Epilog
"Minęły dwa miesiące od mojego wyjazdu z Mediolanu. Można by pomyśleć, że to wystarczająco dużo czasu na ponowne zaaklimatyzowanie się w "nowym" miejscu. Ale ja nie czuję się zaaklimatyzowana. Wszystko co wyniosłam z Mediolanu, każde wspomnienie czy ciepło słońca, nie chcą opuścić mojej głowy i ciągle za mną chodzą. Próbowałam zapomnieć i nauczyć się żyć tak, jak dawniej, ale okazało się to dla mnie zbyt trudne.
Na każdym kroku przyłapuję się na porównywaniu życia tutaj do życia tam. Dołuję się tym, ale nic nie jestem w stanie poradzić. Wystarczy mi jeden nieznaczny promyk słońca, przedzierający się przez żaluzję, bym przypomniała sobie żar panujący w miejscu, które zostawiłam.
Już dawno zaczęłam żałować swojej decyzji. I do teraz mam przez to wyrzuty sumienia. Mogłam nie słuchać rodziców, mogłam zostać i być szczęśliwa z Zaynem w mieście, które pokochałam. Tymczasem postąpiłam zupełnie na odwrót i teraz wiem, że niesłusznie.
Rozmawiam z Zaynem jedynie przez telefon i wtedy czuję się odrobinę lepiej. Cieszę się, że mogę słyszeć jego głos, że mam z nim jako taki kontakt i wiem co u niego słychać. Staramy się rozmawiać jak najczęściej. Zdarza się, że spędzamy przy komórkach pół dnia, kiedy mamy więcej czasu wolnego.
Mi go nie brakuje. Na początku października nie poszłam na studia tak, jak było to zaplanowane. Udało mi się przekonać mamę, by z nich zrezygnować. Wiedziałam, że gdybym zaczęła je tutaj, minęłoby dużo czasu zanim mogłabym wrócić do Mediolanu.
Pierwszy miesiąc jakoś znosiłam to wszystko, później sprawy potoczyły się w złym kierunku. Cały smutek, który gromadziłam w sobie od wyjazdu, skumulował się i byłam załamana. Poczułam z dwukrotną siłą jak bardzo brakuje mi tamtego życia, Zayna, Nialla i miasta. Myśl o powrocie pierwszy raz zawitała w mojej głowie w połowie października. Długo zastanawiałam się czy zdobędę się na odwagę, by oznajmić rodzicom, że wracam, ale wkrótce doszłam do wniosku, że nie mogę patrzeć w przyszłość przez pryzmat tego co oni pomyślą. Zrozumiałam, że jestem dorosła i mam prawo sama o sobie decydować, a rodzice muszą to zaakceptować. Jeśli nie- trudno. W tamtym momencie przestało mi zależeć na utrzymaniu z nimi dobrych stosunków, chciałam jedynie odzyskać szczęście.
Podjęłam decyzję. Wracałam do Mediolanu".
Rzucam spakowaną już walizkę na łóżko i patrzę na nią bezradnie. Przez ostatnie kilkadziesiąt minut wrzucałam do niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, ale wyszło tego tyle, że teraz nie jestem w stanie jej dopiąć, a naprawdę nie mogę nic stamtąd wyjąć!
Wzdycham i patrzę na kilkanaście książek, które wpakowałam do środka torby. Nie mam serca ich tutaj zostawić, co to, to nie! Zawsze mogę spakować mniej ubrań i potem mieć pretekst, by coś sobie kupić... Uśmiecham się i zgodnie z tą myślą wyciągam z walizki kilka ciuchów. Od razu robi się przestrzenniej. Zamykam walizkę i zadowolona z sukcesu zabieram się do pakowania drugiej. Zajmuje mi to o wiele krócej, ponieważ moja taktyka omijania ubrań jest bardzo dobra.
Rozglądam się po pokoju, tak na wszelki wypadek, gdybym coś ważnego przeoczyła. Wszystko jest chyba w porządku. Półki na książki puste, kosmetyczka pusta, szafa i komoda- prawie puste. Odwracam się w stronę swoich walizek, dwóch ogromnych walizek, obok których leży mała, niewinna torebka.
Jak ja się z tym wszystkim zabiorę to ja nie wiem.
-Mamo!- krzyczę- Pomożesz mi z tym?!
-Tak, tak, już idę!- odkrzykuje mi i po chwili pojawia się w moim pokoju.
Dociągnięcie obu walizek schodami w dół okazuje się dla nas nie lada wyzwaniem, ale cóż- na pomoc ojca nie mamy co liczyć. On siedzi sobie obrażony w salonie z kawą w ręce i nie ma zamiaru jakkolwiek pomóc mi stąd wyjechać.
Po tym wysiłku idziemy razem do kuchni, by wypić szklankę zimnego soku. Siadamy do stołu i w ciszy zabieramy się za picie napoju. Wstaję z miejsca, słysząc dzwonek do drzwi, jednak mama mnie uprzedza.
-Ja otworzę.
Kiwam głową i opieram się łokciami o stół. Chciałabym być już w drodze, a do samolotu jeszcze kilka godzin...
Zamykam oczy, chcąc się trochę rozluźnić. Nie powiedziałam Zaynowi, że do niego przyjeżdżam, więc nie wiem jak zareaguje na mój przyjazd. Co jeśli okaże się, że zbyt długo żyliśmy oddzielnie, by móc z powrotem do siebie wrócić? To głupie myślenie, ale jednak mnie trapi. Mimo wszystko znamy się tylko cztery miesiące, z czego połowę spędziliśmy z daleka od siebie.
