♥ 67

Siedzę na kolanach Zayna, wtulając twarz w jego szyję. W pewnej chwili jego ciało nieznacznie sztywnieje, więc odsuwam się i spoglądam mu z oczy.

-Co robi tu twoja matka?- pyta szeptem, marszcząc czoło. Zerka raz na mnie, a raz za moje plecy.

-Przyjechałyśmy tu razem- przygryzam wargę- Później ci wytłumaczę, bo sama nie wiem o co chodzi. Wygląda na to, że chyba coś...rozumiała?- wzruszam ramionami, ponieważ naprawdę nie pojmuję jeszcze zachowania matki. Wydaje mi się niemożliwe, by tak niespodziewanie i nagle zmieniła wszystkie swoje poglądy co do mojego życia- Chcę z nią porozmawiać- informuję, schodząc z kolan chłopaka- Ale za chwilę wrócę- posyłam mu uśmiech i całuję w policzek. 

Wypuszczam spięty oddech i wciągam trochę powietrza płuca. Jedna stresująca rozmowa dobiega końca i zaraz czeka mnie druga. Splatam palce dłoni i je zaciskam, chcąc opanować ich drżenie. Odwracam się w stronę matki i pokonuję kilka metrów, które nas dzielą.

-Rose, porozmawiasz ze mną?- odzywa się, patrząc na mnie ze zdenerwowaniem. 

Niczego już nie rozumiem.

-Mhm- kiwam powoli głową- Chodź tam- wskazuję pokój Zayna, po czym bez słowa kieruję się w jego stronę. Zostawiam otwarte wejście i siadam na skraju łóżka, czekając aż matka do mnie dołączy. Jestem ciekawa co jeszcze ma mi do powiedzenia.

Kobieta wchodzi do środka, zamykając za sobą drzwi.

-Nie spodziewam się, że szybko mi wybaczysz- przebiera nerwowo rękoma. Nic dziwnego, przeprosiny i przyznawanie się do błędów to dla niej całkowita nowość. Bo ona przecież zawsze robiła wszystko idealnie i nigdy się nie myliła- Pewnie nawet nie wierzysz, że naprawdę wszystko zrozumiałam i żałuję. Ale nie mam prawa tego od ciebie oczekiwać. Ja...na początku byłam wściekła, że się nie odzywałaś, ale później pomyślałam, że gdyby coś ci się stało, jakaś krzywda, to ja nawet bym o tym nie wiedziała- podchodzi do mnie i siada obok- Będziesz się gniewać, jeśli powiem, że przeczytałam twój stary pamiętnik?- uśmiecha się słabo- Znalazłam go, sprzątając w twoim pokoju, pisałaś, że nas nienawidzisz- przygryza wargę i ociera szybko oczy wierzchem dłoni- Nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak źle się przeze mnie czułaś, ale musisz mi uwierzyć, że cię kocham- kobieta obejmuje mnie jednym ramieniem, a drugą dłonią kładzie na mojej głowie- Obiecuję, że ci to wynagrodzę. Wszystko się zmieni.

Milczę, bo nie wiem jak zareagować. Nie chcę cieszyć się przedwcześnie ani robić sobie nadziei, że faktycznie będzie inaczej. Przynajmniej ze strony mamy. 

-A tata?- pytam, czym chyba ją rozczarowuję. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała- Nie wyglądał na szczęśliwego.

-Z nim też porozmawiam i postaram się przekonać- całuje mnie w skroń- Nie przejmuj się nim teraz. Opowiesz mi jak się tu znalazłaś? Dużo przeoczyłam z tego co widzę.

Uśmiecham się i zakrywam dłonią rumieniące się policzki. To była aluzja w stronę Zayna. 

-Nie chciałam nigdzie uciec, po prostu wsiadłam w zły samolot i zorientowałam się dopiero jak wylądował. W dodatku moja walizka się zgubiła- wzdycham, przypominając sobie te wydarzenia- Nie wiedziałam co z sobą zrobić i nie miałam przy sobie telefonu, bo jakiś dupek zabrał mi torebkę. Ale wszystko się znalazło- dodaję uspokajająco, widząc przerażoną minę matki- Usiadłam na ławce w parku i zastanawiałam się co zrobić, i wtedy on...w sensie Zayn przechodził obok.

-Ten chłopiec?- wtrąca.

-Tak- kiwam głową- Powiedziałam mu co się stało, a on zaproponował, że pójdziemy do niego...- krzywię się, ponieważ źle to brzmi.

-Poszłaś z obcym chłopakiem do mieszkania?- kobieta wytrzeszcza oczy- Pomyślałaś, że mógłby być jakimś mordercą albo gwałcicielem?- pyta poważnie, przez co prycham cicho, powstrzymując wybuch śmiechu.

-Ale nie jest- zapewniam.

-No dobrze- wzdycha- Jest dla ciebie dobry czy muszę przeprowadzać rozmowę wychowawczą?

-I tak ją przeprowadzisz- wywracam oczami- Niezależnie od tego co powiem.

-Masz rację- zgadza się i uśmiecha- Przyprowadź mi go tu samego- mówi.

-Co?! Po co?- wytrzeszczam oczy- Przestraszysz go tylko- mruczę.

-Teraz, Rose. Chcę go wiedzieć za maksymalnie minutę.

~♥~

Kiedy wysłałam Zayna do swojej matki, jego mina była bardzo podobna do mojej, gdy powiedziała, że chce z nim porozmawiać. Dopiero po chwili narzekania do niej poszedł. I to niemożliwie opornie. 

