♥ 60

-Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.

Trish ściska mnie mocno na pożegnanie jako ostatnia z rodziny Malików. Odwzajemniam uścisk i odsuwam się po chwili. Zayn łapię moją rękę i odwracamy się, podążając za Niallem do samochodu. Odwracam się przez ramię żeby pomachać kobiecie ostatni raz zanim zniknie w głębi mieszkania.

-Malik prowadzisz- mówi blondyn, rzucając mojemu chłopakowi kluczyki.

-Chyba cię coś pojebało, stary- prycha, oddając mu przedmiot i obejmuje mnie ramionami- Ja mam inne zajęcie- mruczy, pochylając się do mojej twarzy i zaczyna całować mnie jak popieprzony napaleniec. Wywracam oczami, oddając pocałunek, a brunet odchyla mnie w tył. Napiera mocniej na moje usta, po czym odsuwa się z zadowolonym uśmiechem. Oblizuje wargi i puszcza mi oczko. 

-Właźcie- burczy zniesmaczony Horan pod nosem i wsiada na miejsce kierowcy, schyliwszy się po kluczyki, które spadły na ziemię. 

Zayn zaczyna śmiać się złowieszczo, a ja unoszę brew, zerkając na niego. Chłopak chichocze, a w jego oczach lśnią kropelki łez. Wzdycham i wchodzę do samochodu, a brunet robi to zaraz po mnie, nadal się śmiejąc.

-Wpierdolę ci Malik- Niall odpala silnik i ruszamy w drogę do domu.

W ciągu ostatniego dnia czuję pomiędzy nimi niewielki dystans. Na pierwszy rzut oka zachowują się normalnie, jednak ja spędziłam za dużo czasu w obecności tej dwójki, by nie zauważyć zmiany. Z resztą Trish również to dostrzegła. Mogę jedynie zgadywać, że Zayn ciągle rozdrabnia na czynniki pierwsze podejrzenie, że Niall dobiera się do jego siostry, a blondyn zastanawia się jak mu o tym powiedzieć w prosty i nieinwazyjny sposób.

Weekend minął mi bardzo szybko. Większość czasu spędziłam z Malikiem na spacerowaniu i zwiedzaniu różnych ciekawych miejsc lub po prostu leżąc w łóżku. Ku mojej wielkiej uciesze znajomi chłopaka nie pojawili się u niego kolejny raz. Nie przypadli mi do gustu, więc potajemnie cieszę się, że miałam bruneta dla siebie.

Wczoraj odwiedziliśmy dziadka Zayna w szpitalu ostatni raz. Niestety nie zagrzaliśmy tam miejsca specjalnie długo. Przyznaję, że wyglądał o wiele gorzej niż dwa dni temu, gdy widzieliśmy się z nim po przyjeździe. Jednak każdy z nas podjął samodzielną decyzję, by to przemilczeć. 

Opieram policzek o ramię chłopaka, przymykając oczy, ponieważ dopada mnie zmęczenie. Nie cierpię długich podróży w tak parzącym słońcu, jak dzisiaj. Zakrywam usta dłonią i ziewam, owijając ręce wokół ramienia Malika.

-Prześpij się- brązowooki całuje mnie w czoło. 

-Taki mam zamiar- prycham niewyraźnym głosem, wtulając się bardziej w jego ciało. 

Brunet burczy pod nosem coś o moim okrutnym charakterze, a ja uśmiecham się wrednie. Naprawdę lubię go irytować, kurde! Jest coś w jego obrażonym wyrazie twarzy, co kocham oglądać i mogłabym robić to bez przerwy. Naburmuszony Zayn to uroczy Zayn. 

-Daj buzi- mruczę w jego ramię.

-Jesteś niemożliwa- wzdycha Malik, łapiąc mnie za policzek i unosząc moją twarz w górę. Składa na moich ustach krótkiego całusa i się odsuwa.

-Nie użalaj się tak nad sobą- fukam. 

-Znęcasz się nade mną- jęczy chłopak z pretensją. 

-Bo jesteś słodki, kiedy się denerwujesz, frajerze- chichoczę i prostuję się, by być na wysokości ucha bruneta- Kocham cię.

~♥~

-Budź się, małpo- ktoś potrząsa moim ramieniem, wyrywając mnie z krainy nieświadomości. 

Krzywię się, zaciskając mocniej powieki.

-Odpierdol się kimkolwiek jesteś- burczę pod nosem i wymachując na oślep dłonią, trafiam na zarośnięty policzek. 

-Własnego chłopaka będziesz bić?- mówi z urazem Zayn i bierze mnie na ręce. 

Nie otwieram oczu, jednak domyślam się, że jesteśmy już na miejscu, a on wyciąga mnie z samochodu. Czuję na ciele podmuch chłodnego powietrza i utwierdzam się w tym przekonaniu. Robi mi się zimno, więc przytulam się do niosącego mnie chłopaka i uchylam powoli oczy. Patrzę na Malika z dołu i zaczynam się szczerzyć do samej siebie jak idiotka. Przesuwam palcem po jego policzku, a on zerka na mnie kątem oka i uśmiecha się, przygryzając język. 

