♥ 51

Słuchajcie Zajanka powyżej! PIĘKNA PIOSENKA 😍

-Zayn? Co się stało?

Podchodzę do chłopaka i ostrożnie pochylam się na wysokość jego oczu. Niepokoi mnie wyraz jego twarzy, dlatego zerkam na niego zmartwiona i kładę mu dłoń na ramieniu.

-Nic- odpowiada brunet lodowatym, wyzutym z emocji głosem i podnosi się z miejsca.

Unoszę brew, podążając za nim wzrokiem. Patrzę na jego twarz, która jest niczym wyciosana z kamienia, jednak w oczach widzę, że coś jest nie tak! Nie ma mowy, że ukryje przede mną jakąkolwiek negatywną emocje, która aktualnie wypełnia tęczówki chłopaka. Obchodzę brązowookiego dookoła i staję naprzeciwko.

-Zayn, co jest...?- unoszę dłoń do jego policzka, jednak on zatrzymuje ją tuż przy swojej twarzy.

-Powiedziałem, że nic!- podnosi głos i odpycha moją rękę, a ja rozchylam lekko usta, będąc w lekkim szoku. Mimo to nie mam zamiaru odpuścić, kiedy widzę, że coś się stało. Przecież mogę mu pomóc! Nie chcę żeby ten debil był smutny...- Daj mi spokój, Rose!- mówi ostrym tonem i wymijając mnie, wychodzi z pokoju.

Stoję w miejscu, zupełnie zszokowana zachowaniem Zayna. Z rozchylonymi ustami i oczami patrzę w drzwi, które zatrzasnął brunet chwilę temu. Przygryzam wargę, ignorując ukłucie w sercu i wypuszczam spięty oddech. Nie wiem czy mam być zirytowana, przygnębiona czy się nie przejmować i go olać! Jeszcze kilka dni temu obiecał mi, że będzie ze mną rozmawiał, kiedy będzie się coś działo! Nie mam sił na kolejną szopkę, dlatego postanawiam znaleźć Malika i podejść go w inny sposób. Wychodzę z sypialni i wpadam na Nialla. Jest zmieszany.

-Co go ugryzło?- pyta blondyn i unosi brew.

W pokoju ani śladu Zayna.

-Nie wiem...- zaciskam usta, starając się nie zwracać uwagi na ból sercu. Co ja mu zrobiłam?! Nic, do cholery, chciałam mu tylko pomóc!- Zadzwoniła do niego mama, prawie się nie odzywał. Jak się rozłączył wyglądał jakby coś się stało, więc go spytałam, a...a on się na mnie wydarł...- przełykam gulę w gardle.

Nie rozryczysz się przez jednego idiotę, Rose!

-Pokurwiło go do reszty...- wzdycha Horan, przejeżdżając ręką po twarzy i zerka na mnie- Nie przejmuj się, mała. To u niego normalne, naprawdę- uśmiecha się i przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej- Poszukam go i przyprowadzę, nie martw się.

-Wyszedł?- przegryzam wargę.

-Z prędkością światła.

~Niall~

-Odezwiesz się czy dalej będziesz zgrywał palanta?- rzucam w stronę Zayna.

Znalazłem go na tej jego górce nieszczęść, z której ma widok na miasto. Zawsze tam przychodzi jak mu się humor pojebie, więc przynajmniej nie miałem problemu, by go szybko znaleźć. Problem w tym, że idiota milczy od dziesięciu minut! Czasem gorzej z nim niż z bachorem.

-Zatrzymaj się, Malik- łapię go za ramię zanim chwyci klamkę drzwi naszego mieszkania- Wiem, że jesteś mało wylewny, ale odpuść już i powiedz co się dzieje. Rose się martwi- patrzę na niego zachęcająco- Swoją drogą, co ci odjebało, że się na nią wydarłeś, idioto?

Wyraz twarzy chłopaka nareszcie się zmienia, gdy o niej wspominam. Progres?

