♥ 49

-Malik, błagam cię, znowu?!

Niall zjeżdża na pobocze i zatrzymuje samochód, uderzając głową w kierownicę ze zrezygnowaniem. Vanessa siedząca obok niego zakrywa nos koszulką, a Luca odsuwa się i wciska w drzwi auta.

-Nie krzyczcie mi na niego- burczę i gromię całą trójkę wzrokiem.

-Może skupcie się na czymś innym niż moje rzygi, co?- odzywa się Zayn zdławionym głosem.

Chłopak wytrzeszcza nagle oczy, otwiera drzwi i wychyla się za nie, by jego śniadanie powróciło na światło dzienne.

Postanowiliśmy spędzić weekend w piątkę i mamy za sobą mniej więcej pół drogi. Jedziemy nad znajdujące się w lesie jezioro i będziemy spać pod namiotem. YAY. Gorszy jest fakt, że Zayna dopadła choroba lokomocyjna, więc zatrzymujemy się co jakieś piętnaście minut żeby nie zalał czasem samochodu. Co do niego to...

Brunet podpiera się rękoma o siedzenie, próbując się wyprostować, ale marnie mu to wychodzi. Chwytam go za ramiona i ciągnę na oparcie. Chłopak odchyla głowę do tyłu i wydaje z siebie jęk przypominający umierającego osła. 

-Biedactwo- łapię jego policzki i pocieram kilka razy.

-Malik, zasmrodziłeś mi auto- mówi Luca z pokerowym wyrazem twarzy.

-Mogę ci w bonusie narzygać do kaptura, chcesz?- mruży oczy i opiera policzek o moją głowę, zamykając oczy.

-Zayn- odchrząkuję, przejeżdżając ręką po głowie chłopaka.

-Mmm?- mruczy niewyraźnie, a ja wkładam mu w dłoń butelkę wody- Dziękuję- uśmiecha się i pochyla do mojego policzka. Zatrzymuję go, kładąc mu palec na brodzie. Brązowooki uchyla powieki, a ja wyciągam z kieszeni paczkę gum i macham mu nimi przed twarzą. Twarz Zayna markotnieje, a on burczy coś niezrozumiałego pod nosem. 

-Kocham cię, idioto- szepczę mu na ucho i cmokam w policzek.

-Przestań, Rose, bo zaraz zemdli nas wszystkich!

~♥~ 

-Zajmij się zwłokami- Luca klepie mnie w ramię i odchodzi.

Jezioro nad które przyjechaliśmy z jednej strony otoczone jest lasem, a z drugiej dużą kwiecistą polaną. Słońce świeci bardzo mocno i wieje lekki, ciepły wiatr. Przenieśliśmy swoje rzeczy kilka metrów od wody, a Vanessa i chłopcy już rozkładają namioty.

Ja muszę jakoś zbudzić i dotachać Zayna na miejsce.

Wchodzę do auta i pochylam się nad śpiącym Malikiem. Jego głowa oparta jest o szybę i zwieszona w dół. Usta chłopaka są rozchylone, a włosy w nieładzie. Wygląda tak rozczulająco, że nie mam serca go budzić. Patrzę na niego krótką chwilę z uśmiechem, a potem łapię jego twarz w ręce. 

-Zayn- kręcę głową bruneta, ściskając jego policzki, a on wydyma jedynie usta- Kochanie, już jesteśmy- klepię go w twarz i cmokam w usta.

Malik mruży oczy i trzepocze powiekami. 

-Co?- mruczy pod nosem i otwiera oczy.

-Już jesteśmy- powtarzam i uśmiecham się- Dobrze się czujesz?

-Bardzo dobrze- Zayn puszcza do mnie oczko i ciągnie mnie prosto na swoje usta. Odruchowo łapię się jego ramion i muskam kilka razy wargi bruneta- Ale mógłbym jeszcze lepiej- przygryza wargę i kładzie dłonie na moich biodrach.

-Chyba wolę, kiedy jesteś cierpiący i uroczy- wywracam oczami i wychodzę z samochodu.

Odwracam się i zanim Zayn zdąży mnie złapać, kieruję się w stronę Nialla i reszty. Staję obok i przyglądam się ich nieudolnym poczynaniom podczas rozstawiania drugiego namiotu. Uśmiecham się pod nosem, gdy Luca omal się nie przewraca i słyszę odchrząknięcie za plecami.

-Na mnie to nie popatrzysz.

Odwracam się do Malika, który z wydętą wargą obserwuje mnie z udawanym smutkiem na twarzy. Chłopak przechyla głowę, robi maślane oczka i wyciąga ramiona w moją stronę. 

-Nie lubię zboczonej części ciebie.

-Więc dzisiaj będę kochany i uroczy- uśmiecha się szeroko i zerka na mnie prosząco- Potrzebuję ciepełka.

-Mało masz tu słońca?- pytam, obejmując chłopaka ramionami wokół szyi.

-Miałem na myśli ciepełko od serca, idiotko- burczy, przyciskając mnie do swojej klatki piersiowej. Kręcę powoli głową, a na moją twarz wkrada się zdradziecki uśmiech, który Zayn od razu wyczuwa!- Kocham cię- puszcza mi oczko i całuje mnie mocno w usta.

-Cholera!

