Rozdział 4

Autor: Aiko_dragon0009

Siedziałem na dość niewygodnym materacu próbując znaleźć idealną pozycję do spania mimo wielkiej sprężyny wbijającej się w moje plecy. Nagle drzwi do piwnicy się otworzyły bym po chwili mógł zobaczyć Max 'a ubranego w piżamę.
- powiedziałeś że idziesz już spać- powiedziałem zgodnie z prawdą w ten tylko machnął ręką siadając przy komputerze. Chłopak poprawił się tylko na materacu tak, by mógł w spokoju przyglądać się młodszemu jak ten gra w randomowe gry na dosyć starym komputerze.
-możesz się tak na mnie nie gapić? czuję się bardzo niezręcznie- powiedział chłopak nie odrywając wzroku od komputera a ja jedyne co mogłem zrobić to westchnąć jednak nie oderwałem wzroku od mojego współlokatora.

-jest już późno, idź lepiej spać- powiedziałem zmęczonym głosem kładąc się tyłem do ściany.
-jeszcze chwilę, runda się zaraz skończy- odpowiedział mi widocznie zaspany chłopak przeciągle ziewając.
- nie wiem jak ty ale ja już idę spać- po powiedzeniu tego chłopak tylko ziewnął wystawiając mi język wracając prawie od razu po tym do komputera, ja natomiast postanowiłem być mądrzejszy od tego dzieciaka i jak gdyby nigdy nic poszedłem spać.

Po jakimś czasie postanowiłem się obudzić więc otworzyłem oczy i gdy już miałem wstawać poczułem na sobie jakiś mały ciężar, gdy spojrzałem w tamtą stronę ukazał mi się chłopak w pół przykryty kołdrą otuliny we mnie. Gdy to zobaczyłem, moje serce z niewiadomych przyczyn zaczęło bić szybciej a ja sam odczułem że robi mi się gorąco.
Nie zdejmując go ze mnie postanowiłem rozejrzeć się po pokoju by znaleźć jakiekolwiek wytłumaczenie tego jak on mógł się tu znaleźć. Nic sensownego nie wpadło mi do głowy. Jedynie mógłbym powiedzieć, że wypierdolił się z krzesła ale kto głupi by się nabrał? Ostrożnie próbowałem jakoś wstać z materacu, żeby nie obudzić tego idioty. 

Zacząłem szukać bluzy mojej bluzy, jakimś cudem leżała teraz na jakimś kartonie, pamiętam że odkładałem ją gdzieś indziej, ale no trudno się mówi. Założyłem ją i wyszedłem z pomieszczenia. Kiedy wyszedłem z budynku, skierowałem się w stronę baru gdzie byłem mile widziany. Była godzina 3 nad ranem, nikogo nie było na ulicy, skręciłem do ciemnej uliczki i skierowałem się prosto, już można było dostrzec światło koło wejścia do baru. Po wejściu do środka poczułem się jak w domu. 

- Hej Liam! Dawno cię tu nie było. -odezwał się barman zza blatu  

- Tia dawno -powiedziałem podchodząc do starego przyjaciela

- To co zawsze? -spytał mężczyzna

- Tak -odpowiedziałem 

Po trzech minutach dostałem swojego drinka.

~Time Skip~
(ponieważ autorka tego rozdziału nie wie co tu dodać)

Postanowiłem już powoli wracać, była już godzina 8, na ulicach miasta już było pełno ludzi. Założyłem kaptur i maskę, żeby choć jakoś zakryć twarz. Nie byłem nawet w połowie drogi a już pojawiały się kłopoty, co parę metrów stał jakiś radiowóz. Poczułem wibracje telefonu, zignorowałem to. Po minucie dostałem kolejną wiadomość. Postanowiłem teraz sprawdzić wiadomości w telefonie. Pisał do mnie Max.

Idiota
Lepiej będzie jak pójdziesz przez
ulice ********, jest mniejsza możliwość że cię złapią

Idiota
Ej! nie ignoruj mnie! 


Ty
Czego chcesz?

Idiota 
Idź przez Ulice ********

Ty
Ok?

Ulica prze którą miałem przejść była blisko ale i tak trzeba było trochę iść, ciekawi mnie jak on wie gdzie jestem, zainstalował mi family link 'a czy co? I jeszcze niby jest tym "profesjonalnym hakerem". Byłem już koło tymczasowego ''domu'', szczerze mówiąc nie chciało mi się tam wchodzić ale trudno. Wyjąłem z kieszeni papierosy i zapalniczkę, wyjąłem jednego z opakowania i włożyłem do buzi i go podpaliłem. Stałem tak opierając się o ścianę. Znikąd pojawił się Max.

-Dasz jednego? -Spytał szatyn (nie wiem nie znam się na nazwach koloru włosów, oraz google mi tak powiedział więc cicho dop.aut)

-Nie za młody jesteś? I w ogóle to nie zdrowe. -Powiedziałem przy tym wydychając dym

-I co z tego? Sam palisz i mówisz, że to nie zdrowe. -Odpowiedział chłopak, przy tym wypowiadając ostatnie zdanie ciszej -To? Dasz mi czy nie? -Powtórzył pytanie 

-Nie. Jeśli aż tak chcesz to idź sobie kupić. -Wypowiadając to młodszy kopnął mnie i poszedł, podsunąłem mu nogę przez to wypierdolił się prawie na ryja.  Przez co ja się zaśmiałem. 

-Nie śmiej się! To nie jest śmieszne! -Prychnął zdenerwowany, przy tym wstając.

-Niech księżniczka się nie złości, złość pięknu szkodzi. -Powiedziałem do niego, on zdenerwowany poszedł dalej chyba do sklepu. 

Dopaliłem papierosa i stałem tak oparty o ścianę i myślałem o niczym. Po dziesięciu minutach wrócił debil, na jego twarzy widniało niezadowolenie i złość.

-I co? Nie sprzedali ci? Za młody jesteś! -Próbowałem go zezłościć jeszcze bardziej

-Zamknij się! -Zdenerwował się jeszcze bardziej 

-Eh... no dobra dam ci jednego. -Mówiąc to wyjąłem paczkę i dałem mu jednego i zapalniczkę

Po minucie zaczął się dusić przez dym.

-Mówiłem ci, że palenie jest nie zdrowe! A zwłaszcza w twoim wieku! 

Podszedłem do niego i zabrałem mu papierosa i dałem mu wodę (miał przy sobie ok? dop.aut), nie wiem czy mu pomoże, ale trudno się mówi. Ten wziął dwa łyki wody.

-Mogłeś mi tego nie dawać! -Wykrztusił chłopak 

-To ty chciałeś nie ja! 

W ciszy weszliśmy do budynku, i zeszliśmy do pokoju. 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzień dobry, z tej strony autor tego rozdziału, przepraszam że dość długo nie było tego rozdziału. Tam w mediach będę dodawać piosenki które lubię słuchać oraz dość często słucham. 864 słów razem z tym. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top