♥ 50

-Z..zimno, do chuja.

Zayn szczęka zębami i obejmuje się ramionami, próbując zapanować nad drżeniem podbródka. Ściekają po nim stróżki wody i trzęsie się z zimna...Kto normalny wskakuje do wody w środku nocy? Rozumiem, że oblazły nas mrówki, ale się po prostu otrzepałam! Wywracam oczami na jego zachowanie i udaję się do namiotu po jakiś koc dla tego idioty.

Niall i reszta poszli spać od razu, gdy Malik wyszedł z wody. Nie mniej zobaczyli jak z wrzaskiem wybiega na dwór w samych gaciach i wskakuje do jeziora. Teraz ja muszę go niańczyć. Nie chcę wyjść na bezduszną, ale on serio jest baranem!

Zgarniam z namiotu ręcznik, koc i koszulkę dla Zayna, po czym je dokładnie je wytrzepuję i wracam do chłopaka. Siedzi na kłodzie obok ogniska, które jeszcze się pali. Pochylam się do niego lekko i podaje rzeczy.

-Załóż to, bo się przeziębisz- mówię i pocieram jego ramiona dłońmi.

Mimo że, jak już wspomniałam, inteligencja bruneta stoi pod znakiem zapytania- nadal jest niemożliwie słodki w moich oczach i rozczula mnie widok jego telepiącej się, wydętej wargi.

Malik wyciera się szybko, a potem ubiera koszulkę. Siadam obok niego i przykrywam kocem na ile to możliwe.
-Wolałbym żebyś ty mnie ogrzała- odzywa się cicho i pokasłuje. Pewnie już jest załatwiony. Wrócimy do domu i będę musiała mu robić za całodobową pielęgniarkę.

Wzdycham pobłażliwie i wdrapuję się na kolana chłopaka. Jego szyję owijam ramionami i przyciskam go do siebie. Brązowooki oplata mnie w talii i zamyka oczy, mrucząc coś jak mały kotek.

-Dziękuję- całuje mnie w ramię, a ja przejeżdżam dłonią po jego mokrych włosach.

-Robisz się milszy, kiedy cierpisz- stwierdzam i opieram się policzkiem o głowę bruneta.

-Chyba zamarzł mi palec- jęczy z niezadowoleniem i przyciąga mnie bliżej.

-Który?- pytam, podnosząc rekę chłopaka do góry i i zamykam ją w swoich dwóch.

-Dwudziesty pierwszy- odpiera Malik i zaczyna chichotać, a ja wzdycham ze zrezygnowaniem.

-Niszczysz nastrój- wywracam oczami i uśmiecham się sztucznie. Zboczeniec.

-Domagasz się romantycznego nastroju?- unosi wysoko brew, a rękę przykłada do mojego policzka.

Kiwam twierdząco głową, patrząc prosto w jego błyszczace tęczówki. Iskierki w oczach Zayna wygrywają ze świecącymi nad nami gwiazdami, poważnie. Kocham te oczy...

Brązowooki uśmiecha się leniwie, gapiąc się na moją rozmarzoną twarz i powoli zbliża się do ust. Czuję jego oddech owiewający moje usta, kiedy zatrzymuje się milimetr od nich i patrzy mi w oczy tymi ślepiami. Odwzajemniam jego uśmiech, bo chyba o to mu chodzi i napieram delikatnie na jego wargi. Całujemy się bez pośpiechy, ale z zachłannością. Zayn łapie moją twarz w dłonie i zaczyna pocierać policzki. Ja w tym czasie przesuwam palcami po jego barkach.

Malik odsuwa się ode mnie o milimetr z cichym mlaśnięciem i trąca mój nos swoim. Chichoczę cicho na ten gest i splatam place na karku bruneta.

-Chcesz oglądać gwiazdki jak w filmach romantycznych?- pyta z szerokim uśmiechem, a ja kiwam głową.

Chłopak puszcza do mnie oczko, po czym bierze mnie na ręce i sadza jak dziecko z powrotem na kłodzie. Zdejmuje z pleców koc i rozkłada go na trawie niedaleko ogniska, tak, że nadal czuć ciepło bijące od płomieni. Brązowooki kładzie się i klepie miejsce obok siebie, patrząc w moją stronę. Uśmiecham się i legam obok niego. Przerzucam nogę przez pas chłopaka, moje kolano znajduje się w miejscu jego umięśnionego brzucha. Dłoń Zayna ląduje na mojej talii i przyciąga mnie do niego bliżej. Opieram głowę na ramieniu bruneta i unoszę oczy na gwieździste niebo.

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę gapić się w gwiazdy razem z przemoczonym Zaynem, pewnie bym go wyśmiała.