Siedzę z Niallem w ciszy na kanapie, czekając aż oboje wyjdą z pokoju. Trochę długo to trwa, nawet zastanawiam się czy nie wejść do środka, by sprawdzić co się tam dzieje. Po jakichś piętnastu minutach drzwi się otwierają. Jako pierwsza pomieszczenie opuszcza moja mama, wyraźnie zadowolona z siebie, a zaraz po niej Malik. Jego twarz pokrywa delikatny róż...O czym ona z nim rozmawiała?

-Wszystko w porządku?- pytam podejrzliwie, patrząc na oboje.

-Naturalnie- kobieta się uśmiecha- Twój ojciec do mnie dzwonił. Chyba zorientował się, że nas nie ma- oznajmia- Musimy pojechać do hotelu.

-Ale...- zerkam smutno na Zayna- Ja chcę tu zostać, możesz powiedzieć, że ci uciekłam...- patrzę na nią proszącym wzrokiem.

To prawdopodobnie moje ostatnie dni z chłopakiem, nie chcę spędzić ich w hotelu z dala od niego.

-Dobrze, ale powiem mu prawdę. I poinformuję cię, kiedy mamy samolot.

Nie odzywam się więcej. Ona też. Po prostu wychodzi z mieszkania. Później też panuje niezręczna cisza. Czuję na sobie wzrok bruneta i próbuję się nie rozpłakać, gdy podchodzi i obejmuje mnie ramionami.

-Wyjedziesz stąd, prawda?- pyta cicho, wtulając się we mnie mocno. Jakby już zaczynał za mną tęsknić.

-Mogę zostać...Jakoś to załatwię...- odpowiadam, jednak bez przekonania.

-Nie- Zayn kręci głową- Nie będę cię zatrzymywał. Pogódź się z rodzicami i wszystko sobie poukładaj. A...a potem do mnie wrócisz- dodaje nieco niepewnie i nerwowo, więc odsuwam jego twarz od swojej szyi i łapię za policzki.

-Wrócę- mówię, patrząc mu w oczy i łączę nasze usta.

~♥~

Następnego dnia budzę się bardzo późno, ale nadal przed Zaynem. Z resztą jak zawsze. Niemożliwy z niego śpioch.

Przyglądam się jego twarzy i od czasu do czasu jeżdżę po jego policzku palcem wskazującym. Uśmiecham się smutno na myśl, że niedługo będę musiała go tutaj zostawić...Ale nie mogę inaczej. W głębi serca wiedziałam, że kiedyś ta chwila nastanie i będzie to już niebawem. Przecież tu wrócę, za kilka tygodni, a może miesięcy. Jestem pewna, że ile by to nie trwało, któregoś dnia zostanę tutaj na zawsze. A Zayn chyba na mnie poczeka...

-Rosie, kochanie?- słyszę głos chłopaka z dołu i zerkam na niego. Budzi się, leżąc na mojej klatce piersiowej- Pomyślałem, że skoro niedługo mi cię zabiorą...- urywa, unosząc się nade mną na wysokości oczu- to moglibyśmy jakoś kreatywnie wykorzystać czas, który nam został- uśmiecha się, a po chwili zaczyna gwałtownie mnie całować.

Chichoczę, odwzajemniając pocałunek. Kocham jego usta, są miękkie i ciepłe, mogłabym tak leżeć godzinami. Owijam wokół palca kosmyk włosów bruneta, a on błądzi rękami pod moimi spodenkami, starając się ich pozbyć. 

-Kocham cię- mruczę, popychając go na plecy i wykładam się na jego torsie.

Chłopak patrzy na mnie mieniącymi się oczami, kiedy ściąga ze mnie koszulkę i stanik. Ale nie odrywa wzroku od mojej twarzy.

-A ja po prostu muszę kogoś ruchać- dogryza, gdy powracam do całowania go.

-Bo zaraz się ubiorę- grożę mu i mrużę oczy, zawisając nad nim.

-Zdecydowanie powinnaś.

Zwracam się gwałtownie w stronę drzwi, jednocześnie łapiąc w dłonie prześcieradło, którym się zakrywam. Wytrzeszczam oczy, dostrzegając matkę stojącą w progu z skrzyżowanymi na piersi ramionami.

-Mamo!- schodzę z Malika i siadam obok, patrząc na nią niedowierzająco- Puka się!

-Jest prawie czternasta godzina, nie spodziewałam się, że jeszcze...śpicie- porusza brwiami- Ciesz się, że kazałam ojcu czekać na korytarzu, bo rwał się, by samemu po ciebie przyjść. Poczekam obok, a później sobie porozmawiamy.

I wychodzi, zostawiając mnie z twarzą czerwoną jak pomidor.

-To jeszcze gorsze niż epizod z twoimi rodzicami i prezerwatywą.

Wychodzę z łóżka i zakładam przypadkowe rzeczy z szafy. Poganiam Zayna, by zrobił to samo, jednak jego telefon zaczyna dzwonić. Brązowooki mówi, że zostanie w sypialni i odbierze, a ja kiwam głową. 

W salonie stoi moja mama, a za nią ojciec z rozgniewaną miną. Nie odzywa się jednak ani słowem. Nawet on słucha się mamy, ona jedyna potrafi przemawiać mu do rozumu.

-Przekonałam tatę żebyśmy zostali tutaj na dwa dni, wszyscy potrzebujemy odpoczynku, a ty zdążysz się pożegnać- oznajmia kobieta- Pojutrze popołudniu mamy samolot do Kanady.

~♥~

napisałam ten rozdział żeby osłodzić Wam koniec wakacji

chociaż nie wiem czy ta końcówka jest pocieszeniem XD

Powodzenia w nowym roku szkolnym! I uczcie się, a nie czytajcie jakieś głupie fanfikszon! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top