaglądała do środka.

– Nymeria. – Ziewnęła. – Co ty tutaj robisz? Która jest godzina?

– Dwie godziny po godzinie słowika – powiedziała, uśmiechając się szeroko. – Półtorej godziny przed śniadaniem. To wstajecie, czy nie?

Pokręciła głową, uśmiechając się do niej lekko.

– Nie, ale może podręczysz trochę Darona? On pewnie też jest już na nogach i szykuje się na trening, więc możesz mu towarzyszyć.

Nymeria jęknęła, odchylając głowę i przewracając oczami. Gdy znów na nią spojrzała, jej krótkie, ciemne włosy opadły na jej oko.

– Dlaczego żadne z was nie może zaczynać życia o normalnej porze?

Daenerys z powrotem powoli położyła się na łóżku.

– Poczekaj aż będziesz starsza, wtedy się dowiesz.

– Ale...

– Nym! – Zza drzwi dobiegło syknięcie. – Nie budź rodziców.

W drzwiach pojawiła się Aly, której bond włosy jeszcze nie były ukryte pod kapturem. Gdy zobaczyła, że Daenerys jeszcze nie śpi, uśmiechnęła się lekko.

– Wybacz, Daenerys, na chwilę zniknęła mi z oczu.

– Nic się nie stało, Aly. – Ziewnęła. – I tak za chwilę będę już wstawać.

Jak się jednak okazało, ta chwila potrwała jeszcze godzinę i zanim wygrzebali się z łóżka, już słyszeli jak dzieci rozmawiają ze sobą w jadalni po drugiej stronie korytarza. Choć przez chwilę Maron jeszcze wyglądał na zaspanego, nagle otworzył szerzej oczy.

– Zaraz. – Wstał szybko z łózka. – Nymeria, Anders i Daena są sami w jadalni?

– Nie wiem, na pewno jakaś służba tam jest. – Ziewnęła.

– Ale są tam sami z tym wazonem, który pamięta czasy mojej babki?

Nagle usłyszeli zdala dziwny trask, a następnie wrzaski. Daenerys spojrzała w tamtą stronę.

– Raczej „pamiętał" – stwierdziła, masując czoło.

Maron zaklął i powiedział pod nosem coś, co brzmiało podejrzanie jak „obdzieranie ze skóry", a ona jedynie pokręciła głową, próbując trafić stopą w pantofel.

– Zostawić ich na chwilę samych to jak postawić dzban dzikiego ognia nad paleniskiem. Poczekaj, słońce, pomogę ci.

Kucnął przy niej i pomógł jej z butami, a ona westchnęła i oparła dłonie na jego ramionach. Choć szósta z jej ciąż była do tej pory najtrudniejsza, wiedziała, że nie jest w tym sama i może liczyć na pomoc męża, co dodawało jej siły.

Gdy już się ubrali, weszli razem do jadalni, gdzie ich młodsze dzieci już jadły śniadanie. Daenerys widziała, że o ile Nymeria już kończy kolejną porcję, to Anders jedynie grzebie w talerzu, a Daena rozgląda się w około, nic nie zważając na Aly, która próbowała ją nakarmić. Spod krzesła Nymerii wystrzelił zaś wielki, rudy pies, merdając ogonem.

– Wiewiór! – zawołała ich córka. – Do mnie! Do mnie!

Pies nic sobie jednak nie robił z jej poleceń, skacząc dookoła nich, więc Maron zaśmiał się jedynie i złapał go za obrożę, a następnie przyprowadził go z powrotem do Nymerii.

– Musimy go jeszcze trochę potrenować – powiedział. – Ale już niedługo będzie się ciebie słuchał.

– Ciekawe kiedy – burknęła.

Maron uśmiechnął się i pokręcił głową, a następnie pocałował córkę w czubek głowy.

– Niedługo, smoczątko, niedługo.

– Mama oć!

Daenerys odwróciła się w stronę dwuletniej Daeny, której buzia już była upaćkana dżemem, choć jak dotąd zrobiła zaledwie kęs.

– Daena, skarbie, nie męcz tak długo cioci – stwierdziła, zbliżając się do swojej najmłodszej córki i Aly. – No dalej, zrób am.

Gdy zrobiła kolejnego gryza, Daenerys uśmiechnęła się szeroko i pogłaskała ją po srebrnych włoskach.