-Pójdziemy na górę i pogadamy, chodź- popycham go w kierunku drzwi.

Wchodzimy do salonu. Rose majstruje coś przy kuchence, a Zayn od razu odwraca głowę w jej stronę i patrzy zbolałym wzrokiem. Palant. Zawsze robi, a dopiero później myśli i zaczyna żałować.

Idziemy do mojego pokoju i siadamy na łóżku, a Malik dalej milczy ze wzrokiem wbitym w ścianę.

-Zayn- klepię przyjaciela po plecach- Dawaj.

-Horan...- brunet wywraca oczami. Grunt, że się odzywa!

-Ogarnij się, idioto. Twoja mama dzwoniła i co? Co powiedziała?- łapię z nim kontakt wzrokowy.

-Dziadek jest w szpitalu- szepcze i odwraca się w inną stronę.

-Co z nim?- pytam, unosząc brew.

-Jest stary, Horan- nadal mówi tak cicho, że muszę się porządnie skupić żeby go słyszeć- Organizm mu wysiada i...Lekarze mówią, że został mu jakiś...tydzień- wypuszcza spięty oddech i spuszcza wzrok.

-Malik...Nie jesteś sam, pamiętaj. I ja i Rose postaramy się ci pomóc, ale jak coś się dzieje to masz mówić. Od tego są przyjaciele.

-Nie chciałem na nią krzyknąć...- Zayn kręci głową i ukrywa twarz w dłoniach- Nie wiem czemu to zrobiłem! Jestem takim idiotą...Obiecałem jej, że nie będę się tak zachowywał. Nie zasługuję na nią, do chuja. Powinna kopnąć mnie w dupe i olać!

-Uspokój się i porozmawiaj z nią- mówię i klepię chłopaka po plecach.

-Nie...

-Dlaczego? Wstydzisz się przy niej ryczeć czy co?- marszczę czoło. DEBIL!

-Wyjdę na ciotę- burczy brązowooki niechętnie i krzywi się- Później do niej pójdę. Zostaw mnie samego, Niall.
-Jak chcesz- wzruszam ramionami i wychodzę.

~Rose~

Kończę przygotowywać kolację oraz herbatę i zanoszę wszystko na blat. Miałam nadzieję, że Zayn się pojawi, ale...cały czas siedzi na górze. Źle mi z myślą, że powiedział Niallowi co się stało, a mi nie chciał...Powtarzam sobie, że znają się dłużej i są bliżej. Nie musi mówić mi wszystkiego, jeśli nie chce...A z drugiej strony powinien wiedzieć, że może mi ufać. Wolałabym dowiedzieć się wszystkiego od niego, a nie Nialla. Dlaczego mi nie ufa?

Siadam naprzeciwko Horana i mieszam widelcem w swojej jajecznicy. Cały czas myślę o Zaynie i nie mogę się skupić na niczym innym. Chciałabym potrafić go wesprzeć. Nie chcę patrzeć jak cierpi z powodu dziadka, naprawdę. Czuję, że widok jego zalanych smutkiem oczu mnie złamie.

-Dobija mnie twoja mina, Rose- odzywa się blondyn- On przyjdzie, musi tylko ochłonąć- uśmiecha się pocieszająco.

Kiwam bez przekonania głową i zabieram się za kolację, by stwarzać jakieś pozory. Kiedy Niall kończy swoją porcję, zbieram talerze, a on udaje się do swojego pokoju. Zajmuję się posprzątaniem kuchni i zmywaniem naczyń, by zająć czymś ręce. Może czas zleci mi szybciej..

Gdy kończę, opieram się o blat i wzdycham głośno. Powinnam pójść spać żeby się dłużej nie dołować. Wycieram ręce i już mam się odwracać, lecz czuję nagle na ramieniu czyjąś dłoń i zamieram.

-Kochanie...

~♡~

Nie zabijajcie mnie za ten koniec, hyhy
Do następnego! xx
KOCHAM WAS 💗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top