♥ 6

Budzę się z uczuciem jakby ktoś połamał mi w nocy wszystkie kości. Przeraźliwie boli mnie w dole pleców, nie wspominając o calutkim podbrzuszu. Przekręcam się na drugi bok, ponieważ kanapa w kolorze obrzydliwej czerwieni przynosi mi na myśl złe rzeczy. Zauważam, że łóżko Zayn'a jest puste i cieszę się, że chłopak nie zniszczy mi samopoczucia swoim zboczeństwem.

Przyciągam kolana do samego brzucha i przymykam oczy. Ból w podbrzuszu jest niemal nie do zniesienia i mam nadzieję, że szybko minie. Zastanawiam się czy w domu nie ma tabletek, ale jednocześnie nie chcę grzebać po nie swoich szafkach. Zapominam o temacie, kiedy stwierdzam, że tak czy siak nie chce mi się wstawać.

-Wyglądasz jak blady pomidor- Zayn wchodzi do pokoju i patrzy moją wymęczoną twarz, skanując mnie od stóp do głowy.

-Dzięki- mruczę pod nosem i zamykam oczy, dostrzegłszy, że chłopak ma na sobie jedynie bokserki- Ty nie wiesz co to wstyd, prawda?- pytam, siadając na kanapie.

Brunet ubiera ciemne spodnie i odwraca się w moją stronę. Patrzymy na siebie krótką chwilę, aż chłopak uśmiecha się i wzrusza ramionami.

-Nie myśl, że będę się ograniczał w twojej obecności, kochanie- mruga w moim kierunku, a ja wywracam oczami.

-Nie ma sprawy i tak nic ci z tych stringów nie wystaje- chichoczę, widząc urażoną minę Malika, który zerka na swoje krocze.

-Zawsze jesteś taka...irytująca?- pyta chłopak, opierając ciężar ciała na dłoniach.

-Nie. Przeważnie jestem milutka jak owieczka- mówię i uśmiecham się przyjaźnie- Ale nie drażnij mnie dzisiaj, bo gryzę- ostrzegam, a chłopak zaczyna się śmiać- Co cie tak rozbawiło?- marszczę czoło, patrząc na Zayna, który wygląda jakby miał napad padaczki- Zayn?- krzywię się, gdy chłopak nie reaguje i pogrąża się na moich oczach- Stuknij się młotem w ten durny rondel- macham ręką na Malika i próbuję z powrotem zasnąć w akopaniamencie jego chorego śmiechu.

Niall

Czuję ulgę, kiedy po kilku minutach morderczej wspinaczki docieram przed drzwi mieszkania. Otwieram je kluczem i wchodzę do środka, zrzucając buty. Coś mi tutaj nie pasuje, ale to ignoruję. Nawet w środku jest, cholera, nieznośnie ciepło, więc otwieram wszystkie okna na oścież, nie zapominając o drzwiach balkonowych.

Po domu jak zwykle roznosi się zapach pizzy, która jest podstawowym posiłkiem Malika. Poważnie. Jak swój obity tyłek kocham nigdy nie widziałem tego gościa jedzącego cokolwiek poza pizzą. A mieszkam z nim prawie rok.

Teraz rozumiem, co wydawało mi się nie tak, kiedy tutaj wszedłem. Jest za cicho. Malika z pewnością nie ma lub jeszcze śpi, ale co z tą uroczą, rudą Rose?

-Malik?!- krzyczę, a mój głos roznosi się po mieszkaniu.

-Milcz, Horan- burczy brunet, kiedy wychyla się zza drzwi swojej sypialni i z powrotem w niej znika.

Marszczę czoło i ruszam ku drzwiom. Pociągam klamkę i po cichu wchodzę do pomieszczenia. Opieram się o ścianię i patrzę na Zayna pochylającego się nad śpiącą Rose. Krzywie się i podchodzę bliżej. Chłopak trzyma w ręce czerwony flamaster, którym pisze po twarzy dziewczyny.

-Zayn Malik jest moim bogiem?- uśmiecham się niedowierzająco- Poważnie?- pytam, a wtedy Zayn odwraca się w moim kierunku.

-Zasugerowała, że nie mam kutasa- mówi mój przyjaciel i kończy swoje dzieło, malując na policzku rudej dużego karniaka- Ze mną się nie zadziera, kochanie- chłopak uśmiecha się wrednie w stronę dziewczyny, a ja wzdycham i wychodzę z pokoju.

I pomyśleć, że to ja robię za tego głupszego.

Siadam na kanapie i sięgam po ostatni kawałek pizzy, która leży w kartonowym opakowaniu na stole. Zayn dołącza do mnie po chwili i wytrzeszcza oczy, zobaczywszy puste opakowanie.

W tym samym momencie z pokoju wychodzi zaspana Rose. Wygląda zabawnie z popisaną na czerwono twarzą. Malik dławi się śmiechem, a ja staram się go powstrzymać. Dziewczyna marszczy czoło i wzrusza ramionami, po czym idzie na górę.

-Laska wyskubie ci oczy- mówię do Zayna, który nadal niekontrolowanie się śmieje.

Chwilę siedzimy w ciszy zakłócanej szalonym chichotem Malika, a ja postanawiam się od niego odsunąć i pójść do swojego pokoju. Potem po mieszkaniu roznosi się krzyk Rose.

-Malik, do cholery!

Zły Zen :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top