– Wspaniale – powiedziała i usiadła powoli między Daeną i Andersem, który ciągle mieszał w owsiance. – Anders, ty też jedz.

– Już nie chcę – jęknął.

– Tylko jedna łyżka – obiecała.

Jak to nie zadziałało, spojrzała w stronę Marona, który dorzucił:

– Jak ładnie zjesz, pójdziemy popływać.

To natychmiast wzbudziło zainteresowanie czterolatka.

– A będzie hop hop? – zapytał, wskazując dłonią za barierki tarasu na basen.

– Nie – powiedziała natychmiast stanowczym głosem. – Stąd jest za wysoko. Skąd w ogóle wpadłeś na ten pomysł?

– Wiesz, matko, być może zainspirował się mną.

Daenerys odwróciła się i spojrzała na swojego najstarszego syna, Darona, który wszedł do sali sprężystym krokiem.

– Tobą? Dlaczego? – Nagle zrozumiała i zmarszczyła brwi. – Daron!

– No co? – Wzruszył ramionami. – Robię to odkąd skończyłem dziesiąty dzień imienia i jeszcze żyję.

– Masz szczęście – warknęła, podnosząc łyżkę. – Bo inaczej sama bym cię zabiła.

– Osierociłabyś własne wnuki?

Widząc jak Maron próbuje powstrzymać śmiech z powodu teatralnie przerażonego głosu Darona, Daenerys jedynie pokręciła głową i odwróciła się z powrotem w stronę Andersa.

– No dalej, skarbie, jedz.

Jej syn w końcu się jej posłuchał i podłożoną mu pod buzię łyżkę owsianki, a następnie wyślizgnął się z krzesła i pobiegł do swoich zabawek. Widząc, że Daena również coraz bardziej się wierci, Daenerys powiedziała:

– Aly, czy mogłabyś już ją wyjąć z krzesełka? Niech się pobawią z Andersem.

Jej siostra skinęła głową i chwyciła Daenę pod pachy, by następnie postawić ją na podłodze. Gdy dodreptała do Andersa, Daenerys usłyszała głos Marona:

– A gdzie w ogóle jest Aemma? Jeszcze nie wstała?

Daron prychnął pod nosem.

– Wstała, ale teraz liczy włosy, więc pewnie na nią poczekamy.

– Nie liczę, tylko czeszę, to nie moja wina, że to tyle zajmuje. – Dobiegł do nich głos z korytarza i już po chwili w drzwiach pojawiła się Aemma. – Ale przepraszam za spóźnienie.

– Nic się nie stało, smoczątko. – Maron uśmiechnął się do niej.

Aemma pokiwała głową, a następnie odwróciła się do Daenerys.

– Dobrego dnia, matko. – Uśmiechnęła się lekko. – Mam nadzieję, że się dobrze czujesz.

– Wszystko ze mną w porządku, Aemmo. – Daenerys odzwajemniła uśmiech i położyła dłoń na brzuchu.

Gdy Aemma usiadła już na swoje miejsce i zaczęła jeść, wszyscy ponownie skupili się na swoich talerzach. Choć ostatnim czasem Daenerys miała ograniczony apetyt, dzisiaj była w stanie zjeść nieco więcej. Po zrobieniu ostatniego kęsa skrzywiła się jednak, czując kolejne mocne kopnięcie.

– Daenerys? – Usłyszała zaniepokojony głos Marona. – Wszystko dobrze?

Wzięła wdech i powoli pokiwała głową.

– Tak, choć trochę tu za duszno.

Zobaczyła jak Maron patrzy na otwarte drzwi balkonowe i marszczy brwi.

– Może chcesz posiedzieć na tarasie? – zapytał. – Czy słońce będzie tam zbyt mocne?

– Chyba lepiej będzie mi w ogrodzie przy basenie – powiedziała, masując czoło.

Maron pokiwał głową.

– Oczywiście. Chodź, słońce, tylko powoli. Aemma, Nym, pamiętajcie o swoich lekcjach, nie spóźnijcie się.

– Dobrze, ojcze.

– Ja też będę się już zbierał – stwierdził Daron. – Ari została sama z bliźniakami, pewnie już planuje moje morderstwo.

– Aly, pójdziesz z nami? – zapytała Daenerys. – Daena i Anders przeżyją chwilę bez ciebie.

