♥ 58

-Malik?

Zayn patrzy na stojących przed nim gości z wyrazem niezrozumienia na twarzy. Dłonie w dalszym ciągu zaciska na koszulce jednego z nich i chyba nie ma zamiaru go oszczędzić. I bardzo dobrze, ha! Kiedy wydaje mi się, że zaraz go uderzy, brunet mruży oczy, jakby się nad czymś zastanawiał i jednocześnie zaczyna dokładnie skanować wzrokiem każdego z zebranych. Poza mną oczywiście. Po kolejnej krótkiej chwili wygląda jakby rozpoznał stojącego przed nim blondyna, a ja zaciskam wargi. Tylko mi nie mówcie, że oni się znają, proszę, proszę, proszę.

-Dylan- mówi wreszcie, a ja zerkam na niego, rozchylając lekko usta.

No kurde dzięki wielkie.

-Cześć, stary. Możesz mnie puścić w takim razie, co?- klepie mojego chłopaka w ramię, a reszta tych idiotów za nim prycha ze śmiechem.

-Też mi się tak wydaje- brązowooki kiwa głową, a ja krzyżuję ręce na piersi, fukając pod nosem z niezadowoleniem. No pewnie, co z tego, że zaszczycił moją dupę plaskaczem, to przecież kolega- Cześć- mówi, uśmiechając się i ku mojemu nieszczęściu wita się z każdym z nich przybiciem piątki.

-Twoja dziewczyna wygląda jakby miała nas pozabijać- wtrąca jakiś brunet, opierający się o płot.

-Bo lubi się obrażać- Zayn wyszczerza się szeroko i przyciąga mnie bokiem do siebie, ręce plącząc na mojej talii- To jest Rose- przedstawia mnie, lecz ja nadal stoję przy nim nieruchomo. Nope, nie mam zamiaru się przywitać- A to Dylan- wskazuje na blond skurwiela- Jack- niski brunet- I Thomas- bardzo, przerażająco wysoki szatyn.

-Ta, super- wywracam oczami bez jakiegokolwiek entuzjazmu. Chcę iść na spacer z ZAYNEM, a nie jego zjebanymi kolegami, którzy gwizdali na mnie jak na psa- Idziemy?- pytam, unosząc ze zniecierpliwieniem wzrok na chłopaka.

-Spotkamy się później czy idziecie z nami?- Malik, zabiję cię, ty idioto.

-Właściwie idziemy na imprezę. Wpadniemy do ciebie wieczorem- mówi skurwiel.

-Więc do zobaczenia- brązowooki podchodzi do znajomych i żegna się z każdym po kolei. Na sam koniec zostawia sobie Dylanka, przybija z nim piątkę, a kiedy ten odwraca się do niego plecami...podkłada mu nogę.

-Kurwa!- krzyczy blondyn, upadając plackiem na chodnikowe płyty, obraca się na plecy i gromi mojego chłopaka wzrokiem. Tymczasem ja zakrywam buzię, tłumiąc w małym stopniu chichot wydostający się z moich ust- A to za co?- podnosi się, otrzepując ubrania.

-Chyba nie myślałeś, że odpuszczę ci dotykanie tyłka mojej dziewczyny- prychnął- Teraz jesteśmy kwita, do później- dodaje na odchodne. Skurwiel odwraca się, a potem razem z koleszkami oddala się w stronę przeciwną do tej, w którą chcę się udać. Całe szczęście...Teraz mam Zuzu tylko dla siebie!

-Ta dupa jest moja- mruczy zaborczo Zayn, wtulając się we mnie, a ręce kładzie na wspomnianej części ciała.

-No pewnie- wywracam oczami i uśmiecham się chwilę potem- A ta moja- zjeżdżam dłońmi na tyłek, a może raczej deskę bruneta i całuję go w szyję- Tak w ogóle to...- odsuwam się nieznacznie i patrzę mu w oczy- Ty masz płaskodupie?- unoszę pytająco brew.

-Nie większe niż ty- prycha- To nie ja w tym duecie powinienem mieć krągłości, Rosie- wyszczerza się wrednie i puszcza mi oczko- Chodź, moja jędzo- łapie mnie za rękę i zaczyna ciągnąć do przodu.

-Gdzie?

-Na romantyczny spacer w świetle słońca w parku, wzdłuż rzędu ławek obsranych przez gołębie- mówi na jednym wdechu i wytyka mi język. Zerkam na niego z pokerową twarzą, a po chwili unoszę brew. Debil czy debil?- Kocham tą minę- chichocze, ujmując w rękę mój policzek i pochyla się do mojego ucha- Kocham cię najmocniej, złośnico- gdy się odsuwa, na jego ustach wyrasta tak rozbrajający uśmiech, że od razu go odwzajemniam.