Słyszę nagle krzyk Horana, a zaraz po nim siarczyste przekleństwo Lucasa i zrezygnowany śmiech Vanessy. Odwracam się odruchowo w stronę wspomnianej trójki i momentalnie zakrywam usta dłonią, by ukryć śmiech. Wszyscy stoją zgarbieni nad namiotem, który...leży sobie swobodnie na ziemi w kawałkach. Zayn chichocze i zaciska dłonie na mojej talii.

-Moglibyście pomóc zamiast wymieniać się śliną- zaznacza Luca, a mój chłopak pokazuje mu środkowy palec.

Zanim zdążę zareagować na jego durne zachowanie, brunet odwraca mnie w swoją stronę i wpija się w moje wargi. Uśmiecham się lekko i pocieram jego policzki...Wzięło mnie na macanie ich! Pogłębiam pocałunek, a Zayn przejeżdża umiejętnie językiem po mojej dolnej wardze. Tak umiejętnie, że uginają się pode mną kolana i muszę przytrzymać się jego ramion. Brązowooki przesuwa ręce nieco niżej i styka nas...kroczami, bo napalony jest.

-Wykańczasz mnie- szepcze, odsunąwszy się. 

-Poczekaj aż zwierzyna zaśnie- puszczam mu oczko i cmokam krótko.

-Powodzenia mi życz, bo Horan się o trzeciej kładzie- burczy i zaciska oczy- Rose, co ty...- wytrzeszcza oczy, a ja ściskam szybko jego kroczę i odsuwam się ze śmiechem. 

-Kurwa, to nie jest śmieszne, Rose- Zayn zaciska mocno usta i przyciąga mnie z powrotem do siebie- Wisisz mi teraz masaż- mruży zabawnie oczy, chyba niezamierzenie i kieruje moją rękę na swoje spodnie.

-Wszystko widzimy, zbereźniki!- krzyknęli nagle Niall i Luca.

-Gówno widzicie! 

~♥~

-Hey ho, hey ho! Do lasu by się szło!- śpiewa Niall, dołączając do naszego wspaniałego grona.

Po mozolnym stawianiu namiotów nazbieraliśmy badyli i zrobiliśmy ognisko! Na łące żeby nie było, że jesteśmy głupi! Właściwie to ja i Vanessa nie jesteśmy, bo chłopcy chcieli zrobić je w lesie. Dodatkowo dookoła poukładane są kamyki, więc żaden idiota raczej się nie podpali. 

Raczej.

Siedzimy dookoła ogniska, Luca zajmuje się pochłanianiem kiełbasek, podczas gdy Van patrzy na niego z politowaniem. Ja wtulam się w bok Zayna i chowam głowę w jego szyi...jak przez większość dnia. No, a Niall sobie wesoło nuci.

Jest już dość późno, bo już dawno się ściemniło. Jesteśmy daleko od miasta, więc światło zapewnia nam tylko ogień i księżyc schowany gdzieś za drzewami. 

-Czemu się tak wiercisz?- marszczę czoło, zerkając z ukosa na Malika.

-Bo od kilku godzin próbuję się na ciebie nie rzucić, kochanie- uśmiecha się słodko i zarazem sztucznie- Boję się, że kutas mi zwiędnie niedługo- wydyma usta w moją stronę, a ja składam na nich przeciągniętego całusa. 

-Już dawno ci zwiądł- wytykam język.

-Dlatego tak jęczałaś jak robiłem ci dobrze?- brunet wyszczerza się zwycięsko i przygryza płatek mojego ucha. Odchrząkuję, czując niechciane uczucie w podbrzuszu i poruszam się niespokojnie. Zayn zauważa to od razu i w tempie natychmiastowym wykorzystuje do swoich niecnych celów. Wkłada dłoń pod moją koszulkę i przejeżdża po plecach do stanika, który odpina zwinnym ruchem. Zaznaczę, że NIE BYLIŚMY SAMI. Przegryzam wargę i zabieram rękę chłopaka. 

-Kochasie, jeśli tak bardzo chcecie się pieprzyć, może dobierajcie się do siebie w namiocie, co?- proponuje Niall, a oczy wszystkich kierują się na mnie i Malika. Fantastycznie- Oszczędźcie nam tego widoku. Nie będziemy podglądać, a teraz paszoł- wskazuje palcem na nasz namiot.

-DO ZOBACZENIA RANO- mówi Zayn, wstając i przerzuca mnie sobie przez ramię. 

-Ty normalny jesteś?!- krzyczę, chwytając tył koszulki chłopaka. Wiszę głową do ziemi!

-Napalony- mamrocze, kiedy wchodzi do środka i kładzie mnie na śpiworze- Wygodnie?- pyta, ściągając koszulkę i spodnie, i pochyla się nade mną.

-Pewnie- wywracam oczami, gdy brązowooki niczym nie zrażony, ściąga moją koszulkę i spodenki, po czym odrzuca je na bok. Muska moje usta z czułością, więc oddaję pocałunek. Chłopak zsuwa swoje bokserki i zamiera w połowie czynności, marszcząc czoło.

-Coś...

-Kurwa! Horan postawił namiot na mrowisku! 

~♥~

źle mi z tym, że tak rzadko dodaję, ale rzeknę do Was prawdę. Nie chce mi się nie chce zbyt pisać, to po części przez moje lenistwo i sql, która wysysa ze mnie życie *loffki kisski* I w najbliższym czasie pewnie będę dodawać raz na tydzień, bo he za miesiąc są gim testy... SRAM W MAJTY OKAY? 

I WGL, tak motywem zakończenia- CZY WY CZAICIE ŚWIETNOŚĆ BEFOUR?!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top