Aly skinęła głową i uśmiechnęła się w stronę dzieci i dwójki innych służących, a następnie pierwsza przekroczyła drwi. Wspierając się na ramieniu Marona, Daenerys podążyła śladami swojej siostry, a następnie zeszli za nią po schodach, by po chwili zostać otoczonym przez wyraźniejszy szum fontann i wody w basenach. Daenerys uśmiechnęła się, słysząc ten dźwięk. W duchu dziękowała za zimę i za to, że nie było tak gorąco jak mogłoby być w lato.

Kiedy usiadła już na postawionej w cieniu leżance, Maron odszedł na chwilę na bok, tylko po to, by wrócić z czerwonymi pomarańczami. Obrał im po jednej, a Daenerys zjadła swoją kawałek po kawałku, by po chwili zamknąć oczy i położyć dłoń na brzuchu. Pocieszała się, że choć ciąża dawała jej w kość, to ruchy dziecka świadczyły po prostu o jego zdrowiu. Ciekawe, kogo będziesz przypominało, smoczątko, pomyślała i uśmiechnęła się sama do siebie. Bo jak do mnie, to trzeba ci będzie znaleźć jakieś ładne targaryeńskie imię...

– Bogowie! – krzyknęła nagle Alysanne. – Anders!

Daenerys gwałtownie otworzyła oczy i spojrzała w stronę balkonu na pierwszym piętrze, za którego barierką stał jej czteroletni syn. Maron wydał z siebie dziwny dźwięk, z góry usłyszeli przerażony wrzask służącej. Andersa jednak to nie ruszyło, bo skoczył. A oni widzieli, że był za daleko.

To wszystko wydarzyło się szybko. Za szybko. Nim Daenerys zdążyła coś zrobić, Anders uderzył plecami o ostrą krawędź basenu i wpadł do wody. Jedyne co była w stanie zarejestrować, to wrzask Marona.

– Nie!

Nagle wokół zrobiło się zamieszanie. Służący pokrzykiwali do siebie, Aly zasłoniła usta dłonią, strażnicy pobiegli w różne strony, a Maron zerwał się z krzesła i pobiegł w stronę basenu, a następnie w butach wskoczył do wody. Daenerys poczuła, jak krew odpływa z jej twarzy, dłonie zaczynają się trząść, a w środku brzucha narasta ból.

– Anders? – Zadrżał jej głos. – Anders?!

– Daenerys... – Usłyszała obok siebie głos Alysanne.

– Nie!

Podniosła się, lecz jej nogi nie wytrzymały i osunęła się na kolana. Nagle z wody wyłonił się Maron, głośno oddychając i trzymając w rękach ich syna. Już miała odetchnąć z ulgą, już miała zacząć się śmiać i płakać jednocześnie, ale nawet płacz ustał w jej gardle, gdy zobaczyła, że Anders się nie rusza, nawet wtedy, gdy Maron wyniósł go na brzeg. Jej mąż zaczął gwałtownie potrząsać ich dzieckiem, lecz nic to nie zmieniło.

Nie potrafiła myśleć. Nie potrafiła oddychać. Jedyne co była w stanie zrobić, to kurczowo trzymać się za brzuch, patrzeć jak Anders leży nieruchomo nad brzegiem basenu i powtarzać:

– Nie, nie, nie...

Maron z uporem uciskał jego klatkę piersiową i mówił do niego panicznym głosem.

– Dalej, synku, dalej, Anders! Oddychaj! Żyj!

Poczuła nagły ból w brzuchu, ukłucie tak przeraźliwie ostre, że wypchnęło z niej całe powietrze. Daenerys wytrzeszczyła oczy i próbowała zrobić wdech. Nie potrafiła.

Nie potrafię oddychać. Poczuła, jak coś cieknie jej po udach.

– Daenerys! – zawołała kolejny raz Alysanne, łapiąc ją za ramiona.

Nie potrafię oddychać. Zrozumiała, że to krew.

– Wezwijcie maestra! Szybko! Daenerys, oddychaj, oddychaj!

Nie potrafię...

Nim Daenerys usłyszała, jak Anders gwałtownie wypluwa wodę, kaszląc i się krztusząc, całkowicie upadła na ziemię.

~*~

Kto by się spodziewał, że jak stanie się coś złego, to będzie to dotyczyło akurat Daenerys XD. Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top