Odklejamy się od siebie, chwytamy się za ręce i w ciszy rozpoczynamy drogę w tylko Zaynowi znanym kierunku. Idziemy chodnikiem wzdłuż ulicy przez kilka minut. Panuje tutaj zadziwiająca cisza. Jak na tak duże miasto można by się spodziewać ogromnego ruchu, tymczasem obok nas przejeżdża zaledwie kilka samochodów. Zamykam oczy, pozwalając złapać się w objęcia spokoju, a moja głowa samowolnie ląduje na ramieniu bruneta. Czuję na twarzy ciepłe promyki słońca i słyszę melodyjny śpiew ptaków.

Po nieokreślonym czasie marszu Malik kładzie dłoń na mojej talii i unosi mnie w powietrze w stylu panny młodej. Otwieram oczy, mając wrażenie jakbym wyszła z transu. Unoszę wzrok na niosącego mnie chłopaka, a on uśmiecha się do mnie szeroko.

-Lubię na ciebie patrzeć, kiedy jesteś wyciszona- przyznaje i zaczyna schodzić po schodach.

Mój wzrok wędruje na park rozciągający się przed nami- pełen drzew, kwiatów i ludzi. To ostatnie niestety nie wprawia mnie w zachwyt.

-Czyli gapisz się na mnie, kiedy śpię?- pytam, a Zayn stawia mnie z powrotem na nogi.

-Oczywiście, że tak- brązowooki przyciąga mnie do swojego torsu jednym ruchem- Często się na ciebie patrzę, kiedy tego nie widzisz- śmieje się- A ty?- porusza znacząco brwiami.

-Czy cię obczajam?- Malik kiwa głową na tak- Nie, nie widzę w tobie nic interesującego ani wyjątkowego- wzruszam ramionami i odwracam się do niego tyłem.

-Naprawdę jesteś jędzą- wzdycha mężczyzna, a ja zaczynam chichotać.

~♡~

Spędzamy w parku kilkadziesiąt minut, głównie siedząc na ławce i słodząc sobie nawzajem. Do domu wracamy inną trasą, wchodząc w centrum miasta. Tutaj o ciszy można jedynie pomarzyć i szybko zapomnieć, ponieważ uliczny gwar jest strasznie głośny, a ilość ludzi przytłaczająca. Po drodze wstępujemy do kawiarni oraz na loda.

W mieszkaniu znajdujemy się późnym popołudniem. Rodziców Malika nadal nie ma, więc siadamy w salonie.

-Rose?- słyszę głos bruneta po swojej prawej i zwracam głowę w jego stronę- Dlaczego siedzisz tak daleko?

Marszczę czoło.

-Jest trzydzieści pare stopni, Zayn- wywracam oczami- Jeśli się do ciebie przytulę, będziesz mógł podać mnie ugotowaną kanibalom na obiad- wzdycham, odgarniając włosy z czoła. Upały tutaj są naprawdę strasznie. Jeszcze do nich nie przywykłam.

-To może weźmiemy wspólnie zimny prysznic, hm?

-Pogięło cię- kręcę głową- Nie mam ochoty na kompromitację przed twoją rodziną.

-Ale ja potrzebuję zaruchać- brązowooki wydyma wargi, zbliżając się do mnie. Dłoń kładzie na moim udzie i ściska je lekko.

-Przestań, idioto- mówię, gdy ten pochyla się nad moją szyją i zaczyna znaczyć ją mokrymi całusami.

-I tak wiem, że ci się podoba- prycha, wkładając zboczone rączki pod moją koszulkę.

Odsuwamy się od siebie gwałtownie, dopiero kiedy ktoś dzwoni do drzwi. Zayn przeklina coś pod nosem.

-To pewnie ci frajerzy- stwierdza- Posiedzimy chwilę i do tego wrócimy, co?

-A nie mogę ulotnić się do Horana i Waliyhi?(nie mam pojęcia jak to odmienić)- przegryzam wargę- Średnio mi się widzi towarzystwo twojego kolegi- wywracam oczami.

-Na pewno? Mogę ich spławić.

-Nie trzeba, może poznam lepiej twoją siostrę- uśmiecham się i wstaję z miejsca, uprzednio całując policzek Malika- Zastanowię się nad tym prysznicem.

Po tych słowach okrążam kanapę i kieruję się schodami na górę. Podchodzę do pierwszych drzwi po lewej i wchodzę do środka, nie pukając.

-Cześ....- urywam, kiedy dostrzegam Nialla i Waliyhę....

Przyklejonych do siebie.

~♡~

Pisałam ten rozdział w gorączce, byłby wczoraj gdyby nie to.

Co sądzicie o Horacym i siostrze Zayna?

PS. Dostałam się do liceum!!!!! *.* ♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top