-Nie jest ci zimno?- odzywa się, sunąc palcem po moim ramieniu- Nie chcę żebyś się przeziębiła- przyciska mnie do swojego torsu i całuje w czoło.

-Bo nie będzie miał cię kto niańczyć, co?

-Teraz to ty zniszczyłaś nastrój- burczy Malik- Jesteś strasznie zimna, Rosie. Chodź do namiotu- podnosi się, a potem bierze mnie na ręce i zanosi we wspomniane miejsce.

Kładę się i przykrywam kocem, a zaraz po mnie robi to Zayn. Chłopak układa głowę naprzeciwko mojej twarzy i uśmiecha się powściagliwie.

-Na co się tak gapisz?- unoszę zaczepnie brew.

-Na swoją piękną dziewczynę- odpowiada i wyszczerza się szeroko.

-Nie jestem...

-Nie jestem piękna- przedrzeźnia mnie brunet, wyginając twarz w dziwnych grymasach- Daj spokój, ja wiem lepiej- puszcza do mnie oczko i przyciąga do siebie- Jesteś piękna...- mówi, zbliżając się do moich ust- Szkoda tylko, że ruda- wydyma wargę, cmoka mnie w wargi i odwraca się plecami.

-Ty...- rozchylam usta i kręcę z politowaniem głową.

-Wspaniały, idealny, najlepszy na świecie chłopaku- dokańcza brązowooki, zerkając na mnie przez ramię.

-Chciałam powiedzieć dupku- mrużę gniewnie oczy i przewracam się na drugi bok.

Zamykam oczy i układam wygodnie głowę. Leże w tej pozycji zaledwie minutę, a potem Zayn oplata mnie ramieniem w talii i przyciąga do swojego torsu jednym ruchem.

-Kocham cię, idiotko- szepcze i całuje mnie za uchem.

-Dobranoc- mruczę.

-A gdzie kocham cię?- upomina się chłopak.

-Skąd taki pomysł?- pytam zdziwionym tonem i słyszę jak Malik się zapowietrza.

-Ty...

-Cudowna, idealna, najlepsza na świecie dziewczyno- chichoczę, odwracając się twarzą do bruneta. Starczy tej dziecinady jak na jeden raz- Kocham cię, a teraz spać- łapię jego policzki i całuję w usta.

~♡~

-To była najgorsza wycieczka w moim życiu- Zayn pociąga nosem i zakrywa go chusteczką.

-Rose przynosi nam pecha- wtrąca Luca, a ja odwracam się w jego stronę i gromię spojrzeniem.

-Nie- chłopak wydyma wargę- Ona przynosi jedynie szczęście- ściska moje policzki i składa na ustach soczystego całusa.

-Nie przy ludziach, Malik- burczy rudy i imituje odruch wymiotny, patrząc na naszą dwójkę.

-Możesz wysiąść jak ci się nie podoba.

-I tak wysiądę, jesteśmy na miejscu, palancie- odgryza się Luca, odpinając swój pas- Cześć wszystkim!

Żegnamy się wszyscy po kolei, a chłopak wysiada z samochodu razem z Vanessą. Potem kierujemy się w stronę naszego mieszkania i docieramy pod nie w dziesięć minut. Opuszczamy pojazd, zostawiając w nim większość rzeczy poza lekkimi plecakami.

-Więcej mnie nie namówicie- jęczy Zayn, obejmując mnie ramieniem.

-Mięczak z ciebie- trącam bruneta w bok, a on prycha i mnie wyprzedza.

Przegryzam wargę, hamując uśmiech i podążam za nim prosto do mieszkania. Zdejmuję buty w przedpokoju, zamykam za sobą drzwi i od razu idę do sypialni. Unoszę brew, widząc Malika wyłożonego płasko na łóżku w butach i z twarzą w poduszce. Kręcę z politowaniem głową i podchodzę do szafy, by się przebrać. W tym samym czasie telefon Zayna zaczyna dzwonić, a on podnosi się i odbiera.

-Mamo?- pyta dziwnym głosem- W porządku...?

Potem następuje dobra minuta ciszy. Wyciągam powoli wszystkie rzeczy, nie zważając na dziwne przeczucie. Odchodzę od szafy i zerkam na bruneta ze zmarszczonym czołem. Chłopak siedzi na brzegu łóżka z ręką przyciśniętą do czoła i przygryza wargę.

-Dobrze- odpowiada cicho do słuchawki, po czym odkłada telefon na bok i wzdycha.

Wygląda jakby...miał płakać.

-Zayn? Co się stało?

~♡~
Pozwalam się linczować w komentarzach.

I wgl to kończymy Tangled za kilkanaście rodziałów :(

PS. Stęskniliście się za Zaynem aka dupkiem?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top