Potrząsam głową, gdy do pokoju wraca mama. Nie chcę żeby myślała, że coś nie gra.
-Rose?- kobieta uśmiecha się dziwnie, a ja unoszę brew- Chodź na moment- mówi i gestem nakłania mnie do pójścia za nią.
Wzruszam ramionami i podnoszę się z miejsca. Wychodzę z kuchni i patrzę podejrzliwie na mamę, która w dalszym ciągu się wyszczerza. Zastanawiam się co jest powodem jej radości, dopóki mój wzrok nie wędruje za jej plecy.
Czy ja mam zwidy?
Mrużę oczy i rozchylam usta, nie wierząc, że to co widzę jest prawdziwe.
-Zayn?- szepczę ledwo słyszalnie, zakrywając usta dłonią- Zayn!- uśmiecham się szeroko i biegnę w stronę chłopaka stojącego niedaleko drzwi wejściowych.
Rzucam się na niego i zamykam w szczelnym uścisku. Przytulam policzek do jego szyi, a ręce zaciskam na koszulce. Kilka łez wylewa się z moich oczu, jednak nie przywiązuję do tego uwagi. Odsuwam się kawałek, by spojrzeć na uśmiechniętą twarz bruneta. Dotykam dłonią jego policzka. Prawdziwy Malik no!
-Co ty tu robisz...- łapię jego twarz i zaciskam usta.
-Też się cieszę, że cię widzę, Rosie- odpiera brązowooki i całuje mnie w czoło.
-Nie przestawaj- mówię, kiedy chce się odsunąć. Zayn śmieje się pod nosem z mojej reakcji, ale kontynuuje składanie pojedynczych pocałunków na mojej skórze.
Tak mi go brakowało... Jego uśmiechu, śmiechu, błyszczących oczu i ciepła.
-Nie mogłem dłużej wytrzymać- Malik zamyka oczy- Więc się spakowałem razem z Horanem, sprzedaliśmy mieszkanie i przylecieliśmy.
-Co?- wytrzeszczam oczy- Sprzedaliście mieszkanie? Wyprowadziłeś się z Mediolanu dla mnie?- krzywię się.
Będzie przypał! Przecież ja chcę tam z nim wrócić!
-Tak- kiwa głową- A ty? Wybierasz się gdzieś?- pyta brunet, zerkając na moje walizki.
-Zayn...- zaczynam chichotać- Za parę godzin miałam do was wylecieć.
-Naprawdę?- Malik krzywi się jak ja przed chwilą- Kurde, trochę słabo się złożyło. Nie mamy do czego wracać- stwierdza, a ja wybucham śmiechem.
-Poradzimy sobie- zapewniam- Tak?
-Pewnie- odpowiada chłopak.
~♥~
Już kilkanaście godzin później siedzimy na pokładzie samolotu, który zbliża się do Mediolanu. Miejsce obok mnie zajmuje Zayn, a tuż obok niego wyleguje się Niall. Patrzę na nich po kolei, a uśmiech na mojej twarzy powiększa się z sekundy na sekundę. Przenoszę wzrok za okno. U dołu widać już migoczące światła tętniącego życiem miasta. Samolot podchodzi już do lądowania, jeszcze kilkanaście minut i będziemy na miejscu.
Opieram policzek o ramię swojego chłopaka i zamykam oczy. Przypominam sobie swój pierwszy lot tutaj, zdziwienie i załamanie, gdy trafiłam na drugi koniec świata, zupełnie sama. W mojej głowie kształtują się obrazy- ławka w parku, brązowooki chłopak, którego wcale nie znałam, proponujący mi nocleg i spadający ze schodów blondyn. Później moim oczom ukazuje się Mediolan nocą, góra, na którą zaprowadził mnie tamten brunet, który był mi o wiele bliższy niż przy pierwszym spotkaniu, nasz pierwszy prawdziwy pocałunek.
Nim się orientuję samolot hamuje na pasie startowym. Wszystko zdaje się dziać bardzo szybko za sprawą ogarniającej mnie radości. Wysiadamy z pokładu, odbieramy bagaż i kierujemy się w stronę wyjścia z lotniska.
Zatrzymuję się tuż przy samych drzwiach i unoszę wzrok na Zayna, który trzyma mnie mocno za rękę i uśmiecha się pokrzepiająco. Mam wrażenie, że przekroczenie tego progu będzie dla mnie początkiem czegoś pięknego.
Odwzajemniam uśmiech i popycham szklane drzwi. Uderzają we mnie pierwsze promienie gorącego słońca. Wychodzę na zewnątrz i patrzę na rozpościerający się przede mną widok- ogromny, zaludniony plac. Wszyscy uśmiechamy się jeszcze szerzej i patrzymy po sobie po kolei- Niall, Zayn i ja.
Jesteśmy w domu.
~♥~
KONIEC 💔
To by było na tyle z Tangled ♥
Mam nadzieję, że zakończenie się Wam podoba, tak samo jak reszta opowiadania 😆 Dziękuję bardzooo, bardzooo ... bardzooo za wszystkie dobre słowa, bo to spełnienie moich pseudo pisarskich marzeń ♥♥♥
Na razie nie zacznę nowego opowiadania, bo ledwo będę miała czas na kontynuowanie Tomorrow, na które Was oczywiście zapraszam.
DZIĘKUJĘ RAZ JESZCZE
ps.
oglądajcie the walking dead, polecam serdecznie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top