Brązowooki zanosi mnie pod drzwi mieszkania i odstawia na podłogę, a ja opieram się bokiem o ścianę. Nie wiem dlaczego jestem tak wykończona, ale marzę teraz tylko o tym, by rzucić się na miękki, pachnący Zaynem materac i zasnąć. Zanim wejdziemy do środka, wyglądam za okno na klatce schodowej. Na zewnątrz jest już szaro i coraz bardziej się ściemnia. 

Zostawiam Malika w tyle i od razu kieruję się do sypialni. Otwieram szafę bruneta i kradnę mu koszulkę, zabieram jeszcze czystą bieliznę, po czym idę w stronę łazienki. Po wejściu do kabiny myję się pomarańczowym żelem, spłukuję pianę i wycieram się. Wychodzę spod prysznica i zakładam przygotowane rzeczy, później wykonuję resztę czynności i wracam do pokoju Malika. 

-Wykąp się albo spieprzaj na kanapę, Zayn- mówię, siadając obok chłopaka leżącego z twarzą w białej poduszce. 

-Bo co?- prycha.

-Bo śmierdzisz- wywracam oczami i wyciągam mu przedmiot spod buzi- No już- wskazuję palcem wskazującym na drzwi.

Brunet wywraca oczami, lecz podnosi się leniwie z posłania i po chwili wychodzi z pomieszczenia. Kładę się na jego miejscu, a moje oczy samowolnie się przymykają. Przytulam się do poduszki, bo na ten moment nie mam chłopaka do dyspozycji. Lubię zasypiać, wtulając się w cokolwiek- kołdrę, misia, poduszkę, jednak moim faworytem jest Zayn. Chyba, że roznosi się od niego taki zapach, jak dzisiaj. Wtedy wolę się wstrzymać. 

-Rose?- drzwi cicho skrzypią, a ja marszczę czoło.

Malik chyba nie wykąpałby się w minutę, poza tym to nie brzmiało jak on. Ani Niall. Siadam na łóżku, odwracając się w stronę wejścia i rozchylam usta.

-Theo- uśmiecham się sztywno, ciągnąc swoją koszulkę w dół- Puka się- zaznaczam beznamiętnym tonem- Coś się stało?

Nie przyszedłby o tej porze bez powodu. Pewnie będzie mi pierdolić głupoty o Nicku...A ja nie chcę mieć spieprzonego wieczoru! Irytuje mnie to. Jestem przekonana, że ten frajer przysyła do mnie Theo, bo ma się za niego wyspowiadać i usprawiedliwiać! Jego niedoczekanie!

-Chciałem porozmawiać, ale nikt nie otwierał- blondyn wchodzi wgłąb pokoju.

-Nie było nas trzy dni- mruczę- O co chodzi?- pytam, wstając i do niego podchodzę. Szczerze mówiąc, ubrałabym spodnie, ale chcę mieć to gówno już z głowy. Theo do tej pory nie zwraca uwagi na moje nogi, więc jest spoko. 

-O tego idiotę- wzdycha i drapie się po karku.

-Jeśli masz zamiar robić mu za panią na posyłki, to się nie fatyguj- mówię, zakładając ręce na piersi- Jak chcę gadać, ma przyjść sam, no chyba, że nadal będzie zachowywać się jak pojeb. Wtedy niech się nawet nie pojawia- zaciskam usta, bo zaczynają drżeć. Pieprzony Nick!

-On właśnie...Jest przekonany, że nie zrobił nic za co powinien przepraszać. To znaczy...wie, że przesadził, kiedy chciał cię pocałować, ale nie uważa, że twoja kłótnia z Zaynem to jego wina- chłopak patrzy na mnie współczująco- Cały czas jest o niego zazdrosny i mówi, że...- urywa, dostrzegając moją minę i zaszklone oczy- Mam nie mówić więcej?

-Nie- kręcę głową, rozklejając się- Pieprzony dupek- wbijam paznokcie w ramię żeby zapanować nad emocjami.

Jak można być takim ślepym sukinsynem, do kurwy?! Nienawidzę go!

-Przepraszam cię- Theo obejmuje mnie ramionami i przyciąga do siebie- Próbowałem przemówić mu do rozumu, ale jest totalnie spierdolony i uparty w tej kwestii.

-Co tu się dzieje?

Przegryzam wargę na dźwięk głosu Malika i odsuwam się od blondyna, przecierając policzki dłonią. Zayn ze zmarszczonym czołem stoi w progu drzwi. Kropelki wody spływają z jego mokrych włosów na odsłonięty tors. Na mój widok na jego twarzy pojawia się zmartwienie. W mgnieniu oka chłopak znajduje się przy mnie i owija ramiona wokół mojej talii.

-Później- odchrząkuję, wtulając policzek w jego pierś- Przekaż mu wyrazy serdecznego pierdol się, Theo- krzywię się.

-Wybacz, że zjebałem ci resztę dnia- mówi- Do zobaczenia?

-Do zobaczenia- kiwam głową.

~♥~

Nie wiem kiedy zleciało to 60 rozdziałów 😱

Myślę, że jakieś 15 do końca 😭











Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top